środa, 26 kwietnia 2017

Dostaliśmy refundację sprzętu

Doczekaliśmy się , akceptacja zakupu Mówika zatwierdzona .Zaraz zabieram się za zgromadzenie wkładu własnego ,niby niewiele ale  na główkować się trzeba .Ważne ,ze odpisali .Od grudnia do kwietnia hmmm niezły czas .Powiadomię Was o postępach i oczywiście rezultatami zaletami i wadami zestawu do nauki mowy również .Jak tylko nazbieram wymaganą gotówkę /






niedziela, 23 kwietnia 2017

Mistrz drugiego planu

                         Ostatnio płyniemy z młodym na fali progresu o skali i sile wskazującej iż na grudniowej komisji gotów jest poprowadzić z lekarzem konwersację godną sześciolatka w 5 minut okazując pełnie swoich możliwości .
             Nie mam pojęcia skąd ten zwrot niniejszym jednak czerpię z niego radość tudzież czasami dla równowagi złość .Bo ileż można szkodnikowi zabraniać zabawy drzwiczkami od szafek kuchennych .Hm zabraniać można do chwili aż się rozsypią wtedy nadchodzi czas i pora najwyższa wrzasnąć i działa .Co prawda od czasu do czasu nieśmiało i tęsknie spojrzy w ich stronę ale matka z piana na twarzy nie jest warta minuty zabawy .Co nie przeszkadza mu pouczać mnie ,że źle owe drzwiczki zamykam -O tak się to robi mamo .Delikatnie łapie za uchwyt i zamyka bezszelestnie ,
        Z wesołych historyjek .
1)Wsiadamy do auta szwagra i położyłam na siedzeniu fotelik , przez nieuwagę odwrotnie Jan usiadł , zsiadł .-Zrobiłaś to źle mamo .Zlazł przesunął fotelik za siedzenie kierowcy , odwrócił , usiadł , zapiął pasy i oznajmił -Wszystko robisz źle mamo .No nie wytrzymam ze szkodnikiem jak babcię kapciem
2) Siedzi sobie w sobotę , ogląda psi patrol .Cicho i spokojnie aż zadziwia mnie jak cicho .Zaglądam a szkodnik trzyma w ręku moje obcinaczki do nitek (takie nożyczki bez oczek )i systematycznie po cichutku podcina listki dracenie .Przyłapany popatrzył mi głęboko w oczy i oznajmił -to się da naprawić nie jest zepsute .Upiekło mu się ponieważ bardziej niż kwiatkiem przejęłam się swoim niedbalstwem , dobrze ,że sobie grzywki nie próbował obcinać
3)Tata do pracy więc Ja myk śpiworek i pokój ojca i duży telewizor .Taak oglądanie bajki na dużym tv to przywilej nie lada .Ogląda i słyszę
-Mamo .Chodż do mnie mamo .
-Po co ?
-Przynieś mi przekąski
No chyba nie .(Ostatnim razem zataszczył tam krzesło na którym umieścił szklana miseczkę , talerzyk z kurczakiem , kubek z piciem .Jakimś cudem nie wywalił tego wszystkiego )
4)Przesadzamy roślinki wokół domu .Wykopane czekają na transport w nowe miejsce
-Mogę ci pomóc?
-Jasne maszeruj po ciągnik(zabawkowy) i przywieź mi te roślinki co ostały koło domu
Leci , traktorek jest ale roślinek nie ma
-Zapomniałeś o roślinkach
W tył zwrot i poleciał nazad .Traktorek został .Jako,że roślinki były 4 i dość spore a on ma tylko dwie łapki .Złapał dwie poniósł kawałek , postawił , wrócił po kolejne dwie , postawił i tak zamierzał iść niosąc po kawałku  .Poszłam mu pomóc bo zależało mi na czasie nieco .
Jednak dziś kilka zdjęć z przedszkolnego kiermaszu .Do czasu kiedy mnie nie było na sali zachowywał się ok czyli znudzony jak mops z miną w stylu ,,co ja tutaj robię"















Wszystko było super doki nie pojawiłam się na sali .Ah ten wachlarz emocji na buzi .Najpierw uśmiech potem podkówka a na koniec płacz .Ale nie byle jaki , popisowy i pod publikę .Głowę wtulił w ramiona , łzy lecą po policzkach a ten łka w ciszy bo i do mamy chce i tańczyć z dziećmi .Jak to pogodzić ?Taniec odtańczył i poleciał w me ramiona i dalszą część obserwował bezpiecznie i z momentalnie uśmiechnięta buzią w maminych kolan .Po obejrzeniu galerii nikomu tłumaczyć nie trzeba dlaczego mistrz drugiego plany .Zdjęcia bardzo ładnie to pokazują .Tyle u nas zbieramy siły na wyjazd w sierpniu na rezonans do Skarżyska Kamiennej a co jak szaleć to szaleć tam nas jeszcze nie było .Dlaczego taki świat drogi ? Dlatego aby uniknąć kilkudniowego pobytu w szpitalu ,żeby wykonać 20 minutowe badanie .Bliżej było w Poznaniu jednakże na nfz w trybie pilnym po nowym roku .Hm mamy kwiecień no więc ciocia Aga pomogła zdobyła numer i żeśmy zadzwonili jako ,że mamy pilne i w sedacji to termin na sierpień a miał być na listopad .żeby nie było ,że nie wyjeżdżamy nigdy na wakacje .Przy okazji w końcu poznamy rodzinę męża czyli przyjemne z pożytecznym .

niedziela, 9 kwietnia 2017

Leniwa niedziela z autysiakiem w tle

Dzisiejsza niedziela dostarczyła mi wielu powodów do uśmiechu .Za sprawą mojego małego smyka oczywiście .W ciągu tygodnia wiele rzeczy mi umyka , zabiegana , zadyszana , pod koniec dnia myślę tylko o tym żeby wszyscy poszli w końcu spać i żeby wyrwać dla siebie kilka chwil w absolutnej ciszy .Jednak w taki piękny dzień jak dziś dostaję od losu perełki słowne .Syn mój jedyny ma najwyraźniej braki uczuciowe ponieważ od rana było tylko słychać .-No weź mnie przytul
-Mogę usiąść z tobą na kolankach ,
-Głodna jestem .
-Pić .
Wszystko ma pod noskiem ale mama musi podać bo inaczej nie smakuje , nie dobre i nie takie.
          Rodzic Jeden A popadł w absolutną niełaskę ,gdyż pomimo prób nawiązania koleżeńskich kontaktów jest ignorowany absolutnie i dogłębnie wyjątkiem jest moment wyjazdu do pracy gdzie na do widzenia słyszy
-Idź do pracy , nie spóźnij się , Miłego weekendu .
O wspólnym pacierzu mowy nie ma .Wszystko z mamą , nie powiem że  jest to sytuacja komfortowa , bo ileż można być rodzicem na wyłączność .Jednakże wiem ,że sezon na matkę minie a rodzic 1A zostanie przywrócony do łask dlatego cierpliwie czekam .
          Dzisiaj wybraliśmy się do ciotki Krystynki z dokumentami ,zapomniałam reklamówki z obuwiem co skomentowałam ironicznym -Brawo ja  za moimi plecami rozległo się nieco ironiczne i prześmiewce -Brawo ty wypowiedziane przez Janka .Nie dało się ryknęłyśmy z Ewą śmiechem .                    Uparł się szkodnik na lego city vana z przyczepką . Tłumaczenie , gadanie , prostowanie ścieżek pokręconego rozumku bezskuteczne .Gadam , gadam , gadam a ten oczy jak pięć złotych buzia  w podkówkę i skrobie się na kolanka z tym żałosnym i cierpiętniczym wyrazem twarzy .
-Rany synku co się stało ?Jesteś taki smutny
-Słodka jestem
-A czemu jesteś słodka ?
-Królik mi pamoniał mi
-???????że co ci zrobił królik ?
-Pominiał mi
-A zapomniał o tobie ?
-Tak , smutna jestem
-Ale królik jeszcze nie przyszedł , będzie za tydzień
-Da mi lego van pempinkowy (kempingowy ) ?niebieski z białą przyczepką ?-Och ta nadzieja w oczach
-Hm nie wiem .Bo wiesz królik to przychodzi do dzieci co mają dużo zielonych kropek , nie marudzą , nie biją starszej siostry i są grzeczne .
-Nie ma przedszkole , dzieci mają pięć kropek , a ja mam cztery kropki .Nie chcę z tyłu z dziewczynkami (tego jeszcze nie rozgryzłam )Idziemy po lego .Mogę iść z tobą do pracy , pracujemy po pieniążki na lego ?
-A co z królikiem ?
-Nie ma królika .Idziemy .Szybciutko , idziemy liczę do trzech .
I tak pół dnia i większość wieczoru .Oczywiście van już zakupiony czeka na odpowiedni moment ale jak tak dalej pójdzie chyba zacznę kraść , bo skąd u licha tej kasy nabrać na te jego potrzeby edukacyjne .Pomijając wątek napiętych finansów inną ważną rzeczą jest utrzymująca się tendencja do spożywania i kosztowania nowych potraw .Dziś to nawet poszedł krok dalej na jednym talerzu bowiem znalazły się dwie potrawy .Czyste szaleństwo .Wieczorkiem wujek zawołał go na banana.
-Chcesz banana?
Uważna obserwacja rąk wujka , no gdzie ten banan ?-Chcę
-To chodź idziemy
Gapi się nieco zaskoczony bo jak , gdzie , czemu ma iść .
-Musisz iść z wujkiem do domu po bananka .Zeskoczył z krzesła obrzucił spojrzeniem swoją koszulkę , czy wystarczy do przejścia tych kilku kroków i raźno oznajmił -Idę po banana , zaraz wracam mamo, czekaj na mnie .Za moment słyszę wraca
-Już jestem , otworzysz mi banana?
Innym niecodziennym aktem aktywności Jana było wyrażenie chęci udania się z Ewą do kościółka .
-Ewa choć pogramy  w piłkę
-Nie mogę idę do kościoła
-A ja mogę iść z tobą do kościółka? Na szczęście dla mnie skończyło się jedynie na zapytaniu .
        W ten oto sposób niedziela minęła , zaraz nastąpi najfajniejeszy moment dnia .Zapadnie cisza świdrująca w uszach .A tym czasem w tle kiedy matka pisze rozlega się monolog
-Mamo zadzwoń po królik wielkanocna , kiedy przyjdzie królik ?Mamo będzie królik ?No to poczekamy na królika .hmmmmmmmm.Kto tego mojego syna tak rozpuścił ?


