piątek, 25 grudnia 2015

Świąteczny misz masz czyli co może kropla domestosu

Jak co roku przed świętami ,się uganiam jak kot z pęcherzem .Pięć rzeczy naraz, szalone świąteczne porządki ,w tym roku darowałam sobie mycie okien .W łazience przegapiłam wielgachną pajęczynę tuz za kabiną , pomimo codziennego pralniowego rytuału wprowadzonego przez Janka i tak nazbierał się cały kosz prania , Na szczęście mimo moich obaw przynajmniej śmieci wywieźli z kontenera .Zakupy zrobił małżonek a więc ominęło mnie szaleństwo marketowe i bardzo dobrze , nic tak na mnie nie wpływa anty świątecznie jak kłótnie w kolejce do kasy -Wesołych Świąt ,ręce do kolan od siat pełnych produktów , których i tak połowa wyląduje w koszu .Ja nie lubię przygotowań do świąt no nie lubię i już ,same Święta tak , kiedy w końcu mija to całe wariactwo i można złapać oddech i nic ale to absolutnie nic nie robić .Bo co oznaczają porządki świąteczne -że przez cały rok nie sprzątam a nagle przed świętami muszę?Wielkie gotowanie , bo goście przyjdą .Ciesze się ,że przyjdą niektórych w końcu oglądam tylko przy takiej okazji ale czy w końcu goście przyjeżdżają do mnie czy żeby się najeść.? Oto jest pytanie .Eh marudzę tak co roku , psioczę , zanurzam się w depresji przedświątecznej (no co każda okazja jest dobra do wpadania w czeluść mroku )A i tak na stole 12 potraw , świeczka , sianko , opłatek , galowe wdzianka , w tle kolędy .Tylko śniegu w tym roku nie udało mi się załatwić .Na szczęście do godzin popołudniowych główna chochla czyli Jaś przebywała w przedszkolu ,więc skondensowałam wszystkie siły i raźno zabrałam się do przygotowań .Całkiem nieźle mi szło nie powiem naprawdę fakt ,że mam mało czasu działa motywująco .Nie ma się co oszukiwać .Po godzinie 15 w moim domu panowanie przejmuje huragan Janek 10 w skali Wszystkich speców od sztormów , Jako ,że cechuje mego syna nie ustający niepokój i nie ma w słowniku wyrażeń typu -poczekaj, po woli , spokojnie , pomału . Ewentualnie po wrzasku -Jasiek matko jedyna usiądż na chwilę !!!!!!.Siada na chwilę pod warunkiem ,że dotknięcie krzesła pośladkami można nazwać ,że było to siedzenie .Przygotowania z udziałem Jaska to szkoła przetrwania .Należy bowiem zaplanować wszystko tak aby pogodzić normalny tryb życia z szalonym .To uczucie kiedy , cały dzień ganiam jak dzika , potem odbieram szkodnika i wyłączam się na ponad 2 godziny (gdyż nadal trwa fascynacja jazdy autobusami czyli trzy rundy wkoło miasta trzema rożnymi autobusami ) Po powrocie na pole bitwy , zaczyna się młyn trzaskanie drzwiczkami od mebli , mamo pszczółka mja właczyć , mamo prose , mamo kręcic , mamo pierozki , nieeeeee , mamo nie lubisz Ewy , mamo , mamo , mamo na dwa głosy , wśród garów , szmat i sterty śmieci na środku kuchni .No tylko siąść i płakać.No ale ja nie dam radny no jak nie ja to kto .Więc na deser -Monikaaaaaa a gdzie ? ......Eh jak tego wszystkiego nie lubić .
W tym roku dla odmiany i podkręcenia atmosfery splot okoliczności postanowił nieco w tym szaleństwie zamącić i postawił na mojej drodze butelkę popularnego płynu czyszczącego  .Bez obawy sam płyn nie jest ogólnie niebezpieczny talent do używania nie tam gdzie się powinno mam i już.Siedzę sobie więc w domu , rozmyślam od czego zacząć wielkie porządki a ,że łazienkę zawsze mam najbardziej zapuszczoną no to wybór był prosty -bo trzeba zaczynać od najgorszego a kończyć na najłatwiejszym  ..Więc uzbrojona w rękawice, szmatki , gąbki , płyn wymieniony wyżej tudzież nerwa , bo nie lubię prac wymagających schylania się , zabrałam się do pracy .Nalawszy obficie środek , zamaszyście odstawiłam butelkę na podłogę ,fizyka się kłania .Butelka w dół , zawartość w górę a konkretnie wprost do oka .Nie będę przytaczać swej wypowiedzi gdyż musiałaby składać  się z samych kropek . Po chwili zaskoczyły mi trybiki i szybko łeb pod wodę .W między czasie dotarł z siatami mąż.Po chwili zastanowienia zapakowałam się do auta i pojechaliśmy na sor .Tam poinformowano nas ,że w szpitalu okulisty nie ma ale jest przychodnia .No to do przychodni .Tam pani w rejestracji uświadomiła nas ,że na fundusz miejsc już nie ma ale możemy prywatnie cena 150 plus płukanie plus antybiotyk no ewentualnie w lubinie po południu jest ostry dyżur okulistyczny ale nie w legnicy bo poniedziałek .Objechaliśmy kilka innych poradni .Pech , państwowa miarka nie obejmuje nagłych wypadków , bez rejestracji nie da rady i już..No co ja pani mogę -pewnie znacie ten gest .Żeby było ciekawiej , dzieci właśnie było czas pozbierać z palcówek , obiad podać i męża wyszykować do pracy .I dojechać te 40 km do miasta obok aby się dowiedzieć jaki jest stan oka .Pozdrawiam serdecznie zwolenników poprzedniego rządu właśnie o taka demokracje trzeba koniecznie wałczyć , kto głupi chciałby po prostu wejść do lekarza , kiedy może sobie pojechać gdzie chce .Pewnie mogłabym zapłacić za wizytę gdyby nie jeden drobny fakt -absolutny brak wolnych kilku stówek .No jakoś mi się nie rozmnażają.Więc plan - Najpierw telefon do DZ mojego rycerza wybawiciela (ha ha złamana noga D , kwas w oku D czyli rycerz jak nic )Na szczęście D miał czas i chęci na wycieczkę , więc kolejny telefon do szkodnika numer 1 Ewy .Córka moja zamiast w szkole w sklepie cóż bywa .Kombinuje przez telefon w końcu warknięcie ją sprowadziło do parteru  .Po podjechaniu pod przystanek wyjaśniło się dziwaczne zachowanie pociechy .Nic to że mamy grudzień , nimfa w letniej sukience , szpilkach matki koleżanki i z gołymi nogami , makijaż zdążyła zmyć .Sytuacja podbramkowa.Ja z gaza na oku , mąż wkurzony do granic możliwości a  panna wesolutka jak szczygiełek pyta czy koleżankę możemy podrzucić .Nie nie możemy , no to buty koleżance podała i łaskawie raczyła wsiąść do auta .w nastrojach cudownych wręcz udaliśmy się po Janka .Raz dwa odbiór , pakowanie , Przepakowanie , telefon do rycerza zapakowanie dzieciaków , i w trasę .Dojechaliśmy , do Lubina na szczęście .Udałam się do rejestracji kardiologicznej ,żeby się do okulisty zapisać .Po czym kazano mi się udać do pokoju nr 26 i poczekać bo zaraz dr zejdzie .Zaraz okazało się godziną .Wprawdzie miał zacząć o 15 no ale fajnie ,że w ogóle przyszedł .Przede mną kilka osób , na szczęście w parach .Szybko poszło .W końcu mła .
-co się stało ?
-Domestos mi prysnął
-Smiech -Jak pani to zrobiła ?
-opis wydarzenia i kręcenie głowa z niedowierzaniem .Nie no chciałam sobie zakropić oczy .Burak (w domyśle )
-Płukanie robimy .Pani w zielonym wyszła , wróciła z trzema wielkimi strzykawkami i czymś w rodzaju kroplówki .Odetchnęłam z ulga bo igieł nie przyniosła , dłuższa chwile zajęło jej znalezienie miseczki nerkowatej .Po którą udała się znów na zewnątrz gabinetu .wróciła , wlała mi ta kroplówę do oka , zaaplikowała maści , krople , rozpoznanie -oparzenie chemiczne rogówki i worka spojówkowego .Kontrola za pięć dni u okulisty ..Widzę .zaczerwienie zeszło .Mimo kontuzji powróciłam do świątecznych szaleństw .Córka moja (do przebadania psychiatrycznego ) kierowana najwyraźniej wyrzutami sumienia tudzież mam nadzieje wstydem do zaprezentowanego zachowania .Włączyła się czynnie do przygotowań ..W rezultacie przygotowaliśmy :
-Barszcz czerwony
-uszka
-krokiety z grzybami
-krokiety z serem i sosem czosnkowym
-ryba smażona w cieście
-karp w badziewiach
-karp smażony
-sałatka jarzynowa
-śledź w śmietanie
-jajo w majonezie
-galareta z karpia
-zapiekane buraczki

-sernik na zimno
-roladę makową
-makowiec z biszkoptem
-ciastka ze słonecznikiem
-pierniki
-babeczki makowe

-a mąż przygotował wędzonki (już mam pełno śliny w paszczy wiszą sobie i cudnie pachnął w korytarzu .)W tym roku bez żadnego przejaskrawiania mogę z czystym sumieniem pochwalić moja druga połowę za solidnie wykonane zadanie .Mniam i pycha to za mało .Świętej pamięci teść robił takie pyszne boczki .Eh szkoda ,że nie można zapisać sobie nigdzie smaku i zapachu .
W tym roku nie dotarł na Wigilię mój rodzony i jedyny pozostały przy żywocie Ojciec , przynajmniej zadzwonił i przeprosił , za to nasz nowy całkiem zadomowiony domownik -czyli mój brat A przybył z ,,gór strychowych'' i posiedział po czym udał się do siebie w celu zabawy nowa gierką .
Czyli w tym roku spędziliśmy Wigilie bardzo kameralnie i było właśnie tak jak powinno być spokojnie , świątecznie .Jako ,że produkty ze świątecznej listy zmniejszyłam o połowę (tak mam taka listę również na Wielkanoc )nic się nie zmarnowało .Dwa dni jedzenia , mąż dziś na dniówce pozostali domownicy żywią się tym co pozostało .Jasiek łupie drzwiczkami od wszystkich sprzętów które nie sa powiązane sznurówkami a ja zamierzam się zdrzemnąć .Wykończona jestem nieco .
Wesołych Świat kochani .Mam nadzieje ,że nadpobudliwość Janka wynikała z napięcia jakie mu się udzielało i ,że od poniedziałku zastopuje nieco ,bo nie mam sił .

Brak komentarzy: