niedziela, 30 sierpnia 2015

Faceci są z Marsa

Ostatni czas obfitował w nowe wydarzenia .Zaczęło się od gorączki w przedszkolu we wtorek na szczęście to tylko trzydniówka Jak zwykle 39,1 i końska dawka środków przeciwgorączkowych nieprzespane nocki sztuk dwie i czujna obserwacja .Kiedy sezon gorączkowy minął Jaś postanowił podzielić się z matką umiejętnościami wspinaczkowymi które w magiczny sposób się uaktywniły .Zademonstrował mi to wdrapując się po siatce na wybieg kurczaków u sąsiada(na oko 2 metry )poniosło mnie i zarobił klapsa na co zareagował serdecznym śmiechem i tyle było  mojej metody wychowawczej numer 3 zero reakcji , na krzyk tez nie zareagował kompletny ignor jak mawia moja pociecha numer 1 , za to jak przytrzymałam mu lico na wysokości moich oczu i powiedziałam,że jak jeszcze raz tam wlezie to więcej nie przyjdzie do kurczaków  stwierdził -Nie wolno Janku i wrócił do fascynującej obserwacji drobiu mieszanego na siatkę nie wlazł przynajmniej dopóki patrzyłam , drugi pokaz umiejętności wspinaczkowych zademonstrował wspinając się na furtkę z pergoli (wysokość 1,8 zakończona łukiem ) z tegoż łuku go zdjęłam zanim przelazł na drugą stronę .Kolejna akcja wspinaczka na meble kuchenne , z radością i pasją wspina się w różnym celu .Podczas tej demonstracji w stylu mamo popatrz co umiem połączył dwie czynności wdrapywanie się na meble oraz umiejętność odkręcenia butelki z colą w celu wyżłopania zawartości ,żadnej  tych czynności nikt go nie uczył .Oprócz niemożliwej do ogarnięcia sprawności fizycznej pojawiły się nowe zwroty i odzywki .Jedziemy sobie autem , i pytam -synu jesteś tam ? bo cicho jakoś było w foteliku na co ten ancymon rzekł -jestem .fikasz ?No szkoła starszej siostry .Drugim z kolei porażającym elokwencją powiedzeniem Janka jest -gdzie włazisz sieroto również zapożyczone z bogatego słownika wyrażeń Ewy D .W sposób nagminny i zabawny dostosowuje zdania i czynności z oglądanych bajek do codziennych potrzeb .Np żeby zawołać tatę w celu ululania do snu siada na łóżku i klepie taki oto monolog
-Tato chodż .Tatuuuusiu .Gdzie jest tato ? zawołamy go razem ? Uwaga ...Tatusiu .Kiedy metoda okazuje się mało skuteczna a rodzic nie słyszy wołania , szkodnik zapala światło (bo ostatnio coś boi się jak jest ciemno )leci biegiem do pokoju ojca i przyprowadza go w celu wykonania powinności wieczornej w formie Ojce nasz ... podczas którego niemiłosiernie fałszuje , staje na głowie i w ogóle wyczynia różne akrobacje mające na celu przeszkodzenie ojcu w klepaniu formułek wyznaniowych .(rozważam opcje wykonania egzorcyzmów na tym małym szkodniki może to nie autyzm tylko opętanie ?)W piątek wybraliśmy się ponownie w podroż do Łodzi po odbiór protezy ojca mego osobistego .Zakładając iż znów skręcę może nie tam gdzie trzeba spakowałam wszystkich do pojazdu o godzinie 2 rano i raźno ruszyliśmy w drogę .Humory nie dopisywały chłopcom bo pora wczesna a i kac gigant dokuczał .Ewka zwinęła się z tyłu w kuleczkę i smacznie chrapała a najmłodszy turysta od 3 rano z szeroko otwartymi oczami wparowywał się w ciemność za oknem wyglądając świtu .Nawigacja klepała swoje komendy o dziwo nigdzie nie zabłądziłam przynajmniej w drodze do Łodzi .Trasa ekstra s8 ką jedyne o czym należy pamiętać to zatankowanie auta po uszy tuz przed wjazdem na ta super trasę  , gdyż stacje benzynowe jak na lekarstwo a jak już mus tankować to trzeba sobie zjechać z trasy podjechać 5-16 km zatankować i wrócić .Ewentualnie jest opcja doczołgania się do najbliższej na trasie (za 199 km ) miejsc postojowych full.Tak więc zaliczając jeden zjazd z trasy dotarliśmy o dziwo przed czasem do celu .Dwa moje szkodniki mały i nieco większy rażno ruszyły na zwiedzanie okolicy .Przodem j i Jaś zaś po niedługim czasie niechętnie oj niechętnie pociecha numer 1 płci żeńskiej (ktoś musiał dostarczyć  pampersa (na drogę zakładam jeszcze bo nigdy nic nie wiadomo )oczywiście po 10 minutach od telefonu i nakreśleniu szkicu trasy dzwonię do mego dziecka z pytaniem gdzie jest , gdyż plac był rzut beretem od auta na co Ewka rozbrajająco ,że jest przy jakimś ogólniaku -What who ?Jaki ogólniak ? Ja po trasie żadnego budynku nie widziałam .Po ustaleniu ,że udała się nie w tym kierunku który powinna obrać zawróciła i w końcu do nas dotarła .Za koczowaliśmy na placu zabaw a chłopcy zostali pilnować auta .Dzieci bawiły się wyśmienicie podczas tych czynności Jasiek zaprezentował kolejną umiejętność -nawiązanie kontaktu ze starszą siostrą , naśladowanie zachowań tudzież wyczynów , niezłomność , nieważne ,że nie wychodziło mu wskakiwanie na wąską huśtawkę motywował się słowami -Dalej Janku dasz radę , spróbuj jeszcze raz .I godzinka przeleciała .Poszliśmy zobaczyć co u chłopaków i młody zobaczył zjazd dla wózków (nadmienię ,że konstrukcja jest metalowa i podczas wbiegania i zbiegania czyni niesamowity wręcz rumor szczególnie jak człowieki mają otwarte okna w pobliżu )No ale co zrobić Jasiek musi i już na szczęście wybrał sobie podjazd przy bibliotece akuratnie nieczynnej z powodu remontu .I zeszło nam kolejne 50 minut .Edzio poszedł na dopasowywanie oka a my ponownie udaliśmy się na plac zabaw .Jako ,że rodzic mój nie zabrał ze sobą telefonu a nie zapytaliśmy ile potrwa impreza ,po niedługim czasie przekupując Janka obietnica zakupu lizaka poszliśmy sprawdzić jak tam co tam a Edziu stoi pod przychodnia i przebiera już nogami z niecierpliwości , bo za oczko trza dopłacić , miasto obce, kontaktu brak i pojęcia nie miał gdzie nas poniosło .Tak więc uiściliśmy należność w wysokości 100 zł i zapakowaliśmy się do reno .Czy j wspominałam ,że Jasiek nie spał od trzeciej rano ? Ni oj to bym przegapiła .No więc nie spał a jak ruszaliśmy nazad było koło 10 rano a on ani myślał spać co przyprawiało mnie o palpitacje , bo jak teraz nie zaśnie a zrobi to po południu to nocka i kilka kolejnych z głowy .zgodnie z moim cichym życzeniem tuż pzred opuszczeniem miasta włókien -przysnęło się chłopince .Z powrotem już tak fajowsko nie było , ponieważ zaczął się poranny szczyt , ulice zapełniły się autami , tramwajami i pieszymi ku mojej rozpaczy a ku uciesze miejscowych .Kultura i empatia na 17 w skali do 10 , naprawdę . mam na koncie dwa wymuszenia , przejechanie n czerwonym (albo późnym pomarańczowym tak sobie tłumaczę , zjazd z pasa do skrętu w prawo prosto oraz kilka innych ewolucji .O dziwo nikt mnie nie otrąbił , nie krzyczał , ani nie wymachiwał rękami a naprawdę mi się należało .Za to wpuszczono mnie kilka razy w kolejkę , ustąpiono pierwszeństwa i zasygnalizowano brak świateł .W końcu opuściliśmy to gościnne miasto i ruszyliśmy trasą która tu dotarliśmy czyli nastawiłam się na monotonię przez jakieś 200 km prostej drogi ekspresowej .No i sobie jedziemy i znów konieczne stało się uzupełnienie gazu w baku oraz nakarmienie mojej gromady w tym celu wykonaliśmy skręt w lewo ignorując kompletnie ,,Krzysia "i jedziemy sobie , jedziemy stacja miała być po 300 metrach ale jakoś ją chyba przeoczyliśmy .Na 20 dodatkowym kilometrze znaleźliśmy cpn jednak patrząc na sznur pojazdów na pasie w który należałoby skręcić podjęłam decyzję o dalszej wędrówce poszukiwawczej  w między czasie nawigacja przeliczyła trasę i skierował nas prosto ku wyjazdowi z uroczej pozbawionej stacji miejscowości , po wyjeździe w końcu udało nam się trafić na stację , przy okazji zrobiliśmy dłuższy postój , podjęliśmy wspólnie decyzję o nie wracaniu na zalona trasę s8 lecz udaliśmy się gdzie nas nawigacja poprowadzi a ta przez te łąki zielone , przez pola zakurzone w upale i spiekocie po wioskowych drogach powiodła na ku domowi przeczochrała nas przez jakieś miasto i korek uliczny , potem przez trasę budowy s5 aby w końcu skierować nas na Poznań .Kiedy już straciłam nadzieje na szybki tudzież szczęśliwy powrót w domowe zacisze moim oczom ukazało się rondo które na ten tychmiast rozpoznałam , to właśnie na nim podczas poprzedniej podróży skręciłam nie tam gdzie trzeba .Tym razem skręciłam dobrze , jednak hasło rzucone przez Małego -trzeba było jechać na Lubin tłukło mi się w głowie i wiedziona nieodpartą ciekawością zawróciłam i udałam się we wskazanym kierunku .I po co pytam się po co ja się posłuchałam , A no po to coby sobie po raz kolejny pojeździć wioskową trasa przez las .Na tej drodze obawa ,że zasnę stała się niemożliwa do realizacji taka opcja przy stanie nawierzchni absolutnie nie wchodziła w rachubę .Ewka spała , Młody zerkał na świat , Mały (ten wyrośnięty konfrontował umiejętności swojej nawigacji z moją a Dziadek jeszcze nie doszedł do siebie i siedział zadumany nad zawiłościami kolei swego losu .Jednak w końcu dotarliśmy do Szlichtyngowej no stąd to już rzut beretem do domu . Trasa pod kołami mi sie wyprostowała i ogarnęła mnie senność więc rady nie było tuz przed zjazdem na rodzinne miasto zarządziłam postój .W celu nabrania wigoru wypakowałam Jaśka z pojazdu i udaliśmy się na poszukiwanie grzybów -Grzyby?pyta Jasiek
-Gdzie są grzyby?
-Na górze grzyby i w śmiech .
Naprałam tlenu i ruszyliśmy .Do domu dotarliśmy około godziny 17 a więc nieco nam się przeciągnęło w drodze powrotnej .Ale najważniejsze ,żę dotarliśmy .Na osłodę dostaliśmy w menu przesoloną zupę ale przy naszym stanie głodu było to nieistotne i tak zjedliśmy .Janek dopadł się od razu do telefonu i nadrabiał zaległości bajkowe .Na pytanie gdzie byłeś odrzekł -
jechałeś daleko duzim amochodem w odzi byłeś .I uznał temat za zakończony .Szybko przyszła pora na sen ale nie dla wszystkich .Ponieważ zobowiązałam się wykonać na sobotę dwie sztuki kołderki obciążeniowej nie pozostało mi nic innego jak zarwać kolejną nockę aby się wywiązać z terminu skończyłam o 1 a o 5 pobudka bo na fuchę tez trzeba pojechać i kolejny dzień na zapałkach , gorszy nieco do przetrwania bo sobota i szkodnik młodociany w domu a więc drzemka odpada do południa i oczy w koło głowy.Ja powinnam dostać jakiś medal . za to moje heroiczne poświęcenie dla rodziny .Na deser szkodnik starszy pyta się mnie czy idę z nią na koncert w fosie , bo tato powiedział ,że może ale jak mama pójdzie .Cholera jasna ,jaśnista i jeszcze jaśniejsza .Ja na koncert no ale czego się nie robi dla dziecka .No to polazło moje szczęście do ojca zapytać czy może iść .otrzymało odpowiedź ,że nie ma mowy , do szkoły ma się szykować na poniedziałek i że nie ma prawa po 22 być po za domem .No cóż tłumaczę prosto i przejrzyście ,że powinna pójść pobyć z rówieśnikami pobawić się poszaleć a jak będę kończyć robotę w okolicach 23 to ją zabiorę do domu .Tego sie mój m nie spodziewał , nie wiem dlaczego ponieważ jeszcze sie nie zdarzyło abyśmy zgodnie mieli jednakowe poglądy szczególnie  w gestii metod wychowawczych mniej lub bardziej .Więc jeśli się spodziewał ,że poprę jego zdanie to przykro mi ale nie , Nastolatka jest się tylko raz i teraz jest czas na błedy szaleństwo i nieco mniej dzikie orgie(zabawowe mam tu na myśli ) a nie wtedy kiedy będzie miała własną rodzinę i gromadkę rozbestwionych dzieci i męża pana swego i władcę , posiadacza szczęśliwego lub nie w zależności od oczekiwań jakie położy w związku z mą córką .No i jak powiedziałam tak zrobiłam czyli pozwoliłam im iść umówiłam się co do punktu odbioru i udałam się myć syna .Dziewczynom dwa razy powtarzać nie trzeba było , zniknęły niczym mara senna .No i się mąż nie odzywa do mnie (i z tego powodu jest mi absolutnie i bezgranicznie , niesamowicie wszystko jedno )na obiad też się obraził .swoja niechęć i niezadowolenie wyraził poprzez zrobienie syfu podczas przyrządzania niedzielnego rosołu .Cóż facet i to rasowy z Marsa z całą pewnością .Bo kim jest ten obcy w moim domu jak nie kosmitą .I w ten sposób mam w domu plagę a wręcz inwazję obcych - dorastająca córka z kosmicznymi żądaniami i niczym w zamian , równie kosmiczny mąż z zasadami z epoki kamienia łupanego albo i jeszcze starszej mówiący innym językiem niż powszechnie rozumiany oraz mały kosmita z którym mam jaki taki kontakt on jest chyba jak ruski z planety niedalekiej od ziemi , ponieważ znaleźliśmy sposób na komunikacje , co w przypadku dwóch wcześniej wymienionych osobników jest zaiste niemożliwe chociaż pożądane.Po kilku dniach ciszy czeka mnie monolog w stylu - nic nie znaczę w tym domu , robisz co chcesz a mój autorytet jako ojca cierpi okrutnie w wyniku podejmowanych decyzji  , masakra i do tego taka przewidywalna .Eh faceci z wami źle a bez was nudno .












wtorek, 18 sierpnia 2015

Są takie dni jak ten -dla przypomnienia

Takie małe co nieco z życia autysty .Co robić taki jestem i już jednakowoż utrzymanie nerwów na wodzy , kiedy mój syn ni z tego ni z owego zaczyna pokaz o to już inna para kaloszy i w ogóle nie wiem czy jakiekolwiek buty są w stanie opisać ten stanu zawieszenia .Tu zaledwie 4 minuty , czas rzeczywisty około 50-ciu odczuwany -nieskończona nieskończoność .I tak się drze , wydziera , wrzeszczy a ty człowieku stoisz i czekasz bo nic innego zrobić możesz a no nic pilnować tylko ,żeby sobie szkodnik krzywdy nie zrobił .Od kilku dni w ogóle ten mój synalek nie jest sobą , nie chce jeść , spać , oglądać bajek , układać klocków , bawić się no nic i już tylko snuje się jak ten dymek nad ogniskiem bez celu .
Jak nie wrzeszczy to znalazł sobie nowe hobby -mycie kota sąsiadów(bez obawy żaden zwierzak nie ucierpiał podczas tej czynności )Mycie kota przez Janka przeprowadzane jest na sucho , czyli lata po podwórku i drze sie -Kocieeeee jedzenie a jak nieopatrznie się któraś kocina wynurzy , z szelmowskim uśmiechem wyciąga moje mydełko do rysowania i myju myju kota  .Jak już znudzi mu się wdrażanie higieny , lata w te i z powrotem i na cały głos drze się -Kotek do łóżka , cacy kotek .i tak pół dnia .
Dziś wrócił nieco szybciej z przedszkola , bo coś chłopina za gorączkował i jakoś taki niewyraźny był i skarżył się ,że boli brzuszek  , no to w szerszenia i odebrałam .Na razie odpukać spokój ,po długiimmmmmm a wręcz niemożliwie długim wieczorze śpi
umęczony płaczem , marudzeniem i dokopywaniem rodzicielce .Rodzic numer dwa na cały  dzień 
wybył a potem ruszył do pracy cóż nie wie co stracił .(i tu rozlega się szatański hi hot)Cóż nic dodać nic ująć  zazdroszczę mu tez bym tak po prostu chciała czasem opuścić plac boju i zapomnieć  o wszystkim .No ale ja nie mam takiej opcji zamontowanej w oprogramowaniu .
Do tego zamiast położyć się spać  siedzę przed komputerem a potem rano kawa , kawa i kawa (inka oczywiście i nie chcenie mi się .Bo jak ma mi się chcieć jak u licha jestem niewyspana od rana 
.Jednak los wynagradza mi czasem to co nabroi złego i w nagrodę daje mi coś do śmiechu albo coś nowego np umiejętność pedałowania na trójkołowcu 

czwartek, 13 sierpnia 2015

Łódż za nami i przed nami

Bezczynność z bezruchu zrodzony niebyt
Nietrwały utrwalony w spokoju
Wyciszony stały jak skały -trwały
Bezczynność wymuszona
Pragnę się wyrwać-nie mogę
Nieposłuszne ciało tkwi nieruchome
Przymus w głowie
By się poderwać i biec
Jak najdalej od szponów codzienności

Część pierwsza wycieczki do Łodzi zaliczona .Pojechałam jednak wielkim samochodem .a co mi tam jak szaleć to na maksa .Miałam nie brać nawigacji a jednak zabrałam na swoja zgubę i błądzenie i żebym się miała z kim pół drogi sprzeczać .Zaczęliśmy oczywiście od wrócenia się po dowód osobisty Edzia  ale ze spokojem bo sobie wyliczyłam ,że mam godzinę zapasu w razie czego (pojęcie czasu stało się gdzieś po trasie niesamowicie względne)Następnie trzeba było zatankować auto(no niby nic ale jak do tej pory robił to mój małżonek ja wsiadałam i jeździłam od czasu do czasu zgłaszając zapotrzebowanie na uzupełnienie baku , teoretycznie wiem ,że ludzie wykonują ta prozaiczna czynność zupełnie samodzielnie ale ja to jednak wole ,żeby mnie ktoś wyręczył )dobrze ,że ,,mały"pojechał ze mną bo zanim bym się doczekała na wezwana obsługę stacji na orlenie to by się któryś z facetów w kolejce za mną w końcu wkurzył i albo by mi wypchnęli auto albo zatankowali  na szczęście wspólnie daliśmy radę .Jasiek od samego rana był niebywale grzeczny i spokojny i zadowolony z wycieczki .W ogóle przez cała drogę jakby dziecka nie było w aucie , część drogi przespał , a resztę ciekawie zapoznawał się z krajobrazem .Zatankowawszy ruszyliśmy w dalsza drogę ku nieznanej przygodzie i tak sobie jedziemy , jedziemy i jedziemy mijamy rondo za rondem , nawigacja klepie gdzie skręcić , kiedy skręcić i kiedy zawrócić .Nie byłoby problemu jakby nie maleńkie błędy w podawaniu na którym zjeździe należny opuścić rondo .No i tak na którymś z licznych kółek posłuchałam,,krzysia "i bach drugim pierwszym w lewo a tu niespodzianka zamiast na Rawicz ekspresówka na Wrocław .O rzesz orzeszku była twoja mać , zawrócić nie ma gdzie , nawigacja nie ma wprowadzonej tej trasy a stara droga zamknięta na głucho na kłódek sześć .Więc nie zostało nam nic innego jak pojechać prosto ewentualnie wycofać tyłem ale jakoś opcja jazdy tyłem pod prąd na drodze ekspresowej nie przypadła mi do gustu i w ten sposób zaliczyłam dodatkowe 60 nieplanowanych km na których musiałam jeszcze co chwile słuchać komunikatu -za sto metrów zawróć w lewo -No jakby mi się udało byłby to nie lada wyczyn w końcu jednak na 57 km objazdu trafiłam na pętlę na Rawicz jupi jaj .Czas leciał , km jakoś nie ubyło nerwów za to jak najbardziej .Ale jedziemy ze stałym szablonem krótko 90 równie krótko 70 bardzoooooooo długo 50 gdzie droga pusta i prosta .Geniusz te znaki ustawiał .Ale stosować trzeba bo aż żółto od radarów . No nic to .dotarliśmy w końcu do Kostrzyna , i ponownie zawitaliśmy na stację Orlenu ,za paliwo wyszło 15,49 a za trzy kawy 15,99 to się biznes nazywa .Obsługa o tempie które przeraziłoby nawet najwolniejszego z żółwi .No ale w końcu posileni kofeina ruszyliśmy w dalsza drogę .Pomijają niepokojąco szybki upływ czasu dalsza wyprawa minęła bez przeszkód .Zadzwoniliśmy ,że jedziemy i że się spóźnimy (bagatelka półtorej godziny )pani szczęśliwa nie była ale poczekali na Edzia .Przez telefon powiedziano mi ,że przymiarka potrwa ze dwie godziny a się okazało ,że po pół godzinie odcisk został pobrany i w ten sposób okazało się ,że na pół godziny wlekliśmy sie na drugi koniec kraju  .Żeby wizyta  w Łodzi nie była taka nieproduktywna Ewka zostawiła kolo sklepu swój zeszyt z opowiadaniami oraz gdzieś po trasie zgubiła telefon .poszukamy 28 sierpnia  kiedy wrócimy po gotową protezę .Na razie odsypiam mój samochodowy wyczyn 12 godzin w trasie wnioski -praca kierowcy nie jest dla mnie .

niedziela, 9 sierpnia 2015

wspinacz furtkowy

Ze względu na szybkość z jaką Jan zademonstrował swoje niebywałe umiejętności wspinaczkowe oraz trwającym jeszcze u mnie szokiem pourazowym  nie dysponuje materiałem filmowym dokumentującym to niesamowite wydarzenie .Ze względu na panujące upały oraz skłonność młodego do wycieczek sąsiedzkich nasza forteca otoczona jest ze wszystkich stron furkami , zamkami , skoblami   a wszystko teoretycznie poza zasięgiem rąk z metra ciętego .No cóż mylić się jest rzeczą ludzką a zakładać ,że jak osobnik ma 98 cm a haczyk 1,2 to nie otworzy jest czysta utopią .I tak mija nam leniwe niedzielne popołudnie w oczekiwaniu na tabuny gości z których jak zwykle nie dotarł nikt mimo składanych ogniście deklaracji przybycia(nauczona że i tak na obietnicach się kończy nie szykowałam nic i słusznie )ja zalegam na moim nowym świeżutko poskręcanym łożu (w poprzek można i wzdłuż też i na skos uwielbiam je ono tu jest i czeka na mnie ło ooo oooo łoje je je )młody biega luzem trasa dom podwórko , podwórko dom i domaga się ode mnie wysiłku fizycznego -chodź mamo .Otworzyć ci ?taaak .Na chwilkę przysiada żeby sprawdzić czy mu broń Boże bajki nie przełączyłam (oglądać nie musi ale grac jak najbardziej )tradycyjnie kupa przy kurczakach sąsiadów .Potem wygłupy , słodkie leniuchowanie i znów wygłupy i tak w kółeczko .No i w końcu pociekł zarazek na dwór natarczywie domagając się otworzenia furtki na pustynie ogrodu .bezskutecznie ponieważ a) było za gorąco , b)nadal było za gorąco c)nie było komu mnie podnieść z pozycji leżącej .Ale słyszę małżonek zwleka swe ciało aby zadośćuczynić żądaniom syna  .I słyszę wykrzyczane szeptem -chodź szybko .No to się zwlókłszy dotarłam do okna moim oczom ukazał się mój własny syn wpinający się ze zręcznością małpki na furtkę , następnie efektownie zawisł na wysokości zasuwki , calutki skoncentrowany z koniuszkiem języka i wolną rączką sprawnie utworzył zameczek i jazda na furtce . zszedł na dół obejrzał się do tyłu z tym swoim uśmieszkiem w stylu to nie ja samo się zrobiło i dla odmiany zawołał Tato chodź (założył ,że skoro wczoraj grali w piłkę to dziś też się tak stanie )No i trzeba wymyślić inny sposób ograniczenia mu swobody  .Dla naszego wspólnego bezpieczeństwa .Ma pecha ten mój szkrab  , gdyby nie fakt ,że nie lubię się chlapać w basenie mógłby się moczyć ile dusza wlezie (żeby uzyskać informacje ,że osoba niepełnosprawna z opiekunem ma bezpłatny wstęp na basen musiałam poczytać Endorfinkowego bloga znaczy że nie w sensie musiałam poczytać bloga jako takiego gdyż zaliczam sama siebie do stałych czytelników , tylko z bloga a nie np z biuletynu głogowskich niepełnosprawnych .Pleśnieje w tym domu dziczeje do głębi )I te moje kompleksy no jakoś za nic nie mogę się przełamać do założenia stroju no taka mam fobię i już bo te co mi się podobają wybitnie nie pasują a te które pasują wybitnie są w stylu uwolnić orkę 8 a w ubraniu nie pozwalają pływać .Młoda jak to młoda , szkoda szkoda szkoda ,że taka głupiutka bo młoda i jeszcze  rośnie .Jutro zaczynamy wycieczkowy tydzień .Do Nowej Soli jadę w ilości sztuk jeden i moim ulubionym szerszeniem (propozycję pojechania ,,tym drugim "wyśmiałam wystarczy że w środę spędzę cały dzień za kółkiem )W środę Łódz sztuk 3 -bo musi czyli kierowca plus potomek i pacjent oraz 1 sztuka bo nie ma wyboru Ewa oraz 1 sztuka mój brat bo został ładniusio poproszony .Tak więc żeby podróż się opłaciła wszystkie miejsca zajęte .Przeżywam wewnętrznie te wszystkie wyjazdy za miasto , planuje , szykuje , myślę i nic z tego bo schemat jest identyczny za każdym razem i tak się muszę zgubić minimum jeden raz .No taka tradycja wyjazdowa .zastanawiam się jak dam radę tyle godzin za kółkiem rano to pewnie Jasiek będzie spał w foteliku ale po południu o to już inna bajka .Na szczęście pojazd nr 2 jest wyposażony w sprawną klimatyzację .
No i w końcu powinnam się zabrać za wypełnienie złożonych obietnic .Wszystko ma skompletowane , pomysł mam teraz tylko czekam na odrobinkę chłodu i fazę twórczą Nie wymieniam już wy wiecie komu co obiecałam .I z tego powodu nie mogę robić takich rzeczy zawodowo z moim tempem nie zarobiłabym na światło .
Znowu przerobiłam się na blondynkę , za dużo siwego ,żeby na ciemno farbować i już mam adoratora a co pod 70 tkę w biedronce zapoznany przt stoisku z serkami .
-O to pani wnusio taki fajny , babcia tez niczego sobie -i błysk akrylem w uzębieniu
-Fajny tylko nie wnusio a synuś -rzekłam z uśmiechem
-Wszystko przez te białe włosy , przepraszam nie chciałem urazić -no było widać że mu przykro jest bardzo  a zupełnie niepotrzebnie , gdyż skoro wpadła mu w oko taka sztuka jak ja no to nie jest jeszcze tak tragicznie w końcu ile babć może liczyć na podryw w popularnym dyskoncie spożywczym.
Na zakończenie akcent humorystycznie -tragicznie -z nutka makabry .Leże sobie ,mąż udał się do pracy więc młody myk na duży tv .I zapanowała taka błoga cisza .I nagle słyszę leci pędzikiem i drze się wwniebogłosy .-Mamo!Mamusiu!  Psiasiam Mamuniu .Poderwałam się aż mi coś strzyknęło w boku i człapie zobaczyć za co on tak zamaszyście przeprasza  .I widzę jak smaruje z sypialni na szeroko rozstawionych nogach z wielgachna kupą w majtach (plus jest taki ,że tym razem pozostała w majtkach )i z lekka nutką skruchy wydukał psiam mamo , kupę zrobiłeś,  majtach kupa i poczłapał do łazienki pod prysznic .cóż widać jeszcze długa droga przed nami ale za to jak pięknie zaczyna budować zdania

czwartek, 6 sierpnia 2015

Środek nocy to najlepsza pora na pisanie



taki model z tego mojego Jasia .Jakoś się nam ten sierpień strasznie rozjazdowy zrobił .Jak w lipcu nic się prawie nie działo tak w tym miesiącu wysyp .Najpierw Zielona Góra-testy na alergie (oczywiście ma zaskoczona nie jestem za to doktorek był jak zobaczył odczyn na pleśnie i grzyby  w zaleceniach dla lekarza prowadzącego mamy uwaga -diagnostyke  w kierunku potwierdzenia lub eliminacji kandydozy i doktor ,,pyłek "rzekł nam ,że jeśli się  nie myli i zdecydujemy się na leczenie grzyba oraz na odczulenie to większość objawów autyzmu sobie zwyczajnie zniknie no nie tak od razu dał nam dwa lata .Na razie podjął decyzję ,że należy młodemu wykonać pełen panel testów a więc przed nam jeszcze trzy wyjazdy do Zielonej .Tak się zastanawiam czy odczulanie ma sens jak ktoś robił niech się podzieli opinią czy warto . W poniedziałek do Nowej Soli , w środę do Łodzi, w następny poniedziałek Zielona Góra , i po dwudziestym ponownie Łódź no i czekamy na telefon od kardiologa z nowym terminem wizyty dla małżoka .
Remoncik trwa i trwa i trwa ale zbliża się ku końcowi .
Bez bicia przyznaję ,że po powrocie smyka do przedszkola złapałam oddech .Oczywiście i naturalnie kocham tego mojego smyka i nauczyłam się już z nim żyć tudzież z jego kumplem -autyzmem ale rola ,,samotnej" matki w domu pełnym ludzi jest nieco przygnębiająca a tak mamy czas od siebie odsapnąć bo inaczej to jak plasterek , no nie oderwiesz i już . Po miesiącu przerwy mamy niezłe postępy w komunikacji werbalnej (zawdzięczamy ten fakt bajkom z serii Świnka peppa .Od niedawna lata po domu i mamooo, mamuniu , mamusiu blblblblblbe chebantke (tłumaczenie nalej mi mamo herbatki)
Tata znów popadł w niełaskę , jako że nie poświęca młodemu zbyt wiele czasu traktowany jest przez synusia jak obcy dorosły .Czyli jak ? A no kompletny ignor , oprócz całusa na wyjście , tudziez jak chce jechać dużym samochodem to wtedy umie powiedzieć -Tato chodź zim amochodem jedziesz .No ale zawsze jest jakieś ale i ignorowanko trwa .No cóż można i tak .Córcia dalej zazdrosna o młodego czego pojąć swoim małym rozumkiem nie mogę .Bo o co jest zazdrosna o to że jeździmy od terapii do terapii po całym kraju ,że uczymy się metodą prób i błędów , o czekoladowe kulki na śniadanie bez których młody nie je .Nie zadała sobie trudu ,żeby chociaż poczytać , dowiedzieć się  eh co za rocznik .Zabić to mało.Wyjście na zjeżdżalnie do sąsiadów przez drogę urasta do problemu o rozmiarach katastrofy , podobnie jak wynoszenie śmieci czy porządek .No nie radzi sobie dziewczyna nadmiar obowiązków ja przytłoczył .Chociaż zdarzają się przebłyski normalności i milo jest mi spędzić czas w towarzystwie uśmiechniętej , radosnej nastki a nie nabuchomodozora nabzdyczonego .Szkoda ,że takie perełki się rzadziudko trafiają .Marzy mi się ,żeby jeszcze jej dotarło do tego pustawego łebka ,że krzykiem i odpychaniem młodego od siebie robi wiele złego w tej naszej pracy terapeutycznej .Tym bardziej ,że młody se do niej garnie jak mis do miodku .Nie wymagam od niej cudów .Tylko normalności czy to tak wiele przytulić małolata , zabrać go na spacer , poczytać bajkę , pograć w piłkę chociaż trudno w to uwierzyć są to wielkie rzeczy które wymagają wieloletnich przygotowań .Oj dobrze ,że młody wykorzystuje dialogi z bajek w codziennym życiu , można się dogadać chociaż kawałów raczej sobie nie będziemy opowiadać , ale się zrozumiemy a to połowa sukesu .Te grzyby nie daja mi spokoju .Gdyby to bowiem było taj jak dr mówi , to sprezentował nam niezłą dawkę nadziei a mnie osobiście całkiem sporą .w przyszłym tygodniu jak nieco się ogarnę zrobię Jaskowi badanie w kierunku candida albions albo jakoś tak .Bo aja na pśmie muszę mieć inaczej nie uwierzę .A teraz spać .Pa

niedziela, 2 sierpnia 2015

Jasiek Jasiek pelasiek plasiek i żmij

Nie sądziłam ,że to powiem ale jakże cieszy mnie fakt ,że ten mały szantażysta , terrorysta , przylepa , rzep , plama na koszulce WRACA DO PRZEDSZKOLA -Koniec wakacji przynajmniej dla tej małej rozpuszczonej pluskwy zwanej dalej moim rodzonym synem Janem .Mimo niewątpliwego przywileju obijania się przez dni 31 miesiąca lipca przyszedł najwyższy czas na powrót i na odpoczynek , odpoczyneczek , odpoczyniunio mój ukochany , wyśniony i wyczekiwany .Kilka godzin tylko dla mnie mhhhh .Jasiek jakby wyczuł ,że koniec laby bo dziś przeszedł samego siebie .Przecież ja przez tego chłopaka do szczętu osiwieje .Najpierw nie dawał mi spokoju tylko do kurczaków i do kurczaków a jak już wypłakał to bierzemy dupke w troki , nocnik pod pachę plastikowe krzesełko tudzież lekturę oraz oczywiście papier toaletowy .I siedzimy sobie .Młody pozostawiony na chwilkę bez kontroli nawrzucał kurczakom puszek po piwie(nie popija nazbierał tuz obok )większość udało mi się wydłubać potem radośnie nasikał przez siatkę , dokarmiał kurczaki jabłkiem oraz chrupkami kukurydzianymi oraz chlebkiem , w określonej kolejności oczywiście gryza on , dziobniecie kura aczkolwiek kogut .Oczywiście w międzyczasie -ciśnij kupę .Po zakończonym ciśnięciu poleciał do beczki z deszczówką , wrzucił do środka konewkę , klocki , foremkę , zamoczył ręce i koniecznie chciał spróbować czy jest zdatna do picia .Następnie biegał między zaparkowanymi samochodami i nie opuszczał na krok ojca swego który próbował bezskutecznie odkurzyć swój pojazd .Po godzinie mając serdecznie dość ganiania za tym małym tornadem złapałam pod pachę i zataszczyłam na podwórko ojciec zabrał resztę czyli krzesło oraz książkę .Po zablokowaniu furtek młody szalał z nudów i bezsilności .Tak mu się nudziło ,że nauczył się wspinać na meble w kuchni , zbił dzbanek na wodę , wyjadł cukier z cukierniczki (na szczęście mało było )podjadł mleka w proszku i w końcu odpuścił na chwilkę .Potem nastał wieczór więc czas na szaleństwa .więc poszliśmy na plac do sąsiadów , szalał jak nakręcony a w końcu spadł ze zjeżdżalni .Nieźle pacnął ale przeżył .Z gadzina trzeba bez sentymentów w takim przypadku , czyli na bieżąco sprawdzić obrażenia i bron boże nie ciamkać nie biadolić , dopiero jak się uspokoi należny wycałować i wy przytulać .Dzięki upadkowi chętniej przyszedł do domu . Oczywiście od razu na wejściu traktor tom , w międzyczasie zjadł tosty i filet z kurczaka (i to jest zajefajnista wiadomość, bo ostatnio ma niezły apetyt wczoraj zjadł flaki blllle .Jedyny minus muszę mu zmiksować i dość ostro doprawić  ale je )potem myju myju chlastu plastu i do mycia biegiem marsz (w moich marzeniach czas kiedy młody chadzał spać o 19 minął bezpowrotnie no ale  zobaczymy jak to będzie jak rankiem zerwiemy się do pracy .Może jak się wymęczy to wrócą stare dobre czasy .Jeju kto mnie rano ściągnie z wyrka no kto pytam grzecznie .No i z płaczem i wielkim nie chcę nie lubię spać , nie ma spania zasnął i śi a ja ruszam w jego ślady