niedziela, 25 września 2016

Sto lat Jasiu


Aby w zdrowiu .Z okazji urodzin nasz dom odwiedziła niezawodna mamcia chrzestna  .
 Przybywając z tym co chłopcy lubią najbardziej
 samochodzik na pilota
 Dzięki Ciociu
 Torcik .
 i świeczka
 Ciut wcześniej torcik domowy z mamą i siostrą (tata w pracy )

 Po spożyciu  końskiej dawki cukru zabrałem się za dokuczanie Ewie

 Zapalanie świeczki nie jest wcale tak łatwe jak się wydaje
 Szczególnie , kiedy solenizant siedzi w pobliżu i z zapałem ją zdmuchuje
 Dla kolegów i koleżanek mama upiekła

 Urodziny urodzinami ale zabawa też musi być .




 zadumany
 zasłuchany
 roześmiany
 Uśmiechnięty

I tak minął kolejny rok .Utartym trybem , bez większych szaleństw , niespodzianek i kryzysów .Po sierpniowym regresie znów ruszyłem do przodu .Dałem też mamie chwilę na zadumę .Odwiedziła nas pani Wiesia , ze względu na chroniczne zabieganie rodziców i notoryczny brak czasu gość rzadki .I wróciłem to punktu wyjścia .Po długim czasie niewidzenia zapomniałem , podobnie jak rodzonego dziadka .Którego traktuje jak by  był ze szkła .Pokazałem mamie ,że ten mój świat jest coraz fajniejszy pod warunkiem ,że nic w nim nie ulega zmianom .Oprócz mnie oczywiście .W chwili zmiany jakiegoś elementu wycofuje się na sprawdzone pozycje , przykucam w cieniu i czekam aż mój świat wróci do normy którą aprobuje .Pomijając te drobne niedogodności rosnę , rozwijam się i nadrabiam .Coraz więcej mówię ,rozumiem i potrzebuję .Biedna ta moja mama .Ale cóż nie ma wyboru ja tu ustalam warunki .I tak mija czas , kolejna zima przed nami .w dalszym ciągu nie poczułem zamiłowania do używania długopisu .Co prawda lubię sobie od czasu do czasu pogryzmolić 4 na tablicy ale tylko w przypływie chwili .To będzie długaaaaaa droga .

niedziela, 18 września 2016

Niedziela i k...mać

Jak każdy rodzic po całym pracowitym , mozolnym , ciężkim i wyczerpującym tygodniu , zasypiam w sobotę marząc ,iż dane mi będzie ten jeden dzień w tygodniu pospać co najmniej do 8  , nabrać sił , złapać oddech, wiatr w żagle i takie tam utopijne marzenia .O przewrotny losie , jakże okrutne bywają twoje zrządzenia ,  obdzierając duszę z marzeń i pragnień po to aby w niedzielny poranek wyrwać ją o brzasku tuz przed pianiem pierwszego kura i wypełnić po brzegi wrzaskiem wprost do uszu -Wstawaj Mamo oooooooooooooo.Nie nie i jeszcze raz nie .Nie wyrażam zgody , niecierpliwie strącam szkodnika uporczywie wdrapującego sie na moje brzuszysko ,który torując sobie drogę ku moim zamkniętym powiekom wbija mi te swoje kościste kończyny -łokieć , pięta , broda .-Złaź mówię ci po dobroci .a ten w śmiech .
-No obudź się mamo .Nie chętnie zerkam na zegarek.-Uduszę Cię normalnie cie uduszę .Niech to licho .wyświetlacz mi sie zepsuł .Przecież to nie może być prawda .Moje oczy widzą 5:47 rano w niedzielę .Rozum podpowiada to nie możliwe .Przecież jest NIEDZIELA  .Za co pytam się ,za co ?
Tata przyszedł w nocki i tradycyjnie -rosołek .Ja uparcie próbuje jeszcze sie zdrzemnąć , syn uparcie mnie obudzić a mąż trzaska garami i od czasu do czasu donośnym głosem uspokaja dziecko ,żeby było cicho bo wszystkich pobudzi .Znacie kawał o góralu który śpiewał dziecku kołysankę i dziwił się ,że nie zasypia .
Spij,że spij .Ocka zmróz HEJ HEJ HEJ !!! .Wypisz wymaluj .Po rosołku mąż udał się do gawry a ja zabarykadowawszy drzwi do dalszych komnat w domu , starałam się zająć czymś Janka .I o dziwo zajęło go udawanie wyścigu samochodowego .I tak z zapałem przez kolejne 4 godziny rozlegało się gotowi do startu ...Potem pojechaliśmy do Krysi , Po powrocie nieco po marudził bo i zmęczony i głodny i przyczepki nie przyczepił do samochodu .Po nakarmieniu szkodnika , Zezwoliłam na skorzystanie z komputera i obejrzenie małych małpek .Pal licho czasem po prostu nie da się nie korzystać Pooglądał , po fisiował  i tuz przed udaniem się na wieczorne moczenie kąpielowe poczuł werwę do wkurzenia matki poprzez używanie , notoryczne i uporczywe a wręcz podchodzące pod nękanie popularnego określenia, z gatunku podwórzowych wyrażeń potocznych, wyrażających wachlarz emocji wyrażanych za pomocą odpowiednio użytej intonacji , wymowy i natężenia dwóch niepozornych wyrażeń  .K...wa mać .No nie wytłumaczę ,że to brzydko tak mówić , bić nie ma sensu bo i za co .Jakby mi się zdarzyło pomyśleć od czasu do czasu zanim otworzę paszcze to by się dziecko nie nauczyło .W końcu postraszyłam gada,że nasmaruje mu język mydłem .Zamilkł .Na szczęście przypomniał sobie o planszy z literkami , znakami i takimi tam .Wygrzebałam jakieś średniowieczne baterie i udałam się smażyć schabiki dla misia na poranną zmianę . Radość moja trwała 10 minut , baterie padły (cud ,że tak długo ) i co dalej zrobić ze znudzonym pięciolatkiem ze spektrum ?Za wcześnie na spanie i za późno na cokolwiek .Na szczęście potknął się i wpadł w karton z zabawkami .W kartonie odkrył resztki swojej lokomotywy z wagonikami .Biegał chwilkę zdegustowany brakiem kształtów na pociągu .Ale w końcu wpadł na pomysł ,że może sobie nim po prostu jeździć .I pojechał wprost do wanny z wodą.Po odmoczeniu oznajmił najfajniejszą rzecz pod słońcem .Położył się i rzekł -śpiąca jestem .Hip hip hurrrra .Fajnie by się ten dzień skończył , gdyby nie dwa wydarzenia -awaria pieca od gazu i przypomnienie sobie ,że we wtorek mój smyk ma piąte urodziny i wypada upiec jakieś ciasteczka do przedszkola na poczęstunek .Ha ha ha prze de mną kolejny pracowity poniedziałek ,zapomnieć o urodzinach rodzonego syna takie rzeczy to tylko ja potrafię .Dobrze ,że Ewcia czuwa i to jej -Ej a on nie ma czasem urodzin we wtorek .Włączyło mi myślenie .Eh jednak są plusy z posiadania autyzmu .Nie muszę szykować imprezy urodzinowej wystarczą ciasteczka .ha ha
Konwersacja z nastolatką wieczorowa porą :
-Mogę kotlecika ( te dla ojca do pracy )
-Nie możesz są policzone (żart u nas wszystko można oszczędzać ale nie jedzenie )
-Proszę , proszę ,proszę ...
-A te co nie były policzone zeżarłam (zła matka ze mnie )
-Ha ha ha .To mogę ?Jeden malutki
-Możesz
I se poszła .I w końcu ufff niedziela minęła .Jupi jupi ja kocham poniedziałki

środa, 14 września 2016

Niech mnie ktoś dobije


Co za dzień .Szaleństwo w najczystszej formie .3 .40 rano i tup tup tup idzie Jaś wędrowniczek .Kołderka uchylona czekam az się ulokuje jak zwykle , przyklei i zaśnie .O nie tym razem .Tym razem do 5 z minutami brzmiał mi w uszach profesjonalnie odtworzony dźwięk autobusu numer 56 wraz z oznajmieniem przystanków .Nawet nie wiecie ile samozaparcia wymaga od matki zachowanie stoickiego spokoju .dobra budzik nastawiony na 6,20 jak zwykle w dni robocze .Dziś zamiast /Mamooooooo to tylko budzik .Dobiegło mnie zduszone -Chcę spać.Jestem zmęczona .O co to to nie kochany .Wstajemy , nie śpimy  .I tak Jan został wybudzony ,nakarmiony i odtransportowany do pracy .Ja zaś ruszyłam w miasto .Banalnie miało być .Jeden papierek donieść do rodzinnego , pojechać po winogron do szwagierki i na ploteczki oczywiście, połazić po sklepach bez Jasia Marudasia .Ot tak dla relaksu .Wyszukać ładny różowy materiał pasujący do Myszki Minnie .I odebrać młodego i koniec obowiązków .Wychodząc z domu posprzątałam sobie zapobiegawczo ulubiona kuchnie ,żeby zminimalizować szok urazowy na widok bałaganu .Uradowana ,że młodzieniec zadziwiająco łatwo pozwolił się zapakować do pojazdu .Zmieniłam mu papcie i oddałam pod opiekę fachowców .Po czym wdzięcznie manewrując na 18 naszym wysłużonym pojazdem wytoczyłam się na drogę i ruszyłam do instytucji odwiedzanej przynajmniej raz w roku .W tym zaszalałam i jestem po raz czwarty a zanosi się że chyba nie ostatni .Cóż to takiego donieść jeden świstek .No niby prosta sprawa .Biorę , niosę , wchodzę , zostawiam i sobie idę i już .O i tu ma miejsce odwieczne starcie oczekiwania kontra rzeczywistość.Starcie nierówne gdyż na podłożu urzędniczym a więc z dozą kompletnego braku wszelkiej logiki .Trzymając sie planu mknę więc , rano bo później parking płatny .Wchodzę pobieram numerek i czekam .Zerkam liczba oczekujących dwie .Godzina 7,52 środa .Stoję przekonana ,że nie opłaca mi się siadać .Jednak minuty lecą , ludzie zaczynają przejawiać oznaki zniecierpliwienia , maszyna wyczytująca milczy jak zaklęta  .Więc zaczynam  się niepokoić.W okolicach 8,15 pokój opuściła jedna z pań , z dzikim wzrokiem i wiatrem we włosach pomknęła w dół .Chyba znalazła to po co poszła , bo wracając wyglądała na nieco wyciszoną .Po nawiązaniu się krótkiego dialogu z osobami zgromadzonymi na korytarzu dowiedziałam się iż pani prze de mną czeka ponad 40 minut .Litości na dołożenie jednego dokumentu .Więc zapukałam i grzecznie zapytałam ile będę czekać na wywołanie kodu E  ,Pani nieco nerwowo ,że momencik po czym opuściła pokój i udała się schodami w dół .Za chwilę powróciła niosąc trzy butelki wody mineralnej .Za moment czytaj kolejne 10 minut jest na wyświetlaczu pojawił się symbol E .Już był w ogródku i utknął.Pani wyszła dość szybko ale pani urzędniczka znowu się zawiesiła w gąszczu dokumentów .Przekonana iż po wnikliwym prześwietleniu złożonych w poniedziałek dokumentów podam tylko uzupełniony blankiet i sobie pójdę .Zostałam naprowadzona na właściwą drogę.Przemiła pani (ta sama co w poniedziałek)po okazaniu mego dowodu , wyjęła przypisana do mnie niebieska teczkę i z rozbrajającym uśmiechem poinformowała ,że to właściwe wszystko jeszcze tylko skontaktują się z urzędem i skarbowym w celu weryfikacji kwoty ulgi na dzieci , która od tego okresu liczona jest do dochodu i ,że jakby co będą dzwonić .
No niby nic gdyby nie fakt a właściwie kilka 
-podczas pobierania wniosku otrzymałam info ,że nie muszę iść do US ani ZUS po zaświadczenia ponieważ urzędy mają łączność i same sobie po przesyłają wymagane dane i że od tego roku ulga odliczana na dzieci z podatku jest liczona jako dochód nieopodatkowany .
-będzie potrzebne zaświadczenie iż przebywam nadal na urlopie wychowawczym 
-wypełniony wniosek,
Więc zebrałam co miała i poszłam .Zaświadczenie potrzebne było do sporządzenia oświadczenia o przebywaniu na urlopie .Cóż masło maślane ale.Pytam się gdzie mam wpisać dochód z tytułu ulgi i tu sprawa się skomplikowała nieco .Ponieważ właściwie to nikt nie może mi powiedzieć co i ile mam wpisać  i że jak na picie mam 800 to nie do końca tyle mam wpisać bo może być mniej lub więcej .Tu chwila zadumy ale cóż to jest wyższa matematyka .Pani opuściła stanowisko i udała się na poszukiwanie odpowiedzi na pytanie jak mam ten dochód policzyć .wróciła , matematyka stała się prostsza podatek do zwrotu minus podatek należny i już .No nie wydaje mi się i chyba słusznie skoro będą zdobywać te kluczowe informacje bezpośrednio w US.Mogłabym pofatygować się do urzędu ale już zostałam poinformowana ,że nic z tego zadzwonią .I tak przybyłam po raz drugi , bo mi się mąz nie podpisał z jednej strony dokumentu.
Po tym stresującym wydarzeniu zadzwoniłam do męża z bezpośrednia relacją .Zamiast oczekiwanego wsparcia otrzymałam informacje równie stresującą .-Dwa słowa naprawdę potrafią poruszyć najczulsza stronę w duszy żony  a te dwa maja takkkkkkąąąąąąąąaa moooooooooooooooooooooc ,że nie ma pomiłuj .Słowa tr to -smażę mielone .Za co pytam się za co , po uspokojeniu skołatanego serca i wyrównaniu oddechu .Siadam za kółkiem i głęboko oddycham .No niby nic , mąż robi kotlety , fajnie super nie muszę stać przy garach .No cudnie gdyby nie to ,że posprzątanie po tej kulinarnej przysłudze zajmie mi większa część popołudnia .No cóż nie poradzę.Więc jadę zrezygnowana do cna na kawę .Posiedziała , pogadała i pojechała .Wdeplam se (tak wiem forma absolutnie nie poprawna )na drugą i udałam się do domu .Niestety nie stał się cud .Chociaż znamiona były .Wszelkie brudne i użytkowane przyrządy i narzędzia użyte do produkcji kotletów zostały złożone w jedno miejsce .Na zmywarce , do środka nie weszły bo nie wyszły umyte z wczoraj i nie wlazły do odpowiednich szafek .Dooooobra .Jako ,że pani Ada( na moją wyraźna prośbę )maltretuje mnie kartami pracy Janka poczułam w sobie motywację do zrobienia kilkunastu zaległych spraw i spraweczek .Odwlekając w nieskończoność moment w którym trzeba będzie siąść z Jankiem i popracować na serio.Nie ma lekko .Pierwsze zadanie domowe .Tak wygląda po lekkim retuszu z pomocą mamy  oczywiście .Skorzystałam z podpowiedzi i posadziłam sobie Janka na kolanach .Domek i jego dokończenie wyczerpały napięcie mięśni ramienia /Po kilku minutach walki Jan zabrał się do pracy .Początkowo trzymałam jego dłoń w swojej i kierowałam ruchami ale zauważyłam ,że z trzymaniem kredki sobie radzi , więc nieco zmodyfikowałam zakres pomocowy .Otoczyłam obrazek palcami tak aby kredka mieściła się w jego środku mniej więcej .No i udało się pokolorować słonko i chmurki .Popracowaliśmy też nad liniami pionowymi 
Potem przeszliśmy do nauki pisania cyferek .Oj nie chciał , miauczał , piszczał ale siedział na kolanach , poparł głowę i czekał ,az zacznę pierwsza .Porysowaliśmy po śladzie , i pomalowaliśmy owoce w drugim zadaniu .Miał problem ze zrozumieniem polecenia i wykonaniem ale po kilkukrotnym powtórzeniu oraz rozbiciu zadania na części poszłoooooo,kolorowanie według schematu wyżej
Na deser zostawiłam sobie zadanie , za które mój synuś został pochwalony .Ładnie połączył zmysły z odpowiednimi obrazkami Niebieskie paski -samodzielna praca Janka .Mama nie trzymała .Wszystko zajęło nam około 40 minut .Nieźle jak na początek przygody .

Tym czasem Jaś śpi .Oczywiście z mamą .zasnął błyskawicznie i o godzinę wcześniej niż zwykle .No ale kto rano wstaje ten się szybciej kładzie .Mimo wszystko to był bardzo udany dzień .

wtorek, 13 września 2016

Drgneło

Wrzesień rozpoczął najwyraźniej nowy etap w funkcjonowaniu mojego małego stada .Nie wiem jakie czary zostały wykorzystane ani czy jakaś siła nadprzyrodzona maczała w tym swoje paluchy ,ale faktem niezaprzeczalnym jest, iż po naprawdę kiepskim sierpniu i nieco mniej kiepskich miesiącach wcześniejszych nastąpił zwrot .I to nie tylko u Jaśka .Bo u niego wszelkie zmiany przypominają fale przypływu są i nie ma nie ma i są i reagują na pełnię .Ja nie wiem no naprawdę nie wiem czy powinnam to zobrazować , ubrać w słowa , opowiedzieć a wręcz się pochwalić .Mam niejakie obawy , gdyż za każdym razem jak napisze coś pozytywnego los przypomina mi moje miejsce i przygasza uśmiech .A zresztą co mi tam .
Moje pierworodne dziecko robi coś czego unikało skutecznie przez ostatnie trzy lata -UCZY SIĘ .Nie wstydzi się zgłaszać , odrabia zadania , nie wagaruje .Wiem to dopiero dwa tygodnie .Ale jakże miłe dla rodzica .Chwilo trwaj .Nie użeram się ze szkodnikiem coby wstał rano  , budzik wystarczy .żadnych pyskówek porannych ,utarczek słownych niezadowolenia z życia .Kurcze moje to aby na pewno ?Oby jak najdłużej .Nie ukrywam ,że wersja obecna dużo bardziej mi pasuje i miałabym życzenie utrzymać taki stan na dłużej .
Jasiek sobie radzi .Co prawda dzień w dzień jest .Nie chce na górę , chcę do Dżungli ale raczej bez przekonania .Tak na zasadzie  stare było fajne,nowe jest fajne ale po marudzić można .Gada coraz więcej i konkretniej .Dziś na widok coli (tak  sobie folgujemy ,Jasiek mniej bo do kubka trafia woda mineralna )przyleciał i zażądał
-Daj mi coli .Nalej mi do kubeczka .Po braku reakcji z mojej strony zmienił ton na błagalny i użył pierwszego zdania złożonego w swym żywocie
-No mamo , nalej mi coli , do kubeczka,troszeczkę .Nalałam cóż było zrobić (do wody ,która już się tam znajdowała .O jaka ta cola była pyszna .Nie macie pojęcia .
radzi sobie chłopak z podręcznikiem słabo jeśli chodzi o rysowanie pisanie i obrazowanie ale bez przesady geniusza z niego od razu nie zrobię .Najważniejsze ,że idzie do przodku jak mówi sam zainteresowany /
Zaczyna opowiadać co się działo w przedszkolu Dziś się dowiedziałam ,że  Bartek rzucił Jaska okulary słoneczne ,potem je przyniósł i potem Amelia je zepsuła i że rysował zielone i bawił się z Kubą .Całkiem długie to sprawozdanie dzisiejsze .Usłyszałam jeszcze ,że Tymek uderzył Amelkę i poszła do domu .I że brzydko zrobił .Nadrabia zaległości w gadaniu .Oby tak dalej .Zabieram się za dokończenie i wykończenie podjętych zobowiązań i  solennie sobie przyrzekłam znaczne ograniczenie takowych , bo jakoś tak wyszło ,że zaczyna mi brakować czasu dla siebie a to niezdrowo .Co za dużo to i niezdrowo choćby najsmaczniejsze było .I z tym mocnym postanowieniem udam się w objęcia Morfeusza i zacznę nowy pracowity dzień .Jutro pomyślę o tym jutro

poniedziałek, 5 września 2016

Jak zwykle

Jak zwykle wrzesień i się zaczyna zebrania , książki , składki , koszulki ,buty i gatki .Czy naprawdę ta darmowa edukacja nie mogłaby być ciut tańsza .Wymieniałam dziś sobie poglądy z młodym człowiekiem na fb .Młodzieniec ten nie może przetrawić faktu iż można przeżyć mając do dyspozycji najniższą krajową (a że na urlopie wychowawczym nie ma tak dobrze i 400 zł jest czyli znacznie poniżej krajowej  )Zastanowiło mnie w tej polemice jakim cudem u licha można .No więc siadam zrobić  bilans

Dochody (w zaokrągleniu do pełnych złotych )
wypłata nr 1 -1300 zł
wypłata nr 2 -400 zł (byłoby okrągłe zero za trzeci rok urlopu ale opatrzność czuwa )
rodzinne -110zł plus 86zł
zasiłek pielęgnacyjny 168 zł
zasiłek na rehabilitację 60 zł miesięcznie
500+ dzięki uprzejmości władzy  1000zł (zaznaczyć należy iz jest to dochód świeży )
jednorazowo 100 zł z tytułu rozpoczęcia roku szkolnego
Razem :3324 zł

Wrześniowe wydatki
woda 153 zł
światło 200 zł
podatek 168 zł
śmieci 45 zł
gaz 80 zł
moje pzu -50 zł
internet -80 zł
abonament 42 zł
podręcznik do angielskiego -98 zł
książki używane do liceum -120 zł
książka do niemieckiego -90 zł
zeszyty i dodatki 100 zł
ubrania , buty ,wdzianko na wf -300 zł
rada rodziców 60 zł
pzu 1 -50 zł
pzu 2 36 zł
zestaw książek 140 zł do przedszkola .(tak wiem wyrzucam w błoto bo na co autyście książki a niech ma kto bogatemu zabroni )
gaz do samochodu -400 zł (no co dużo jeździmy .
wymiana oleju i innych takich 200 zł z częściami (po znajomości)
jedzenie -hm tyle ile zostanie po wydaniu na rzeczy wyżej
ewentualne koszty wizyty lekarskiej w razie potrzeby -100 zł plus recepty -prywatnie lub w przychodni wizyta 0 leki 300 zł bo ze trzy razy trzeba by było pójść .
razem 2802

pozostaje 422 zł podzielone na 4 osoby .Szału nie ma .Ale to wrzesień więc cudem jest fakt ,że w ogóle coś zostało .wniosek z tego taki ,że się da .Nie wykluczam iż fakt pozbycia się x lat temu nałogów wszelkich ułatwia nam nieco funkcjonowanie ,(że o sknerstwie małżonka nie wspomnę ,jednakże w tej sytuacji zaczynam dostrzegać niewątpliwe plusy tej cechy charakteru małżonka )No i aby do następnego miesiąca .Potem tylko święta , kolejne święta , i ferie i wakacje i takie tam .Oj dobrze ,że zdrowie dopisuje .I słoiki siedzą w piwnicy , i większość prac w domu i wokół wykonana we własnym zakresie ( i nie nie przechwalam się tylko robię podsumowanie bo mi gościu klina zabił )I jakimś cudem oboje mamy umowę o pracę w tym moja na czas nieokreślony .Spotkałam się dziś ze strony młodego człowieka z zarzutem iż przebywając na urlopie wychowawczym nie pracuje , grzeszy bo nie wie jak wygląda takie niepracowanie .Zaprawdę powiadam mu -wolałabym zamienić to niepracowanie na 8 godzin odpoczynku w pracy .No ale nie wytłumaczę komuś kto nie ma podobnych doświadczeń .Chłopina uczepił się jak większość narodu 500+.Rozumiem boli ,bo nie każdy dostał, nie na każde dziecko i nie wiadomo na jak długo i tak za nic .I w ogóle to dlaczego ja mam a inni nie .Fajne takie wsparcie .Zapełniło lukę w budżecie , podreperowało poczucie godności , bo człowiek nie musi iść do MOPS i prosić o jałmużnę .Z tym co wypracujemy wystarcza i to mi się podoba najbardziej .Prawie tak jak złożony donos do miejscowego MOPS ,że dorabiam na wychowawczym a przecież nie można .Ludzie nigdy mnie nie przestaną zadziwiać .wydaje mi się ,że większość sąsiadów nawet nie wie jak mam na imię a tu proszę asy wywiadu .Ale żeby się tak który zapytał czy może trzeba by w czym pomóc (nie trzeba ale miło by było)o nie ma tak dobrze tego nie ma w planie dnia .Chociaż nie do końca ponieważ regularnie sąsiad kosi mi trawę przed posesją bez pytania ,ot tak z życzliwości .Więc i tu jest remis .No ale wniosek jest taki ,że się da i że można i z głodu człowiek nie umrze  jak się postara zamiast wiecznie narzekać .
Da się też nauczyć Jaska pisać , czytać i takie tam .W związku z tym postanowiłam zaopatrzyć go w zestaw kart pracy .Wstępny projekt przewiduje pracę w domu tam gdzie nie nadąży w przedszkolu .(Ja kochane panie bardzo proszę ,żeby w większości nadążył )Nowe wyzwanie dla matki , usiąść z dzieckiem i systematycznie pracować .Tak wiem mam starsze dziecko to mam praktykę .No nie do końca Ewka od zawsze szybko się uczyła i nie wymagała wsparcia ani zaangażowania mnie w trud edukacji .Oj będzie się działo .Ale wyboru nie mam wielkiego .Dzisiaj udało mi się nakłonić Janka do pisania literek stety niestety z użyciem smartfona .Obiekt ten zostanie jednak docelowo zamieniony na inny system motywacyjny , gdyż użytkowanie tegoż sprzętu powoduje wzrost głupawki .Ale za to literki napisał .Pisanie kresek idzie mu całkiem całkiem .Przy literkach otulam jego dłoń swoja i jedynie koryguje tor .Odnoszę wrażenie ,że Jaś nie do końca kontroluje ruchy dłonią .Jakby chciał skończyć ale sygnały dłoń mózg gdzieś się rozmijały .Ale nic to ważne ,że wogóle chce trzymać długopis w garści .I tu mnie trafia jak słyszę ,że nie pracuje .Zapraszam wobec tego serdecznie do nas .na naukę pisania .Naprawdę wolałabym przekopać ogród sąsiadów.Ale jak się niema co się lubi to uruchamia sie szare komórki i wyrywa je ze stanu hibernacji .Trzymajcie kciuki .Zaczynamy nowy rok szkolny .Oby był lepszy , radośniejszy i wolny od trosk zeszłorocznych i życzcie ,żebym nie dawała się wkręcać w czcze dyskusje , które do niczego nie prowadza ani nic nie zmieniają i żeby moje pokłady cierpliwości ,samozaparcia i dyscypliny nie wyczerpały się zbyt szybko



niedziela, 4 września 2016

Zaskoczę Cię mamo



Wiesz co mamo,dziś cię zaskoczę , ot tak nie spodziewanie i znienacka zabiorę się za pisanie .Najlepsza będzie twoja krzyżówka .Fajna okładka .



Zajrzę do środka , może znam jakieś hasło
Ha złapałaś mnie na gorącym uczynku.Tak naprawdę jestem bardzo nieśmiałym geniuszem wyalienowanym społecznie a nie żadnym autystą .Jednak bycie autystą jest niezmiernie wygodne ponieważ mogę sobie pozwolić na lekceważenie konwenansów i zasad .I dla ciebie to też ułatwienie , ponieważ zdanie -ma autyzm brzmi ładniej od -jest rozpuszczony do granic możliwości .Więc pozostańmy przy autyzmie.


Kropka , kreska,ogonek -rysujemy jeden 
Kurcze jak się trzymało ten długopis
E tam nieważne .I tak pisze .
Pisze , gryzmoli sam z siebie i od niechcenia absolutnie z nienacka .Interesuje go pisanie cyferek .Najfajniejsze są te od 1-5 .Najważniejsze ,że coś drgnęło .Wykorzystujemy do nauki czytania komputer i word .Idzie nam na zasadzie jak zgadnę wyraz to się matka odczepi i będę pisał cyferki .Na razie idzie na kompromis jedno słowo , jedna cyferka .Nic na siłę .Kiedy ma ochotę popracować , po prostu przerywam to co robię i siadam razem z nim .Dobrze ,że mogę sobie pozwolić na taki tryb i niedobrze  bo nie uczy się systematycznie a w szkole nikt za nim biegał nie będzie .Jednak z pomocą naszych fantastycznych pań na pewno uda się wypracować w młodym nawyk pracy w zespole i według grupowych zasad .Dla mnie na ten czas najważniejsze jest ,że wykazuje minimalne zainteresowanie pisaniem .
Niestety nie jest tak ,że nagle cos mu się odwidziało i postanowił się wyciszyć i spokojnie egzystować .O co toto nie .Dziś u cioci zwiał na ulicę , nie chciał się bawić , nosiło chłopinę z miejsca na miejsce .W domu upodobał sobie bieganie z dzikim wrzaskiem na ustach -Gdzie są moje małpki.I tak dwie bite godziny .Jak czegoś nie chcę zrobić albo mu dać , szantażuje mnie,że powie Kubie Hajkowi .Ha ha a ja powiem tacie .Remis .Dowiedziałam się dziś ,że  Kuba został w Dżungli a Jaś nie .Jaś nielubi na górze .No nie lubi nowe miejsce ,nowe obowiązki pewnie kolor ścian tez inny ,szafka inna i wszystko inne .Ale na tym to wszystko polega na zmianach i na dostosowaniu się do nich .Poradzi sobie nie ma innej opcji .
A tymczasem zbliża się jesienna zawierucha ,deszcz i plucha brrr i mnóstwo wolnego czasu.Zamierzam testować techniki pisania udostępniane przez mamę Dobrusi .Co byśmy zrobili bez internetu i wiedzy zdobywanej metodą prób i błędów .Utknęlibyśmy za murem niekompetentnych opinii medycznych i medycznego bełkotu .Eh co zrobić tak byc najwyraźniej musi i już .

piątek, 2 września 2016

Szkoła znów będzie szkołaaaaaaaaaaaaa i sierpień minął już .Hurrrrrrra

Jak się nie cieszyć .Kiedy za oknem świeci słonko , ptaszki śpiewają ,obłoczki płyną leniwie i w domu zapada ten cudowny czas ciszy , ciszy i jeszcze raz ciszy .Nikogo nie ma , nikt nic ode mnie nie chce , nie potrzebuje , nie ma pytań .Jej jak bosko .Żadnych dylematów w co najpierw ręce wsadzić, jak zorganizować dzień ,żadnej logistyki na poziomie level hard .Tylko cisza ja i kilka godzin wolności .Oczywiście stan ten mija z wybiciem kolejno 14 tej (Ewa wraca )!5 (Odbieram Jasia ) 17(brat wraca z pracy) 18(mąż wraca z dniówki) .
W tej ciszy mam więcej czasu na radość z małych cotygodniowych sukcesów i niestety więcej czasu na roztrząsanie smuteczków .Ale równowaga musi być
Plusy na ten tydzień
-Posadzone drzewka
-Postawione ogrodzenie
-Anulowana grzywna za niestawienie się na rozprawie .Wyczekiwana sprawa , bo 300 zł na ulicy nie leży a przynajmniej ja na żadne nie nadeptałam )
-Wkopany wieszak na pranie
-obkupiona pociecha do szkoły
-Awans Jaska do pięciolatków
-Wyciszenie smyka
-Więcej dialogów z moim autikiem
-Koniec skarg na niegrzeczne zachowanie Jaśka
-Nieśmiałe próby gryzmolenia  
-Żadnych kłótni, swarów , niedomówień
Minusy
-Rozwalone betonowe przęsło , oddzielające sąsiadów od naszej posesji (jednakże sprawca tego czynu sam zgłosił się do sąsiadki i już zamówił przęsło do wymiany więc to raczej tak neutralnie )
-kupno podręczników
-Poranne wstawanie
-Chaos poranny rytmu szkolnego
-Brak chęci na cokolwiek
-Konieczność wykonania bramki wejściowej
-Zmęczenie
Ale mino wszystko bilans wychodzi na plus .Wydałam impulsywnie ostatnie 30 zł na namiot z kuleczkami .Zabawka tak przypadła Jaskowi do gustu ,że wczoraj chciał w niej spać .Po krótkiej i burzliwej wymianie zdań namiot wylądował jednak za komodą a Jasiek w łóżku .W nocy nie przywędrował do matki (dziś testuję  czy nocne wędrówki Janka mają związek z faktem zaciągnięcia lub nie zasłon w jego pokoju .Komary go zmasakrowały ,niestety jestem bezsilna jedyne co podaje mu wapno ,żeby zminimalizować swędzenie no ale i tak go gryzą bez opamiętania .
W przedszkolu poprawa , tzn nie w przedszkolu jako takim tylko w zachowaniu Janka .Kolega serdeczny Kuba został przeniesiony do innej grupy .Kolega Olek wrócił do swojej a Jaś trafił do pięciolatków .Pani Beatka pochwaliła za pięknie narysowaną kreskę i za kolorowanie i za siedzenie przy stoliku .Ale to najczystsza zasługa , cierpliwych i odpornych na wszelkie zawirowania pracowników placówki .W domu tez staramy się coś przerabiać ale są to tak znikome ilości pracy ,że nie ma co się puszyć z dumy , bo przypisałabym sobie trud innych a wcale tak nie jest .Nie umniejszam tu oczywiście moich niewątpliwych zdolności pedagogicznych no ale co kadra to kadra :)Kuba za Jankiem tęskni i Jan za Kubą też , jednak weszli w wiek , gdzie czas rozpocząć edukację i poszerzyć doświadczenia a razem tego nie osiągnął , bo za bardzo koncentrują się wtedy na rozrabianiu .Kontakt nie został całkowicie zerwany , ponieważ chłopcy spotykają się w czasie przeznaczonym na zabawę i myślę,że obu wyjdzie ta rozłąka na dobre .Ida paniom kolejny atut motywacyjny .Czyli Jasiu jak narysujesz, zrobisz , wykleisz itp to pójdziesz bawić się z Kubą i na odwrót oczywiście też .Przywyknął .Najgorsze są początki .Dobrze jest ,skończył się sierpień , minęło lato i szarość puka do drzwi , powietrze przesiąka dymem palonych liści a dni coraz krótsze .I co z tego wszystko minie i wszystko zatoczy krąg .Jak zwykle .Znów idziemy do przodu i to się w tym wszystkim liczy .Czas kompletować dokumentację na Mikoszów .Ciekawa jestem tej jesiennej diagnozy .Oj ciekawa .Zobaczymy ,źle nie będzie a jak będzie się okaże w praniu .
Dylemat mam logopedyczny .W przedszkolu Jasiek ma logopedę trzy razy w tygodniu (dwa indywidualnie i raz grupowo) i w środy ma u pani Dorotki .Rozważam opcję rezygnacji z turnee wyjazdowego .Ale jeszcze przetrawiam .
Nie jest źle .Wprawdzie mam więcej wolnego czasu ale już jest tak zagospodarowany ,że mija błyskawicznie i nie wiadomo kiedy  .Ja chyba nigdy tak naprawdę nie odpocznę , umrę w biegu , bo nie będę miała czasu usiąść .I może dlatego jest dobrze w szczelnie wypełnionym dniu nie mam czasu na bzdety i roztrząsanie drobiazgów , Zanim się zastanowię dlaczego jestem zła , i nie w sosie nadchodzi nawałnica zadań i po ich skończeniu okazuje się ,że to co wprawiło mnie w złość powinno tylko lekko zirytować .I w ten sposób konstruktywnie zmotywowana .zmykam odespać dzisiejszy bardzo pracowity dzień .Dzień jak co dzień
Na deser znienacka zadane pytanie
-Jasiu ile masz lat
-Pięć -rzucona od niechcenia odpowiedź

-Chcesz loda
-Zielony .O dziękuję Ci Mamo .Miłego weekendu

-Wyjdź stąd Ewo .To taty .Id Ewo .Mamo Ewa nie idzie .

-Gotowy idziemy się myć.
-Nie lubię myć.Powiem Hajkowi .

-Powiesz ze mną Imię Ojca
-Tata sam ,Jas nie mówi Imię Ojca

-Pa mamo ,śpij dobrze
 -Dobranoc Ewo, jesteś użyteczna
.
Ha rozmawiamy , tak sobie rozmawiamy .Czyli czynimy coś czego mieliśmy nie czynić a może to były tylko moje wyolbrzymione obawy .
Dzisiaj wygrzebałam informacje o rodzajach autyzmu i trwającymi nad nim badaniami .Wyodrębniono dwa ,jeden związany z układem odpornościowym i drugi związany z intensywnym wzrostem mózgu u chłopców w wieku 1,5 -3 lat .Zaskoczona byłam informacją,że niektóre dzieci wykazują cechy autystyczne ponieważ ich mózg rośnie bardzo szybko i intensywnie zaś rozrost zahamowany zostaje około 5 roku życia .Maz powiedział ,że zamiast czytać i się nakręcać powinnam po prostu dziękować za to co mam .I jak zwykle nie ma racji .Bo ja cały czas mam nadzieje ,że tak jak wszystko inne złe .Przyszło i odejdzie a ja będę mogła w spokoju cieszyć się starością na Karaibach .
Podjęłam zobowiązanie wykonania kilku rzeczy dla pewnej fantastycznej osoby zaangażowanej w utworzenie w naszym mieście kolejnej przystani przyjaznej autystom .Dobrze ,że jeszcze remontują lokal , bo wprawdzie chęci mam ale czasu jakby mniej .Ważne ,że materiały się gromadzą a to już połowa sukcesu .Jakbyście mieli na zbyciu tkaniny pościelowe jednokolorowe lub w zabawne wzorki przyjmę z otwartymi ramionami .Zainteresowani  oddaniem tkanin w dobre ręce i zaszczytnym celu proszeni są o kontakt za pośrednictwem fb ..