piątek, 25 grudnia 2015

Świąteczny misz masz czyli co może kropla domestosu

Jak co roku przed świętami ,się uganiam jak kot z pęcherzem .Pięć rzeczy naraz, szalone świąteczne porządki ,w tym roku darowałam sobie mycie okien .W łazience przegapiłam wielgachną pajęczynę tuz za kabiną , pomimo codziennego pralniowego rytuału wprowadzonego przez Janka i tak nazbierał się cały kosz prania , Na szczęście mimo moich obaw przynajmniej śmieci wywieźli z kontenera .Zakupy zrobił małżonek a więc ominęło mnie szaleństwo marketowe i bardzo dobrze , nic tak na mnie nie wpływa anty świątecznie jak kłótnie w kolejce do kasy -Wesołych Świąt ,ręce do kolan od siat pełnych produktów , których i tak połowa wyląduje w koszu .Ja nie lubię przygotowań do świąt no nie lubię i już ,same Święta tak , kiedy w końcu mija to całe wariactwo i można złapać oddech i nic ale to absolutnie nic nie robić .Bo co oznaczają porządki świąteczne -że przez cały rok nie sprzątam a nagle przed świętami muszę?Wielkie gotowanie , bo goście przyjdą .Ciesze się ,że przyjdą niektórych w końcu oglądam tylko przy takiej okazji ale czy w końcu goście przyjeżdżają do mnie czy żeby się najeść.? Oto jest pytanie .Eh marudzę tak co roku , psioczę , zanurzam się w depresji przedświątecznej (no co każda okazja jest dobra do wpadania w czeluść mroku )A i tak na stole 12 potraw , świeczka , sianko , opłatek , galowe wdzianka , w tle kolędy .Tylko śniegu w tym roku nie udało mi się załatwić .Na szczęście do godzin popołudniowych główna chochla czyli Jaś przebywała w przedszkolu ,więc skondensowałam wszystkie siły i raźno zabrałam się do przygotowań .Całkiem nieźle mi szło nie powiem naprawdę fakt ,że mam mało czasu działa motywująco .Nie ma się co oszukiwać .Po godzinie 15 w moim domu panowanie przejmuje huragan Janek 10 w skali Wszystkich speców od sztormów , Jako ,że cechuje mego syna nie ustający niepokój i nie ma w słowniku wyrażeń typu -poczekaj, po woli , spokojnie , pomału . Ewentualnie po wrzasku -Jasiek matko jedyna usiądż na chwilę !!!!!!.Siada na chwilę pod warunkiem ,że dotknięcie krzesła pośladkami można nazwać ,że było to siedzenie .Przygotowania z udziałem Jaska to szkoła przetrwania .Należy bowiem zaplanować wszystko tak aby pogodzić normalny tryb życia z szalonym .To uczucie kiedy , cały dzień ganiam jak dzika , potem odbieram szkodnika i wyłączam się na ponad 2 godziny (gdyż nadal trwa fascynacja jazdy autobusami czyli trzy rundy wkoło miasta trzema rożnymi autobusami ) Po powrocie na pole bitwy , zaczyna się młyn trzaskanie drzwiczkami od mebli , mamo pszczółka mja właczyć , mamo prose , mamo kręcic , mamo pierozki , nieeeeee , mamo nie lubisz Ewy , mamo , mamo , mamo na dwa głosy , wśród garów , szmat i sterty śmieci na środku kuchni .No tylko siąść i płakać.No ale ja nie dam radny no jak nie ja to kto .Więc na deser -Monikaaaaaa a gdzie ? ......Eh jak tego wszystkiego nie lubić .
W tym roku dla odmiany i podkręcenia atmosfery splot okoliczności postanowił nieco w tym szaleństwie zamącić i postawił na mojej drodze butelkę popularnego płynu czyszczącego  .Bez obawy sam płyn nie jest ogólnie niebezpieczny talent do używania nie tam gdzie się powinno mam i już.Siedzę sobie więc w domu , rozmyślam od czego zacząć wielkie porządki a ,że łazienkę zawsze mam najbardziej zapuszczoną no to wybór był prosty -bo trzeba zaczynać od najgorszego a kończyć na najłatwiejszym  ..Więc uzbrojona w rękawice, szmatki , gąbki , płyn wymieniony wyżej tudzież nerwa , bo nie lubię prac wymagających schylania się , zabrałam się do pracy .Nalawszy obficie środek , zamaszyście odstawiłam butelkę na podłogę ,fizyka się kłania .Butelka w dół , zawartość w górę a konkretnie wprost do oka .Nie będę przytaczać swej wypowiedzi gdyż musiałaby składać  się z samych kropek . Po chwili zaskoczyły mi trybiki i szybko łeb pod wodę .W między czasie dotarł z siatami mąż.Po chwili zastanowienia zapakowałam się do auta i pojechaliśmy na sor .Tam poinformowano nas ,że w szpitalu okulisty nie ma ale jest przychodnia .No to do przychodni .Tam pani w rejestracji uświadomiła nas ,że na fundusz miejsc już nie ma ale możemy prywatnie cena 150 plus płukanie plus antybiotyk no ewentualnie w lubinie po południu jest ostry dyżur okulistyczny ale nie w legnicy bo poniedziałek .Objechaliśmy kilka innych poradni .Pech , państwowa miarka nie obejmuje nagłych wypadków , bez rejestracji nie da rady i już..No co ja pani mogę -pewnie znacie ten gest .Żeby było ciekawiej , dzieci właśnie było czas pozbierać z palcówek , obiad podać i męża wyszykować do pracy .I dojechać te 40 km do miasta obok aby się dowiedzieć jaki jest stan oka .Pozdrawiam serdecznie zwolenników poprzedniego rządu właśnie o taka demokracje trzeba koniecznie wałczyć , kto głupi chciałby po prostu wejść do lekarza , kiedy może sobie pojechać gdzie chce .Pewnie mogłabym zapłacić za wizytę gdyby nie jeden drobny fakt -absolutny brak wolnych kilku stówek .No jakoś mi się nie rozmnażają.Więc plan - Najpierw telefon do DZ mojego rycerza wybawiciela (ha ha złamana noga D , kwas w oku D czyli rycerz jak nic )Na szczęście D miał czas i chęci na wycieczkę , więc kolejny telefon do szkodnika numer 1 Ewy .Córka moja zamiast w szkole w sklepie cóż bywa .Kombinuje przez telefon w końcu warknięcie ją sprowadziło do parteru  .Po podjechaniu pod przystanek wyjaśniło się dziwaczne zachowanie pociechy .Nic to że mamy grudzień , nimfa w letniej sukience , szpilkach matki koleżanki i z gołymi nogami , makijaż zdążyła zmyć .Sytuacja podbramkowa.Ja z gaza na oku , mąż wkurzony do granic możliwości a  panna wesolutka jak szczygiełek pyta czy koleżankę możemy podrzucić .Nie nie możemy , no to buty koleżance podała i łaskawie raczyła wsiąść do auta .w nastrojach cudownych wręcz udaliśmy się po Janka .Raz dwa odbiór , pakowanie , Przepakowanie , telefon do rycerza zapakowanie dzieciaków , i w trasę .Dojechaliśmy , do Lubina na szczęście .Udałam się do rejestracji kardiologicznej ,żeby się do okulisty zapisać .Po czym kazano mi się udać do pokoju nr 26 i poczekać bo zaraz dr zejdzie .Zaraz okazało się godziną .Wprawdzie miał zacząć o 15 no ale fajnie ,że w ogóle przyszedł .Przede mną kilka osób , na szczęście w parach .Szybko poszło .W końcu mła .
-co się stało ?
-Domestos mi prysnął
-Smiech -Jak pani to zrobiła ?
-opis wydarzenia i kręcenie głowa z niedowierzaniem .Nie no chciałam sobie zakropić oczy .Burak (w domyśle )
-Płukanie robimy .Pani w zielonym wyszła , wróciła z trzema wielkimi strzykawkami i czymś w rodzaju kroplówki .Odetchnęłam z ulga bo igieł nie przyniosła , dłuższa chwile zajęło jej znalezienie miseczki nerkowatej .Po którą udała się znów na zewnątrz gabinetu .wróciła , wlała mi ta kroplówę do oka , zaaplikowała maści , krople , rozpoznanie -oparzenie chemiczne rogówki i worka spojówkowego .Kontrola za pięć dni u okulisty ..Widzę .zaczerwienie zeszło .Mimo kontuzji powróciłam do świątecznych szaleństw .Córka moja (do przebadania psychiatrycznego ) kierowana najwyraźniej wyrzutami sumienia tudzież mam nadzieje wstydem do zaprezentowanego zachowania .Włączyła się czynnie do przygotowań ..W rezultacie przygotowaliśmy :
-Barszcz czerwony
-uszka
-krokiety z grzybami
-krokiety z serem i sosem czosnkowym
-ryba smażona w cieście
-karp w badziewiach
-karp smażony
-sałatka jarzynowa
-śledź w śmietanie
-jajo w majonezie
-galareta z karpia
-zapiekane buraczki

-sernik na zimno
-roladę makową
-makowiec z biszkoptem
-ciastka ze słonecznikiem
-pierniki
-babeczki makowe

-a mąż przygotował wędzonki (już mam pełno śliny w paszczy wiszą sobie i cudnie pachnął w korytarzu .)W tym roku bez żadnego przejaskrawiania mogę z czystym sumieniem pochwalić moja druga połowę za solidnie wykonane zadanie .Mniam i pycha to za mało .Świętej pamięci teść robił takie pyszne boczki .Eh szkoda ,że nie można zapisać sobie nigdzie smaku i zapachu .
W tym roku nie dotarł na Wigilię mój rodzony i jedyny pozostały przy żywocie Ojciec , przynajmniej zadzwonił i przeprosił , za to nasz nowy całkiem zadomowiony domownik -czyli mój brat A przybył z ,,gór strychowych'' i posiedział po czym udał się do siebie w celu zabawy nowa gierką .
Czyli w tym roku spędziliśmy Wigilie bardzo kameralnie i było właśnie tak jak powinno być spokojnie , świątecznie .Jako ,że produkty ze świątecznej listy zmniejszyłam o połowę (tak mam taka listę również na Wielkanoc )nic się nie zmarnowało .Dwa dni jedzenia , mąż dziś na dniówce pozostali domownicy żywią się tym co pozostało .Jasiek łupie drzwiczkami od wszystkich sprzętów które nie sa powiązane sznurówkami a ja zamierzam się zdrzemnąć .Wykończona jestem nieco .
Wesołych Świat kochani .Mam nadzieje ,że nadpobudliwość Janka wynikała z napięcia jakie mu się udzielało i ,że od poniedziałku zastopuje nieco ,bo nie mam sił .

sobota, 19 grudnia 2015

Głupawka zwyczajna

W dniu wczorajszym Jan miał wystąpić w roli pastuszka na Jasełkach w przedszkolu .Przygotowałam się wprawdzie psychicznie na kolejny wspólny występ z synem ale jak zwykle ten postanowił mnie zaskoczyć .Oczywiście moment wejścia i wypatrzenia mamy 30 sekund i tyle tez trwał udział Jaska w przedstawieniu . Najpierw wyrwał do mnie , pani próbowała go przekonać do powrotu w szeregi pastuszków ale nie dał się namówić w związku z powyższym ja udałam się w bezpośrednie pobliże  syna.Niestety manewr ten spowodował atak głupawki u mego dziecka .Chwile posłuchał , popatrzył a potem.......hu hu hu hu pomieszało mu się w główce i postanowił poudawać sowę .Czynność ta w mniemaniu mego syna była wielce zabawna .Więc trzeba było się ewakuować .Eh zła byłam na to moje dziecko , bo wiem ,że rozumie ale po co słuchać matki , po co dać kolegom i koleżankom możliwość zaprezentowania wierszyków i piosenek jak można być w centrum uwagi .Dostanie ostatnią szanse , tym razem po prostu nie pokażę mu się na oczy a jak się nie uda zrezygnujemy z udziału w kolejnych przedstawieniach .Nie zamierzam na siłę udawać ,że jest już ,,prawie normalnie" nie jest ale to nie powód żeby reszta grupy nie mogła się świetnie bawić .Na moje nieszczęście sowia głupawka zawitała tego popołudnia w domowe pielesze .Oczywiście pierwsze 5 minut było strasznie zabawne dla reszty domowników a Jasiek zachęcony uśmiechami , brawami rozkręcił się na dobre .Cóż wyszłam .Sama .Po 15 minutach Jasiek dalej radośnie hukał a reszta miała mniej radosne miny .Ile w końcu można tłumaczyć dwóm dorosłym osobnikom ,że pewnych zachowań u Jaska nie należy rozkręcać .Cóż najlepiej człowiek się uczy na własnej skórze .I te 15 minut zadziałało lepiej niż lata tłumaczenia .Chociaż osobnik mniejszy nie rozumie np że jak młodemu coś się obieca to on nie ma w słowniku pojęcia za godzinę  tylko należny zrealizować obietnice już i natychmiast ale najłatwiej jest powiedzieć -Jasiek pojedziemy autobusem a potem uwalić sie przed tv albo z telefonem w garści i zamknąć drzwi bo Jasiek hałasuje, bo przeszkadza i mieć wszystko w zadku , niech się matka martwi , niech się zajmie .Bo co ja mam w końcu lepszego do roboty jak ogarniać młodego bo ktoś nie ma pojęcia po 4 latach wspólnego mieszkania o co w tym całym autyzmie kaman .Głupawka zwyczajna .bez dwóch zdań nie sprawia ,ze wpadam w świąteczny nastrój wręcz przeciwnie na serio rozważam zostawienie tego całego cyrku i wyjazd na weekend .Cholera by to wzięła .Czasem się pytam za co ?I nie o autyzm Janka mi chodzi bo ten czasem jest czasem znika , czasem przybiera na sile .Ale o resztę .Ehh żałuje ,że zrezygnowałam z wyjazdu w grudniu do sanatorium z młodym , następnym razem pojadę bez wahania .

czwartek, 17 grudnia 2015

Czasem

Czasem ogarnia mnie nieodparta wręcz ochota ,żeby zaszyć się gdzieś , w ciemnościach , w ciszy .A w szczególności bez Jaśka .Ja wiem to bardzo fajny chłopak , mknie do przodu , kochany jest i w ogóle jak ja tak mogę myśleć.Eh mogę .Np  dzisiaj pozwoliłam sobie na roztrząsanie jakby to było gdyby w moim życiu nie było dzieci.Spokojniej , wolniej , mniej nerwowo, ale .....no właśnie ale zawsze jest jakieś ale ...ale po co by cokolwiek było ?Fakt czasem mam dość wręcz powyżej dziurek od nosa, tego wiecznego bałaganu, braku czasu , miliona drobnych spraw i sprawek  .
Czasem mam ochotę złapać i potopić jak szczeniaki (nie nie mam zwyczaju mordować słabszych i nigdy żaden szczeniak nie został przeze mnie utopiony )wykręcić jak mokre pranie, związać , zakneblować i wrzucić do piwnicy  .
Czasem mam ochotę wyć do księżyca , trzasnąć drzwiami i pójść przed siebie gdzie oczy poniosą(na szczęście aura nie sprzyja realizacji tego scenariusza a w lecie jakoś lżej )Dziś w końcu miałam dzień dla siebie .Pomyślicie pewnie odespałam te wszystkie ostatnie stresy , choróbska , i zwyczajne niewyspanie ze zmęczenia .Taki właśnie miałam plan ale mój anioł stróż zaplanował mi dzień zupełnie inaczej .Od dłuższego czasu przymierzam się do walki z moim największym wrogiem -uzębieniem .Fobie mam panicznie boję się dentystów .No ale przyszedł moment ,podjęłam decyzję i zaczęłam ją konsekwentnie realizować .Łatwizna powiecie -hmmmm no nie wiem .Od wczoraj obdzwoniłam kilkanaście gabinetów w mieście moim tudzież ościennych aby znaleźć chirurga stomatologa zdolnego podjąć wyzwanie .I tak po kolejnej odmowie bez przekonania podniosłam słuchawkę i zadzwoniłam do Nowej Soli .Miły głos poinformował mnie ,że owszem usuwają 8-ki na nfz (jakby ktoś pytał prywatnie 300 zł za usunięcie a po nowym roku jeszcze więcej , czasami trzeba zastopować ) rejestrują na styczeń ale najpierw doktor musi obejrzeć .No to nastawiona na dłuuuugie czekanie proszę uprzejmie o zarejestrowanie na konsultacje .No i pani się mnie pyta czy jutro (czyli dzisiaj) mi pasuje  -że co? czasem nie potrafię ugryźć się w jęzor .No bo jak mam powiedzieć ,że liczyłam bardziej na marzec 2016 ?Bo mam cykora .No ale jak postanowiłam to poszłam   za ciosem .I tak oto po odstawieniu marudy Jaska do pracy w przedszkolu wysłuchawszy przedtem kilkanaście razy piosenki o światłach drogowych ,udałam się z małżonkiem moim na konsultacje .Dojechaliśmy poczekaliśmy jakieś 60 minut zanim ktoś sobie o nas przypomniał .No i kiedy zrobiłam prasówkę i zamierzałam udać się do wyjścia (mając wymówkę ,że nie ma co wyrywać zębów w tak nieprzyjacielsko nastawionym gabinecie )a mąż zamierzał udać się z awanturą oburzony lekceważącym podejściem personelu medycznego z gabinetu wyszła miła na oko pani doktor i rzekła zapraszam .Zawróciłam więc grzecznie , mąż zamilkł i weszłam prosto w paszczę lwa .
Czasem warto poczekać .Pani doktor obejrzała , rzekła ,że owszem usunąć trzeba ale termin na luty .EEEE niech będzie luty .Ale pani doktor popatrzyła na mnie , na kajecik , na pielęgniarkę , następnie na zegarek i zmieniła zdanie -Albo dzisiaj .
Czasem wdzięczna jestem za silne serce bo zawał na miejscu .I raz dwa zastrzyk , zdjęcie , wyrwanie , szwy i za tydzień na ściągnięcie .Odpukać na razie nic nie boli .
Czasem działanie na wariata jest korzystne.W nagrodę za to że byłam taka dzielna mąż zabrał mnie na zakupy  (do spożywczego  na przedświąteczne )potem pojechaliśmy obejrzeć telewizory .Mamy plan zebrania rodziny w jednym miejscu .Powiesimy tv w kuchni a co czasem trzeba zaszaleć .Założyłam ,że do końca przyszłego roku definitywnie uporządkuje część stomatologiczną .
Czasem sama nie wierzę w te moje plany .
Czasem , więc czasem po takim dniu jak dziś mam ochotę po prostu pobyć sama ale jak pytam się .

