wtorek, 16 września 2014

Oswoić autyzm



           Tak to jest czasem trzeba zrezygnować z czegoś ważnego na rzecz czegoś ważniejszego .Nie da się po prostu mieć wszystkiego naraz .Czasem tez można zawiesić potrzeby na haczyku jak kurtkę w przedpokoju i poczekać aż będą potrzebne .Bardzo łatwo tłumaczymy swoje niedociągnięcia tak jakoś lekko przechodzą wtedy przez gardło oklepane frazesy a w głębi serca wiemy ,że to tylko kłamstewka małe i duże .Takie które pomagają wyczyścić sumienie .Nieskutecznie , na chwile ale pozwalają przetrwać jakiś czas .No tacy jesteśmy i cóż zrobić .Boli bezmyślność i zapatrzenie w siebie , boli obarczanie winą , odbijanie pałeczki .Ulgę przynosi rezygnacja i zastąpienie brakujących części układanki innymi .Ale i tak zostaje puste miejsce .Nie do końca udaje mi się je wypełnić podróbkami .Jestem zmęczona , bardzo .Po woli tracę sens tego co robię .A to oznacza że mam za dużo wolnego czasu  i muszę poszukać sobie jeszcze jakiegoś zajęcia .Z przyjemnością wróciłabym do pracy ale cóż realia codzienności ściągają mnie na ziemię.Pewnie znalazłby się ktoś kto zająłby się Jankiem  pytanie jak ? i skąd wziąć na to pieniądze? Coś bym chciała zmienić w tej monotonii , oderwać się, przez chwile być sobą a nie mamą autystyka i gimnazjalistki .
      Cudów nie ma Guzik prawda są . Każdy dzień , każdy  uśmiech , gest , słowo , spojrzenie w oczy są cudem , którego miało nie być .Przeczytałam dziś artykuł w Newsweeku o niepełnosprawnym dziecku oczami rodzica .Jak to jest być takim rodzicem , co się czuje ? O wiele rzeczy .Kiedy urodził się Janek było tak normalnie , jakby układanka naszego małżeństwa w końcu dobiegła końca ..Pierwsze nieporadne ruchy , kąpanie przewijanie , nauka intonacji płaczu , czekanie na wszelkie pierwsze razy .Podręcznikowo i zwyczajnie .Potem pierwsze symptomy ,że coś jest nie tak jakieś drganie gdzieś w głębi duszy i potrzeba szukania potwierdzenia obaw  i  ignorowanie rad w stylu poczekaj ma czas , chłopcy tak maja .Mój nie ma .Czas jest dla nas wrogiem .którego musimy przechytrzyć.Może to tylko kłopot ze słuchem , może nie reaguje na wołanie bo jest rozpuszczony jak dziadowski bicz . Nie mówi bo nie chce . Biega w kółko bo lubi .Eh i pierwsza sugestia badania w kierunku autyzmu .Wyszłam z poradni  usiadłam w samochodzie zadzwoniłam do męża i zaczęłam się trząść ,nie mogłam przestać ,każdy kawałek mnie dygotał.Co teraz? Co dalej ? Co mam robić ?.Jasiek zaczął płakać i wyrwał mnie z tego dziwnego stanu . Oczywiście i tak najechałam na krawężnik ale ogarnęłam się i pojechałam do domu .Mąż nie zrozumiał uważał ,że wyolbrzymiam problem ale tym razem nie pozwoliłam sobie wmówić ,że nie mam racji .Zaczęła się gonitwa w poszukiwaniu lekarzy miejsc , terapii .diagnoz .Od jednego lekarza do następnego od miasta do miasta do skutku .Pękło któregoś dnia to wszystko .Nieprzespane noce wrzask którego nie dało się uspokoić w żaden sposób  , bezradność , nerwy , wyczerpanie .Pierwsza poważna kłótnia i rozważanie czy nie lepiej będzie jak się rozejdziemy .Nie potrafiliśmy się porozumieć,rozmawiać , wspierać , zabrakło podstawowych elementów . Jakoś się poskładaliśmy do kupy po raz kolejny .Potem zamiast obrzucać się winą na wzajem zajęliśmy się w końcu Jaśkiem i jakoś tak poszło z górki .Jakby ten zawarty rozejm wprowadził w nasze życie jakiś porządek .Często myślałam że nie dam rady ,podnosząc się po raz kolejny w środku nocy chciałam się po prostu poddać ale kiedy kładłam się obok syna i trzymałam go kołysząc aż przestanie wrzeszczeć i się wyrywać .Następował ten moment kiedy to co go dręczyło mijało .Wtulał się taki drżący , zasmarkany i spuchnięty od płaczu i wszystko już było nie ważne .Mąż wychodził , nie mógł znieść że jego dziecko cierpi a on nie potrafi mu pomóc .Ironią jest to, że w ten sposób bardzo mi pomagał .Jego nieobecność sprawiała ,że mogłam skoncentrować się na dziecku i na trzymaniu go w ramionach .Potem zasypiałam skulona w jakiejś dziwacznej pozycji  w dziecięcym łóżku z wtulonym Jaśkiem i spaliśmy do rana.Rano mój syn wstawał i od razu ruszał do swoich zajęć jakby ta noc po raz kolejny się nie wydarzyła .A ja bałam się nadchodzącego zmroku .Ech dobrze że to już za nami .Płacz uwalnia a co wtedy kiedy już nie masz łez i sił na płakanie .Nic tylko czekać co dalej .A dalej już tylko lepiej.Minęły koszmarne nocki a ja i tak nie mogę spać bo gdzieś podświadomie czekam na pobudkę wrzaskiem .Nie nadchodzi a noc mija niepostrzeżenie .Bycie rodzicem niepełnosprawnego dziecka to nieustanna huśtawka emocji   .Jasiek nauczył mnie pokory , cierpliwości , przypomniał mi jak to jest cieszyć się drobiazgami, nie zabiegać o posiadanie , nie szukać mamony .Taki jeden uścisk którego się nie spodziewałam dostać , buziak , śmiech bez powodu do rozpuku , szczerbaty uśmiech więcej są warte jak wyklepany wierszyk na akademii przez ,,zdrowe "dziecko .Mój syn nie jest chory chorobę można wyleczyć .Jaś jest wyjątkowy .Ma w sobie tyle dobra ,że spokojnie mógłby obdzielić szwadron wojska .Dni kiedy budzi się bez uśmiechu czy chęci do życia jest niewiele .Teraz chodzi do przedszkola , coraz więcej stara się mówić .W terapii nastąpił zastój , chętnie idzie na sale ale nie pracuje znów stanął z boku i obserwuje , potrzebuje czasu żeby pogodzić się ze zmianą jaką wniosło przedszkole .Trochę jeszcze popłakuje, ale nauczył się tęsknić, nauczył się okazywać radość kiedy widzi mnie w drzwiach   w końcu usłyszałam mamo głośno i wyraźnie.Dużo dobrego wniósł Jasiek w moje życie swoim pojawieniem się .Jestem mimo wszystko wdzięczna losowi ,że tak się stało .Każdego dnia uczę się czegoś nowego, bo codziennie od nowa uczymy się podstaw .Ale idziemy do przodu .I są efekty .Nie ma większego szczęścia nad to małe o zaraźliwym uśmiechu  ufnym i przytulaśnym .Po ponad dwóch latach nocy spędzonych na próbach utrzymania  w ramionach wrzeszczącego potworka , aż sztywnego od najmniejszego dotyku mam teraz przylepę , który uwielbia się tulić całować , dotykać .Trzeba do tego wielkiego samozaparcia i intuicji .Trzeba miłości .I tego też mnie od nowa nauczył , cierpliwości , zrozumienia , pokory , zapanowania nad emocjami .Oh pewnie ,że czasem na niego nakrzyczę , czasem mam po prostu ochotę przyłożyć mu po ludzku w dupsko , kiedy doprowadza mnie do szewskiej pasji .Z resztą nie tylko on ale na nim najłatwiej było by wyładować gniew bo jest najsłabszy .Kolejna rzecz której mnie nauczył mój syn -nauczył mnie określać co tak naprawdę mnie wkurza na co jestem zła .I kiedy wiem na co się wściekam tam właśnie kieruję złość i jakoś tak wszystko szybciej mija i bez poczucia winy i niedosytu .Jak wkurza mnie mąż jemu się zbiera  jak Ewka to jej i tak jest dobrze i prawidłowo .Każdy dzień jest męczący , pracowity i w biegu ale i tak jestem szczęśliwa momentami przynajmniej .Nawet sobie nie wyobrażacie jak to jest móc po codziennej krzątaninie usiąść w spokoju posłuchać  z dzieckiem bajki (polecam stronkę bajki-zasypianki.pl) I potem w ciszy popisać na blogu , otrzepać kurz i zasnąć snem bez snów do następnego ranka .
żeby zobaczyć taki roześmiany pyszczek


środa, 10 września 2014

Kryzys separacyjny

Obojętna jestem  na żądania świata
Na bezustanną gonitwę za niczym i mamoną
Na pogoń za  nierealnym ideałem
Na spojrzenia pełne niezrozumienia

Skaza jestem na codzienność
Na spoglądanie w przeszłość
Na oglądanie się wstecz
Na zatrzymanie w pamięci szczęścia

Bezsilna jestem  wobec milczenia
Wobec płaczu bez słów
Wobec zawodzącego maaaaa
Wobec oczu , które nie spotykają moich

Otwarta jestem na codzienność
Na spoglądanie w przyszłość
Na oglądanie nowego
Na nauczenie się od nowa szczęścia

Pełno uczuć we mnie
Tak wiele nienazwanych
Bo nie można nazwać  ogromu szczęścia
W maleńkiej chwili normalności

               Mój przedszkolak radzi sobie dzielnie .Choć dotarło do niego ,że mama znika na dłużej niż godzinę , a nie wszystkie panie w przedszkolu polubił .A jak maleństwo moje nie lubi to nie zmieni zdania i już.Serce mi pęka kiedy słyszę jak płacze ale wiem ,że to dla nas obojga będzie dobre .Płacz szybko mija ale jakaś zadra tkwi .Ja wiem ,że jestem przewrażliwiona i nadopiekuńcza ale sorrry taka jestem .Po odprowadzeniu mojego szkaraba do ,,pracy" idę pod oknami sali  i czekam aż przestanie płakać ot takie zboczenie .Ale ja to zawsze muszę trafić na coś taki mój urok .No i tym razem trafiło mi się jak pani .która miała się nim opiekować wyraża swoje niezadowolenie z powodu płaczu mojej pociechy . Nie zrobiła mu krzywdy , ale podnoszenie głosu to nie metoda wychowawcza .No i zobaczyła mnie kobiecina za oknem , burak na obliczu i zaczęła się zachowywać jak profesjonalistka a nie rozhisteryzowana nastolatka która sobie nie radzi z młodszym bratem .Dwie sekundy i Jasiek był oporządzony i zainteresowany .Płacz ucichł jak zaczarowany .Wystarczyła odrobina zainteresowania i uśmiech .Mój autystyk ma swój świat ale jednocześnie lubi być  w centrum uwagi .Nie należy przypinać łatek i wpychać w ramki .Trzeba się podszkolić i dopiero zabierać za edukację ..Teraz maszeruje pod okno za każdym razem kiedy odprowadzam małego i sytuacja jak na razie się nie powtórzyła .Szkoda że w przedszkolu niema monitoringu przydałoby się dla takich mam jak ja .
      Jest plus z tego wszystkiego Janek zaczął wołać mama i pokazuje jak bardzo tęsknił mój robaczek malutki .Dziś dał popalić starszej siostrze , zostali razem pod nadzorem wujka na czas zebrania w przedszkolu .A że dziś młodzieniec humor miał nieszczególny , bo i na zajęciach nie chciał pracować tylko mama mama i mama mamy to po powrocie dostał jeść i mamę znów wymyło .No ale przetrwali jakoś te półtorej godziny .Chociaż po powrocie do domu Ewa miała minę jakby miała go zaraz zamordować , Janek się darł wyczuwając jej nastawienie a Wojtuś czmychnął do domu .Więc zgarnęłam glizdy po trasie z trampoliny sąsiadów , (glizdy w znaczeniu moje pociechy a nie robactwo)zawlokłam do domu , większe do lekcji a młodsze do talerza .Nakarmione , umyte i ululane śpi .A jutro znowu gonitwa i szalony dzień .Czeka mnie przedszkole , zajęcia wizyta u pediatry wyjazd do szwagierki i buraczki do słoików .Znów mi zabraknie dnia .




czwartek, 4 września 2014

Odseparowanie

Zatrzymany kadr dnia
Bezsensownie  uciekające minuty
Bezczynnością wypełnionego poranka
Cisza raniąca duszę
Niechcianą nieobecnością
Zniecierpliwienie dźwiękiem którym chcesz ją zagłuszyć
Cicho ! Cicho ... Bądź cicho
Niech słyszę jak krzyczy ta cisza samotnością
Choć z tobą w domu 
Lecz bez nich
Wypełnionym domem  po brzegi -nicością

   Jeśli przez parę lat ciągle otacza cię ktoś wczepiony jak rzep , zapatrzony i nieodłączny .Jeśli przez miesiące wakacji masz wrażenie ,że w tej milczącej obecności w pokoju obok jest za mało ciszy i spokoju .A osobnik który chrapie obok powinien być w pracy a nie na urlopie no to bardzo mi przykro ale to wszystko fata morgana .Przychodzi  w końcu czas kiedy mąż idzie do pracy , Ewka do szkoły .Janek do przedszkola a ja? Cóż mam ze sobą zrobić ?A kogo to ? Ważne ,że wszyscy wkoło są zorganizowani , skupieni, pracowici jak te mróweczki .Gdyby nie ta cisza w domu która wita mnie rano po odprowadzeniu szkodnika .
        Pierwsze dni zniósł dzielnie .Pobudka 6 rano , marsz do przedszkola (szybkim marszem 20 minut ) staszczenie małego z wózkiem po schodach gdyż mamy za wąskie kółka i spadamy ze zjazdu więc żeby nie gnać dodatkowo kilkunastu metrów łatwiej po prostu wziąć delikwenta pod pachę i na dół .Maleńki ewenement jeśli wchodzimy na teren przedszkola od strony placu zabaw zawsze jest popłakiwanie a jak od strony ,,Biedronki" to uśmiech i zamaszyste pa pa .No cóż każdy ma jakiegoś bzika .Potem podsłuchiwanie pod oknem czy długo ryczy .Na szczęście chwilkę .Potem już słychać śmichy chichy .O jedenastej odbieram łobuziaka i maszerujemy na zajęcia , na spacer , bądź na co nam tam najdzie ochota w danym dniu .Jak mamy fazę na spacery to oś Piastów mamy po drodze na oś Brzostów .A jak nie to dzwonimy po tatkę szofera i się wozimy naszym białym mechanicznym rumakiem .I tak schodzi nam do 17 potem młody przypomina sobie jeszcze że ma wejściówkę na trampolinę u sąsiadów i wykorzystując moje zmęczenie mknie co sił w nogach wykonywać szalone opa opa opa .Normalnie chudnę jak na niego patrzę .Przy sprzyjających wiatrach dołącza do niego Ewka  ale szybciutko się zmywa bo Jasiek kondycyjnie jest mocniejszy od tego internetowego maniaka japońskich bajek (teraz ma dwa tygodnie szlabanu na internet za nikłe postępy w zakresie punktualności i odpowiedzialności więc nudzi się tak bardzo że lekcje nawet odrabia )
            Jak już ogarnę kolację , lekcje , usypianie młodego .To padam na twarz .Nawet mi już bałagan codzienny nie przeszkadza , zabawki odsuwam z przejścia stopą , gary do zmywarki , cielsko do kąpieli i dzień zakończony .Padam a od rana mam potem kiepski humor bo moim oczom ukazuje się to wszystko czego wczoraj nie chciało mi się bądź wersja light ,, nie zdążyłam" zrobić .Ale i tak nie jest źle właśnie obejrzałam filmik z Jaśkiem w roli głównej po deszczu i choć bałagan uwieczniony dla potomnych nieco mi przyćmił radość to i tak się uśmiałam z tego mojego Jaśka .Szkodaa że nie było takiej techniki jak Ewcia była w jego wieku .