wtorek, 14 października 2014

Wrocław etap pierwszy

         To chyba już jesienna depresja .Popadało dziś i zaraz samopoczucie mi upadło i nie mogło się pozbierać .Oj ta starość .Ale  nie o depresji tylko o Tour de Wrocław miało być .No więc pobudka 6 rano , szybkie dopakowywanie różnych różności do magicznej torby , w auto i na dworzec PKP coby na 7,42 zdążyć .Zwykle siadam sobie z młodym w przedziale dla osób z większym bagażem , no jak dla mnie wózek jest dość spory.Ale jak zwykle mnie nie spotykają zwykłe rzeczy i na początku  podróżny dowiedziałam się ,od niemiłej ciemnowłosej pani konduktor ,że to ,,przedział służbowy"a dziecko na pewno nie będzie przeszkadzać innym pasażerom .Tłumacze babie ,że młody ma autyzm i że w tymże wagonie ma swobodę i jest w miarę bezpieczny . Grochem o ścianę .Przecież się  z babsztylem nie pobiję   .Przeturlałam się z bagażem tudzież dziećmi swymi mniej więcej do połowy składu .W oczach ludzi panika -bo dziecko , małe to pewnie zaraz hałas , latanie  i cuda wianki a tu o dziwo młody grzecznie usiadł kolo siostry wygryzł ja z miejscówki przy oknie i jak zobaczył tory to już nic się nie liczyło , tylko mu oczka latały .No i jakoś sobie jedziemy podziwiamy widoki do znudzenia podziwiamy tory uciekające za oknem i bęc bilety do kontroli .Inna jakaś pani kontrolerka na nasze szczęście tym razem , gdyż moje kochane roztrzepane dziewuszysko zapomniało legitymację no a bilet ulgowy bez legitymacji to sobie można w buty wsadzić .No sobie myślę 200 w plecy ale o dziwo pani sama zaproponowała dokupienie biletu koszt 7,33 i podpowiedziała , jak uniknąć całej opłaty za niemanie dokumentu w drodze powrotnej .No i jedziemy sobie dalej a tu pampersowa wpadka ,,to drugie" Do sportów ekstremalnych dla matek dodaje pozycję zmiana pieluchy w pociągu .Oczywiście chusteczki zostały w domu ale tu kolej mnie zaskoczyła , gdyż  w tym niemożliwie ciasnym pomieszczeniu zastałam nie tylko papier toaletowy ale również ręczniki papierowe , mydełko i sprawny  kran z ciepła wodą .Uwielbiam PKP są cudowni ..No i teraz jazda bez trzymanki .Młody w spodniach na szelkach , bo pada .Ciasno , cuchnie nie możliwie ale jakoś daliśmy rade i nic sobie przy tym nie zrobiliśmy ani nie zdemolowaliśmy pomieszczenia  .Za drzwiami oczywiście kolejka i kwaśne miny no bo ile można .życzliwy komentarz ,,że z takim maleństwem to się autem powinno jeździć"a że mnie ostatnio nerwy nieco szwankują .Odrzekłam ,ze spokojem ,że zbieramy fundusze na zakup i jakby co numer konta mogę podać.I cisza .No i jedziemy sobie dalej .Pod koniec podróży powtórka pt akcja ,,kupa"ale już nam sprytniej poszło .No i dojechaliśmy .Mały prze szczęśliwy ruch , ludzie , pociągi i oczywiście winda na dworcu .Wychodzimy sobie z cieplutkiego dworca a tu mży, siąpi, kapuśniaczek pada .Młody zabezpieczony od wody od stóp do głów .Na początku nie dał folii założyć ale jak mu trochę na nos pokapało to przestał fisiować .My z Ewcia oczywiście jeszcze w letnich okryciach .Do przychodni od dworca jakieś 3 km w przeliczeniu 34 minuty marszu .A że nasze fundusze na bilety zostały  wydane w pociągu na dopłatę no to z kapcia .Jasiek uśmiechnięty od ucha do ucha , w  łapce rogal  ciepło ma i sucho a my leziemy jak te dwie zmokłe kury .Ludzie się na nas gapia bo jakowaś głupawka nas dopadła i się śmiejemy jak głupi do sera . No i w końcu niebosko mokre ale roześmiane dotarłyśmy do Poradni Zdrowia Psychicznego dla Dzieci Podwale 13 .Jak już sobie doszłyśmy do krzyżówki przy