niedziela, 13 grudnia 2015

Brawo ja-czyli szaleństwa Moniki

Dzień jak co dzień .No prawie jak co dzień.Pobudka 5,07
-Gasimy światełko -rzecze pacholę wykonując czynność odwrotna do właśnie wygłoszonej   .
-Wstawaj mamusia , wyspałaś się ?-.I tupot małych stóp w stronę kuchni i się zaczyna .
-I buuuuuuuu, łuuuuuuuuuuuu, łiiiiiiii pipipip -i łup drzwiczkami w kuchennych meblach .Następnie szalony sprint i fru wprost na zalegającą matkę .O żesz ty .Taki poranek i to o tak barbarzyńskiej godzinie , Gdzie to dziecko ma u licha wyłącznik ?Bez wątpienia nie jest to mój ulubiony sposób na rozpoczynanie dnia .W celu uniknięcia dalszego uszczerbku na ciele i duszy zwlekłam się z łoża , przyoblekłam w jakieś ubranie .W myślach opracowałam błyskawiczny plan dnia , który zawierał dwie pozycje -zrobić gołąbki i odebrać szwagra ze szpitala .W tym samym czasie młody szkodnik dorwał telefon co dało mi chwilkę wytchnienia i zaowocowało upragnioną ciszą .Cóż bez wątpienia chwilka byłaby nieco dłuższa , gdyby nie fakt ,że wczoraj zgrałam filmiki z telefonu n komputer.Moja wina , moja wina o Matko co ja uczyniłam!!!Ha jednak kilka się uchowało w innym folderze .Więc skoro młody się zajął sobą  ja zajęłam się pichceniem . I w ten sposób przed 7 rano gołąbki  prawie były gotowe .Farsz w misce. kapusta na blacie , kucharz o krok od wariatkowa .
Jako że 7 rano to czas odstawienia( ponieważ zaczynam od tej godziny procedury odstawiania ).Czyli Jaska do przedszkola , szwagierkę do pracy , siebie do różnych miejsc rozrzuconych po całym mieście .Na koniec odstawiam niezły cyrk ,żeby w międzyczasie odstawić porządki , gotowanie i sprawy , sprawki , sprawunki .Czasem nabiera ten mój dzień znamion misji niemożliwej do wykonania .co innego planuje co innego wychodzi .za nic nie chciało mi się kwitnąc pół dnia przy gołąbkach więc w międzyczasie zabrałam się za umieszczenie komody z pokoju Ewy do korytarza (mówimy o solidnym drewnianym przedwojennym meblu a nie współczesnej skrzynce z płyt laminowanych ) Przy okazji wytaszczyłam do kuchni zamrażarkę z korytarza .No i jak już przemeblowałam korytarz  to go mimochodem  wypucowałam , wypolerowałam , eksmitowałam pająki a gołąbki dalej w częściach na blacie za nic się cholery nie chciały same pozawijać.Zanim przystąpiłam do wielkiego sprzątania po drodze z przedszkola w końcu wrzuciłam do kontenera worek z ciuchami (oj tam może miesiąc woziłam na pewno nie więcej )przypomniałam sobie o przesyłce do odebrania na poczcie (ostatni dzień mijał )ale do otwarcia placówki pozostało 1,5 h . Wróciłam do domu z zamiarem dokończenia kandydatów do mrożonek no ale komoda nie dawała mi spokoju więc nieco zmieniałam plany .Kiedy już już skończyłam przemeblowanie i szłam w stronę blatu zadzwonił szwagier ,że trzeba go odebrać , bo już prawie wyszedł z oddziału .No to odwrót , zapakowałam wędzonki dla  szwagierki (po trasie ) udałam się na pocztę i po odstaniu w kolejce udałam się w trasę..Dojechałam do Nowej Soli , wdrapałam się na trzecie piętro i zastałam szwagra oczekującego dopiero na wypis w związku z powyższym udałam się załatwić swoje zaległe wizyty w tym pięknym mieście .Trochę mi zeszło .Ponaglona telefonem od szwagra udałam się po w/w osobnika .I fru do domu .Po drodze zawieźliśmy l4 .Odstawiłam chorego do domu .Udałam się następnie na wizytę u pediatry w celu wydębienia dwóch skierowań , recepty i jednego zlecenia .Czyli rzeczy niezbędnych Jankowi do egzystencji. Najważniejsze skierowanie na rezonans głowy -nasza wspaniała psychiatra rzekła ,że być może zaburzenia Janka wynikają z afazji a żeby potwierdzić lub wykluczyć ta teorię należy zajrzeć młodemu do głowy .Żeby za lekko nie było pediatra do neurologa a neurolog na rezonans .Hm i znowu wyjazd do Nowej Soli do dr Błockiego neurologa od autystów .Nie żebym miała sentyment do tego właśnie miasta ot tak wyszło  .Po załatwieniu papierkologii pędem po młodego  .A po przedszkolu- wycie,ryk, wrzask bo on chce na żółty (plac zabaw na osiedlu z żółtymi zjeżdżalniami ) mija właśnie moja 10 godzina pracowitego dnia gdyż jest dokładnie 7 minut po 15 tej .Zamiast szarpać się z młodym zmieniłam taktykę postawiłam na ziemi i ruszyłam za kierownicę .
-Jedziesz ?
-Nie
-No to cześć
-Cześć
I ryczy , i nie zamierza wsiadać .No to idziemy krok dalej odpalam auto i nagle otwierają się drzwi i młody w pospiechu wdrapuje się do środka , niestety nie przerwało to jego wyjącego koncertu . Wył jakby go żywcem ze skóry obdzierali ale ,że czas był ciotke z pracy odebrać niestety był skazany na wyrażanie właśnie w ten sposób swojego niezadowolenia .Po odstawieniu cioteczki do domu .I my dotarliśmy do własnego wybiła 16 , 30 .Młody widząc ,że jego metoda nie przyniosła oczekiwanego efektu zaprzestał używania sygnałów o wysokim natężeniu co moje bębenki przyjęły z niewysłowiona wręcz ulgą .W ramach zadośćuczynienie pozwoliłam mu włączyć pranie .z zachowaniem procedur oczywiście bo wstawienie prania to rytuał .
-Wlewamy płyn
-A teraz ?
-Wciśnij guziczek
 -A teraz?
-Wrzuć pranie
-A teraz ?
-Włącz .Kręci się , szybko się kręci , pralka się kręci .I potem nadzoruje czy ciągle się kręci.Paradoksalnie w czasie prania nie wejdzie do łazienki ,żeby się wysikać , bo....... boi się odgłosu wirowania .Następnie zażądał
-Włączyć mama maluje .
No to włączyłam i zapanowała znów chwila spokoju .Do 18 z grubsza ogarnęłam bałagan w kuchni i obejściu .W międzyczasie wróciła do domu córka moja pierworodna , rzuciła królewskim
-gdzie obiad ?I w oczekiwaniu na strawę udała się przed tv .cóż oczekiwałam raczej
-Cześć mamo , co u Ciebie ? Jak Ci minął dzień .Może Ci pomogę to sobie razem usiądziemy i zjemy .Eh ale się rozmarzyłam .Co ma uczynić nastolatka aby spędzić kilka upojnych chwil z komputerem ?Nastolatka ma doprowadzić swój pokój do takiego stanu aby nadzorca niewolników -czyli matka nie miała się do czego przyczepić .Banał prawda ? Nie do końca gdyz moja pociecha ma problemy z rozumieniem tego co słyszy Zamiast się zabrać do roboty wysuwa żądania , bo ona chce i już . Co za oporny materiał .Mam nadzieje ,że jak żelazo z trudem ukształtowane , gotowe przetrwa wieki .No i znowu się obraziła , bo ona posprzątała a matka dalej się czepia ,cóż tak bywa.Powróciłam do pichcenia .następnie nanosiłam drzewa  pod schody (żeby nie było faceci w domu są sztuk trzy konkretnie jeden w pracy , drugi chory trzeci świeżo po szpitalu )W międzyczasie zanim uprażyła się pierwsza partia gołębi tatko uśpił Janka .I w domu zapanowała cisza .Ewka czyta udając ,że się uczy , Tatuś zmęczony po pracy śpi ,synuś też .Braciak w swojej gawrze pewnie maltretuje konsole z grą .A ja ?
Cóż jak zwykle wraz z wybiciem północy kładę się spać zastanawiając się dlaczego znów skurczył mi się czas na regenerację sił .

