piątek, 29 sierpnia 2014

Turystyka medyczna -całość z naniesionymi poprawkami

Zapominam zaciera czas wspomnienia
Twój dotyk już nie parzy
Nie dłuży się czas w oczekiwaniu na szczęk klucza
Przychodzisz niby mój ale takim cię obcym widzę
Z westchnieniem unikam otwarcia oczu
Odejdź ....
Nie czekam bo ciebie nie ma
Tamtym wróć z początku migotaniem w duszy
Zachłannością i nienasyceniem
Dotykiem który boli tęsknotą i pragnieniem 
Zapominam zaciera codzienność szaleństwa
Zabiera mi ciebie kawałek po kawałku każdego dnia
Pusto tu cicho i dobrze
Bez ciebie mogłabym żyć
Potrafię mając o tobie wspomnienia

                No i jakoś poszło.wyruszyliśmy wczoraj o godzinie 8 z minutami .Na dworzec i tak dotarliśmy o wiele za wcześnie ale i tak lepsze to od siedzenia bez sensu w domu .Zeszłam sobie wolniutko trasą za pocztą polską i spokojnie bez wysiłku znalazłam się na peronie pierwszym  wraz z wózkiem tudzież pociechami .Pierwszy maleńki uśmiech losu , bo nie musiałam taszczyć wózka z młodym po tych diabelskich schodach które prowadzą normalną trasą na perony.Życie matki w tym mieście jest naprawdę wyzwaniem a podróż kolejami polskimi zaliczam do sportów ekstremalnych .Więc znalazłam się na peronie , wsadziłam do wagonu  najpierw Ewkę następnie młodego a potem wtaszczyłam wózek .Oczywiście zlokalizowałam wagon dla podróżnych z większym bagażem .I tu zonk gdyż pan konduktor wózek owszem pozwolił wstawić ale nam już nie pozwolił podróżować obok niego .Taka rezerwacja służbowa .No cóż usiedliśmy więc sobie w pobliskim wagonie i jedziemy .Ludzie wsiadają , wysiadają itd .Wszystko było ok do momentu , gdy dziewczyna siedząca po przekątnej  nie wyciągnęła coli tudzież czekolady .A Jasiek ostatni posiłek zjadł o 20 poprzedniego dnia .No i am am am .Masakra ale wpadłam na genialny pomysł i  zapchałam gadowi pyszczek lizakiem a do łapek dostał telefon na który przezornie zgrałam kilka odcinków jego ulubionej bajki i tak dzięki dwóm lizakom i dwugodzinnej bajce dojechaliśmy do Wrocławia.Tym razem obyło się bez stresu ulicznego , gdyż znałam trasę . Mieliśmy jeszcze półtorej godziny.Dotarliśmy bez niespodzianek na miejsce nie licząc sandałka Ewy który w tym momencie postanowił się rozkleić .Zameldowaliśmy przybycie w rejestracji .Podpadłam personelowi sprzątającemu ignorując zupełnie zakaz wjazdu z wózkiem .Jak niby oni sobie  wyobrażają ,że zostawię sprzęt i będę się szarpać z dzieckiem czy jak .Więc ignore .wpakowałam się do windy olewając mordercze spojrzenia i na trzecie piętro .Na miejscu okazało się ,że jest godzinne opóźnienie i trzeba czekać .Znów wielki ukłon dla techniki i naklejek .Naklejki były bardzo pomocne w odwracaniu uwagi Jaśka od burczenia w brzuchu .W międzyczasie wyszła do nas pani anestezjolog zebrała wywiad i kazała uzbroić się w cierpliwość .Wyboru wielkiego nie było .W końcu przyszła kolej na nas .Pani doktor zapytała czy Janek da sobie założyć wenflon .Nie znałam odpowiedzi na to pytanko . Próba pierwsza zakończona wyjęciem wenflonu przez Jaśka w trybie bardziej niż natychmiastowym .Ale za to tylko trochę się skrzywił .No więc maseczka na buzie i do snu .Pani doktor trzymała mu głowę , ja łapki a pielęgniarka nogi . Jasno i wyraźnie dał znak ,że od wbijania igły jest dla niego gorsze trzymanie tego czegoś na twarzy . Dzięki połączonej sile się udało i zasnął .Mama została wyproszona na zewnątrz a Jasiek no cóż chrapał aż miło .Doświadczenie to zaliczam do tych z serii -nie chciałabym tego powtarzać . W październiku kolejna tura .Nerwy napięte do granic możliwości a na dodatek w ramach tradycji turystyki medycznej  trzeba było podjąć błyskawiczną akcję naprawczą obuwia Ewki  .Cudnie po prostu .biegiem na dół , poszukiwanie sklepu w którym można kupić klej , chwila zabawy  w szewca i galop z powrotem .Po dotarciu na górę okazało się ,że Janek już jest na sali wybudzeń .Zabieg trwał niecałe 20 minut.Leżał tam taki biedniutki z nowym wenflonem w łapce i krokodylkiem na paluszku , dziwnie łykał powietrze intubacji .Wybudził się po godzinie , upłakał się niemożliwie a po całkowitym wybudzeniu zachowywał się jakbyśmy dopiero weszli na poczekalnie .Nerwy dały o sobie znać. Całe napięcie  z ostatnich dni o mały włos nie sprowadziło mnie do parteru .Nadmienię ,że ostatni raz zemdlałam na lekcji wf w 8 klasie ale za to dzięki szkoleniu przeprowadzonemu przez pana Dolatę poradziłam sobie z ogarniająca słabością  .W końcu matki nie mogą sobie pozwalać na taki luksus jak chwilowa nawet nieświadomość  .Posiedziałam więc chwilkę z głowa między kolanami popiłam wodą przegryzłam bułką i z powrotem do Janka  Na szczęście jeszcze się nie wybudził ..Usunięto mu sześć zębów . Różnica właściwie żadna bo i tak były starte do linii dziąseł ale coś mu brakowało bo sprawdzał językiem co chwilę .Na szczęście nie bolało ale za to głód mu dokuczał okropny .A tu można zjeść za godzinę .Daliśmy radę z przebojami oczywiście bo jakżeby inaczej. Ja po prostu nie mogę zrobić wszystkiego tak jak trzeba od razu .Więc but został sklejony , Jasiek obudzony na dobre i głodny sakramencko .Na dodatek w buzi pustka więc pchał łapki ,żeby sprawdzić co to za zmiana nastąpiła .Po półtorej godzinie od zabiegu nie było znaku że cokolwiek się działo z jego ząbkami .No to ruszyliśmy w drogę powrotną .Wszyscy głodni i nieco wykończeni oprócz Janka .który jak zwykle tryskał energią i nie mógł się napatrzeć na te wszystkie samochody, tramwaje, światła  ludzi .Jak rybka w wodzie .Więc idziemy sobie gadamy i skręcamy w lewo .Oczywiście nie tam gdzie trzeba .Wpadłam na to spostrzegając ze zdziwieniem ,że kościół który mijaliśmy w tamą stronę jakoś tak się od nas oddalił ale dzielnie obraliśmy kurs i metoda na chybił trafił wyszliśmy w okolicach dworca PKP .Hura .Wpadłam więc na genialny pomysł zakupienia młodemu szejka w Mc donalds .No bo to i zimne i do picia zgodnie z zaleceniami po zabiegowymi .Więc Ewka po zakupy a my z Jankiem do kasy po bilety .Zgodnie z rozkładem pociąg mieliśmy za dwie godziny . do głowy mi nie przyszło żeby np pojechać nie do Głogowa a przez .Bo jakoś tak się złożyło ,że po kupieniu biletów informacja kolejowa wypiszczała komunikat ,że pociąg do Zielonej Góry przez Głogów odjedzie o godzinie 17 . czyli za kilka minut . Ale przewoźnik inny , obiad trzeba zjeść więc trudno poczekaliśmy na wykupione połączenie .W związku z brakiem na dworcu popularnej knajpy w/w ruszyłam na druga stronę dworca z przekonaniem ,że tam być musi .Jasiek na szczęście jakoś dzielnie znosił trudy wycieczki