czwartek, 27 lipca 2023

JuraPark Krasiejów i my

    Z okazji otwarcia nowej kuchni( o tym niedługo na blogu nr 2) udaliśmy się do Parku Dinozaurów do Krasiejowa. Bilet zakupiłam w październiku z 75% zniżką. Więc wyszło 37 zł. Czemu bilet a nie bilety? Ponieważ w Parku honorują orzeczenie o niepełnosprawności i w przypadku Jaśka ma chłopak ulgowy bilet a ja jako opiekun wchodzę gratis. Korzystamy gdzie możemy i dopóki możemy. Nie wiadomo czy marcowa komisja nie przełoży się na cud ozdrowienia. Tradycyjnie na miejsce dotarliśmy autem. Tym razem dwa tankowania bo odległość dosyć spora 242 km lub 255( jak nie wiesz, że od 1 lipca autostrady państwowe w Polsce są darmowe dla motocykli i pojazdów pon. 3,5 t. Czas podróży - niecałe 4 godziny, bez pośpiechu. W ostatniej chwili dołączyła trzecia strona medalu;) dla niej bilet kompleksowy kosztował 99 zł( również ze zniżką- regularna cena to 139zł) 
Bilety wstępu- 136 zł
Gaz- 150 zł
Czas od 7 do 20 tej( z dojazdem)
Zakup biletu kompleksowego uprawnia do korzystania ze wszystkich znajdujących się na terenie parku atrakcji: Kino 5D- powstanie życia, wirtualne Oceanarium, Tunel czasu, Park nauki, plaża, wesołe miasteczko, wystawa paleontologiczna, plac z dinozaurami. Niestety nie wszędzie można robić zdjęcia .














    Najlepszą atrakcją było Wirtualne Oceanarium 3D. Szczególnie ostatnie akwarium z olbrzymim rekinem i efektami specjalnymi. Aczkolwiek nie polecam dla bardzo małych dzieci. Można poczuć realny lęk. Ale warto było. Jankowi rzecz jasna podobało się najbardziej kąpielisko i wyprawa kosmicznym promem w głąb historii człowieka. Na mnie wrażenie zrobił tunel czasu również w rzeczywistości 3D. Świat od powstania atomu. Fascynujące przeżycie. Dzieci bawiły się przednie. Ogólnie wróciliśmy zmęczeni i zadowoleni. Na sam koniec wycieczki zaliczyłam małą katastrofę wzbudzając zainteresowanie współturystów ;) Jakimś cudem odkleiły mi się do połowy podeszwy w adidasach ;) Nie pytajcie jak. Pojęcia nie mam. Faktem jest, że w rezultacie do pojazdu podążałam w skarpetkach klnąc na czym świat stoi i i ignorując zdziwione spojrzenia. O mały włos ominęła by nas wizyta w Parku nauki ale przypomniałam sobie, że mam w bagażniku dwustronną taśmę. Kryzys obuwniczy został zażegnany. No po prostu nie może się obyć bez jakiejś wpadki.;) Tradycyjnie na trasie się zgubiłam, po raz kolejny na MOP - BP. Mają tak dziwacznie oznaczone stacje, że pomyłka oznacza konieczność opuszczenia placu i kontynuację podróży do następnej stacji. 
Ogólnie było fajnie, naukowo, zabawnie i rodzinnie. 

czwartek, 13 lipca 2023

     Nastroje na nas troje ;). Bo jakby cały czas Jasiek a jak nie Jasiek to moje prace remontowo budowlane. Do naszych wypraw w nieznane dokptował osobnik numer 1, pozostający dotychczas w szarej strefie. 

    Dziś poniosło nas do Czech, konkretnie do Skalnego Miasta w Adrspach. Zacznijmy od kosztów, bo to zawsze ludzi ciekawi- ile? Pewnie drogo. Nawet nie bardzo, moim zdaniem.

104 zł- bilety wstępu dwa normalne i jeden uczniowski; w tym parking od 7-21. 

86 zł - zatankowanie gazu do pełna. W jedną stronę jest 157 km, więc jeszcze trochę pojeżdżę zanim znów zawitam na stację.

15zł- kanapki z dżemem, woda mineralna

65zł- niezdrowe przekąski w stylu, energetyki, chipsy, żelki, czekoladowe wafelki ;) - wychodzi, że jestem najtańsza w żywieniu.

66 zł- smażony ser+frytki+surówka+ dodatkowe frytki+ fanta; szału w wielkości porcji nie ma. Można płacić złotówkami ale przelicznik na korony jest raczej niekorzystny w Polsce za 100 zł kupicie 535 koron a na miejscu 450. Szokiem dla młodszego pokolenia są trzycyfrowe ceny podstawowe. Breloczek do kluczy 240 koron, porcja obiadowa 175 koron, woda 50 koron ;) trzypak piwa i lizak 200 koron. Tak dla przykładu. 

100 zł- drobiazgi: w tym magnes na lodówkę, pocztówka, trzy-pak piwa i breloczek Krecik ;) , były też gęsi ;) ale nie starczyło nam ;)

Na dobra sprawę trzy ostatnie pozycje mogliśmy sobie darować na upartego ale zaraz sobie przypominam, że przynależność do klasy patologii społecznej wieloprzyczynowej - zobowiązuje. Zacisnęłam więc zęby i dałam dzieciakom poszaleć. 

Na szczęście na szlaku nie ma kramów, sklepików, sprzedawców. Niestety Wc też nie ma a kuriozalnie wszystkie ścieżki do lasu są odgrodzone i oparzone znakiem zakazu przemieszczania się ludziów. Tak, że potrzeby załatwiamy przed wejściem i modlimy się, żeby po trasie nic się niespodziewanego nie wydarzyło. Chłopakiem być- w takich razach zdecydowanie lepiej. 

Poszliśmy do kasy, mieliśmy kod QR więc ominęło nas czekanie w kolejce. Pierwsze co napotkaliśmy na naszej wyboistej drodze to... schody: strome, mokre, śliskie, z metalowymi zardzewiałymi poręczami, niekończące się i w większości niemal pionowo usytuowane albo w dół ale częściej w górę. O ile Ewka wiotka i smukła to my  z Jankiem nieco okazali jesteśmy obydwoje lub słusznej wagi jak kto woli. Chociaż ja uważam, że po prostu jesteśmy grubasami ;) Obydwoje jemy tyle co nic tylko ciurkiem. Westchnęłam w duchu widząc owe drobiażdżki na naszej drodze, ale Jan wyrwał się do przodu oznajmiając, że nie po to taki kawał drogi jechaliśmy, żeby na te schody nie wejść. W sumie  racja ale miałam cichą nadzieję, że zacznie marudzić ja będę się mogła wkurzyć i zadysponować odwrót z klasą i powodem. Błąd. Nic z tych rzeczy . Jak już pokonaliśmy te wielgachne narzędzie tortur i uspokoiliśmy oddechy zobaczyliśmy takie widoki.






 


 





  





 


 


 

 

  




 


 





Wyruszyliśmy o 6:33 dokładnie, po trasie jeszcze tankowanie i fast przekąski dla szkodników. Na miejsce dotarliśmy tuż po 9 rano. Połaziłyśmy do mniej więcej 13 tej i zapadła decyzja, że skoczymy w drodze powrotnej do Karkonoskiego Parku Narodowego, ale telefon od pana elektryka zweryfikował nasze plany. I w te pędy do domu. 
Gdzie dalej? Kto wie ?)