sobota, 5 grudnia 2015

sobota ..........hm dobrze ,że się skończyła padam

Dzień zaczęliśmy dziś w zupełnie odmiennych nastrojach .Ja zamierzałam jeszcze poleżeć a Jasiek wręcz odwrotnie  wyskoczył z łózka , I łuuuuuuuuuuuuu, łąaaaaaaaaa , buu zzzzzzzzzzzzzz i łup szafkami w kuchni , bo zapomniałam zawiązać sznurówki na drzwiczkach .Taki mały patent .Niestety nieskuteczny jeśli nie zastosowany . I monolog wyspałeś się Janku , nie płacz kochanie , czemu hałasujesz , po raz ostatni ci mówię .Potem bogaty repertuar pieśni oraz wierszyków  by w końcu wskoczyć na matkę i oznajmić ,że czas na owsiankę z płatkami .Po śniadaniu, oraz w trakcie zostałam poinformowana o planach na sobotę jakie miał syneczek  .A więc przy nie ustającym wydawaniu odgłosów naśladujących autobus komunikacji miejskiej  bynajmniej w nie najcichszej wersji zażądał wyjazdu na plac zabaw .Więc cóż zabrałam gada z nadzieją ,że chociaż na chwilkę zamilknie .Prawie się udało (trzaskanie szafkami zostało w domu więc prawie się udało )Dojechaliśmy i spędziliśmy bite dwie godziny  kołysząc się , biegając i jęcząc .W końcu znudzony pozwolił się zabrać na inny plac zabaw .No i wylądowaliśmy na ,, amerykanskim " no i utknęłam , szkodnik nie zamierzał oddać wolności po dobroci .Nie pomogło nawet straszenie panem który , go zabierze , ani oddalenie się po za zasięg wzroku Poskutkowało stare sprawdzone zagarniecie pod pachę .Jak jeszcze trochę podrośnie to nie będziemy nigdzie wychodzić bo mi się pod pacha nie zmieści .Wykombinował sobie w tej swojej małej główce ,że włączymy pranie (to taka jego nowa pasja , wlewamy płyn , włączamy guzik , wrzucamy pranie i start , by czmychnąć kiedy tylko sprzęt się uruchomi -bo paradoksalnie boi sie kiedy pralka wiruje .)I przez cały dzień autobus , i głośne , świdrujące łuuuuuuuuuuu, łaaaaaaaa , łiiiiiiii, bziuuuuuuuum .Głowa mi pęka .Po przygotowaniu obiadu dla reszty sfory udaliśmy się do cioci Krysi  jednak ze względu na konflikt interesów gdyż Jasiek chciał jechać na hop pod górkę (czytaj podjazd dla wózków przy ośrodku zdrowia )a ja na kawę .No to z auta nie wysiądzie -poczekam w samochodzie .Wydłubałam gada a ten nie idzie i już .Ale ,że podwórko małe i zmrok zapadał to zabrałam zadek z troki i zostawiwszy marudę na środku placu udałam się ku domowemu ciepełku .No to szkodnik widząc ,że nie przelewki udał się za mną .Ale nie byłby sobą gdyby nie wyraził swego oburzenia postawą matki .wyraził ją nie chcąc ściągnąć kurki i czapki .Następnie zabrał się za demolowanie szafek kuchennych a szczególnie drzwiczek .A przy tym ciągle nie chcesz , nie lubisz , wychodzisz , hop pod górkę .Nie ma to jak wypić kawę  w spokoju .W przebłysku geniuszu wpadłam na pomysł aby właczyc młodemu filmiki na telefonie .TAAAAAAAAAAAADAM .Zapanowała taka cudowna cisza . No i przez ten czas omówiłyśmy problemy zdrowotne rodzinki .Czyli kolejno wujek w szpitalu z torbielami na nerkach , tatko w lutym na operację kręgosłupa (krążek mu wymienia na plastikowy )zdałam relacje po wizycie w szkole , gdzie znaleźliśmy się po uprzejmym zaproszeniu przez wychowawczynie w związku z faktem iż nasza pociecha zagrożona jest z dwóch przedmiotów wróć z jednego.(drugi tuz przed godzina zero poprawiła .) zastanawia mnie czy moje dziecko jest naprawdę takie głupie , czy to taka poza i chęć zrobienia nam jako starym na złość? Jednak nie zaliczam tego do tragedii narodowych .Cóż nie zda to zostanie jeszcze rok , książki ma , ćwiczenia tez nietknięte .Dramatu nie ma .Co sobie posieje to zbierze .Z sukcesów drugie miejsce na ogólnopolskim konkursie wierszy o Irenie Sendler (wraz z koleżanką która wykonała ilustracje )Ale z pisania wierszy to raczej po śmierci ma się profity .Znów przyszło mi do głowy czy aby jestem dobrym rodzicem .?Cóż jestem takim jakim umiem .W końcu co ma być to będzie .Ja też byłam zakałą rodu , czarną owca i każdy wróżył ,że marnie skończę .Więc przeczekam , jednak nie z założonymi rękoma .Tylko inaczej nieco bardziej po partyzancku .Oszaleć można .Wieczór zapadł , a z nim cisza piękna i głęboka jak noc za oknem i jak sobie pomyślę ,że jutro kolejny dzień w dzisiejszym stylu to nie chce się rano obudzić .

wtorek, 1 grudnia 2015

Jak powstał pokój

Kilka ostatnich miesięcy poświęciłam na doprowadzenie ciasnej ciemnej pakamery do stanu używalności .Pomieszczenie miało wiele twarzy było korytarzem , kuchnią , jadalnia , pokoikiem Ewy , Pokojem do niczego , schowkiem , by znów przejść transformację i stać się pokojem do spania .Pokój robiłam z myślą o swojej wygodzie , no wiecie każdy powinien mięć swój kawałek podłogi jednak jak zwykle wyszło inaczej , bez pytania dołączył do mojego azylu współlokator .Nie ważne ,że osobnik posiadał już swój kąt w moim jest mu znacznie lepiej .Cóż było zrobić przygarnęłam .Całość zajęła nam ponad pół roku .Pewnie byłoby szybciej , gdyby nie zupełny brak pojęcia na co się porywamy i jeszcze większe braki w branży budowlanej tudzież problemy ze zdobyciem potrzebnych materiałów
Mąż pojechał sobie do pracy , poinformowany o moich zapędach rzucił tylko- rób co chcesz ale ścian nie ruszaj .Zgadnijcie od czego rozpoczęłam demolkę ?Taaaak właśnie od wyburzenia ścianek  rozebrania sufitu z kasetonów i odsłonięcia mistrzowsko położonej elektryki przez wybitnego speca w tym fachu
 ścianki miały za zadanie ukryć łuk wejścia do piwnicy (przez chwile istniał szalony plan zrównania garba z podłoga ale trzeba by było piwnice zasypać a węgiel gdzieś muszę trzymać  )
 A tu majstersztyk elektryki stan pierwotny wszystko to oparte było na konstrukcji sufitu z kasetonów

 No to zakleiliśmy drzwi i wyrównaliśmy to cos obok łuku (tak ja czynnie przy tym pracowałam )


 Dzieło mego nieocenionego młodszego , eksperymentalnego majstra budowlanego .Dał radę .


 Po zdjęciu dech sie okazało ,że ściankę tez by trzeba było wyprostować .
 no i zrobione (nieważne ,że i tak w końcu zabudowalalismy to rigipsami
 komin -czynny komin opałowo -wentylacyjny

 cud techniki -internet bezprzewodowy(był  problem jak te wszystkie kable pochować nie ziemski ale się udało i zniknęły .Gorzej będzie jak się myszy nimi zainteresują)
 a oto brygada remontowa -Zdjęcia poniższe oddają piękno fachu
Fajnie tu
 Rusz się młody
 Dobra poczekam
 ale upał ..........................
 Ale w końcu oderwawszy się od internetu i napoju dla wybranych , tudzież popędzani przez osobę wykonującą zdjęcia , udaliśmy się do jaskini remontu .Aby dokończyć to nasze wiekopomne dzieło


 tak oto zakończył żywot łuk od piwnicy jako półki na książki
 wielgachne łóżko

 powstało z niczego resztka ścianki działowej musiała zostać , za nią krył się kolejny majstersztyk sztuki remontowo -budowlanej .Rurki od wody -położone tam na chwilę bo w perspektywie był przewidywany remoncik .Jako ,że znam swoje ograniczenia czyli na speca żeby to przebudować nie mam a umiejętności aby zrobić to samodzielnie tym bardziej cudo musiało zostać.Tym bardziej ,że sa tam również zawory  od gazu .

 Więc powstało w tym miejscu łoże , ze skrytkami na duperele pomysł mój wykonanie Edziu i spółka

 A tu perełeczka w sztuce układania i docinania płyt .Jedno zdanie -Więcej szpachlu panie majster


 W końcu dobrnęliśmy do etapu wykańczania
 Oklejone , pochowane , zatarte
 i ............po pierwszym malowaniu .Kolorów brak pokój jest jednolicie biały
 Po pierwszym malowaniu
 łoże przed obiciem
 Stary pokój Janka
 z oczywistych względów stał się znów częścią jadalni






 do zaklejenia została mi dziura w podłodze .Ale , ale .......aleeeeeeeeeee kafelki są , klej jest ,chęci -nie ma .Jednak przed świętami(tegorocznymi )zamierzam definitywnie ten temat zakończyć   .

Zamierzałam zrobić jeszcze zdjęcia gotowego pokoju , powstrzymały mnie dwie istotne przyczyny późno jest i bałagan niemożliwy .Jutro dokleję jak zdążę oczywiście .Czy ja już wspominałam jaka jestem zdolna ?