środa, 14 września 2016

Niech mnie ktoś dobije


Co za dzień .Szaleństwo w najczystszej formie .3 .40 rano i tup tup tup idzie Jaś wędrowniczek .Kołderka uchylona czekam az się ulokuje jak zwykle , przyklei i zaśnie .O nie tym razem .Tym razem do 5 z minutami brzmiał mi w uszach profesjonalnie odtworzony dźwięk autobusu numer 56 wraz z oznajmieniem przystanków .Nawet nie wiecie ile samozaparcia wymaga od matki zachowanie stoickiego spokoju .dobra budzik nastawiony na 6,20 jak zwykle w dni robocze .Dziś zamiast /Mamooooooo to tylko budzik .Dobiegło mnie zduszone -Chcę spać.Jestem zmęczona .O co to to nie kochany .Wstajemy , nie śpimy  .I tak Jan został wybudzony ,nakarmiony i odtransportowany do pracy .Ja zaś ruszyłam w miasto .Banalnie miało być .Jeden papierek donieść do rodzinnego , pojechać po winogron do szwagierki i na ploteczki oczywiście, połazić po sklepach bez Jasia Marudasia .Ot tak dla relaksu .Wyszukać ładny różowy materiał pasujący do Myszki Minnie .I odebrać młodego i koniec obowiązków .Wychodząc z domu posprzątałam sobie zapobiegawczo ulubiona kuchnie ,żeby zminimalizować szok urazowy na widok bałaganu .Uradowana ,że młodzieniec zadziwiająco łatwo pozwolił się zapakować do pojazdu .Zmieniłam mu papcie i oddałam pod opiekę fachowców .Po czym wdzięcznie manewrując na 18 naszym wysłużonym pojazdem wytoczyłam się na drogę i ruszyłam do instytucji odwiedzanej przynajmniej raz w roku .W tym zaszalałam i jestem po raz czwarty a zanosi się że chyba nie ostatni .Cóż to takiego donieść jeden świstek .No niby prosta sprawa .Biorę , niosę , wchodzę , zostawiam i sobie idę i już .O i tu ma miejsce odwieczne starcie oczekiwania kontra rzeczywistość.Starcie nierówne gdyż na podłożu urzędniczym a więc z dozą kompletnego braku wszelkiej logiki .Trzymając sie planu mknę więc , rano bo później parking płatny .Wchodzę pobieram numerek i czekam .Zerkam liczba oczekujących dwie .Godzina 7,52 środa .Stoję przekonana ,że nie opłaca mi się siadać .Jednak minuty lecą , ludzie zaczynają przejawiać oznaki zniecierpliwienia , maszyna wyczytująca milczy jak zaklęta  .Więc zaczynam  się niepokoić.W okolicach 8,15 pokój opuściła jedna z pań , z dzikim wzrokiem i wiatrem we włosach pomknęła w dół .Chyba znalazła to po co poszła , bo wracając wyglądała na nieco wyciszoną .Po nawiązaniu się krótkiego dialogu z osobami zgromadzonymi na korytarzu dowiedziałam się iż pani prze de mną czeka ponad 40 minut .Litości na dołożenie jednego dokumentu .Więc zapukałam i grzecznie zapytałam ile będę czekać na wywołanie kodu E  ,Pani nieco nerwowo ,że momencik po czym opuściła pokój i udała się schodami w dół .Za chwilę powróciła niosąc trzy butelki wody mineralnej .Za moment czytaj kolejne 10 minut jest na wyświetlaczu pojawił się symbol E .Już był w ogródku i utknął.Pani wyszła dość szybko ale pani urzędniczka znowu się zawiesiła w gąszczu dokumentów .Przekonana iż po wnikliwym prześwietleniu złożonych w poniedziałek dokumentów podam tylko uzupełniony blankiet i sobie pójdę .Zostałam naprowadzona na właściwą drogę.Przemiła pani (ta sama co w poniedziałek)po okazaniu mego dowodu , wyjęła przypisana do mnie niebieska teczkę i z rozbrajającym uśmiechem poinformowała ,że to właściwe wszystko jeszcze tylko skontaktują się z urzędem i skarbowym w celu weryfikacji kwoty ulgi na dzieci , która od tego okresu liczona jest do dochodu i ,że jakby co będą dzwonić .
No niby nic gdyby nie fakt a właściwie kilka 
-podczas pobierania wniosku otrzymałam info ,że nie muszę iść do US ani ZUS po zaświadczenia ponieważ urzędy mają łączność i same sobie po przesyłają wymagane dane i że od tego roku ulga odliczana na dzieci z podatku jest liczona jako dochód nieopodatkowany .
