wtorek, 21 października 2014

Ot tak

Boli , niech boli
Kiedyś przestanie
Wraca co minęło
Przypomina
Pozwala zrozumieć
Spojrzeć inaczej
Nie umiem cofać czasu
Powielam błędy
Boli
Niech boli
Kiedyś przestanie

            Durnowaty ten dzień .Jasiek znowu chory a właściwie ciągle .Tym razem zdecydowałam się na antybiotyk ,coś granulki nie dały rady, a  niedługo wyjazd na Wrocław do dentysty .Mam już zlecenie na przejazd i skierowanie na badania. Jeszcze tylko zaświadczenie ,że młody zdrowy i zdolny do zabiegu. Trzeba mieć końskie zdrowie  ,żeby te wszystkie papierzyska pozałatwiać .Ale jak mus to mus nie ma lekko .
           Dziś Jasiek wystawiał moja cierpliwość na niejedna próbę .Zaczął od 5,30 rano no bo jak siedzimy w domu to po co spać .Tatusiowy dzień bez taty ani rusz a tata  znikł i czarna rozpacz .Na dwór nie za bardzo a w domu nuda  z każdego kąta.Trochę porysowaliśmy , rozsmarowaliśmy farbki na stole, chlebek zjedliśmy , zrobiliśmy obiadek , kapustę ukisiliśmy całe 30 kg .W zeszłym roku trochę nam zbrakło  .mam nadzieję ,że w tym  roku będzie równie pyszna. Jak już uporałam się z kapusta , to trzeba było się za obiad zabrać i za szycie kocyka obciążeniowego .Kocyk taki wykorzystywany jest w terapii integracji sensorycznej .Dzisiejszy ważył 4 kg i 20 dkg  .Jutro jedzie do nowego domu i mam nadzieje ,że spełni swoje zadanie .
             Cały dzień spać mi się chciało niemiłosiernie a teraz nie mogę zasnąć .Cóż za ironia losu .Ale to nic ważne ,ze dzień się już skończył .I ten mój mały terrorysta śpi .Dziś byłam bliska podduszenia szkodnika  .Wycie , płacz , jęczenie , dzikie gonitwy po domu , wspinaczki na parapet , na meble .Diabełek wcielony mi dziś po domu buszował .Ewka też mi zalazła za skórę .Wystawiłam więc gadzinę na zewnątrz , bo mogło się naprawdę źle skończyć.Kochane dzieci -rodzice mają swoją magiczną linie i za skarby świata nie wolno jej przekraczać .Powiedziałam dziś tej większej zmorze wiele przykrych słów ale nie mam wyrzutów sumienia. Słowa bolą bardziej niż bicie na dłużej zapadają w dusze mam nadzieje ,że te moje padły na podatny grunt .Zawiodłam się , straciłam zaufanie .Kocham pewnie ,że tak ale matczyną miłością nie można wszystkiego przykryć jak dywanem .Niech to dorastanie już minie , bo całkiem osiwieje .Kto to wymyślił pytam się grzecznie .Trzeba było sobie naleśników nasmażyć a nie dzieci klepać jak mawia mój rodzic zwany dalej Edziem .Tylko ,że Edziuniu na naleśnika nie można nakrzyczeć  . Tym czasem pa idę się zdrzemnąć jutro kolejny pracowity dzień .Idziemy do pani dyrektor powiedzieć ,że rezygnujemy z przedszkola .Oj nie lubię ale muszę .

sobota, 18 października 2014

Zmieniamy przedszkole

Śmiech zaraźliwy jak ospa
Niesiony z wiatrem
Wprost do serca
W uśmiech szeroki
Rozciąga mi usta
I dźwięk ucieka
Odbity kochaniem
W świat
I biegnie i skacze zaraża
Choć cichnie na chwilę
Powraca
I trwa
W ciszy

