wtorek, 5 stycznia 2016

tak jakby recenzja,,Kochając Syna "Lisa Genova

Wszystko co mnie spotyka jest niesamowite.W labiryncie, po raz enty powtarzanego w myślach -dlaczego do cholery ja , czemu mnie to spotkało ,wpadam w zaułek rozjaśniony blaskiem nadziei .Od początku diagnozy Jaśka zadaję sobie niezliczoną liczbę pytań ,pytań czysto retorycznych -bo kto u licha miałby mi na nie odpowiedzieć .Pytań zrodzonych ze strachu, żalu , niewiedzy, rozgoryczenia,samotności ,poczucia  że utknęłam w zaklętym kręgu .Ja Jasiek i on nieznany potwór Autyzm .Ze wszystkich ludzi którzy dotychczas stanęli na naszej drodze mało kto rozumie ten lęk i umie usłyszeć to czego nie mam głośno odwagi nawet wypowiedzieć .Przy diagnozie nikt mnie nie ostrzegł przed rozterkami jakie będa się rozgrywały w mojej głowie ,że mój świat scentralizuje się wokół jednej rzeczy , że autyzm szczelnie wypełni mi każdy dzień,myśl,działanie .Nikt nie powiedział,że kiedy emocje opadną stanę wobec przytłaczającej rzeczywistości .Że mój czas wypełnią wizyty, terapie , diagnozy, poszukiwania,że nie ma utartych schematów, nie ma recept, właściwie ,że nic nie ma , bo każdy przypadek jest inny .Nie ma podręcznika , tabelki z punktami według której mogłabym sobie Janka dopasować do jakiegoś konkretnego wzorca ,wtłoczyć go w określone normy i powiedzieć -skończyłam .Nie da się , bo czasem jest tego naszego autyzmu dużo ,czasem prawie go nie ma tak bardzo ,że przestaję go zauważać.Tak nachalnie nam towarzyszy ,że stał się prawie normalny .Płaczę czasami .zdarza się , z bezsilności , gniewu , żalu .Nocami wciskam twarz  w poduszkę ,żeby nie słyszał nikt .Płaczę ,żeby przez chwilę poczuć się lepiej .Jakoś z radości to mi się ostatnimi czasy ryczeć nie chce. A tu proszę kilka linijek tekstu zmieniło moje oczy w jeziora  łez .A więc ze wzruszenia też potrafię jeszcze płakać , coś innego niż złość kołata mi w duszy . W kilku słowach , ktoś kogo nie widziałam na oczy wyłożył mi oczywistą oczywistość.Autyzm to nie kara to lekcja pokory , uczuć .Przypomnienie ,że życie to coś więcej jak pełna lodówka, ilość posiadanych rzeczy , zapłacone rachunki , Autyzm sprawił ,że cieszą mnie najbłahsze rzeczy ,drobiazgu które zapewne  by mi umknęły gdyby nie...no właśnie gdyby nie dane mi było na nie spojrzeć z innej perspektywy .Zakończenie książki wstrząsnęło mną po koniuszki nerwów .I pokazało mi ile my mamy w tym nieszczęściu szczęścia .
Jasiek się przytula , czasem popatrzy głęboko w oczy,bez wiednie powie -kocham cię mamusiu i obdarzy soczystym całusem .albo zarzuci na szyję chude łapki i wysapie w koszulę -już cię przytulę .Mama bohatera nie zdążyła się oswoić z autyzmem syna żeby dostrzec szelmowski uśmieszek . ukradkiem rzucone spojrzenie ,czy zauważyć nieśmiły dotyk samymi koniuszkami paluszków . Mam szczęście po prostu mam i już .Syn przypomina mi ,że mam uczucia, że jestem ,że nic nie jest zbyt skomplikowane ,że czarno-biały schematycznie poukładany świat nie jest taki zły . że najlepsze zasady to proste zasady .że czasem trzeba być tylko widzem i jak mały Anthony z mamą , trzeba czasem poleżeć na trawie , na balkonie , na werandzie i pogapić się w niebo odkładając na ten czas cały świat na bok. Książka nie tylko dla rodziców autysty szukających odpowiedzi na trudne pytania , książka dla każdego kto lubi dobra książkę z happy endem .Jakis taki świat się inny na chwilę zrobił .Nie tylko dzięki lekturze . pewnie głównie dzięki temu ,że teraz nadszedł czas na pozytywne zakręcenie , Jasiek układa puzzle , śpiewa , inicjuje zabawę ,nie słucha się (i nie dlatego że nie rozumie ale dlatego że może tak zwyczajnie )sika do ubikacji -no nie do końca jakos nie możemy nocek wyplenić , kilka razy się udało ale jak młody poczuł mokro w nocy nie ma zmiłuj dopomina się o pampersia i już.Co zrobić mus to mus .Po ostatniej kuracji anty owsikowej młody przeszedł transformację , zwolnił , nie kaszle , nie chrapie , nie wierzga w nocy jak młody mustang , poświęca mi uwagę , słucha co do niego mówię .Z podobnym zacięciem jak przy poszukiwaniu wiedzy na temat szczepionek i autyzmu przekopuje tony informacji o odrobaczaniu , metodach , sposobach i sposobikach .Teraz będziemy testować ziele czarnuszki.Wiem szarlataństwem zajeżdża ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem czy działa .Póki co cieszę się z postępów młodego smucę z regresów i czekam .W lutym na operację męża (kręgosłup ) w czerwcu na migdałki młodego i na diagnozę w Mikoszowie .na wiosnę , na miejsce u neurologa , na termin rezonansu głowy , na kontrolę u dentysty i psychiatry .Na to że mi córka  w końcu znormalnieje , dorośnie , ogarnie temat buntu i pójdzie dalej zamiast tkwić w miejscu , czekam na gwiazdkę z nieba , na cud jakiś maleńki i dziwię się jakim cudem w tym codziennym szaleństwie nie oszalałam .Zabieram się za dokończenie wszelkich pozaczynanych spraw . Bo jak ma mi się u licha układać jak o tylu rzeczach muszę pamiętać bo naobiecywałam i na obiecankach się skończyło .Moje noworoczne postanowienie -pokończyć co jest do pokończenia i obiecać jedną rzecz na raz.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

http://nowespojrzenienaautyzm.blog.pl/2016/01/11/nowe-spojrzenie-na-autyzm/

szarutkie kolorki pisze...

Przykro mi ale po wpisaniu linku wyświetla się tylko nagłówek .