której się ostatnio zgubiłyśmy i od której wracałyśmy do dworca ,żeby podjechać tramwajem  to się okazało ,że jakbyśmy wtedy po prostu przeszły na druga stronę ulicy to byśmy były na miejscu .No cóż czasem 20 metrów robi różnice . I na słupie pojawiła się tabliczka z nazwą ulicy a ostatnio wcale jej tam nie było przecież . Tym razem trafiłyśmy bez niespodzianek .Wizytę mieliśmy na 10,45 ale jak zwykle do gabinetu weszłam o godzinie 11,50 taki malutki poślizg .Przez tą godzinę biegałam z młodym po schodach trzy piętra  po 22 stopnie góra i dół .Taki sobie fitness zafundowałam ,że na pół roku mi starczy .Jest sala z zabawkami , kulkami ale oczywiście zamknięta no bo na co komu poczekalnia z zabawkami w przychodni dla dzieci ,które na marginesie przyjeżdżają z całej Polski . Schody zaliczone , wrzask korytarzowy też i w końcu wizyta .Pani doktor uśmiechnięta i w doskonałym nastroju .Opisujemy wszelkie zmiany jakie nastąpiły od ostatniej wizyty .Jasiek  statecznie podał dłoń i udał się do kącika z zabawkami .Więc ja nawijam co tam u nas się zmieniło , pani dr notuje , zagląda w notatki pyta o badania , których jak dotychczas jakoś nie udało nam się zrobić bo kolejki na NFZ a kasy brak coby prywatnie .Jakbym zamierzała zrobić te badania to po jednym w miesiącu bym zrobiła ale nie uważam ,żeby badanie glutenu było konieczne skoro po jego częściowym wyeliminowaniu nastąpiła poprawa .No i mówię cichutko i pokornie ,że my teraz na komisję ,że zaświadczenie potrzeba .No i pani doktor wzięła światek , pyta się Janka jak robi piesek jak kotek ale synuś nie był w nastroju i się nie popisał .Więc na zaświadczeniu autyzm , nie rokuje poprawy , deficyty we wszystkich etapach rozwoju , wymaga intensywnej rehabilitacji .Myk papierek do teczki i maszerujemy do drzwi .I Tu Jasiek się pokazał , pozbierał zabawki , zrobił papa ,powiedział do widzenia czyli -enia i od siebie dodał serdeczne kuuuje po czym na wszelki wypadek dodał jeszcze papapa i wymaszerował a ja tuz za nim ,żeby mi czasem tego drogocennego światka nie odebrała , gdyż minę miała dziwną jakąś .No i na abarot .Padać przestało na szczęście , kupiliśmy po trasie banana i dwa pączki a co jak szaleć to szaleć posiłki powinny być zbilansowane w końcu .Młoda sobie ostrzyła zęby na smażony makaron made in china ale że się okazało ,że zdążymy na pociąg o 12,58 to niestety tylko się oblizała ze smakiem .No to pędzimy kupujemy bilety , sadowimy się w wagonie dla podróżnych z większym bagażem na końcu składu i bez niespodzianek dotarliśmy do Głogowa .Na zakończenie dnia oczywiście humoreska .Maszerujemy w stronę wyjścia z dworca ale nie schodami jak wszyscy tylko tniemy w kierunku płaskiego  w miarę przejścia służbowego i sprzeczamy się w która stronę są perony i w którym kierunku się na miasto wychodzi i słyszymy z a sobą tupot obuwia . Sokista jakiś pewnie .Ale nie jakaś miła pani leciała,żeby nam powiedzieć ,że wyjście na perony to nie tu .No uśmiałam się serdecznie i podziękowałam a pani poszła  z nami , gdyż mieszkając w mieście naszym nie wiedziała ,że takowe wyjście  z dworca istnieje a nasza trasą miała dużo bliżej do domu  .No a my zaliczyliśmy jeszcze spacerek do domu i o 14 w końcu usiadłyśmy na tyłkach .W domu sajgon ale nawet nie kiwnęłam palcem u stopy ,żeby to ogarnąć .Padałam młody oglądał Myszkę Miki starsza go pilnowała i czytała a ja zasnęłam  normalnie mnie ścięło z nóg .Teraz za to mnie nosi .A tu trzeba się kłaść kiedy ja bym sobie pobuszowała.

Brak komentarzy: