sobota, 27 czerwca 2020

Zaliczone😀

Za nami koniec pracowitego roku szkolnego.Dziękujemy naszej kadrze prdagogicznej za zaangażowanie i wskazówki.Wsparcie i docenianie osobistego wysiłku Janka w edukacje on line i samodzielne wykonywanie przez niego zadań.Pani Agnieszka,pani Asia,pani Emilia ,pani Marzena oraz pani Patrycja.Główne siły 😀 Jednakże pomimo faktu,że świetnie sobie poradziliśmy z edukacją domową ,mam nadzieje na otwarcie od września placówek i model tradycyjny.Szkoła to nie tylko nauczyciel i uczeń.To nie poczekalnia jak twierdzą niektórzy.To miejsce w którym zaczyna się świat,budują więzi.mają miejsce relacje. W tym budynku upchnięto naprawdę spory zakres możliwości.Przebywanie w domu ze szkodnikiem 24 h uświadomiło mi jak wysoce uzależnia się dziecko z niepełnosprawnością od opiekuna.Jakie staje się niezaradne ,kiedy nie ma wokół innych.I jak bardzo jest mu z tym faktem wygodnie.Niesamowity trening cierpliwości,tolerancji.utrzymania nerwów w ryzach.
Radość z ukończenia tego etapu psuje mi nieco skutek uboczny noszenia maseczki-niby prana,niby krótko na obliczu a zapalenie zatok jest.Boli powiem wam.Mocno nawet.Szczególnie jak małoletni przygnie mnie ku ziemi.Aż w uszach dzwoni.Co za cholerstwo.
Matka też zdała.Ogólnie rok akademincki zakończony na 4.67 .Że dlaczego nie 5? Niesprawiedliwość społeczna ,ale za rok będzie lepiej albo gorzej albo podobnie.I tak jestem z siebie dumna.Z tego siwego łba.
Nawet pomysł mam na własny biznes.Tylko dane musze zebrać ,koszty podliczyć,ryzyko,skąd środki na inwestycje zdobyć i czy pomysł ma sens .ankiete opracować 😀.Nie wiem tylko czy ta woda nie będzie dla mnie za glęboka.Ale raz się żyje.Do półmetka coraz bliżej.Jak.nie teraz to niby kiedy?Chciałabym.być nieco bardziej ryzykancka, ale nie da się działać wbrew naturze.Stąd też wywiad.Jeszcze z rok zastamawiania się,gdybania i może ... Tym czasem potomek śpi .Bo dziś od 4:28 buszuje.Ja leżakuje na ppół siedząco i klikam.Może dziś uda mi się zasnąc i spać bez snów.

W mroku zanurzyć chcę myśli
Odcieniem.czerni wypełnić blask
Na chwilę chociaż zatrzymać
Bezradności niemy wrzask.

Na sercu przysiadł motyl
Bez pięknych swoich barw
Skrzydłami dziś nie rozwiał
Ciężaru ponad świat

I ciążą mi te troski
A w oczach smutku blask
Tak tęskno mi do mroku
By w ciszy sobie trwać.

Bezsenność to okropma sprawa.Ale i tu w końcu podjełam decyzję i mam.nadzieję niedługo zrealizuje.




poniedziałek, 15 czerwca 2020

Irytująco monotonnie

Nadal trwa sezon na covid19 i nadal nikt w okolicy się nie zaraził.Aczkolwiek w wyniku organizacji opieki szkolnej nadal kontynuuje siedzenie w domu.Siedzenie oczywiście należy zinterpretować z nutką satyry.Nie trzeba mieć dziecka z orzeczeniem żeby wiedzieć jaki rodzaj aktywności mam na myśli,w zupełności starczy jakikolwiek potomek do lat 13 tu.To nasze siedzenie to spacer wokół miasta.Czytaj on jedzie na swoim pojeździe-a ja próbuję za nim nadążyć
Nie zawsze się udaje.Bywamy za mostem dwa razy w tygodniu -na koniach.Autobus jeździ co prawda ale nie w godzinach, które nam pasują.Więc kolejne km.Hulajnogą przez miasto. Na cmentarzu w końcu posprzątaliśmy.Znaczy syn mój osobisty i mła. Coraz więcej mam tam znajomych i sprzątania.Wyrywam chwasty dziś i mówię ,że mnie plecy bolą.Na co synuś- to sobie usiądź ,jak ja i odpocznij😀 śmieszek.Pilnie się uczę.Jeszcze tylko 4 zaliczonka i wakacje a nie jestem matka polka pracująca.Dobra weekend w lipcu.Też brzmi fajnie i w sumie po co więcej.Żyjemy tu i teraz.Przedtem już bowiem, minęło,potem dopiero nadejdzie.



I tak nam te dni przeciekają przez palce.Zabrałam się za porządkowanie schedy po bracie. Nie mogę sobie jeszcze tego logicznie wytłumaczyć.Może dlatego,że ten czas spędzony razem był tylko dobry. Nigdy się nie kłóciliśmy, nie rywalizowaliśmy, nie forsowaliśmy swojego zdania na siłę. Trzeba było zrobić to z kwaśną miną ale bez zbędnych komentarzy się robiło. Kiedy trzeba było z młodym na rezonans jechać 700 km. Brał wolne w pracy i po prostu jechał. Kiedy zorganizowali pierwszy wrak race, uśmiech mu nie złaził z twarzy-fascynowały go takie klamoty. Przesuwanie żywopłotu rok 2015 dwa razy sadziliśmy bo pierwsze drzewka padły.2016 wyścig wraków.Ewka, Janek, Mały i ja. Kielce 2017-w oczekiwaniu na rezonans głowy Janka.












I tak przeglądam poczty, profile, konta.Likwiduje, zamykam.Widzę ,że sporo osób też w tą bezsensowną śmierć nie wierzy.Wysyłają mu wiadomości na messenger sugerując się zieloną kropeczką dostępu. To ja tu buszuje i czekam na odpowiedź z fb w sprawie ustanowienia statusu in memoriam. Znalazłam na jego profilu zdjęcie naszego starego bloku. Ciągnęło go do tych wspomnień, tu został z ojcem po śmierci mamy jako 14 to latek. Może gdybym wtedy nie była tak bardzo zajęta szukaniem własnego celu w życiu wszystko potoczyłoby się inaczej.Może tak a może nie. Ja od tego domu chciałam tylko uciec i dokładnie to zrobiłam.W nim to miejsce zapuściło macki.Nawet kiedy zamienili mieszkania, często tu wracał.Niedługo przed śmiercią też tu zawitał.Niestety o tym dowiedziałam się już po fakcie. Nawet nie przyszłoby mi do głowy ,żeby go tu własnie szukać.Sądziłam,że to co złe odeszło na dobre.A ono tylko się przyczaiło, czekało i wyciągnęło lepkie macki. Tak mi się dziś uruchomił system wspominania. Przecież to miejsce to nie były tylko te złe chwile. To nasze dzieciństwo, znajomi, droga do szkoły, latanie po placach budowy, szaleństwa i małe dramaty.Teraz tylko idąc na cmentarz z niedowierzaniem patrzę na świeży krzyż przy grobie matki i dopiero dociera ,że to wszystko to tak naprawdę a ja nie śpię.


Trzeba żyć dalej.Tymczasem kolejna zarwana nocka.Nie mogę spać, nie mam chęci gapić się w tv, na nic w sumie nie mam chęci. Najlepiej to by było jakbym tak mogła zakopać się w puchową pierzynę i nie musiała spod niej wyłazić.Ale tak dobrze nie ma. W związku ze znacznymi nakładami finansowymi i stanem przedzawałowym o jaki przyprawił mnie kosztorys u kamieniarza i mikra bardzo propozycja projektowa absolutnie nieadekwatna do ilości zużytych materiałów.Postanowiłam, śp. Edwardowi -znaczy ojcu mojemu prywatnemu ,własnoręcznie zorganizować płytę nagrobną. Jak mi nie wyjdzie zawsze do kamieniarza zdążę.Dwa lata minęły nie ma na co czekać.Wszystko prawie zorganizowane.Teraz tylko najtrudniejsza część ,montaż tego wszystkiego.Ile ja się filmików na you tube naoglądałam na temat suchego betonu, poziomowania, mocowania to ja teoretycznie posiadam fach w głowie. Zobaczymy jak praktycznie.No i tu może być ciekawie. Dziwaczny pomysł samemu robić pomnik? niby czemu? Kamieniarze też się z tą umiejętnością nie urodzili tylko ktoś ich tego nauczył.Paznokcie oczywiście szlag trafi.A już takie ładne urosły amerykańskie. Ostatni raz takie długie były w 2000 roku. Nic to. Przez ten cały wirus, 24 h na dobę z młodym, zerowe wsparcie i rzeczywiste i moralne zaczyna mi znów szwankować organizm.Jutro próba dodzwonienia się do przychodni, ostatni dzwonek, bo internistka na urlop idzie. A jak teraz nie pójdę to już chyba po 70 ce. No ale kondycha potrzebna od zaraz, bo się młodemu system fit uruchomił i muszę nadążać.Zamykam kolejną sprawę i myślę sobie jak wszystko już pozamykam to co dalej?Skończę studia, syna usamodzielnię,być może uczynię krok z którym nosze się od lat szukając kopniaka , który mnie popchnie we właściwym kierunku i co dalej? Jakie nowe cele? Czy po prostu zapuszczę paznokcie i pozwolę żyć w kątach domu pająkom.Wszytko teraz jakieś takie mało ważne mi się wydaje.Tym czasem północ już wybiła.Do rana poleżę ze słuchawkami w uszach słuchając samej siebie- a co .W ciągu dnia jestem tak zajęta szukaniem wymówek,żeby nic nie robić ,że nie mam kiedy poczytać.Więc sobie, siebie nagrałam na dyktafon w telefonie i słucham o objawach niedostosowania społecznego, pedagogice społecznej, czy fobii szkolnej.Tak wiem ,wiem głupie ale działa czyli jak jest głupie ale działa to nie jest głupie.śpijcie dobrze.Za mnie tez zmroźcie oczy.

niedziela, 7 czerwca 2020

Galeria 😀 czyli kiedy matka nie wkuwa to
















Towarzyszy dziecku na wyboistych ścieżkach sportu😀 te wygibasy to np zadanie domowe z wf-u.Basen jak wiadomu odchudza.Weryfikuje to twierdzenie przeprowadzając obserwację na mniejszym obiekcie 😀 hulajnoga i piłka to aktualnie dqa najbardziej znielubione przezemnie przedmioty.Za jednym i drugim poruszam się biegiem.Z moją tuszą i zamiłowaniem do wysiłku fizycznego to się nie sprawdza 😀 Ale na szczęście pada więc nie muszę.Jeszcze tylko trzy testy, jeden pisemny monolog do komputera i koniec semestru.Pierwszy rok zaliczony.Jeszcze tylko dwa 😀 

wtorek, 2 czerwca 2020

Pogaduszki o śmierci z autystą

Oczami dziecka, świat jest jakiś prostszy.Usiedliśmy dziś odrabiać lekcje.Na tapecie komputera mam ustawione zdjęcie Małego i Jaśka w wyprawy do Kielc. Patrzy  się mój syn, jak pracowicie szukam zagadnień i nagle oznajmia
-Chciałem go zobaczyć, nie zamykaj.
-Co chciałeś zobaczyć?
-A wujek już nie żyje, zgubił się?Miał wypadek?
-Tak nie żyje.
-Może potrzebuje piwa i będzie znowu żył?
-To tak nie działa synu.
-Nie działa?- Pisze, podnosi co chwilę głowę na ramkę z dziadkami i wujkiem- A Edziu był wcześniej i już go tu nie ma?
-Nie ma, dziadek był chory i też umarł.
-Jak Adam? A można go podnieść i wróci?
-Nie synu -nie można.Kiedy ktoś nie żyje to już nie wraca.
-A Maria?
-Maria to moja mama, umarła dawno temu.
-Jak ludzie umierają to jesteś smutna, ja nie umrę nigdy.Nie będziesz smutna, bo ty jesteś moja  najukochańsza.Umieranie nie jest dobre bo się nie wraca.
-Fajny był ten nasz wujek co synu?
-No fajny.
-A nasza Ewa? Jak się ma nasza Ewa? Przyjedzie do mnie?
-Przyjedzie.Jest daleko w pracy.Popatrz przysłała nam filmik.
-Pokaż jeszcze raz.Co masz ? Co oglądasz? Nasza Ewcia tu jest?I przyjdzie do nas? Niedługo?
-Przyjdzie synu, niedługo.
I już temat przegadany, wyjaśniony, nie ma co rozdrabniać.
Żyjemy dalej ,nawet całkiem nieźle nam idzie.Wczoraj obchodziliśmy Dzień Dziecka.Kiedy już nie walczę na siłę o okruchy szczęścia dostaje mi się taki dzień jak wczoraj.Spokojny, uśmiechnięty, zaskakujący. Wrodzony pesymizm nie pozwala mi zbyt się cieszy. Niedługo to co dziś wywołuje uśmiech zrodzi gniew.Tak już w tym moim życiu jest.Im większa garść szczęścia, tym bardziej zaboli później.Uczę się więc żyć tu i teraz.Nie oglądać się wstecz i nie planować jutra.-Co robisz jutro? Nie wiem dziś się jeszcze nie skończyło przecież.
Siedzę sobie, muzyczka w tle. Po lewej stos notatek na zbliżające się testy zaliczeniowe, po prawej kaligrafia i rozsypane kredki, czerwony piórnik, przekwitnięty nieco polny mak w niebieskiej szklance.Wpada młodzieniec cudnej urody...zatrzymał się ...wpatrzył w jakiś punkt...wolno wyciągnął dłoń i  podniósł z komody zdjęcie"wujkaktórysięzgubiłiniezyje"-No koleś, ty serio nie żyjesz co? -Bez komentarza. Niech wybrzmi to zdanie w ciszy. Lepiej się tego powiedzieć nie dało. To moje małe szczęście zaczyna pokasływać, deszcz nas dziś nie miłosiernie zmoczył, dosłownie do cna. Dobrze,że jeszcze dwa tygodnie w domu przynajmniej chorobowego nie muszę brać.Bo ,że nie przejdzie bez echa to bardziej niż pewne.

Boli, przestanie-słowa padają w ciszę.
Słucham, nie słysząc.
Na szczęście i na ból-zamykam duszę
Płaczę i nie ma łez.
Parawan myśli-głośny śmiech
Mocniejszy jest niż mur
Chciałabym jeszcze wciąż-wyważyć otwarte drzwi.
Nie patrząc wstecz
Zacząć wszystko od nowa.