czwartek, 6 kwietnia 2017

Byliśmy i wróciliśmy czyli etap pt.Szczepienia uważam za zamknięty

          W dniu wczorajszym wraz z dwoma mymi nie zawsze pociechami udałam się do Wrocławia .Taaak wiem znowu co poradzę ,że tam jest tylu lekarzy .Wyruszając bladym świtem na pociąg nie przypuszczałam ,że dzień ten okaże się pełen wrażeń i wartkiej akcji .
          Pobudka 6 rano pociąg 7:49 na miejsce dojechaliśmy 9:20, przeczucie podszepnęło mi aby zakupić bilety powrotne (i pustka przy kasach również ) .Następnie rzut oka na plan podróży przygotowany wieczorem , bo wiecie przezorny i tak dalej w obcym mieście .Sprawdziłam w który autobus i gdzie mamy wsiąść , upewniłam się czy mam właściwą trasę i liczbę przystanków .Niby wszystko gra do autobusu 15 minut , Ewa zdobywa wiedzę na temat obsługi automatu biletowego .Plan realizowany , bilety zakupione , autobus linia jakaś tam już zapomniałam ale na Broniewskiego miał nas dowieźć i dowiózł , Przychodnia rzut beretem od przystanku ale- no właśnie zawsze to ale .Ale skręciłam nie w tą stronę co trzeba .Dotarliśmy prawie pod szpital na Kamieńskiego i to był ten moment żeby zawrócić , gdyż nie ta strona i nie ten adres 1,5 km nazad .Wróciliśmy do punktu wyjścia .Chwila zwątpienia , rzut oka na rozpiskę i pytanie przechodniów o drogę .Oczywiście tuż za rogiem a konkretnie za dwoma .Uf i tak pół godziny przed czasem .Wchodzimy a tam remont na całego .Grzecznie pytam czy dobrze trafiłam bo my na wizytę .Kobita jakaś z uśmiechem -A nie dostała pani smsa od 10 tego się przenosimy wsiadajcie w autobus i jedzcie .No chyba k...a nie rzekłam w myślach .W pół godziny na drugi koniec Wrocławia komunikacją miejską no się nie da .              Postanowiłam zatem przejść do następnego punktu naszej wycieczki .Poradnia d/s szczepień dla dzieci z grupy podwyższonego ryzyka .Niedaleko , prosta trasa , 30 min spacerkiem .Żeby nie czasem ,nie wczoraj i nie dla nas .Idziemy sobie , młody miauczy ,że chce frytki i na plac zabaw , większe ,że chińszczyzne a ja siku,.Dla zobrazowania w lewo ulica i długoooooooo nic, w prawo ulica i to samo .Plac zabaw -młody wyrwał do przodu , Z nadzieją rozglądam się za małym biało niebieskim domkiem -nadaremno .Sytuacja nabiera barw , on nie chce wyleźć , ja się zaraz zesikam, Ewka miauczy ,że głodna .Trzymajcie mnie .Na szczęście mój mózg przetrawił ,że w promieniu najbliższych kilkunastu km nie znajdziemy wc  i mogliśmy ruszyć dalej .Idziemy szukając skrętu w Przybyszewskiego ,który znajdował się jedną przecznicę przed nami na głównej drodze .Ale jak to my , zniecierpliwieni spacerem i niesprzyjającymi warunkami postanowiliśmy jednogłośnie skorzystać z nawigacji w telefonie .Co mnie podkusiło .Matko jedyna .Skręć w lewo , w lewo , w lewo .W rezultacie zwiedziliśmy dzielnicę tzw slamsów , wyszliśmy na szukaną wcześniej ulice Przybyszewskiego i oczom naszym ukazał się szpital na Koszarowej nasza ziemia obiecana .A na przystanku toy toy .Ha lekko nie ma zamknięty oczywiście .Zwróćcie uwagę ,że staliśmy koło ogromnego kompleksu szpitalnego wystarczyło wejść do środka i po kłopocie .Nie ja .Rzut oka na zegarek .Mać mamy jeszcze dwie godziny do wizyty .Autobus akurat podjechał więc zapakowałam  dzieciaki i pojechaliśmy nazad w stronę dworca .Wysiedliśmy koło ogrodu botanicznego i zaciągnęłam ich do przychodni gdzie leczymy Jankowi uzębienie .Po co a no po to żeby się w końcu wysikać .Brawo ja .Z uśmiechami na twarzy podjechaliśmy kilka przystanków tramwajowych na hanoi -czyli makaron i kurczaka w pudełku .Wysiadamy i mówię do Ewki ty leć i zamów a my cię dogonimy .Dla ciebie porcja dla Janka frytki .Prosty przekaz .Nie dla Ewki .Polecieć poleciała , zamówiła , siadła i czeka ona i ze dwie osoby za nią .Zaznaczam za nią .Ryż na ogół gotuje się 15 minut więc 30 min na posiłek powinno wystarczyć .Błąd .Nie w tej knajpce .Poszliśmy z Jankiem ciut dalej zamówiliśmy mu frytki , frytki się usmażyły wracamy do Ewki .A ta siedzi , wszyscy obsłużeni ci co byli za nią oczywiście a ta siedzi .Poniosło mnie , normalnie się zdenerwowałam .Raz ,ze czasem oczekiwania dwa faktem ,że moja pociecha zamówiła dwie porcje a ja tego dziadostwa nie jadam .W rezultacie po opieprzu , raz dwa biegiem na tramwaj i autobus i nazad .Pomimo dwóch godzin wolnego przed wizytą spóźniłam się 10 minut .Można , można .Jaś zniecierpliwiony , on chce lizaka ,on chce kanapkę , idziemy już .Zanim wypełniłam papierzyska minęło kolejne 20 minut .W końcu weszliśmy do gabinetu pani dr .Całe szczęście ,że na wizytę się nieco przygotowałam.Oczekiwania przerosły rzeczywistość .Pobieżne zapoznanie się z dokumentacją nowego pacjenta ,znikome informację ze strony lekarza na temat szczepionek stosowanych  w przychodni ,pytanie czy dziecko zdrowe i lapidarna informacja ,że dziś dostanie szczepionkę .No nie tak szybko .Pytań trochę mam w związku ze specyfikiem więc pytam , Janek lata w te i z powrotem , trzaska drzwiami , ignoruje lekarkę .Ja się wkurzam ale w końcu uzyskałam informację o specyfiku .Jako ,że jechałam z opcją podania młodemu szczepienia na błonnice i krztusiec w tzw formie aceleralnej , czyli bez żywych wirusów .I taką też otrzymał .Dostałam też wytyczne dla lekarza kierującego . A w nim kontrowersyjne szczepienie MMR za trzy lata .Kto z kogo robi debila .Pytam się baby podczas wizyty ,czy dalsze szczepienie min MMR wykonają martwymi szczepionkami .No tak a na papierze coś zupełnie innego .Czytam sobie tą że informację dalej a tam zalecane szczepienia dodatkowe na meningokoki .Jak w tym porąbanym kraju ma się cokolwiek zmienić , skoro lekarz który ma ponoć pomagać i leczyć , kłamie w żywe oczy , odwala kolejkę aby sztuka i zastraszony lub przekupiony przez lobby farmaceutyczne wciska ten sam kit co i miejscowe punkty szczepień .Pielęgniarka poproszona o ulotkę szczepionki zrobiła minę jakbym poprosiła co najmniej o dawkę czystego uranu .Kompletna degustacja moimi absurdalnymi żądaniami i pytaniami , dopytaniami .Pytam grzecznie jak zgłaszają Nopy .Ale że co ? A nie nopów nie ma ,nie występują no chyba ,że zaczerwienienie .Trzymam w ręce ulotkę , gdzie wśród skutków ubocznych jest wymieniony min.Bezdech , drgawki , sinica , napady padaczkowe krótkotrwałe .A lekarz który ma to podać pacjentowi twierdzi ,że skutków nie ma .Co to ma być rzeczywistość równoległa ? Ech rezultat jest taki ,że od wczoraj bacznie obserwuję młodego i na szczęście oprócz pobudzenia nic mu nie dolega , za to z pasją pokazuje wszystkim swój plasterek na ręce .Z całą pewnością ponowne wizyty w tym przybytku się nie odbędą .Dalsze zbędne szczepienia też oświadczenie już złożone w miejscowym punkcie szczepień pani mocno niezadowolona ale na pytanie , czy dostanę papier gwarantujący brak skutków ubocznych po szczepieniu odparła zdecydowane nie .No cóż to wiele wyjaśnia .Podać dziadostwo tak , wziąć za to odpowiedzialność nie .Czyli etap kolejny zakończony nieco inaczej niż założyłam w wersji optymistycznej ale zakończony
               Można by się pokusić o przypuszczenie iż po tej wizycie wsiedliśmy w autobus , potem w pociąg i dotarliśmy do domu .A figa z makiem .Zanim odebrałam wytyczne od doktorki , moje dzieci przepadły zostawiwszy wszystkie klamoty samopas w tym kasę i dokumenty .Jan zwiał starszej siostrze , kierowany instynktem i głęboką potrzebą opuszczenia tego jakże niemiłego mu miejsca prysnął w tempie iście sprinterskim głównym wyjściem .Zbieram klamoty i ruszam za nimi kiedy zza zakrętu leci małe niebiesko -zielone i drze się -Mamoooooooo gdzie jesteś!!!!!!!! .Za nim zdyszane i zziajane większe , w wyraźnie morderczymi zamiarami wypisanymi na twarzy mało pary nie puściła uszami .No nikt nie powiedział ,że pilnowanie Janka jest lekkie ,łatwe i przyjemne .Dom wariatów .Rzut oka na zegarek i akcja panika 14 ta za 49 minut mamy pociąg .Masakra o której autobus ?, Biegiem na przystanek młodego na barana bo się zmęczył i odmówił współpracy .Lecimy .Oczywiście fakt ,że na bilecie kolejowym mam godzinę odjazdu podkreśloną przez miłego pana kasjera i figuruje jak wół 15:59 umknął mojej uwadze .Dobiegliśmy do autobusu , usadowiwszy się liczę upływające minuty .Jak zaraz ruszymy i nie utkniemy w korku i zaraz będzie tramwaj to zdążymy .Jedziemy plan powrotny pomaleńku się krystalizuje .W międzyczasie sprawdzam rozkład jazdy i z ulgą stwierdzam iż odjazd naszego pociągu będzie miał miejsce za półtorej godziny .Oddycham głęboko , sadowię się wygodniej i jedziemy .Na Dworcowej mamy wysiąść mówię do Ewki i jedziemy .Minęliśmy przystanek na którym zwykle wysiadamy , bo a )mamy czas , b )podjedziemy bliżej po co łazić c) wiemy na jakiej ulicy mamy wysiąść .Po raz kolejny w dniu wczorajszym los postanowił mi pokazać swe kapryśne oblicze .Jedziemy , jedziemy i jedziemy w pewnej chwili Ewka oznajmia -mamo widziałam dworzec o tam , fakt widziała .Ale jedziemy bo Dworcowej jeszcze automat nie wyczytał .W rezultacie prawie godzinę zmarnowałam na nasłuchiwanie przystanku , który już dawno mineliśmy .Zrezygnowana wysiadam z pojazdu i nazad takim samym tylko w drugą stronę .Jedziemy czas ucieka , dzieciaki padają ze zmęczenia .I olśnienie ej ja wiem , gdzie jestem , niedaleko jest dworzec pkp .Wysiadka i biegiem .Ledwo dyszę bo bieganie nie należy do moich ulubionych zajęć .Do tego z torbą pełną dokumentów na jednym ramieniu i  Jankiem na drugim  .8 minut do pociągu .Poddaję się nie zdążymy .I doping z dołu .-Dawaj mamo , biejgnijmy szybciej i szybciej .Dasz radę .Pięciolatek mnie wyprzedzał .Miny przechodni bezcenne .No to zmobilizowałam resztki sił mknę niczym przy pasiona gazela .Boczki mi podskakują , udka bolą a płuca wołają o oddech .Już widzimy dworzec , zbliżamy sie do przejścia iiiiii no nie czerwone .Stop zrezygnowana na Ewkę , Ewka na mnie .Następny pociąg o 18 pozostały 4 minuty .Pyk zielone ostatni zryw .Wpadamy na dworzec .W tym momencie Janek przypomniał sobie ,że jest tu mc donald i frytki i lody do picia i on zostaje .Dobra pod pachę i mówię grzecznie ,że pojedziemy na frytki pociągiem .Dość szybko dał się przekonać .Tuż przed wejściem na peron kolejny stop , nie ma windy .On chce windą on schodami nie wejdzie i już .To już nie był maraton to był trójbój wersja hard .Wyobraźcie sobie 85 kg lecące biegiem schodami w górę w obciążeniem 20 km wierzgającym i szarpiącym się na wszystkie strony .Ależ miałam ochotę się zatrzymać ,przełożyć gada przez kolano i..... na szczęście nie było czasu .Równo z gwizdkiem odjazdu znaleźliśmy się w pociągu .Na tym nasze przygody powinny się zakończyć ale nie .Udaliśmy się tradycyjnie na koniec składu aby Jan miał przestrzeń na odreagowanie .Jednakże ostatni wagon zarezerwowany został dla piwoszy , palaczy i  wracających z pierwszej zmiany .Trudno zmuszeni zostaliśmy do podróży wśród ludzi na małej przestrzeni .Jak w takich warunkach funkcjonuje pełen emocji autysta , posiadającym własny egzemplarz tłumaczyć nie trzeba a reszta i tak nie jest w stanie sobie tego wyobrazić , to po prostu trzeba przeżyć .Rezultat był taki ,że Jan szalał , ja starałam się go temperować , Ewka drzemała a ludzie pomału i z niejakim zawstydzeniem ewakuowali się w dalsze rejony pociągu .Jeszcze nie dojechaliśmy do kolejnej stacji a w naszym przedziale został tylko pan który miał bardzo mocny sen i my .Nadmienię ,że na korytarzu stali ludzie i nikt nie kwapił się aby posiedzieć na wolnych wygodnych fotelach .No cóż podróż pierwsza klasa.Przetrwałam te dwie godziny w jakimś stanie zawieszenia .Pod koniec podróży , dosiadł się jeden odważny pan .Jasiek szaleje ,pan się wychyla pogląda karcąco a ja tylko wzruszyłam ramionami i pan powrócił na swoje miejsce aczkolwiek na uszy nałożył słuchawki .No hmmmm dlaczego ? I w końcu dotarliśmy .Mkniemy do naszego stalowego rumaka .A tu rozlega się -frytki i lody do picia chcę i na żółty plac zabaw , masz kurtkę , idziemy nie będzie ci zimno .Zajechaliśmy po frytki o placu mógł zapomnieć dość na dziś .Jedyne o czym marzyłam po tym dniu to żeby już wybiła 21 i żeby położyć szkodnika spać .Mało wychowawczo wręczyłam synowi tableta i opadłam niczym porzucona kukiełka .Ostatnia szara komórka zdobyła się na wysiłek i zmusiła mnie do przejścia w tryb wieczorny , na szczęście większość czynności wykonuję o tej porze niejako z automatu  więc raz dwa  i nastąpił koniec dnia .Na szczęście

wtorek, 4 kwietnia 2017

W zawieszeniu trwam
Nijaka i zbyt wyraźna
Nie ja i nie mój świat
Pełen ważnych i nieważkich spraw
Wciąż gnam
Na oślep  w ciemnościach
Tropię świat
W obcych słowach
W obcych domach
W obcych gestach
Zaklinam czas
Trwa świat bez barw
Szarość tylko mieni się kolorem

Jutro jedziemy na wizytę kontrolną do lekarza od głowy ciekawe co nam powie po półtorarocznym nieoglądaniu Jana .I jedziemy do wojewódzkiej poradni szczepień .Gdyż aczkolwiek na wzw trzeba młodego zaaplikować tak jakoś mi się zdaje bo jakoś dużo wkłuć ,ukłuć i igieł przed tym moim smykiem .Nic to jutro się okaże jak to wszystko potoczy się dalej.U Janka kilka zmian i kilka niezmiennie stalych .Je tfu tfu na psa urok je i coraz więcej nowych rzeczy szału jeszcze nim ma i menu na tydzień by z tego nie ułożył ale je i bardzo dobrze .Tak więc oprócz kartofli mamy jeszcze rybe w panierce ,fiet ,makaron muszelki ,powidła śliwkowe ,budyń ,zupę kalafiorową ,gruszki ,jabłka ,pomarańczki,gejpfruta tylko bez skórek sam miąższ .Zaczyna mi ten mój smyk wysuwać dziwne pytania .np Dużo masz pieniędzy idziemy po lego po klocki samochód z przyczepką .Nosz ty ja cię proszę lego ? Maleńkie wkurzające klocki za ponad 80 zł ?Kto mu to pokazał pytam się grzecznie .Plus jest taki ,ze Wielkanoc niedaleko to prezent mam z głowy przynajmniej z drugim szkodnikiem nie ma kłopotu Grzeczna ostatnio hm może królik przyniesie kasę na wymianę szybki w telefonie Może a może marchewkę .