        Fajny dziś dzień mieliśmy .Zaczęliśmy od tego,że wstaliśmy sobie o 9 rano czyli 3 godziny snu więcej niż na co dzień .Szybko ogarniak ,gdyż na 10 mieliśmy zaproszenie na spotkanie z klaunami u Cichych Pracowników Krzyża .Zdążyliśmy .Tłumów nie było .Troje dzieci z rodzicami lub rodzicem i my w towarzystwie Ewci .O dziwo Jasiek wcale a wcale się nie bał  klaunów .Może dlatego ,że mówiły znajomymi głosami i zaczęły występ od puszczania wielgachnych mydlanych baniek .Jasiek w niebo wzięty Ewcia nieco mniej jak jej Pong wręczyła kijki i zasugerowała włączenie do zabawy Ale jak już się rozkręciła , to nie było można jej oderwać od kijaszków .Po bańkach było zgniatanie gazetowych kulek i podrzucanie ich w chuście a potem każde z dzieci było bujane  w tejże chuście.Na zakończenie dzieciaczki dostały świecące zabawki i do domu .No kto do domu to do domu my oglądaliśmy rybki jeszcze przez dobre 20 minut .I mały zakalec się do domu nie wybierał .Najważniejsze ,że obydwoje świetnie się bawili mama oczywiście też , bo jakżeby inaczej .Filmu niestety nie mogę wrzucić gdyż są na nim osoby inne , a nie poprosiłam  o zgodę .Potem ugotowaliśmy obiadek , Ewka wymusiła na mnie pogranie w paletki .Przy mojej tuszy schylanie, skakanie ,podskakiwanie, bieganie i w ogóle jakiekolwiek formy ruchu to sporty ekstremalne ale 30 minut wytrzymałam .Oczywiście najwięcej radości miał Jasiek .Po każdym odbiciu lotki aż się zanosił ze śmiechu .Przez resztę dnia hasłem przewodnim stało się  -,,znajdź se lotkę" z naciskiem na se sobie już nie było tak zabawne .Potem pojechaliśmy do cioci Lucynki i Wiesi i do Martynki pochwalić się postępami w mówieniu .W drodze powrotnej słowem dnia było Agatka . Powtarzane z upodobaniem przy akompaniamencie odtwarzanego w kółko nagrania z porannej zabawy .Po powrocie do domu Jasiek był tak zmęczony ,że sam popędził od razu na łóżko ,zdjął buty i zamierzał zasnąć .Zapomniał o kąpieli .Ale załatwiliśmy sprawę w mgnieniu oka .Tatuś pod pachę , tablet nastawiony na bajkizasypianki.pl w formacie mp3 i chwila momencik i Jasiek śpi smacznie .
             Przedszkole zmieniamy , na Zielone .Ze względów nie tyle finansowych , co dla bogatszej oferty .Dla porównania w dotychczasowym przedszkolu 0,5 h tygodniowo zajęć z logopedą i 0,5 ćwiczeń taneczno- ruchowych .W nowym 6 h miesięcznie wczesnego wspomagania rozwoju plus codzienne zajęcia, żadnych problemów z ruchomymi godzinami odbioru dziecka .Posiłki w liczbie 5 zapewnione .Panie młode co prawda ale pełne entuzjazmu i zapału .Przedszkole objęte monitoringiem .Na razie brzmi wręcz niesamowicie .I do tego bez opłat , gdyż dotacja jaką otrzymuje placówka pozwala na zaspokojenie wszelkich potrzeb dziecka .Z rzeczy jakie mam dostarczyć do przedszkola -pieluchy i chusteczki nawilżane .Reszta na wyposażeniu .Cóż taki mamy kraj .I bliżej do domu , zdecydowanie .Przenosiny od listopada i zobaczymy .Teraz latanie i załatwianie dokumentacji na komisję .Ech zobaczymy jak to wszystko wyjdzie .Ważne i tak w tym wszystkim jest to ,że Jasiek mknie do przodu jak burza . I wszyscy w koło się dziwią tej przemianie .Niby tak niewiele a jednak .Nawet nie wiecie jak cieszy ,Kuba"powtarzany do znudzenia przez cały dzień .Przy zabawie jak mu Ewa za bardzo dokuczy to woła mamo , do spania tatuś -odź . -aj jak coś chce , -kuje przed każdymi rozsuwanymi drzwiami a co ma chłopak poczucie humoru i ta buzia prawie zawsze roześmiana , radosna .W takie dni to się cieszę że jest jak jest , bo zawsze mogło być dużo gorzej .Zadrą mi są wypowiedzi super lekarzy na temat braku powiązań między szczepieniem a autyzmem .Banda  i tyle .Kto więcej zapłaci temu przyklasnął .Pewnie ,że nie szkodzi , a przynajmniej nie wszystkim .Nam zaszkodziło .Powinna być jednostka chorobowa autyzm po szczepionkowy .Wielu dzieciom dałoby to szansę na wyuczenie się w miarę normalnego funkcjonowania w środowisku ale po co się przyznać do błędu lepiej udawać,że nic się nie dzieje i robić z ludzi wariatów i przerzucać na nich koszty terapii .I wycofać szczepionkę i wprowadzić nową .Ech .Głupie to wszystko i bezduszne .Ja osobiście ,życzę tym wszystkim którzy eksperymentują wmawiając nam ,że to dla naszego dobra aby spotkało ich dokładnie to samo z tymi samymi warunkami i środkami  .Żeby na własnej skórze odczuli skutki swojej pazerności .Bo to nic innego jak gra o to kto na tym najwięcej zarobi . No i znów nie na temat ale nie usuwam tego , bo tak czy siak trzeba to z głowy wyrzucić .Żeby zrobić miejsce na milsze wspomnienia


wtorek, 14 października 2014

Wrocław etap pierwszy

         To chyba już jesienna depresja .Popadało dziś i zaraz samopoczucie mi upadło i nie mogło się pozbierać .Oj ta starość .Ale  nie o depresji tylko o Tour de Wrocław miało być .No więc pobudka 6 rano , szybkie dopakowywanie różnych różności do magicznej torby , w auto i na dworzec PKP coby na 7,42 zdążyć .Zwykle siadam sobie z młodym w przedziale dla osób z większym bagażem , no jak dla mnie wózek jest dość spory.Ale jak zwykle mnie nie spotykają zwykłe rzeczy i na początku  podróżny dowiedziałam się ,od niemiłej ciemnowłosej pani konduktor ,że to ,,przedział służbowy"a dziecko na pewno nie będzie przeszkadzać innym pasażerom .Tłumacze babie ,że młody ma autyzm i że w tymże wagonie ma swobodę i jest w miarę bezpieczny . Grochem o ścianę .Przecież się  z babsztylem nie pobiję   .Przeturlałam się z bagażem tudzież dziećmi swymi mniej więcej do połowy składu .W oczach ludzi panika -bo dziecko , małe to pewnie zaraz hałas , latanie  i cuda wianki a tu o dziwo młody grzecznie usiadł kolo siostry wygryzł ja z miejscówki przy oknie i jak zobaczył tory to już nic się nie liczyło , tylko mu oczka latały .No i jakoś sobie jedziemy podziwiamy widoki do znudzenia podziwiamy tory uciekające za oknem i bęc bilety do kontroli .Inna jakaś pani kontrolerka na nasze szczęście tym razem , gdyż moje kochane roztrzepane dziewuszysko zapomniało legitymację no a bilet ulgowy bez legitymacji to sobie można w buty wsadzić .No sobie myślę 200 w plecy ale o dziwo pani sama zaproponowała dokupienie biletu koszt 7,33 i podpowiedziała , jak uniknąć całej opłaty za niemanie dokumentu w drodze powrotnej .No i jedziemy sobie dalej a tu pampersowa wpadka ,,to drugie" Do sportów ekstremalnych dla matek dodaje pozycję zmiana pieluchy w pociągu .Oczywiście chusteczki zostały w domu ale tu kolej mnie zaskoczyła , gdyż  w tym niemożliwie ciasnym pomieszczeniu zastałam nie tylko papier toaletowy ale również ręczniki papierowe , mydełko i sprawny  kran z ciepła wodą .Uwielbiam PKP są cudowni ..No i teraz jazda bez trzymanki .Młody w spodniach na szelkach , bo pada .Ciasno , cuchnie nie możliwie ale jakoś daliśmy rade i nic sobie przy tym nie zrobiliśmy ani nie zdemolowaliśmy pomieszczenia  .Za drzwiami oczywiście kolejka i kwaśne miny no bo ile można .życzliwy komentarz ,,że z takim maleństwem to się autem powinno jeździć"a że mnie ostatnio nerwy nieco szwankują .Odrzekłam ,ze spokojem ,że zbieramy fundusze na zakup i jakby co numer konta mogę podać.I cisza .No i jedziemy sobie dalej .Pod koniec podróży powtórka pt akcja ,,kupa"ale już nam sprytniej poszło .No i dojechaliśmy .Mały prze szczęśliwy ruch , ludzie , pociągi i oczywiście winda na dworcu .Wychodzimy sobie z cieplutkiego dworca a tu mży, siąpi, kapuśniaczek pada .Młody zabezpieczony od wody od stóp do głów .Na początku nie dał folii założyć ale jak mu trochę na nos pokapało to przestał fisiować .My z Ewcia oczywiście jeszcze w letnich okryciach .Do przychodni od dworca jakieś 3 km w przeliczeniu 34 minuty marszu .A że nasze fundusze na bilety zostały  wydane w pociągu na dopłatę no to z kapcia .Jasiek uśmiechnięty od ucha do ucha , w  łapce rogal  ciepło ma i sucho a my leziemy jak te dwie zmokłe kury .Ludzie się na nas gapia bo jakowaś głupawka nas dopadła i się śmiejemy jak głupi do sera . No i w końcu niebosko mokre ale roześmiane dotarłyśmy do Poradni Zdrowia Psychicznego dla Dzieci Podwale 13 .Jak już sobie doszłyśmy do krzyżówki przy której się ostatnio zgubiłyśmy i od której wracałyśmy do dworca ,żeby podjechać tramwajem  to się okazało ,że jakbyśmy wtedy po prostu przeszły na druga stronę ulicy to byśmy były na miejscu .No cóż czasem 20 metrów robi różnice . I na słupie pojawiła się tabliczka z nazwą ulicy a ostatnio wcale jej tam nie było przecież . Tym razem trafiłyśmy bez niespodzianek .Wizytę mieliśmy na 10,45 ale jak zwykle do gabinetu weszłam o godzinie 11,50 taki malutki poślizg .Przez tą godzinę biegałam z młodym po schodach trzy piętra  po 22 stopnie góra i dół .Taki sobie fitness zafundowałam ,że na pół roku mi starczy .Jest sala z zabawkami , kulkami ale oczywiście zamknięta no bo na co komu poczekalnia z zabawkami w przychodni dla dzieci ,które na marginesie przyjeżdżają z całej Polski . Schody zaliczone , wrzask korytarzowy też i w końcu wizyta .Pani doktor uśmiechnięta i w doskonałym nastroju .Opisujemy wszelkie zmiany jakie nastąpiły od ostatniej wizyty .Jasiek  statecznie podał dłoń i udał się do kącika z zabawkami .Więc ja nawijam co tam u nas się zmieniło , pani dr notuje , zagląda w notatki pyta o badania , których jak dotychczas jakoś nie udało nam się zrobić bo kolejki na NFZ a kasy brak coby prywatnie .Jakbym zamierzała zrobić te badania to po jednym w miesiącu bym zrobiła ale nie uważam ,żeby badanie glutenu było konieczne skoro po jego częściowym wyeliminowaniu nastąpiła poprawa .No i mówię cichutko i pokornie ,że my teraz na komisję ,że zaświadczenie potrzeba .No i pani doktor wzięła światek , pyta się Janka jak robi piesek jak kotek ale synuś nie był w nastroju i się nie popisał .Więc na zaświadczeniu autyzm , nie rokuje poprawy , deficyty we wszystkich etapach rozwoju , wymaga intensywnej rehabilitacji .Myk papierek do teczki i maszerujemy do drzwi .I Tu Jasiek się pokazał , pozbierał zabawki , zrobił papa ,powiedział do widzenia czyli -enia i od siebie dodał serdeczne kuuuje po czym na wszelki wypadek dodał jeszcze papapa i wymaszerował a ja tuz za nim ,żeby mi czasem tego drogocennego światka nie odebrała , gdyż minę miała dziwną jakąś .No i na abarot .Padać przestało na szczęście , kupiliśmy po trasie banana i dwa pączki a co jak szaleć to szaleć posiłki powinny być zbilansowane w końcu .Młoda sobie ostrzyła zęby na smażony makaron made in china ale że się okazało ,że zdążymy na pociąg o 12,58 to niestety tylko się oblizała ze smakiem .No to pędzimy kupujemy bilety , sadowimy się w wagonie dla podróżnych z większym bagażem na końcu składu i bez niespodzianek dotarliśmy do Głogowa .Na zakończenie dnia oczywiście humoreska .Maszerujemy w stronę wyjścia z dworca ale nie schodami jak wszyscy tylko tniemy w kierunku płaskiego  w miarę przejścia służbowego i sprzeczamy się w która stronę są perony i w którym kierunku się na miasto wychodzi i słyszymy z a sobą tupot obuwia . Sokista jakiś pewnie .Ale nie jakaś miła pani leciała,żeby nam powiedzieć ,że wyjście na perony to nie tu .No uśmiałam się serdecznie i podziękowałam a pani poszła  z nami , gdyż mieszkając w mieście naszym nie wiedziała ,że takowe wyjście  z dworca istnieje a nasza trasą miała dużo bliżej do domu  .No a my zaliczyliśmy jeszcze spacerek do domu i o 14 w końcu usiadłyśmy na tyłkach .W domu sajgon ale nawet nie kiwnęłam palcem u stopy ,żeby to ogarnąć .Padałam młody oglądał Myszkę Miki starsza go pilnowała i czytała a ja zasnęłam  normalnie mnie ścięło z nóg .Teraz za to mnie nosi .A tu trzeba się kłaść kiedy ja bym sobie pobuszowała.

środa, 8 października 2014

Na bocznym torze

Kocham nic nie znaczy
Czyny nie nadążają za słowami
Bolą małe niedociągnięcia
Kontrast uderza w serce
I nie wierzę w te słowa ulotne
Płoche ,liche i bez duszy

Kocham nic nie znaczy
Gdy słyszysz i wzrokiem gonisz w codzienności
 I nie ma tego kochania
Szaro jest, jesienną burą przysypane uczucia
Nie mów ,że kochasz
Kiedy nie mogę tego zobaczyć .

    Dopadło nas grypowe choróbsko domowy szpital się robi ,a za pasem wyjazd do Wrocławia odsłona pierwsza  a ja marze tylko żeby się zakopać w kołderkę  i odespać .Najpierw nocki z młodym teraz stary nie daje spać .Nie to nie to co myślicie .Kaszle chłopina ,smarka, wierci się jak nawiedzony owsik .No czy naprawdę nie może być chory tylko nieco ciszej ?
        Kręci się jakoś do przodu mimo wszystko .Koniec roku i wiele spraw załatwionych na plus .Mam nadzieje ,że to co sobie zaplanowaliśmy uda nam się chociaż w połowie i  tak byłoby dobrze .Co zaplanowaliśmy ?Nie powiem licho nie śpi jak się uda i jeszcze będę mieć swoje szare kolorki to napiszę .Na razie kto chętny niech trzyma kciuki za pomyślność
            Żeby za różowo nie było to mi się dziewuszysko znarowiło .Odkąd pojawiła jej się konkurencja jest coraz bardziej nie możliwa .Mam wrażenie że zazdrosna jest o czas jaki poświęcam młodemu .Mało wychowawcze ale ja naprawdę nie mam tyle czasu dla niej co kiedyś i sił przede wszystkim Z jednej strony chce do dorosłości a z drugiej zachowuje się jak rozpuszczony bachor
Gdzieś pomiędzy znajduje się czasem moja córeczka ta normalna , zwyczajna .I jest przez jakiś czas ok a potem bach , bęc , bum i trzeba znów maskę surowego rodzica przywdziać na czcigodne oblicze i ściągnąć cugle .Ja się przestaje dziwić własnej matce gdybym piła , nawaliłabym się i już wszystko miałabym gdzieś a kłopoty same by się rozwiały .Głupie to wszystko jest .Tak się patrze na te wybryki mojej pociechy i zastanawiam się czy takie rzeczy to się w genach dziedziczy czy jak .Masakra .A jeszcze większa bo ledwo ta zakończy dorastanie to Jasiek zacznie .Jak będzie tak jak teraz to szukam zawczasu szkoły z internatem .Ja powinnam żyć w czasach pensji dla panienek .Oddajesz na wychowanie i dostajesz z powrotem wzór cnót wszelkich .Rozmarzyłam się .Pięknie by było normalnie .Teraz żmija ma czas do końca roku na poprawę stopni , za zdolna jest żeby nie przykładać się do edukacji , Nie musi mieć czerwonego paska ale stać ja na wiele więcej jak 1 .Ma czas na zmianę podejścia do życia i postrzegania rzeczywistości .To ciągłe nie chce mi się , po co  mi to  doprowadzały mnie do szewskiej pasji .Ma czas na odkrycie że woda nie robi krzywdy , że mydło nie gryzie a szampon to jej najlepszy przyjaciel .I najważniejsze to czas na zakodowanie sobie w tym małym blond móżdżku ,że w tym mieście prędzej czy później wszystko do mnie dotrze .Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć , że jak się wybrało szkołę w pobliżu dzielnicy gdzie się matka wychowała to człowiek nie pohasa nie pokombinuje a kłamstwa mają tak krótkie nóżki ,że nawet nie próbują chodzić  Inna sprawa to traktowanie rodzica jako zła koniecznego , do tego głupiego , nie kumatego i w ogóle z kosmosu .Szanowni nastolatkowie , my tez kiedyś byliśmy na waszym miejscu i mamy pewne rzeczy obcykane na siódemkę .Nie z nami takie zagrywki .Pyskate się to robi szkoda tylko że jak trzeba było iść do POLO zwrócić uwagę ekspedientce ,że cena jest wyższa niż miała być to jakoś buta minęła .Na pyszczenie najlepszy jest sposób przekazywany z pokolenia na pokolenie -mokrą szmata w pyszczydło bez ostrzeżenia rzecz jasna .Brutalne ale za to jakże skuteczne .Mam dość tej mojej nastolatki , Nie wróć- nie dość jej jako że osoby ale tych jej zachowań , tego nauczonego prostactwa , buty podpatrzonej w nowej szkole , tych głupawek .Litości chciałoby się wręcz zawołać .Najgorzej z tymi cholernymi szlabanami jest wtedy kiedy ja muszę o nich pamiętać i konsekwentnie je realizować .No i nic dziwnego że dotąd nie przynosiły zamierzonych efektów . Cierpliwość mi się kończyła , nerwy opadły , szlaban do kosza .Tym razem jednak będę twarda i konsekwentna jak nigdy .Bo mamusiowego zaufania nie można  tak łatwo podeptać i bardzo trudno je potem odzyskać .Poradziłam sobie z papierosami to i byciem mamą tez dam radę .Na razie cieszy mnie ,że po trzecim dniu buntu pyskówek ,prób przegadania .Młoda siadła na zadku .Być może jest to cisza przed burzą ale i tą chwilą mam zamiar się rozkoszować jak ciepłymi bułeczkami.Moja mama umarła niedługo po urodzeniu się Ewci .Teraz rozumiem co musiała czuć , jak bardzo była bezsilna , pozostawiona sobie.Bez wsparcia mojego niedobrego czasem męża już bym się poddała .Ale o dziwo jakoś utrzymuje mnie na powierzchni , co samo w sobie jest zjawiskiem niecodziennym , bo w kwestiach wychowawczych mamy zupełnie odmienne poglądy .Mam nadzieje ,że moja córcia ocknie się wcześniej niż ja .I będzie jeszcze czas na prawdziwe pobyć razem a nie szukanie w matce wroga .Ja wiem że nie mam czasu , że nie robimy wielu rzeczy jak dotychczas ale wiele się zmieniło i ona musi się z tym pogodzić .Może z tego jej buntu wyjdzie jednak coś dobrego .Na razie weszła w  fazę poczwarki mam nadzieje ,że mi się niedługo motyl przepiękny z tego kokonu wykluje , bo jak nie to zwyczajnie oddam do schroniska .Kurcze okna życia są a gdzie okno porażek wychowawczych no gdzie ja się pytam?Na razie mam szatański plan w przyszłym roku pojechać z Jankiem do sanatorium .Może rozłąka to jest to czego naszej małej kolonii potrzeba .Bo jak tu doceniać kogoś kogo się ma na wyciągnięcie ręki .Pewnie że chciałabym dać dzieciakom wszystko a nawet jeszcze więcej ale nie mam i nie zamierzam się zajeżdżać .Dostają tyle ile mogę im dać .Reszta to fanaberie .Ot i co w dupie jej się przewraca z tego dobrobytu i już .Trzeba ją z powrotem na ziemię sprowadzić            Dobrze że wszystko inne jakoś tak bezboleśnie leci .Po niedzieli po papierek do Wrocławia , papierek z moim być albo nie być mamą na urlopie .Jasiek błyskawicznie nadrabia zaległości ,co raz więcej mówi , rozumie, wykonuje polecenia , wszyscy się dziwią ,ze tak duże zmiany zaszły w tak krótkim czasie  .A jednak oby tak dalej .Muszu ty geniuszu-
jak mówi moja zbuntowana małolata -będzie dobrze .Trzymajcie kciuki ,żeby pani doktor nam tak napisała opinię ,żeby na trzy lata Jaskowi dali grupę .

