piątek, 17 kwietnia 2020

Zaczynam wymiękać

Po wyżej koniuszka ostatniego włoska na siwej łepetynie ,mam dosyć tego całego zamętu wirusowego.Ogranicza mnie coś czego nie widzę,  ani realnie ani w pobliskim otoczeniu.Od dwóch miesięcy siedzę w domu. Przestrzegam izolacji, nie łażę bez niezbędnej potrzeby, realizuje program edukacyjny i popuszczam cugle. Młody pozostały od nauki  czas dzieli między ekran tv a trampolinę.Wszystko przez brak motywacji u matki.Nie chce mi się już wymyślać całodziennych zajęć, 24 na dobę być wielozadaniową , idealną matką dziecka z deficytem.Staram się sama sobie  dać kopa motywacyjnego ale kiepsko mi idzie szczególnie po kolejnym komunikacie o przedłużeniu zamknięcia szkół.I to nie tak,że nie daje rady z materiałem szkolnym.Po prostu chcę wyjść, pójść na spacer,na cmentarz, do sklepu, bez sensu połazić po mieście. Chce mi się samotności w anonimowym tłumie.Od 3 marca do dziś jestem ja i on, on i ja.Nie jest jakiś konfliktowy, wymagający, uciążliwy w kontakcie.Ale po prostu mam serdecznie dość tej bezsensownej dla mnie izolacji.
Mamy w mieście 67 tysięcy mieszkańców ,5 słownie pięć potwierdzonych przypadków, sprzed trzech tygodni zresztą. Więc jaki jest sens izolacji? Nasilenie przemocy domowej, brak opieki rehabilitacyjnej, pozamykane zakłady, ludzie na zasiłkach,osoby niepełnosprawne pozamykane w czterech ścianach.rodzice niepewni kolejnego tygodnia, więzi rodzinne napęczniałe od konfliktów.Niepospłacane kredyty, brak kasy na rachunki bieżące.Marne perspektywy na zarobienie. I na pocieszenie może wcale nie otworzą szkół do wakacji.Pytanie brzmi czy problem wirusa jest sztucznie rozdmuchany? Czy raczej zamiatany pod dywan dla ładnych statystyk?Chce mojego niedoskonałego, stresującego i wkurzającego życia sprzed wirusa. Szanowny Stwórco jakbyś nie zauważył to czas na zmianę postrzegania spraw przyziemnych zafundowałeś mi wręczając autyzm jako dodatek wychowawczy, doprawdy nie ma potrzeby przypominać mi o drobiazgach, które mogą cieszyć.Pamiętam aż za dobrze, codziennie mam uruchomione przypomnienie.Ma na imię Jaś.Wirus nie jest mi potrzebny na dokładkę.
Wstaję zła, nakrzyczałam na dziecko moje ostatnio bez powodu.Dobrze ,że młodzieniec wie co jest słuszne i rzekł-Nie krzycz, dzieci tego nie lubią. Czemu masz taką minę? Bądź piękna przecież ja jestem dobry. Eh nerwy w konserwy.Niedokończone sprawy się pokończyły, bieżących nie mam ochoty realizować.Sama siebie mam dosyć.Śpię po kilka godzin dziennie, no niby jak mam zasnąć jak ja ,,fizol" jestem rasowy .A ostatnio niby czym mam się zmęczyć? Na razie nie jestem jeszcze na takim etapie desperacji,żeby zabrać się za ćwiczenia w domu ale coraz częściej o tym myślę.Niech mnie ktoś dobije, takie życie to nie życie.