choć Ewka narzekała standardowo na ból nóg tudzież innych części ciała .Ale jogurt dla młodego był ważniejszy niż jej obolała anatomia .Więc idziemy sobie , jak na złość ani jednego sklepu spożywczego rzut oka na druga stronę ulicy w stronę dworca PKS i decyzja ,że tam to pewnie same fast foody .Maszerujemy wiec do galerii po dotarciu na miejscu przejściu parteru w poszukiwaniu delikatesów , zła jak osa pogoniłam dzieciaki swe z powrotem na dworzec .Ewka coraz bardziej padnięta , Janek głodny jak nieboskie stworzenie a ja wściekła .Mieszanka cud miód .Maszerujemy druga strona chodnika w stronę mijanego dobra chwilę temu dworca PKS a naszym oczom ukazuje się co ?  Co mogłoby być tuż pod nosem ale lekko schowane za parkanem ?Biedronka , mały, żółty dyskont spożywczy z ulubionym tutti cola i lodami . Jak ziemia obiecana .Więc z uśmiechami na twarzy dokonaliśmy niezbędnego zaopatrzenia i z łupem spożywczym rozsiedliśmy się na zewnątrz  i zabraliśmy się do pałaszowania .Jasiek w takim tempie zjadł cały wielgachny jogurt ,że w szoku byłam .No i oczywiście nabrał jeszcze większego animuszu i sił do rozrabiania .Ale przezornie nie wypięłam go z wózka więc był uziemiony . Na szczęście też co chwilkę jechał jakiś pociąg więc  się udało dotrwać do odjazdu. W końcu ruszyliśmy na peron piąty oczywiście jedyny we Wrocławiu bez windy ale za to z taką  platformą dla wózków inwalidzkich obsługiwaną przez służbę kolei . Z ciężkim sercem zabieram się za wciąganie wózka po schodach ale skądś pojawił się rycerz rycerski i uprzejmy i pomógł mi wtaszczyć mój ciężar na górę .Przeżytek taki a zupełnie młody więc nie wiem gdzie on się taki uchował w erze gier komputerowych ale wdzięczna byłam jak nie wiem co . Znowu kłopot z wdrapaniem się do przedziału ale i tym razem znalazł się młody gniewny który wyglądał raczej jakby miał ochotę komuś właśnie przyłożyć a nie taszczyć cudze wózki a tu z błyskiem uśmiechu raz dwa młody i jego pojazd zostali umieszczeni w wagonie .Cudnie .I było już całkiem dobrze  .Niestety limit na dżentelmenów najwyraźniej mi się wyczerpał .Wagon ten bowiem najwyraźniej objęty był rezerwacja dla osobników wracających z pracy i najwyraźniej zdegustowanych faktem podróży w towarzystwie dzieci i towarzyszącej matki .Jedno piwko , drugie  butelki oczywiście przez okno w końcu spracowany nie będzie taszczył butelek do domu i głupi komentarz ,że nawet zapalić nie można .No tak mi kur.....wa mać było przykro .Nawet za bardzo nie trzeba było odpowiadać .Wypięłam młodego i pozwoliłam mu pobrykać po wagonie chwilka i mieliśmy wagon tylko dla siebie . Cóż uroki znudzonego trzylatka z autyzmem .Zawsze są jakieś dobre strony , chociaż czasem trzeba je mocno odkopać . W ten sposób dotarliśmy do celu .Na dworcu czekał mąż mój  i w trybie ekspresowym znaleźliśmy się w domu .Janka nic na szczęście nie bolało , noc przespana , nerwy ukojone .Teraz tylko czekanie na następną wizytę w październiku .Jakoś pójdzie, chociaż tym razem rozważam opcje podróży samochodem ,Zobaczymy jak to będzie .Ważne ,że problem z głowy a raczej z buzi .W poniedziałek do przedszkola .Hm no tu na pewno będzie o czym pisać . A tym czasem do usłyszenia
 Tak wyglądał Janek dwie godziny po zabiegu czyli bez większych zmian

środa, 27 sierpnia 2014

Przed narkozą

Miłości nie ma
Pragnienie zamiast niej ślepe jak kret dotykiem tylko czuje
Miłości nie ma
Zaczarowanie zamiast niej , jak bajka wymyślona
Miłości nie ma
Bezmyślność zamiast niej nieczuła na rozsądek
Miłości nie ma
Szklany ekran zamiast niej
Miłość bez miłości  bez uczuć bez bliskości
Zakłamana i smutna niczyja
Pusta
Miłości nie ma
Wyłączona kliknięciem myszy
Bezduszna udająca że nic się nie stało rzeczywistość
Miłości nie ma
W pustym kocham zawieszonym w ciszy .

               Za każdym razem jak czeka mnie coś ważnego dopada mnie jakaś dzika depresja i czarno widzący wszystko pesymizm  .Jutro jadę z dziećmi swoimi do Wrocławia .Janek będzie miał leczone zęby w narkozie .W naszym cudnym mieście nie znalazł się dentysta wystarczająco kompetentny a na prywatne leczenie całej górnej szczęki z wrodzonym brakiem szkliwa zwyczajnie nas nie stać .Przyroda po prostu /Boję się tego jutrzejszego dnia .Najbardziej jazdy z głodnym trzylatkiem w pociągu, narkozy, powrotu .Tysiące pytań  i wątpliwości .I kolejna nieprzespana noc .W tym świetle wszystko wygląda gorzej niż  zazwyczaj .Mąż mnie drażni , córka , kot sąsiadów ciekawsko zaglądający do ganku.  szczekanie psa , No normalnie wszystko .Bilet już kupiony .Przy okazji dowiedziałam się że rozkład jazdy wiszący w poczekalni dworca jest nieaktualny i trzeba w internecie sprawdzać połączenie to wtedy będzie dobrze .Następnie zrobiłam rekonesans w celu ominięcia schodów prowadzących na peron .Perspektywa szarpania się z wózkiem (około 8 kg) Jaskiem (15 kg) i bagażem podręcznym (około 4 kg w tym jedzenie na cały dzień )to jakoś mi się nie uśmiecha .Mogłabym kombinować znosząc wszystko po kolei .No ale bez przesady kochani mamy XXI wiek a nasz dworzec utknął w średniowieczu .Dziś więc obczaiłam zejście dla sokistów .Mam nadzieję ,że nikt mi nie wlepi mandatu za poruszanie się w strefie ,,ZAKAZ WSTĘPU"bo zwyczajnie za siebie nie ręczę w tym momencie .Ale cóż mi pozostaje oprócz wiary w ludzi .Nic .Chociaż na pomoc ludzi przy znoszeniu tudzież wchodzeniu liczyć nie mam co .Podczas ostatniej wyprawy patrzyli się na moje wyczyny jakby co najmniej zobaczyli u mnie dodatkową parę rąk ale nikt nawet nie drgnął .Ot taki żywot .Faktem jest że nie zamierzam powtarzać tego doświadczenia więcej a podróżować PKP jestem zmuszona bo w dalszym ciągu nie wygrałam  w totolotka .Więc trudno choć nie całkiem darmo jak mus to mus .Dobrze że we Wrocławiu windę zainstalowali bo bym chyba osiwiała doszczętnie . Cóż jakoś to będzie .Mam nadzieje ,że wszystko się uda i wrócimy do domu z zabezpieczonym uśmiechem Jaśka .Wszyscy pytają czy nie mam obaw przed podaniem młodemu narkozy .Jasne ,że mam .Jednak stan jego zębów stanowi dużo większe zagrożenie niż uśpienie na czas zabiegu więc po prostu wybieram mniejsze zło .Wkurza mnie bo nie mam pojęcia jak zareaguje na narkozę a potem na wybudzenie ile to wszystko potrwa i w jakim czasie dojdzie do siebie .Cóż jutro na pewno uzyskam odpowiedź na większość pytań .Jutro a dziś aż mnie skręca .Ale co nas nie zabije to nas wzmocni .Po za tym zabieg będzie wykonywany w szpitalu a więc gdyby nawet coś się zadziało dostanie kompleksową pomoc .Lekarze opisywani  w samych superlatywach .Hm teoretycznie nie ma się czego bać a jednak nie potrafię tak sobie wyłączyć myślenia .Dobrze że małżonek dziś do pracy pojechał bo by miał chłopina przechlapane .Wszystkie nerwy na nim by się skrupiły .Jutro też zostaje w domu chociaż chciał jechać .Plusem długoletniego związku jest to że niektóre rzeczy wiemy o sobie do samego dna .Jedną z nich jest reakcja mojego męża na stres związany z krzywdą jaka się może dziać jego własnemu potomkowi .Nie wiem co się  dzieje wtedy z jego zdrowym rozsądkiem .Zupełnie traci poczucie rzeczywistości .Więc zostaje i koniec .Ograniczam stres dodatkowy do niezbędnego minimum .Po co  mam się publicznie użerać ze zdenerwowanym małżonkiem .Po za tym po 16 godzinach pracy i tak byłby bardziej przeszkodą .Ewcia jedzie jako odźwierna i dziecko do towarzystwa .Wynudzi się prawdopodobnie na maksa .Ale mam nadzieję ,że coś jej w główce zadymi bo jakoś tak lajcikowo podchodzi do młodego .A do niego nie da się po prostu zamontować części zamiennych .Więc mam nadzieje ,że ten wyjazd otworzy jej nieco oczy .Po raz kolejny pożyjemy zobaczymy . Ja swojego brata zaczęłam traktować jak "ludzia"dopiero kiedy wpadł z rowerem pod samochód i wylądował w szpitalu  więc w jakiś sposób jestem ją w stanie zrozumieć .Jednak tuszę , iż siostrzana miłość obudzi się u nas bez dramatycznych wyczynów .No i cieszymy się ostatnimi dniami wolności .Ja osobiście cieszę się,że wakacje się już kończą .Tęskni mi się za odrobiną ciszy i spokoju .Ewa do szkoły .Janek do przedszkola , mąż do pracy .Czego chcieć więcej .Kilka minusów jest .Lekcje trzeba będzie odrabiać , gonić gadzinę gimnazjalną do nauki  ,żeby dziad ale z wykształceniem .Młody na 7 do przedszkola a więc godzina na odstawienie i druga na powrót , czyli zostaje dwie wolnego .Zacznę chyba ćwiczyć , bo na te dwie godziny to mi się nie opłaca do domu wracać  .Bo cóż zakręcę się machnę miotłą i już trzeba będzie odebrać małego szkodniczka .Ciągnie go do dzieci niemożliwie .mam nadzieję ,że się odnajdzie w grupie i nie trafi się ani dzieciak w grupie ani rodzic który sprawi ,że Jasiek odsunie się od ludzi .Do tej pory jakoś tak się składało ,że trafialiśmy na wyłącznie życzliwe dusze .No ale mama zawsze była tuż obok , a teraz siam .No cóż i to muszę przeżyć .Tylko co ja zrobię z ta dziurą w czasoprzestrzeni ?Dwie godziny to niby nic , ale dwie godziny po nieprzerwanych trzech latach obecności o to już kupa czasu , z którym nie wiadomo co zrobić.No i kwestia przeorganizowania dnia .Koniec laby , wstawania kiedy mam ochotę , obiadków na ostatnią chwilę .Znów trzeba się wbić w sztywną zbroję dorosłej i rozsądnej prawie czterdziestolatki .Oj trzeba było sobie naleśników nasmażyć  .Najważniejsze w tym wszystkim jest to że mój mały autystyk zaczyna gadać .Na razie powtarza teksty z Myszki Miki ale przenosi je do codziennego życia i używa ich z sensem .Ostatnio zaskoczył mnie kompletnie , bez wahania wskazując na obrazkach przedmioty o które go zapytałam .Wprawdzie jeden raz tylko albo może aż raz .Najwyraźniej mówienie zaczyna mu się podobać .I radośnie po swojemu gada .Wykazuje przy tym cechy uzależnienia od bajek z myszą ale cóż zrobić .Jakoś to wszystko trzeba pogodzić .A więc śniadanko , marudzenie , bajka , wyjście na zajęcia (średnio do 4 godzin z trasą ) obiad , bajka , spacerek przed spaniem (około godziny w porywach dwie jak matka ma poczucie  winy po zjedzeniu blachy domowej pizzy )kąpanie i do spania i tak co dzień .Atrakcje oczywiście codziennie inne .Ostatnio rozpadł się nasz pojazd niezmechanizowany i przez chwilkę byliśmy uziemieni ponieważ Jasiek ma fazę na studzienki kanalizacyjne i zupełnie ignoruje fakt ,że znajdują się na ruchliwej ulicy .Po prostu każdą trzeba było nadepnąć i już .Więc o wyjściu po za podwórko nie było mowy bez zabezpieczenia małej rozbrykanej gadziny .A bez wózka to zadanie jest po prostu nie możliwe do zrealizowania .Na szczęście znalazły się przyjazne dusze gotowe pomóc w potrzebie .Adam i jego rodzinka zaoferowali się pożyczyć nam swój wózek .Naprawdę wielkie podziękowania .Ale na szczęście udało się już zdobyć pojazd na stałe i na szczęście nieźle się w nim Jasiek czuje bo za nic nie chce go na spacerze opuścić Więc nasze codzienne wyjścia wróciły do normy .Nie jest lekko ale i ciężko też nie .Można wytrzymać .Ale fajniej by było bez tych wszystkich atrakcji związanych z autyzmem .Ale jak się nie ma co się lubi to się cieszy tym co ma .
f



kurcze fajne te moje zarazy


niedziela, 17 sierpnia 2014

O służbie zdrowia mój ulubiony temat

Stan uzębienia mojego synusia jest opłakany .Próchnica potoczyła się lawinowo i praktycznie zęby jeszcze nie urosły a już były chore .Obeszliśmy wszystkich miejscowych stomatologów .Powtarzająca się opinia -zostawić , nic nie robić bo to tylko mleczaki.I zostawiliśmy bo dwoje lekarzy może się mylić ale cale stado to już raczej nie .Tym sposobem spycholandii dentystycznej wylądowałam z młodym z Zielonej Górze gdzie sklęto mnie niemożliwie za stan uzębienia młodego .No cóż zniosłam to dzielnie .Jako że młody ma orzeczenie o niepełnosprawności zaproponowano usunięcie korzeni mleczaków pod narkozą .i wysłano na poszukiwanie ortodonty który wykona młodemu aparat .Byłoby git gdyby nie termin zabiegu na roku 2015 a do tego czasu co mam niby robić faszerować lekami przeciwbólowymi ?Najpierw zrypka że tak długo a potem jeszcze dłużej trzeba czekać .Ot taka ciekawostka medyczna .Coś mam pecha do tej naszej służby zdrowia .Na szczęście znalazłam inny ośrodek ,we Wrocławiu wprawdzie ale cóż jak mus to mus .Ten przypadek już opisałam wiec nie będę się powtarzała.Pierwszy termin nie wypalił ponieważ młody postanowił zapaść na ospę wietrzną .Nowy termin mamy na 28 sierpnia na godzinę 13 .Uwielbiam to po prostu to uwielbiam .Zamierzam wsadzić młodego  w pociąg .przegonić go od dworca do szpitala na nogach to niedaleko  jakieś 60 minut baaaaaaaardzo wolnego spaceru , we Wrocławiu będziemy o 11 30 więc i tak będziemy mieć niezły zapas czasu  .Teraz będzie łatwiej bo znam trasę .Kiepsko trochę będzie gdyż młody człowiek ma być na czczo  to będzie nie lada wyczyn utrzymać go w tym stanie , pić też mu nie wolno więc trzeba się modlić żeby nie było gorąco . Normalnie to on wypija około dwóch litrów codziennie sika też odpowiednio .Podczas jednej z wizyt u szanownej pani psychiatry stwierdziła mało błyskotliwie ,że on nie powinien tyle pić bo będzie dużo sikał ! Odkrywcze nieprawdaż ?Zlekceważyłam tą opinię  zalecenie i młody  pije według zapotrzebowania  .No tak ale ja o medycynie miałam .Z powrotem będzie łatwiej, mam nadzieję, bo młody powinien  odsypiać znieczulenie .Czy nie boję się podawać mu narkozy?Pewnie że się boję.ale bardziej przeraża mnie myśl ,że go cały czas boli , że nie usiedzi na fotelu , że nie da sobie otworzyć buzi i zrobić tych cholernych zębów ,że o usunięciu nie wspomnę.Kiedy byliśmy na pobraniu krwi do grupy krwi wystarczył fartuch żeby wyrwał do drzwi taranując wszystko po trasie .Jakoś go nie widzę siedzącego bez ruchu i dającego sobie manipulować w paszczy .Po za tym jeśliby chodziło u usunięcie wyrostka nie miałabym najmniejszych oporów przed znieczuleniem więc tym bardziej nie mam ich teraz ale obawy zostają .Zabieg ma potrwać około dwóch godzin .Czeka mnie niezła jazda .Potem pokój wybudzeń i trasa powrotna .Jazda samochodem odpada i zabranie ze sobą męża też .Co za dużo to niezdrowo .Facet naprawdę kiepsko znosi tego typu sytuacje a jego nerwy niech sobie zostaną  w domu tak będzie lepiej dla wszystkich zainteresowanych. w poniedziałek idziemy odebrać grupę krwi , musimy udać się do pediatry po zaświadczenie o braku przeciwwskazań do znieczulenia a przy okazji o wystawienie skierowania do CZD w Warszawie w celu wykonania młodemu badań metabolicznych .Poczekamy sobie pewnie na termin ale nam się nie spieszy mamy czas.No właśnie czas najwyższy zacząć kompletować zaświadczenia lekarskie na komisję  w grudniu kolejne podejście mam nadzieje ,że pójdzie w miarę sprawnie i tym razem dostanie grupę na trzy lata od razu no są tez duże szanse że nie dostanie wcale , bo pokazuje palcem jak coś chce a to już podchodzi pod ozdrowienie ale o tym pomyślę jutro jak mawiała pewna dama z południa .Potem udam się do laboratorium w celu zbadania poziomu hormonu stresu , który może mieć wpływ na moje poszerzające się gabaryty tudzież  zmniejszające wszystko inne .Ciekawe ,że w tym kraju idąc do lekarza trzeba mieć własną diagnozę , własne badania i własny plan leczenia a szanowny przedstawiciel świata lekarskiego pokiwa łaskawie uczoną głowa i jeszcze łaskawiej przybije pieczątkę lub tez nie. bo co mu się tu pacjent będzie wychylał .Ale bez tego leczenie się nie było by takie emocjonujące .

sobota, 16 sierpnia 2014

O mały włos

Mokra od deszczu droga
i słońce nieśmiało zerka
zza puchowej kołdry chmur
jakby mówiło mi
-spij jeszcze , nie wstał świt,śpij
niechętne na powitanie nadchodzącego dnia
którego przecież bez niego nie będzie 


ściana drzew za szybą
mija mnie biegnąc
w drugą stronę
jakby mówiły mi
-wróć .nie czas wyjeżdżać ,wróć
zaniepokojone szybkością mojej niespodziewanej ucieczki
która przecież nie ucieczka jest a oderwaniem

światła przede mną
obcego samochodu i alarm klaksonu
jakby wołał
-uważaj , nie nadszedł twój czas,uważaj
chce żyć , nie chciałam
na moment czas przestał trwać

uścisk zaspanych ramion
nos wtulony w zgięcie szyi i soczysty całus
jakby chciał powiedzieć
-kocham cię mamo , wszystko naprawi czas , kocham cie mamo
żałuje z tego dnia tylko tego że nie potrafi

Jak człowiek ma za dużo na głowie to powinien jeździć autobusem ha jeszcze jesień się nie zaczęła a ja już mam początki depresji chyba sobie kupie kwokę i będę się naświetlać.A na razie cieszę się słodkim sam na sam z synusiem , żadnego mamo gdzie jest to tamto o wanto ,żadnego kiedy obiad , a co a gdzie a po co .Wyjechali wszyscy inni domownicy i normalnie jest cudnie .Nie ma głupich zaczynam zbierać na wakacyjny wypad na przyszły rok .Jakby ktoś chciał dołączyć do zbiórki funduszy piszcie śmiało udostępnię numer konta