-będzie potrzebne zaświadczenie iż przebywam nadal na urlopie wychowawczym 
-wypełniony wniosek,
Więc zebrałam co miała i poszłam .Zaświadczenie potrzebne było do sporządzenia oświadczenia o przebywaniu na urlopie .Cóż masło maślane ale.Pytam się gdzie mam wpisać dochód z tytułu ulgi i tu sprawa się skomplikowała nieco .Ponieważ właściwie to nikt nie może mi powiedzieć co i ile mam wpisać  i że jak na picie mam 800 to nie do końca tyle mam wpisać bo może być mniej lub więcej .Tu chwila zadumy ale cóż to jest wyższa matematyka .Pani opuściła stanowisko i udała się na poszukiwanie odpowiedzi na pytanie jak mam ten dochód policzyć .wróciła , matematyka stała się prostsza podatek do zwrotu minus podatek należny i już .No nie wydaje mi się i chyba słusznie skoro będą zdobywać te kluczowe informacje bezpośrednio w US.Mogłabym pofatygować się do urzędu ale już zostałam poinformowana ,że nic z tego zadzwonią .I tak przybyłam po raz drugi , bo mi się mąz nie podpisał z jednej strony dokumentu.
Po tym stresującym wydarzeniu zadzwoniłam do męża z bezpośrednia relacją .Zamiast oczekiwanego wsparcia otrzymałam informacje równie stresującą .-Dwa słowa naprawdę potrafią poruszyć najczulsza stronę w duszy żony  a te dwa maja takkkkkkąąąąąąąąaa moooooooooooooooooooooc ,że nie ma pomiłuj .Słowa tr to -smażę mielone .Za co pytam się za co , po uspokojeniu skołatanego serca i wyrównaniu oddechu .Siadam za kółkiem i głęboko oddycham .No niby nic , mąż robi kotlety , fajnie super nie muszę stać przy garach .No cudnie gdyby nie to ,że posprzątanie po tej kulinarnej przysłudze zajmie mi większa część popołudnia .No cóż nie poradzę.Więc jadę zrezygnowana do cna na kawę .Posiedziała , pogadała i pojechała .Wdeplam se (tak wiem forma absolutnie nie poprawna )na drugą i udałam się do domu .Niestety nie stał się cud .Chociaż znamiona były .Wszelkie brudne i użytkowane przyrządy i narzędzia użyte do produkcji kotletów zostały złożone w jedno miejsce .Na zmywarce , do środka nie weszły bo nie wyszły umyte z wczoraj i nie wlazły do odpowiednich szafek .Dooooobra .Jako ,że pani Ada( na moją wyraźna prośbę )maltretuje mnie kartami pracy Janka poczułam w sobie motywację do zrobienia kilkunastu zaległych spraw i spraweczek .Odwlekając w nieskończoność moment w którym trzeba będzie siąść z Jankiem i popracować na serio.Nie ma lekko .Pierwsze zadanie domowe .Tak wygląda po lekkim retuszu z pomocą mamy  oczywiście .Skorzystałam z podpowiedzi i posadziłam sobie Janka na kolanach .Domek i jego dokończenie wyczerpały napięcie mięśni ramienia /Po kilku minutach walki Jan zabrał się do pracy .Początkowo trzymałam jego dłoń w swojej i kierowałam ruchami ale zauważyłam ,że z trzymaniem kredki sobie radzi , więc nieco zmodyfikowałam zakres pomocowy .Otoczyłam obrazek palcami tak aby kredka mieściła się w jego środku mniej więcej .No i udało się pokolorować słonko i chmurki .Popracowaliśmy też nad liniami pionowymi 
Potem przeszliśmy do nauki pisania cyferek .Oj nie chciał , miauczał , piszczał ale siedział na kolanach , poparł głowę i czekał ,az zacznę pierwsza .Porysowaliśmy po śladzie , i pomalowaliśmy owoce w drugim zadaniu .Miał problem ze zrozumieniem polecenia i wykonaniem ale po kilkukrotnym powtórzeniu oraz rozbiciu zadania na części poszłoooooo,kolorowanie według schematu wyżej
Na deser zostawiłam sobie zadanie , za które mój synuś został pochwalony .Ładnie połączył zmysły z odpowiednimi obrazkami Niebieskie paski -samodzielna praca Janka .Mama nie trzymała .Wszystko zajęło nam około 40 minut .Nieźle jak na początek przygody .

Tym czasem Jaś śpi .Oczywiście z mamą .zasnął błyskawicznie i o godzinę wcześniej niż zwykle .No ale kto rano wstaje ten się szybciej kładzie .Mimo wszystko to był bardzo udany dzień .

Brak komentarzy: