wtorek, 8 listopada 2016

Wprawka przed podróżą dziś Zgorzelec

Sezon na przemieszczanie się uważam za otwarty .Dziś udaliśmy się do Zgorzelca .A po co aż tam a po to żeby szwagierka moja mogła sobie pokrzyczeć w gabinecie dyrektora składu opałowego , w którym to droga e-mail zakupiła pięć ton węgla cena za tonę 1009 ,a który od września stał się jej i naszym utrapieniem .Jej bo nic przyjemnego wrócić wieczorem po pracy i zastać wyjący alarm pieca i zimna chałupę .I zamiast odpoczynku wybieranie węgla z podajnika i czekanie na speca od wymiany zawleczek zabezpieczających .Po ponad miesiącu wymiany e-maili , zaproponowano łaskawie 200 zł rekompensaty .No i się kobiecina wściekła ja też bo ile można słuchać o węglu .Więc wsiadły my dziś w pojazd Jan też bo jeszcze pokasłuje a w czwartek wyjazd więc chciał czy nie pojechał .Fajniutko się zachowywał i co najważniejsze oznak autyzmu jakoś tak mało dziś prezentował .Zatrzymaliśmy się na frytki ,bez biegania skakania machania łapkami .Wszedł , zdjął kurtkę, podszedł do lady i zażyczył sobie frytki i loda dopicia .Po czym usiadł przy stoliku i niczym wytrawny bywalec oparł łokcie na stoliku i czekał .Zjedliśmy i ruszyliśmy dalej .Pomimo dwóch godzin jazdy nie marudził , nie jęczał i nie skwierczał..Dojechaliśmy do celu i wydarzyły się dwa cuda naraz znalazłam miejsce do parkowania i zaparkowałam równolegle ta dam .(no bo miałam do wyboru to albo kilometr spaceru )I w ten o to sposób uczyniłam cud i nie zajęłam przy tym całej jezdni , w nic nie uderzyłam ani nikogo nie zablokowałam .No i podbudowana ruszyłam wraz z resztą mojej wyprawy na  poszukiwanie biura .Które o zgrozo mieści się na czwartym i ostatnim piętrze zabytkowego budynku .Windy oczywiście nie ma .Zanim dotarliśmy na szczyt Jan zdążył się dokumentnie upaćkać węglowym pyłem wszechobecnym na wszelkich możliwych powierzchniach .Ciotka  straciła oddech a ja czucie w nogach Jaś zyskał energię .Po złapaniu oddechu , pierwsza rzeczą wciskająca się w oczy była wielka dziura w suficie potem oszklone drzwi a za nimi inny świat drewno i dywany .Ciotka poszła walczyć z systemem a Jan postanowił pobiegać po schodach .Zaprzestał po wykonaniu rundy 8 wejść i zejść .Cioteczka tak tłumaczyła panu dyrektorowi o co chodzi ,że nie było potrzeby podsłuchiwania , dwa pietra w dół z mega nagłośnieniem .Taka drobnica ale głos to ma zaraza donośny .W między czasie podczas burzliwej tyrady obejrzeliśmy toaletę cysterny oraz kaskaderskie rozładowywanie palet widlakiem oraz transport worków z węglem .Po prawie godzinie zapanowała cisza i na schodach ukazała się wojownicza cioteczka .No i wywalczyła 1200 zł zadośćuczynienia za kamień w węglu ,za zerwane zawleczki ,za wysypywanie podajnika .Trzeba było tylko pojechać 130 km i nakrzyczeć na pana ważniaka .Kurcze za te pieniądze to ten węgiel powinien sam włazić do pieca .No i na zad bo jeszcze mąż do pracy i po fanty na licytację trzeba było podjechać bo Asia załatwiła fajny plecak i zestaw doniczek i jeszcze komplet ceramicznych którego nie odebrałam a uczynię to jutro i przekażę dalej .Zatrzymaliśmy się w sklepie i tam Jan wypatrzył gumowe koniki pony identyczne jak w przedszkolu niebieski i różowy i tak się nimi zajął ,że zapomniał o całym świecie. Tak to ja mogę jeździć .W ogóle od czasu ostatniej gorączki Jasiek jakiś taki bardziej stonowany , więcej gada i coraz sensowniej układa zdania  .Siedzi sobie i nagle słychać-poproszę kawałek jabłuszka albo pic chcę erbatki z cytrynką poproszę .Nastąpiła znaczna poprawa relacji siostra -brat .Ewa okazuje mu dużo mniej złości i on jej dużo mniej dokucza .Ostatnio nawet współpracowali podczas wyciągania naczyń z suszarki .Taka sielanka z rodzinnych reklam wręcz do teraz się uśmiecham na samo wspomnienie .Przykro mi było bo wyjazd dzisiejszy zbiegł się z konkursem w którym uczestniczyła Ewa i nie mogłam na nim być .I obiecałam sobie ,że to był ostatni raz kiedy sprawy innych choć tez bliskich pokrzyżowały mi możliwość towarzyszenia Ewie w ważnym dla niej wydarzeniu .Smutne to kiedy zostajesz sam ze swoimi sprawami bo bliscy zajęci są swoim życiem i rzeczami ważnymi dla nich samych ,kiedy nie ma czasu na wygospodarowanie jednego dnia z całego ciągu dni ,że zawsze znajdzie się wymówka i wytłumaczenie dlaczego nie .Eh faktycznie w tym dzisiejszym świecie liczy się tylko ekran komputera i wirtualny świat .W konfrontacji z ludźmi czmychamy i wysyłamy e-mail .Tak to jest .Dlatego postanowiłam ,że pierwsze miejsce należy się moje rodzinie, dzieciom i mężowi w szczególności dzieciom , bo jak mam od nich prawo oczekiwać wsparcia w przyszłości jeśli teraz sama im go nie potrafię podarować .Nie potrzebują pieniędzy ,przedmiotów i ubrań z wypasionymi metkami .Eh ale mnie refleksyjnie rozłożyło na wieczór .Co zrobić taki mamy klimat .Dziś zaskoczyła mnie pani Karolina propozycja paczki żywnościowej na święta .Ot tak po prostu .Ludzie po prostu dzielą się na dobrych i złych .Mamy ogromne szczęście spotykać na naszej drodze wielu dobrych .

Brak komentarzy: