czwartek, 24 listopada 2016

I pyk

Pryska -jak zwykle kiedy nie mogę się nadziwić ilości cudów i innych zjawisk niewytłumaczalnych w żaden sensowny sposób .Banka mydlana pęka i wraca szara rzeczywistość jakby komuś przeszkadzało ,że jest dobrze , wyśmienicie wręcz , jakby ten ktoś był mocno niezadowolony ,że się tym dobrem chwalę na lewo i prawo i pyk wbija igłę w ten mój balonik szczęścia i nie ma nic , nie ma .Od poniedziałku młode moje przechodzi samo siebie , pomarańczowy kolor zagościł na tablicy z którą Jasiek radzi sobie po swojemu ,czyli np pluje , przemieszcza kropki , odrywa czerwone i pomarańczowe .Nie słucha poleceń , nie uczestniczy w zajęciach .Chyba ,że jak w przypadku robienia kanapek sam się wepchnął z tym swoim chudym zadkiem  między dziećmi  i zorganizował sobie miejsce pracy .Jednakże nie wiązało się to z nagłą potrzebą pracy w grupie a z faktem ,że był głodny , bo ostatnio cały czas by jadł najlepiej chleb z ketchupem .W domu jedzenie stoi porozstawiane na talerzykach , spodkach i miseczkach i on sobie tak lata , rozrabia i podjada a w przedszkolu nie da rady .
Rozrabia niedobrze ,że rozrabia ponieważ znów wracamy do punktu w którym pojawiają się zachowania agresywne .Działa to tak przynajmniej w domu .Chce się bawić z Ewą ona nie chce a więc pojawia się złość bo młody nie rozumie co to znaczy ,że ona nie chce .Co to jest nie chcę? .Ona mu tłumaczy a ten dalej swoje w końcu zabiera się za popychanie , gryzienie , klepanie w dupkę ,żeby tylko sprowokować reakcję .Gadamy i co z tego ,że gadamy  tej naszej pierworodnej ,żeby zmieniła metodę .Jak do słupa a słup jak dupa  .Tak sobie dziś Jaś uderzył Amelkę -Amelka płakał .Słucham tego mojego syna , słucham i gadam do obrzydzenia za to ze stoickim spokojem .Całe popołudnie i wieczór .i mam zamiar do znudzenia powtarzać .
-Bardzo brzydko się zachowałeś
-To Tobiasz nie Jasiu
-Uderzyłeś Amelkę i płakała przez ciebie , bardzo nieładnie
-Wyrzuciłem Amelkę do kosza .Tobiasza wyrzuca z przedszkola a Amelka idzie do szpitala , ma chore gardło .Tobiasz ma pomarańczową kropkę .A Jasiu jest Tobiaszem .
Ostatnie zdanie jest kluczowe .Jaś utożsamia się  z innym chłopcem i stawia go sobie na wzór .O ile w poprzedniej grupie był to Kuba tak teraz na celowniku jest piątka  Tobiasz , Tymek , Hubercik , Mikołaj i Kuba   plus Jaś .Eh i znów się zacznie wałkowanie , tłumaczenie , gadanie .A było już dobrze .Odczepił się od Michalinki to zabrał się za Amelkę .Ciekawi mnie dlaczego ją uderzył , bo co by o tym moim szkodniku nie mówić nie należy do dzieci które stosują przemoc bo mogą , bo lubią , bo sprawia to im frajdę .Nie takie zachowanie pojawia się wtedy kiedy inna osoba naruszy jego osobiste granice np chce się nachalnie przytulać  albo gada głupoty sądząc ,że Jasiek nie rozumie co się do niego mówi co niestety jest błędnym założeniem, ponieważ ma on problem z wyartykułowaniem swoich potrzeb a nie z rozumieniem  .
Cóż na razie będziemy klepać do znudzenia ,że nie można bić innych dzieci ,że można inaczej wyładować złość , że jak czegoś nie lubi to powinien powiedzieć np ,że przytulaj mnie , dziś nie lubię.Eh kawał drogi przed nami .Nadal i bez konca ale jak nie my to kto u licha .Samo się nie zrobi .Podusiaki nabierają kształtów dzięki pracowicie łuskanym styropianowym kuleczkom .Jaśkowi będę musiała zrobić ze dwa bo te ida w dobre ręce właściwie poszły zanim przyszły do naszego domu .Nic to może przed wyjazdem zdążę .Został jeszcze tydzień do wyjazdu .W związku z powyższym gromadzenie funduszy pomału czas wygasić , zresztą ile można ciułać, basta .Jutro ruszam jeszcze w trzy magiczne miejsca .Jedno dostarczy finanse poprzez pośrednika ale ważne ,że dostarczy bo dzwonek ostatni .Nie lubię tak załatwiać spraw  na ostatnią chwilę.Jednak czasem trzeba .Mam nadzieję ,ze czas głupawki i buntu minie raz dwa o do cna osiwieję

poniedziałek, 21 listopada 2016

,,cudziki" nad Odrą

Cuda , cudziki , cudki i jakby tego nie nazwać zjawiska niespodziewane,niecodzienne, nie dające się naukowo wyjaśnić .Po aferze jabłkowej los wyrównał mi straty z nawiązką (sama se marchewki kupię a co i jabłek se kupie kilo albo dwa )I to pierwszy mały cud -dostałam więcej niż się spodziewałam i zupełnie nie z tej strony z której wsparcie mogłoby nadejść .Dobrze jest ,świat piękniejszy , kolory żywsze no dobrze jest i już .Kolejne cuda zafundował mi niezawodny Jan .W dniu wczorajszym pojechałam jako kierująca zawieźć córkę moją osobistą na XV Cecyliadę we Wschowie .Nawigacja padła ze starości więc wydrukowałam sobie trasę i sobie jedziemy .Ewa , Jan koleżanka Ewy ze scholi i ja .Do Wschowy ok .Łatwizna na kartce w lewo prosto i prosto .Nie da rady się zgubić .Ha ha może i nie ale dla chcącego nic trudnego .Pierwsza zmiana trasy na rondzie , gdybym jednak pojechała prosto po jakiś 100 metrach byłybyśmy na miejscu .Ale nie- zawracamy i przez centrum , przegapiłam skręt .Następnie zachowując zasadę trzymaj się szerokiej ulicy a trafisz zgubiłam się jeszcze dwa razy , uparcie wracając do punktu wyjścia i ignorując zupełnie cichutkie Ewy -mamo to tu tam trzeba wjechać jest taki schowany parking Przedostatni raz zgubiłam się próbując objechać budynek do którego zmierzaliśmy .Zapytacie jak można się zgubić jeżdżąc w kółko ano można ja potrafię .W końcu jednak udałooooo się .Zaparkowałam artystycznie wręcz , mój egzaminator na pewno nie byłby ze mnie dumny .No ale w końcu dotarliśmy do celu  .Mała salka i próba .rozgrzewka .Jaś uśmiechnięty nawet dał cześć jednej z dziewczyn  sam z siebie , po marudził nieco ale zaprzestał jak dziewczyny zaczęły śpiewać , słuchał mój syn słuchał .Tak zwyczajnie stał i słuchał .Potem przeszliśmy na scenę , a my z Jankiem na widownię , trochę nie chciał , wystraszył się  ludzi i hałasu ale został poskromiony obietnicą pojechania potem na lody do picia (shake )i frytki .Usiadł u mamy na kolanku i słuchał .Zachwycony był szczególnie występem równolatków (umiejętności niezbyt ale entuzjazm i zaangażowanie na 8 w skali do 6 .) A kiedy na estradzie zmieniły się kolory reflektorów to już w ogóle wpadł w zachwyt .Mamo- światło inne , widzisz ,świeci czerwone .Nadmiar energii został stłumiony przez samego zainteresowanego wydarzeniem i ograniczył się do szybkiego przebierania palcami u rąk ,stojąc na baczność .Niestety w związku z nieodpowiednim sprzętem do oświetlenia nie posiadam zdjęć a szkoda .Potem wyszła nasza schola i dziewczyny dały popis .pięknie śpiewały jak dla mnie ,Jaśkowi też się podobało .Chociaż nie mógł najwyraźniej zrozumieć co Ewa robi tam na scenie ale iść do niej nie zamierzał . Nie zamierzał również pozostać dłużej niż to konieczne .Jak tylko dziewczyny zeszły ze sceny Jan udał się do drzwi wyjściowych .Zamierzał zakończyć imprezę i udać się do auta ale usłyszał ,że idziemy na ciasto no to łaskawie dał siostrze dłoń i pozwolił się poprowadzić .Wytrzymał ponad godzinę w hałaśliwym, pełnym ludzi nowym miejscu .Zjadł kilka kawałków ciasta drożdżowego ( a do tej pory raczej nie jadał ) posiedział i zaczął wykazywać oznaki znudzenia .W stopniu zaawansowanym .Z właściwym sobie wdziękiem oznajmił -jedziemy już , na frytki i lody jedziemy .Chodż Ewa .Idzie Ewa .Mamo idziemy już .A wszystko z prędkością karabinu maszynowego .I to taki mały wysyp cudów
-aklimatyzacja w nowym miejscu
-zapanowanie nad stymulacjami
-zachowanie ciszy we właściwym momencie
-kojarzenie zdarzeń czyli będę grzeczny pojedziemy na lody
-artykułowanie potrzeb (jedziemy już )
-zachowanie podczas jazdy
-zachowanie w nieznanym otoczeniu
No to są właśnie cuda , pojawiły się ot tak sobie , niespodziewanie i nieoczekiwanie .Raczej byłam nastawiona na to ,że przesiedzimy w aucie cały występ lub łażąc po okolicy ale na szczęście wszędzie pełno było kałuż a Jan ostatnio ma fisia anty kałużowego .Unika kontaktu z mokrym podłożem .I zawiodły mnie moje oczekiwania bo obejrzałam występ bez niespodzianek .Ze względu na młodego i szybko zapadający zmrok pojechaliśmy jako pierwsi .Z powrotem się nie zgubiłam i zakodowałam trasę na przyszły rok .Mały włos Jan uciąłby sobie drzemkę ale się udało i nie zapadł w sen .Niestety loda do picia nie dostał bo maszyna sie zepsuła, ale frytki jak najbardziej .Odwieźliśmy Agnieszkę i podrzuciliśmy naszego szkodnika na lodowisko gdzie się żmija umówiła z koleżanką .Mało jej było wrażeń najwidoczniej na dziś .Leje jak z cebra , noc a ta na lodowisko Eh .Jan zaskoczył mnie wysuwając żądanie udania się do domu (tak tak do domu )sam z siebie .Do taty dziecko chciało i do domku .Słodziak .Przykleił się do telefonu a że późno już się zrobiło to dostał (patent polega na tym,że bateria jest słaba i po obejrzeniu około trzech krótkich bajek telefon pada .)Padł i Jaś i ja też nieco później , bo trzeba było nadrobić zaległości w ogarnięciu mojego królestwa na niedzielę .No i jak już skończyłam tup tup po kołderkę do szafy .A tu kołderki brak- środek nocy , zimno (niezależne ogrzewanie )matko kołdry to ja jeszcze nie posiałam , gorączkowo staram się przypomnieć sobie co ja tez mogłam z nią zrobić .Bingo tym razem schowałam ja w pojemniku w Jaśka łóżku .No i fajnie , bo przecież  nie obudzę dziecka ,żeby sobie kołdrę wyjąć .Po krótkiej walce wytaszczyłam spod młodego koc .ha ha udało się .I zakończył się dzień .Późnym rankiem Jan przy tuptał zapytał -Gdzie mój telefon ?Znalazł .Wrócił do siebie , wlazł pod kołderkę i włączył .Wylazłam , poskładałam , pościeliłam (tym razem szafa ) i mówię chodź synu ma śniadanie podniósł łaskawie głowę popatrzył mi prosto w gały i rzekł -Ja tu oglądam a ty mi przeszkadzasz .Oszzzz .Żeby zmusić szkodnika do reakcji pożądanych społecznie zmuszona byłam odebrać mu telefon .I kolejny cud .Myk , smyk fru fiu syn ubrany , bluzka , skarpety , spodnie -sam samiutki i błyskawicznie .Cieplutko się znów zrobiło więc w niedzielny poranek postanowiłam ,że dziś pójdziemy na mega długi spacer .Z tatą się umówiliśmy ,że przyjedzie po nas .I tak udaliśmy się do Anetki , po drodze weryfikując plany ze względu na zaistniałe okoliczności i w rezultacie łaziliśmy po lesie ,nazbieraliśmy grzybów na sos , Jasiek wytrąbił się chyba za wszystkie czasy i w końcu udaliśmy się w wyznaczonym kierunku chociaż po małej korekcie wylądowaliśmy u ciotek .Jasiek do cioci nie , on chce na plac , do lasu ,do domu, do taty .Doooobra no to idziemy do taty ale na nogach mówię do szkodnika a ten już przy drzwiach .Idziemy .Nie ma to jak szybka kawa kilkanaście kilometrów od domu .Poszli .Idą , telefony padły oba dwa .Tata w trasie i my w trasie ale nie tam gdzieśmy mieli czekać .Idziemy ,klnę na czym świat stoi ,ożył telefon Ewy (cud )tato dzwoni ,że gdzie my bo na drodze na pewno nas nie ma  .No ale widzimy auto wśród chwastów więc nazad i do asfaltu .Ach z jaką ulgą powitałam pojazd nasz mechaniczny (to nie cud to starość )Po takiej dawce świeżego powietrza Jan się rozbisurmanił .Kolejne trzy godziny biegał po domu udając pociąg z trąbieniem oczywiście .Wpadłam na pomysł zrobienia z miotły szlabanu .No nie .Tak się zafascynował ,że zapomniał o zmęczeniu .Miotła co robi miotła jest szlabanem kolejowym .I w ten oto sposób kolejne dwie godziny spędziłam machając miotłą i znosząc trąbienie w wykonaniu Janka .Rety nie wiecie z jaką ulgą powitałam czas spania .Dziś Jan nie odpuścił po powrocie do domu  udał sie na poszukiwanie miotły , przy pomocy Ewy ,po czym wręczył mi ten mój ulubiony sprzęt i oznajmił -trzymaj mamo no , bawimy się , Ale już .No wobec tak postawionej sprawy nie było wyjścia matka rzuciła wszystko i poszła bawić się z synem .Dziś ruszyłam nieco makówką i wykorzystałam zabawę do edukacji młodego .Żeby szlaban miotłowy wylądował w górze Jan musiał wykonać zadanie np przeliterować słowo .Policzyć po kolei do 10 wymienić owoc, warzywo , zwierzątko , udawać odgłosy , liczyć , podskakiwać i tp itd .Czynności które znał wykonywał bez problemu .Przy nowych nie wiedział jak ma się zabrać do dzieła i musiałam mu pokazać czynność , którą w danym momencie chciałam zobaczyć .W ten sposób uczyliśmy się oboje .Kolejny cud jak Jaskowi bardzo na czymś zależy stara się i szybko się uczy minusem jest ,że równie szybko zapomina ale pomału .Dziś byliśmy u naszego doktora po skierowania , zlecenie zaświadczenia .Za nami wlecze się przypominające szczepienie dpt więc nastawiłam się na wojowanie .A doktor na dzień dobry-O macie tu jakieś szczepienie zaległe .No mamy ale .Ale nie chcesz szczepić ,noto nie szczepimy .Nie ma problemu .Lekarz do mnie tak bez wojny , na spokojnie po ludzku .Jeszcze jestem w szoku pozytywnym oczywiście .Skierowanie sobie jednak wzięłam do wojewódzkiej poradni szczepień ,bo wzw zamierzam dokończyć .Odra świnka różyczka niekoniecznie .Jak wrócimy to się zobaczy .Wyjazd zbliża się wielkimi krokami .Finanse prawie ogarnięte , w piątek ostatnia transza  i podliczenie.Jak nic nie pokrzyżuje mi planów .Zbiórkę uznam za zakończoną sukcesem .W tym roku jedyna rzeczą której nie zdążę chyba ogarnąć to prezenty pod choinkę ale nie ma co demonizować w końcu kto tą choinkę ubierze jak mnie nie będzie ?Skóra mi cierpnie jak sobie pomyślę o powrocie ale nie nie dam się To będzie największy cud jak tato z córką się nie pozabijają i przygotują samodzielnie świąteczna kolację .Pozwolę się tym razem zaskoczyć ..Starczy tych cudów .

czwartek, 17 listopada 2016

Pomoc nie zawsze bywa pomocna

Niewdzięczna jestem , mało mam w sobie pokory ,nie doceniam starań , egoistycznie podchodzę do życia .Pomoc mi zaproponowano -no to myślę sobie  przyda się , bo jesień ,bo sezon na latanie dziur budżetowych martwy .a co mi tam .Tym bardziej ,że miały być płatki kukurydziane, olej ,przecier pomidorowy , konserwy , margaryna do smarowania , klopskiki , kostki rosołowe , jogurty .no i oczywiście jabłka bez jabłek ani rusz .Pierwszy miesiąc .faktycznie większość rzeczy z listy była , co prawda nie na osobę w rodzinie ale na rodzinę ale było i 160 kg jabłek też(na nas tyle wypada ) i trzy godziny stania na zimnie , bez toalety a co tam w końcu raz na miesiąc mogę sobie pomarznąć .Kolejka masakryczna ludzi mrowie .Mamusie z dziećmi przodem ok rozumiem ale jak lalunia wysyła faceta do domu i ten przywozi dziecko , -którego ponoć nie mieli z kim zostawić i wręcza mamci ,żeby mogła ominąć kolejkę no to wyrozumiałość mi się nadszarpnęła .Niepełnosprawni przodem ok rozumiem ale jak za wózkiem ustawia się ogonek bliskich , znajomych i romów bo oni razem , no to mną już potężny wykrusz cierpliwości .Bo mijają kolejne dwie godziny a ja gdzie stanęłam po przyjściu do kolejki tak nawet nie drgnęłam .Kolejni ludzie wchodzą , i do przodu ,do przodu , bo kolejka zajęta , bo znajomy , bo choć zygmunt a ty stój durna babo bo ty nie masz dzieci , nie masz co robić , tylko stać i czekać aż kumoterstwo się wyczerpie .Stoi przedemną kobietka , cierpliwie stoi , jak większość .Ni z  tego ni z owego pani wolontariuszka bez słowa wyłuskuje ją z kolejki i prowadzi na przód kolejki .Noszzzzz .Dopiero jak się rozpętała awantura pani oznajmiła ,iz ta pani jest w ciąży .No bo przecież nie można było po ludzku powiedzieć tylko trzeba było zasiać. zamęt .Dobra stoimy sobie dalej .Przyjechała kobieta z gops oczywiście bez kolejki bo ona z urzędu czasu nie ma .Ja mam za dużo nawet .Po kolejnej zadymie z udziałem pani wolontariuszki opowiadającej nam dzieje swojej rodziny nastąpiło poruszenie , Zostaliśmy tłumnie wyproszenie z hali i wystawieni za drzwi na zewnątrz , nie ważne że mamy listopad , że pada jak się komu nie podoba to może iść do domu bo tu się przecież pomaga .Szefostwo kazało obiekt opuścić bo coś będą przeładowywać .Nooo ryż w torebkach na miejsce przecieru .Bo na hali pustkami zaczyna świecić .Za głośno , za mało pokornie i kurcze nie na kolanach .Po co ja poszłam po pomoc jak jej nie doceniam a dzis przecież nawet 4 worki marchewki się należało .No to sie wkurzyłam mało powiedziawszy  i sobie poszłam .Powróciłam za godzin 4,5 cztery i pół godziny później właśnie wychodziła kobietka która wcześniej stała za mną .Przed drzwiami kolejka wcale nie mniejsza , makaronu już nie ma w i tak skromniutkich racjach ale marchewka , rozumiecie to marchewka jeszcze jest i jabłek dowieźli i w kartonach , nie trzeba luzem po torbach wysypywać , kombinować .No ale trzeba jeszcze młodego z przedszkola odebrać i po blaszki pojechać i oddać je dalej , obiad z gazu zdjąć .Więc kolejny raz nazad do domu .Próba trzecia i ostatnia trzy godziny później , ludzi nie ubyło wręcz przeciwnie , Ktoś za kim stałam juz sobie poszedł bo znajomy się znalazł z przodu kolejki a od nowa nie zamierzałam stawać .Napewno nie z Jaśkiem w tle  .Warto nadmienić ,że wszędzie wokół wisi telefon do fundacji , oczywiście nikt nie odebrał , bo zamierzałam na gorąco sytuacje naświetlić .Rozumiem pomagaja , staraja się a ja mam w końcu tylko odstać swoje po słoik przecieru kg mąki , paczkę ryżu i makaron .Jednak nie rozumiem tego braku organizacji , głupawych i głupszych zasad naginanych w zależności od widzimisia pani wolontariuszki .Geniusz ze mnie żaden ale skoro prowadzę coś takiego to nie po to aby upokorzyć i upodlić tego człowieka który do mnie przyjdzie .Mopsy kierują , fundacja sporządza listy i wydają .Naprawdę tak cięzko popakować przydział żywności w karton nakleić numer z listy i wydawać po okazaniu dowodu ? Ciężko posadzić jedną czy dwie osoby z 8 wydających do obsługi matek z małymi dziećmi . ciężko założyć drugi segregator i wydawać jabłka i marchew dwóm innym osobom.Oj ciężko bo wydaliby w ciagu dwóch góra trzech godzin i co dalej co to za pomoc jak sprawnie i szybko z godnością przede wszystkim .Oczywiście nie wybieram się po kolejne partie idę jutro do naszej babki z mops złożyć oficjalne pisemne zażalenie i złożyć rezygnację z tej formy pomocy .Nie jest aż tak źle ,żebym za paczkę ryżu dawała się  z uśmiechem wdeptywać w błoto .Nie nadaje się do tego ,żeby mi pomagać , oj nie nadaję się za dużo wymagam , za dużo chcę .Szacunku chcę , poszanowania mnie jako człowieka .Niewiele a jednak właśnie tego zabrakło w tym całym pomaganiu.Nie polecam chyba ,że ktoś bardzo lubi marchewkę na bardzo długim kiju .Osłoda na dziś Jasiek od pon zbiera same zielone kropki , współpracuje z paniami , wykonuje polecenia , i nie szaleje ,Wie ile ma kropek i ile jeszcze potrzebuje do auta z przyczepką .Można, można trzeba tylko chcieć .Dość na dziś, po prostu dość .Kasa na wyjazd ląduje na kupeczce i czeka jutro kolejne źródło finansowania czas odwiedzić .Tak czy siak starczyło , nazbierałam .I już niedługo nie ma nas .Czajnik elektryczny malutki muszę kupić  i kilka rzeczy osobistych i mniej osobistych i za parę dni za dni parę biorę Jaska swego i w drogęęęęęęęęęę. ku przygodzie .

niedziela, 13 listopada 2016

Niebiesko

Szykowaliśmy się na wielkie wyjście ,rzadko gdziekolwiek bywamy więc i wydarzenie wybraliśmy wyjątkowe koncert dla Niebieskiej Przystani .Poznałam dzięki w/w wydarzeniu kilkoro wspaniałych ludzi bardzo zaangażowanych w pomaganie innym mimo własnych słabości. Niewiele zabrakło, abym mogła poznać tych ludzi osobiście , szczególnie panią Donatę ,która trzymała stery ,zachęcała , inspirowała i po prostu pomagała z potrzeby serca .Wyszło jak zwykle , rano mąż do pracy więc i auto pojechało , klops bo placki upieczone przez ciocie Lusię mus było dostarczyć , fanty na licytacje ,które przechowywane były w naszym domostwie  a o które z wielkim zaangażowaniem postarała się Joasia ,która zresztą całą chwałę przypisała nie sobie No i co dalej ?Nawet mając do pomocy Ewcię nie dotaszczę tego bez auta .Szwagra pojazd bez przeglądu więc ryzykować nie ma co.Na szczęście pani prezes Justyna jak zwykle uratowała sytuację i poświęciła kawałek czasu w swoim napiętym harmonogramie  na odebranie tego całego majdanu .Więc z oddechem ulgi szykujemy się my czyli Ewa , Jaś i ja na wyjście .Idziemy sobie , nawet dotarliśmy pod drzwi Meydeya  i stop . Jan nie wiadomo dlaczego zadecydował ,że do środka nie wejdzie .hałas , światło , ciemność na dworze , ludzie mogło być to cokolwiek .Przykleił mi się do nogi i niczym rzep utknął .Wpadłam na pomysł ,że wyślę ta moją dwójkę na przejażdżkę autobusem a sama chociaż na chwilkę wpadnę się przywitać , lecz Jan niczym wytrawny barometr nie dał się nabrać na mój wybieg .Więc z pięciolatkiem na granicy histerii i zbyt cieńko ubrana nastolatką wsiedliśmy w autobus .pojechaliśmy na piastów .W ramach rekompensaty na pieszo oczywiście a konkretnie używając terminu -idziemy na inny przystanek dotarliśmy na frytki na drugi koniec miasta .Ten mały szubrawiec nie odstępował mnie ani na moment  więc Ewa poszła zamówić , odebrać i potem wynieść tacki .potem tragedia narodowa bo sklep z samochodzikami zamknięty a on chce auto z przyczepką ale jakoś dał się namówić i poszliśmy dalej .przechadzka zrobiła swoje padł jak mops .Co z tego kiedy właśnie koncert się skończył .Jak zwykle im więcej sobie zaplanowałam tym mniej udało mi się zrealizować przez czynnik ludzki .Widocznie tak być musiało i już nie ma co się roztkliwiać .Mam nadzieję ,że na którąś Niebieską imprezę uda nam się przybyć .
Jednak mimo wszystko kilka rzeczy udało mi się załatwić np przytaszczyłam amerykankę, od cioci Anety, mino moich obaw co do gabarytów świetnie się wpasowała w nisze meblową i mogę spać jak człowiek.Naprawdę sen to podstawa , kurcze chyba się starzeję , wygody misie zachciewa i żeby mi nikt nie chrapał , żeby nie zabierał kołdry , nie spał z nogami na mojej twarzy  , nie gadał przez sen i nie zasypiał przy zapalonym telewizorze .No jak nic z górki mam .a tak szumi mi lodówka , zmywarka brzęczy , mysz skrobie w styropianie i mogę się wyciągnąć w całej swej okazałej postaci  .Jak dobrze .
Jako ,że w związku z planowanym wyjściem na koncert odwołaliśmy wizytę u naszego długoletniego kolegi Bogdana dziś po wyprawieniu małżonka do pracy udaliśmy się na urodzinowe ciasto , wieczorową porą .Małgosia uświadomiła mi swoimi wpisami rzecz oczywistą a która aczkolwiek przegapiłam a która to rzecz ma istotny wpływa na zachowanie Jaska Otóż mamy pełnie , księżyc okrąglutki i pyzaty rozprasza mrok nocy  i sprawia ,że mam w domu perpetum mobile , niepohamowane , niezmordowane , żywiołowe i nieokiełznane Jana Stanisława .Szklanka z woda już postawiona na parapecie .Może chociaż noc minie łaskawie .Ale raczej nie bo mija kolejna godzina a o śnie mowy nie ma za dużo kawy jak dla mnie .Jan właśnie coś mamrocze przez sen , zastanawiam się gdzie u licha wsadziłam obcinaczki , bo jeszcze paznokcie trzeba obciąć susełkowi , nowa fobia mimo ,że nigdy nic mu nie przycięłam za krótko nie da sobie obciąć na żywo i już. I tak o to kolejny raz moje plany spełzły na niczym i potoczyły się własnym rytmem .Żal mi oczywiście ale w końcu posiadanie jednostki obdarzonej stygmatem autyzmu zobowiązuje do dużej elastyczności i modyfikowania planów w zależności od sumy wypadkowej potrzeb jednostki obdarzonej .Trudno trzeba żyć dalej , jeden dzień się skończył jutro zacznie się drugi .równie nieprzewidywalny i pracowity .Na szczęście dla mnie kilka godzin spokoju .Jan do przedszkola po dwóch tygodniach nieobecności  ,Ewa do szkoły , mąż sen po nocnej zmianie .wszelkie możliwe rzeczy do zrobienia ogarnęłam wieczorem .Po odstawieniu wszystkich na właściwe miejsca , czeka mnie kilka rzeczy , pojechać do pani Karoliny z Mops , zadzwonić do męża szefa i przypomnieć ,żeby nie zapomniał o zaświadczeniu o zarobkach .zrobić pranie rozrastające się w niebywałym tempie .Zaczyna mnie ta czynność irytować , mam wrażenie ,że więcej ubrań brudzimy niz posiadamy .Absurd trzeba nad tym zapanować , bo zakrawa na szaleństwo nic dziwnego ,że rachunki za wodę przychodzą po 200 zł .Przed nami jeszcze wycieczka na Wrocław , bo za skarby świata nie mogę się dodzwonić do przychodni stomatologicznej .Eh uroki mieszkania w małym mieście .Po kiego ktoś wymyślił rejestrację telefoniczną , skoro nikt jej nie respektuje .co to takiego pokonać te ponad 100 km ,żeby młodego zarejestrować do dentysty .
Wrócić i za kilka dni powtórzyć podróż .w końcu mam te 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego to co mnie nie stać ,żeby sobie pojeździć .Dziękuję ,za to ,że mam tak troskliwy rząd .Nikt tak jak politycy nie zadba o nasze potrzeby .Mogę sobie wybrać , czy pojadę pociągiem jak będę miała szczęście przedział dla niepełnosprawnych nie będzie zamknięty na klucz , może nawet znajdzie się miejsce w bagażowym gdzie Jaś będzie mógł wyrazić swój entuzjazm i ekscytacje jazdy pociągiem , jak znów dopisze nam szczęście nie trafimy na piwoszy i palaczy wracających z pracy .Bo tam ,że nie wolno ,że małolat w przedziale co tam na coś trzeba umrzeć a wyjść nie bardzo jest gdzie .Mogę też pojechać autem , co prawda drożej i po Wrocławiu kiepsko mi się jeździ no ale wygodniej i nic nie smrodzi powietrza i nikt nie gapi się jak na dziwadła , nie komentuje głupio mądrze .Eh fajnie by było po prostu zadzwonić i umówić wizytę .No ale daleka droga do takiego stanu rzeczy.więc tym czasem szykujemy się na wyjazd życia , miesiąc po za domem .Będzie fajnie ,po prostu nie mogę się doczekać  .Zaczynam wdrażanie procedury , zbierania zaświadczeń , lubię to to całe zamieszanie , zgiełk , bieganie .No po prostu lubię .Jednak wpłacę należność za pobyt dopiero po dotarciu na miejsce nie ma co kusić losu ,żeby nie wyszło jak zwykle .Wszyscy śpią ,zapadła cisza , pusty dom zamarł i tyle myśli , tyle planów i tyle rzeczy do wykonania .Bo wyjazd wyjazdem ale święta same się nie przygotują .Więc trzeba to wszystko ogarnąć ,zorganizować , przygotować i zrobić mały maleńki świąteczny cud , wyrobić się ze wszystkim w kilka godzin .Będzie fajnie

czwartek, 10 listopada 2016

Mikoszów -odsłona druga

Dziś był ten wielki dzień .Pełen napięcia , oczekiwania , pytań , stresu .Wstaliśmy koło 5 rano .Mąż pojechał zatankować a my się szykowali , ja popijając kawkę młody kakao .Ku mojemu zdziwieniu pomimo barbarzyńskiej godziny wstał , gotowy do drogi .Tym razem motywacją okazała się mała paczka mms -sów i tata .Papiery spakowane , jedzenie też no to friuu .Nawigacja sobie wisi , mówię do m żeby na razie nie włączał bo do Kątów Wrocławskich trasę pamiętam i od tamtego miejsca uruchomimy .No ale włączył ,żeby sygnał złapała .jedziemy Jasiek podekscytowany bo jedziemy , daleko i ciemną nocą , tata przygaszony niepewności   , bo sygnału gps ani widu ani słychu i nie zanosi się ,żeby się raczył pojawić .Ja jeszcze pewna trasy więc spokój w duszy .Jedziemy .Nawigacja ani drgnęła , ja za wcześnie wskazałam zjazd , ha ha dobrze że chociaż kierunek obrałam właściwy tyle ,że jakieś 60 km za wcześnie .Sytuacja nieco się skomplikowała .stoimy w szczerym polu znaków zero , ludzi to wogóle na minusie , nawigacja milczy my też oprócz Janka rzecz jasna .I co dalej .Ha telefon , telefon to dobra rzecz jest szczególnie jeśli posiada się w nim nawigację .Żeby za słodko nam się nie zrobiło stan baterii 39% i oczywiście brak ładowarki samochodowej a od nawigacji nie pasuje .Cóż nam pozostało po prostu szybko jechać .Po przejażdżce A4 i zgubieniu drogi w samym Mikoszowie pomimo wielgachnej tablicy w końcu przybyliśmy .Zaparkowaliśmy i zanim się pozbieraliśmy z tymi naszymi klamotami w aucie  rozległ się najmniej oczekiwany dźwięk -Jesteś u celu , prowadził Cię ....lepiej późno niż wcale .I w sam czas bo bateria padła .Chwilkę poczekaliśmy bawiąc się wyścigami (autka plus autko z lawetą )na korytarzu i pan doktor poprosił nas do gabinetu .dzis towarzyszyła nam pani doktor jak to ja nie zapamiętałam jak się nazywa .Obydwoje zadawali pytania przejrzeli dokładnie wszelkie papierki jakie przytaszczyłam na wizytę .Jednak większość uwagi poświęcili na obserwację i próby nakłonienia Janka do współpracy ..I po godzinie obserwacji , otrzymałam kilka wskazówek
-rozwijać zabawy tematyczne
-nagradzać za dobrze wykonane zadania
-odpuścić sobie kary , zakazy i szlabany bo Jaś nie będzie kojarzył z czym są związane więc efektu nie będzie
-jasno i w prosty sposób wyrażać swoje oczekiwania np,zamiast powiedzieć zachowuj się grzecznie powiedzieć -nie hałasuj tato teraz śpi , czyta , rozmawia .
Rozmawialiśmy również o tym jak Jaś reaguje na kropki z zachowania w swojej pracy również stosują ocenianie jednak nie tak jak u nas jedna kropka na koniec dnia .Pani doktor uświadomiła mi ,że system ten nie jest zbyt atrakcyjny i motywujący dla dzieci .Ponieważ jeśli w ciągu dnia dziecko zrobiło kilka rzeczy dobrze i kilka żle a dostało na koniec jedna ogólna kropkę , może przestać się starać Zaproponowała rozbudowanie tego systemu i zbieranie małych kropek .Przekażę we właściwe uszy .Bo te nasze panie przedszkolanki na pewno coś z tego stworzą aby ułatwić młodym  życie .
-stopniowo wydłużać czas prac-no to nie wiem jak bo czas naszej wspólnej pracy jest raczej mikrutki .
-nie skupiać się na nauce pisania i rysowania podejść do tematu z pozycji swobodnej zabawy
-wykorzystać w edukacji np kolorowanki on line .(przetestowane załapał po trzecim pokazaniu .Poradził sobie nawet w sytuacji , gdzie konieczne było użycie obu rąk naraz , krótko bo krotko ale
-mówić do Janka po imieniu
-nie używać podpowiedzi słów przy użyciu pierwszej sylaby .Po zadaniu pytania , poczekać i jeśli nie będzie pamiętał użyć całego wyrazu .
-nazywać codzienne czynności np idę po miotlę , będę zamiatać podłogę ,żeby było czysto ..I tak cały czas gadam więc chyba dam radę .
-angażować Jaśka do wszelkich prac które może wykonywać
-nie wyręczać
No chyba wszystko zapamiętałam
.Najfajniejszym zwrotem jaki zapadł mi dziś głęboko w duszę było -Jaś ma potencjał , ma cechy autystyczne ale przy takim poziomie rehabilitacji jak obecnie są szanse  ,że  za kilka lat będzie funkcjonował  w społeczeństwie samodzielnie. Mamy jeszcze zrobić badania na Candidę .Kontrola za rok .Oczywiście miesiąc przed komisją .Tak mi chodzi po kościach ,że w przyszłym roku punkt 7/8 będziemy mieli na tak ale to jeszcze rok .Chociaż moje czuje często się sprawdzają więc i oby tym razem się sprawdziły .Nie to ,że nie chce mi sie wracać do pracy , odwykłam , po za tym od zerówki wzwyż czeka mnie masa pracy i czasu aby nauczyć potomka funkcjonowania na określonym poziomie bytu egzystencjalnego .Pożyjemy zobaczymy .Jan pięknie dziś zakomunikował  chęć udania się na odpoczynek .O najważniejszym zapomniałam, podczas wywiadu doktor zapytała o nasze przedszkole i obydwoje byli bardzo pozytywnie  zaskoczeni ilością zajęć, podejściem pań i terapeutów , i elastycznością .Jak to określili full opcje i ,że tak powinno funkcjonować każde przedszkole  i placówka zajmująca się kształtowaniem nowych ludzi .Mam przekazać wyrazy uznania ,co uczynię niezwłocznie i  zaraz w poniedziałkowy poranek , bo oczywiście koniec wolnego , dość siedział w domu czas na oddech .Ta dzisiejsza wyprawa tak mnie zestresowała,że przemeblowałam sobie nieco kuchnię , przewiesiłam w końcu okap , poprzemieszczałam półki i wszystkie moje skarby .i tak patrzę ,że jeszcze jedną półkę będę musiała zmontować ,żeby symetrycznie było ale to w sobotę bo jutro święto było nie było .I po tak ciężkim psychicznie i fizycznie dniu idę paść w objęcia Morfeusza .

wtorek, 8 listopada 2016

Wprawka przed podróżą dziś Zgorzelec

Sezon na przemieszczanie się uważam za otwarty .Dziś udaliśmy się do Zgorzelca .A po co aż tam a po to żeby szwagierka moja mogła sobie pokrzyczeć w gabinecie dyrektora składu opałowego , w którym to droga e-mail zakupiła pięć ton węgla cena za tonę 1009 ,a który od września stał się jej i naszym utrapieniem .Jej bo nic przyjemnego wrócić wieczorem po pracy i zastać wyjący alarm pieca i zimna chałupę .I zamiast odpoczynku wybieranie węgla z podajnika i czekanie na speca od wymiany zawleczek zabezpieczających .Po ponad miesiącu wymiany e-maili , zaproponowano łaskawie 200 zł rekompensaty .No i się kobiecina wściekła ja też bo ile można słuchać o węglu .Więc wsiadły my dziś w pojazd Jan też bo jeszcze pokasłuje a w czwartek wyjazd więc chciał czy nie pojechał .Fajniutko się zachowywał i co najważniejsze oznak autyzmu jakoś tak mało dziś prezentował .Zatrzymaliśmy się na frytki ,bez biegania skakania machania łapkami .Wszedł , zdjął kurtkę, podszedł do lady i zażyczył sobie frytki i loda dopicia .Po czym usiadł przy stoliku i niczym wytrawny bywalec oparł łokcie na stoliku i czekał .Zjedliśmy i ruszyliśmy dalej .Pomimo dwóch godzin jazdy nie marudził , nie jęczał i nie skwierczał..Dojechaliśmy do celu i wydarzyły się dwa cuda naraz znalazłam miejsce do parkowania i zaparkowałam równolegle ta dam .(no bo miałam do wyboru to albo kilometr spaceru )I w ten o to sposób uczyniłam cud i nie zajęłam przy tym całej jezdni , w nic nie uderzyłam ani nikogo nie zablokowałam .No i podbudowana ruszyłam wraz z resztą mojej wyprawy na  poszukiwanie biura .Które o zgrozo mieści się na czwartym i ostatnim piętrze zabytkowego budynku .Windy oczywiście nie ma .Zanim dotarliśmy na szczyt Jan zdążył się dokumentnie upaćkać węglowym pyłem wszechobecnym na wszelkich możliwych powierzchniach .Ciotka  straciła oddech a ja czucie w nogach Jaś zyskał energię .Po złapaniu oddechu , pierwsza rzeczą wciskająca się w oczy była wielka dziura w suficie potem oszklone drzwi a za nimi inny świat drewno i dywany .Ciotka poszła walczyć z systemem a Jan postanowił pobiegać po schodach .Zaprzestał po wykonaniu rundy 8 wejść i zejść .Cioteczka tak tłumaczyła panu dyrektorowi o co chodzi ,że nie było potrzeby podsłuchiwania , dwa pietra w dół z mega nagłośnieniem .Taka drobnica ale głos to ma zaraza donośny .W między czasie podczas burzliwej tyrady obejrzeliśmy toaletę cysterny oraz kaskaderskie rozładowywanie palet widlakiem oraz transport worków z węglem .Po prawie godzinie zapanowała cisza i na schodach ukazała się wojownicza cioteczka .No i wywalczyła 1200 zł zadośćuczynienia za kamień w węglu ,za zerwane zawleczki ,za wysypywanie podajnika .Trzeba było tylko pojechać 130 km i nakrzyczeć na pana ważniaka .Kurcze za te pieniądze to ten węgiel powinien sam włazić do pieca .No i na zad bo jeszcze mąż do pracy i po fanty na licytację trzeba było podjechać bo Asia załatwiła fajny plecak i zestaw doniczek i jeszcze komplet ceramicznych którego nie odebrałam a uczynię to jutro i przekażę dalej .Zatrzymaliśmy się w sklepie i tam Jan wypatrzył gumowe koniki pony identyczne jak w przedszkolu niebieski i różowy i tak się nimi zajął ,że zapomniał o całym świecie. Tak to ja mogę jeździć .W ogóle od czasu ostatniej gorączki Jasiek jakiś taki bardziej stonowany , więcej gada i coraz sensowniej układa zdania  .Siedzi sobie i nagle słychać-poproszę kawałek jabłuszka albo pic chcę erbatki z cytrynką poproszę .Nastąpiła znaczna poprawa relacji siostra -brat .Ewa okazuje mu dużo mniej złości i on jej dużo mniej dokucza .Ostatnio nawet współpracowali podczas wyciągania naczyń z suszarki .Taka sielanka z rodzinnych reklam wręcz do teraz się uśmiecham na samo wspomnienie .Przykro mi było bo wyjazd dzisiejszy zbiegł się z konkursem w którym uczestniczyła Ewa i nie mogłam na nim być .I obiecałam sobie ,że to był ostatni raz kiedy sprawy innych choć tez bliskich pokrzyżowały mi możliwość towarzyszenia Ewie w ważnym dla niej wydarzeniu .Smutne to kiedy zostajesz sam ze swoimi sprawami bo bliscy zajęci są swoim życiem i rzeczami ważnymi dla nich samych ,kiedy nie ma czasu na wygospodarowanie jednego dnia z całego ciągu dni ,że zawsze znajdzie się wymówka i wytłumaczenie dlaczego nie .Eh faktycznie w tym dzisiejszym świecie liczy się tylko ekran komputera i wirtualny świat .W konfrontacji z ludźmi czmychamy i wysyłamy e-mail .Tak to jest .Dlatego postanowiłam ,że pierwsze miejsce należy się moje rodzinie, dzieciom i mężowi w szczególności dzieciom , bo jak mam od nich prawo oczekiwać wsparcia w przyszłości jeśli teraz sama im go nie potrafię podarować .Nie potrzebują pieniędzy ,przedmiotów i ubrań z wypasionymi metkami .Eh ale mnie refleksyjnie rozłożyło na wieczór .Co zrobić taki mamy klimat .Dziś zaskoczyła mnie pani Karolina propozycja paczki żywnościowej na święta .Ot tak po prostu .Ludzie po prostu dzielą się na dobrych i złych .Mamy ogromne szczęście spotykać na naszej drodze wielu dobrych .

piątek, 4 listopada 2016

przebłysk -czyli co robi Jaś pozostawiony samopas


Z takiej nijakiej i bezładnej stukaniny w klawisze przeszedł na klikanie konkret .Ot tak zaczął sobie liczyć .Jedyna słabość w tym cyferkowym szaleństwie to zamieniona kolejność .Z jakiegoś sobie wiadomego powodu po 1 zawsze jest 4 a potem 2 3 5 i do dziesięciu .
Obalamy więc kolejny mit .Autysta może wypracować umiejętność kłamania oraz może przyswoić język obcy .Opcjonalnie po prostu to nie jest autyzm.Bądź człowieku mądry i pisz wiersze.W czwartek wyruszamy na rediagnozę .Naprawdę jestem ciekawa co z niej wyniknie .A na razie  pobłyskuje ten mój diament po bardzo kiepskim sierpniu i nieco mniej kiepskim wrześniu  jak w poprzednich latach zaczął najwyraźniej cykl nowych umiejętności jak zwykle bez sygnałów ostrzegawczych ot tak po prostu bo przyszła odpowiednia pora .

wtorek, 1 listopada 2016

Kochane jabłuszka


Sezon  na jabłuszka ogłaszam za otwarty ,Związane jest to oczywiście z faktem przytaszczenia do domu paczki żywnościowej z dodatkami .Dodatkiem jest kilka skrzynek jabłek ,niestety ryżu ani cynamonu nie dali więc nie zabrałam wszystkich należnych 160 kg .Nie nie pomyliłam się  160 kg jabłek do tego 1l oleju, 1 kg mąki ,4 przeciery pomidorowe , 2 mleka, 5 makaronów świderki , 1 szynka drobiowa mielona paczka chrupek i paczka herbatników .Szału nie ma ale jabłka wyrównują wszelkie niedobory .Jako ,że tym razem skrzynki mogli ,,pożyczyć"wybrańcy narodu , wybraną ilość popularnego owoca wsypaliśmy z małżonkiem bezpośrednio do bagażnika .Jeszcze lepszy ubaw był przy wyciąganiu ich i transportowaniu do domu .Ale Polak potrafi .Jak już się znalazły w naszych skromnych progach rozeszły się po domu , na parapety , szafy , komody i wszelkie powierzchnie na których w spokoju mogły sobie poleżeć czekając na bezpośrednie spożycie .Po ostatnich przedwakacyjnych dostawach sądziłam ,że mam wstręt jabłkowy ale się myliłam .Nie mam .Jabłka pyyyyycha psze państwa , pół skrzynki sama zjadłam .Kto bogatemu zabroni .Jasiek natomiast w chwili kiedy się zorientował ,że w domu mamy multum jabłek , jabłuszek , jabłuniów ,jabłeczków zapałał do nich nagłym , aczkolwiek niespodziewanym uczuciem .Jabłka stały się towarzyszem zabaw , najlepszą z zabawek i w ogóle Jaś zaprezentował mi ,że owocowa zabawa może pochłonąć bez reszty , zaabsorbować i wyłączyć ze społeczeństwa .Sami popatrzcie 


Nie ma chłopaka i tak z przerwami kilka godzin .Kocham jabłka , kochane jabłuszka , jabłuszka były odpytywane , sprawdzał im obecność , tłumaczył dlaczego nie mogą iść do pokoju ,liczył , przekładał ,, układał 
 Moje jabłuszko
 Nie oddam , idź sobie
 A wczoraj na deser zasiadł do stołu ,zażądał kartkę i kredkę minionki i ogłosił -Chcę pisać .No bracie jak tak mówisz i masz .W ten oto sposób powstał pociąg i wagony z cyferkami .Mój udział to siedzenie za Jaśkiem i trzymanie go za lewą rękę .Po prostu bywają takie dni i już .Młody postanawia pokazać ,że umie, żebym się nie martwiła za dużo i na zapas .I co ja mam z nim zrobić .Dopadł nas jakiś wirus niesympatyczny , na moje ucho zapalenie krtani jutro smarujemy do doktora a nawet dwóch .Na szczęście gorączka spadła i nie ma zobaczymy jak noc minie .Z racji dzisiejszego święta odwiedziło nasz dom dziś mnóstwo ludzi w tym długo wyczekiwani przez Janka chłopcy czyli czwórka kuzynów .Przez całą wizytę zadziwiał mnie dostosowaniem społecznym i umiejętnością zabawy w grupie .Na żywo zaprezentował mi umiejętności przyniesione z przedszkola .Po prostu wybór grupy integracyjnej okazał się słuszny .Myślę ,że gdyby dostał taryfę ulgową , dziś nie miałabym okazji obserwować jak zwyczajnie i po prostu się bawi .Zobaczymy co przywieziemy z turnusu w Rusinowicach , jak wpłynie na nas oderwanie od codziennej rutyny . Już niedługo ale nie mogę się doczekać z prawdziwą przyjemnością spędzę ten miesiąc z dala od garów , szmat i miotły .