sobota, 4 października 2014

Na finiszu

Starasz się- wiem
Nie umiem tak po prostu nie pamiętać
Wymazać co złe i zaufać od nowa

Obca jestem- wiem
Zanim zaszły zmiany wiele minęło dni
i zbyt mało dobrych

Nieczuła jestem-wiem
Schowałam uczucia bo zbyt bolały
Kolejny raz bezmyślnie podeptane

Odejdziesz -wiem
Już nie chcę cię zatrzymać
W pustce ścian od dawna mieszka cisza

Zapomnę -wiem
Minie czas bez ciebie
I z tobą obok na niby

Znikniesz -wiem
Obudza się uczucia łzy i gniew i żal po obojętność
Znajdę radość w codziennej pustce dnia i wyjdę .

          Czeka nas pracowita końcówka roku .Wrocław razy trzy. Październik kontrola u psychiatry i zbieranie zaświadczeń na komisję .Ciekawa jestem jak to będzie bo albo ja przywykłam i oderwałam się od rzeczywistości albo mi dziecko błyskawicznie nadrabia zaległości  i zanosi się na całkiem zwyczajnego przedstawiciela płci przeciwnej .Na razie zbieramy wszelkie wirusy i choróbska .Jasiek w przedszkolu zaaklimatyzował się cudnie .Ostatnio tak energicznie mi pokazywał jak tańczył ,że mój nos znalazł się w poważnych opałach .Bardzo ładnie zaczął naśladować, szuka kontaktu , chce się bawić .Leci do dzieci .Po prostu nie ten sam egzemplarz , Z autyzmu się nie wyrasta więc najwyraźniej u nas to nie autyzm .No ale zobaczymy co mądra głowa nam za dwa tygodnie powie .Tak czy owak bez tego magicznego słowa na zaświadczeniu możemy się pożegnać z terapią i trzeba będzie wszystko zaczynać od nowa  .Kurcze znowu wyłazi ze mnie ta okropna pesymistka .Mógłby mi ktoś dać kopa?Masakra z tym moim czarno widzeniem.
        Lecimy dalej listopad druga tura zębów .Po usunięciu sztuk sześciu w sierpniu zniknęły wiecznie powiększone węzły chłonne na szyi , poprawił się apetyt , wyciszył się chłopina ADHD można wykluczyć .Miewa jeszcze szalone napady ale na szczęście nie trwają długo  (czytaj dwie godziny)Na szczęście pani Beatka podrzuciła mi pomysł jak można młodego zastopować za pomocą poszewki i dwóch kilogramów kamyczków(tzw kocyk obciążeniowy) tudzież muzyki poważnej dla dzieci .Ku mojemu zaskoczeniu zadziałało niesamowicie .Po 10 minutach w kocyku  z rozbrykanego smyka robi się milusi smyczek Miód dla moich skołatanych umęczonych członków .
       Coraz więcej używa mowy .Na razie polega to na powtarzaniu w kółko wyrazu który mu się spodoba albo go rozśmieszy .Ale jest dobrze .Najlepiej wychodzi mu ,,tatuś" głośno wyraźnie i ze zrozumieniem .Mama no cóż tez jest jak się uderzy albo jest głodny .Mamy tez -piś jak chce pić , ebek jak chce kanapkę .be jak nie dobre jedzonko .Wykonuje niektóre polecenia , np wynosi śmieci do kubełka ,wrzuca brudne ubrania do pralki , odnosi buty na półkę .Nieźle jak dla mnie na trzylatka  z diagnozą autyzm .Najważniejsze że przez większość czasu jest niesamowicie kochany , przytulaśny i  nawet jak mam już dość po calutkim dniu i zdąża mi się podnieść głos to raz dwa potrafi mnie rozbroić w try mi ga .Chyba jestem pod pantoflem .
         Grudzień komisja lekarska i wyjazd do Wrocławia  tym razem do poradni chorób metabolicznych .Trzeba w końcu ustalić jakim cudem można funkcjonować na mleku , zupach i chlebie .No i to na tyle by było jak na razie .A z ciekawostek z bólem zęba mam termin wizyty na 16 tego października no mogę prywatnie szacunkowy koszt 230 zł no chyba że chce wyrwać to tylko 100 .Urlop mi się kończy a moje uzębienie nadal woła o pomstę do nieba ale i tak je w końcu uporządkuję zgodnie z planem trzyletnim . I co się dziwić ,że dzieci maja kłopoty z zębami po mamusi z komunistyczna przeszłością medyczną niewątpliwie .A teraz zmykam rozciągnąć konstrukcję tuz obok mężczyzny mojego życia .Ciocia Aneta uświadomiła mnie ,że idealny facet istnieje wystarczy go sobie urodzić i wychować .

Śliwka Jaś pierwszy dzień w pracy