sobota, 28 listopada 2015

Labirynt

.


Co tam u nas słychać? Wiele się dzieje samo tak jakoś z powietrzem idzie albo jak .Po prostu jednego dnia nie ma nic a kolejnego budujemy zdania .Ot tak .W ramach relaksu towarzyszyliśmy tacie w jego wycieczkach medycznych  .Najfajniej było w Legnicy na Iwaszkiewicza kiedy pojechaliśmy na badanie rezonansu . Jedyny plus krótki termin oczekiwania na badanie .Że tez mi się żadna lampka ostrzegawcza nie zaświeciła .zadowoleni ,że szybciutko z terminem jedziemy w dniu wyznaczonym na godzinę 19 .Ile może trwać RM szyi 10 minut?Więc myślę sobie zabierzemy Jaśka .No i pełni nadziei jedziemy , dojechaliśmy pod szpital sam prawie .Suniemy do głównego wejścia i pytamy w informacji o pracownie .miły pan mówi , wyjściem potem w lewo , w koło szpitala i będą takie dwa duże kontenery .Założyłam ,że kontenery to taki punkt charakterystyczny przy którym znajduje się wejście do pracowni .Założenie to okazało się absolutnie błędne gdyż po obejściu szpitala oczom naszym ukazały się dwa wielkie kontenery umiejscowione tuz pod budynkiem szpitala w miejscu parkingu otoczone wielkimi niebieskimi plandekami .Remont jakiś ? Nieeeeeeee .Naszym oczom ukazała się fruwająca kartka z napisem tomograf .Zaś po pokonaniu plandeki nr 1 kolejna rezonans i strzałka .Zimno , wieje , brak jakiejkolwiek ławki czy czegokolwiek do siedzenia .Po dłuższej chwili wynurza się biała dama i pyta o ankietę .Jaką ankietę u licha  .zniesmaczona naszym brakiem wiedzy odsyła nas do głównego budynku po ankietę.Cóż idziemy .Dłuższą chwilkę zajmuje nam odnalezienie właściwego korytarza , wypełnienie ankiety  i powrót .Do kontenera wracamy o godzinie 19,05 .Tam niemiłe babsko informuje nas ,że przed nami jest jeszcze jeden pacjent i zadzwoni .Po czym zamknęła drzwi i poszła a my zostaliśmy na tym pustym placu wśród niebieskich plandek .Pobiegaliśmy po schodach na SOR .zmaltretowawszy plandeki ,trochę pozwiedzaliśmy Legnicę ale ciemno było .Udaliśmy się po kolacje do pobliskiego super marketu spożywczego na K znów maltretowanie plandek .I tak czas leci , my coraz bardziej wkurzeni Jasiek zadowolony , bo spać nie musi , kąpiel go ominęła , na kolację mleczna kanapka i biegi przełajowe do woli .W końcu prawie po dwóch godzinach czekania nadeszła i nasza kolej .Mąż śmiało wkroczył na metalowe schodki sztuk 5 równie metalowe drzwi zatrzasnęły się za nim głucho , Zapanowała cisza........a potem kontener ożył .Wydając mnóstwo zgrzytów , skrzypów i stęknięć.Matko Boska , to badanie czy co? Po pół godzinie oczekiwania zniechęcona , zmarznięta i wściekła wpakowałam rozbrykanego Janka pod pachę i udałam się w stronę pojazdu .W połowie drogi zadzwonił telefon -mąż dzwonił ,że już po i idzie za nami .Minę miał nietęgą,ale okazało się ,że tylko chodziło o sprzęt , mała ciasna klaustrofobiczna machina , z ogromnym hukiem mimo zatyczek w uszach .Pierwsze wypusty .sprzęt historyczny ..Badanie za nami i tak nasza wycieczka zakończyła się o godzinie 21 z minutami Jasiek zasnął .I oczywiście jak tylko auto zatrzymało się przed domem ożył jakby calutka noc przespał ale dał się poskromić i padł .Fajnie było .
Byliśmy na kontrolnej wizycie u psychiatry .Pani nas pooglądała .Jasiek dostawszy do rąk kartki i długopis zawzięcie rysował zaznaczam rysował i mruczał pod nosem -zaraz skończymy .Znudził się naszą konwersacją i postanowił udać się na korytarz do starszej siostry .wobec czego starsza siostra została zaproszona do gabinetu .Oj mamusiu jak on ja wymaltretował .Pani dr znosiła ten harmider ze spokojem ducha , patrzyła i patrzyła w końcu powiedziała ,że jej to na autyzm nie wygląda Bo relacje międzyludzkie są w normie i że dzieci w tym wieku tak właśnie się bawią .Nie jestem przekonana do końca co do słuszności tych opinii ale w końcu kto tu jest lekarzem .No i w końcu padło słowo afazja .Wyraz ten już słyszałam na początku naszej drogi padł on z ust pani logopedki w ppp .Po trasie ewoluował na opóźnienie rozwoju , autyzm by znów wrócić .Czy to znak że wracamy do punktu wyjścia ? I jest szansa na bardziej spektakularne efekty ?Bo ostatnio to Janek błyszczy elokwencją .Przykładzik -w sobotę odwozimy ciocię Krysię po pracy , zatrzymujemy się koło sklepu i cioteczka mówi do szkodnika -Chodź ze mną pokażesz co ci kupić , oczekiwaliśmy ,że młody w biegu się będzie z pasów wypinał a ten rozsiadł się wygodnie , popatrzył na cioteczkę i rzekł nieco niewyraźnie ale zrozumiale -Poczekam w aucie .Szczęki na podłodze .Ale nic to. Kolejny dzień kolejne nowe słowne niespodzianki .Znów gdzieś jechaliśmy z ciotunią no i po trasie wpadłam do innej przychodni ,żeby szwagierki małżonkowi receptę odebrać .No i pech chciał stop wypadł wis a wis placu zabaw . Najpierw z tylnego siedzenia dobiegło nieśmiałe -plac zabaw , potem nieco głośniejsze i jeszcze głośniejsze .Wysiadam ignorując potrzeby syna i tuz przez zamknięciem drzwi słyszę .K....wa mać plac zabaw powiedziałem .No nie powiem wbiło mnie w chodnik , bo ja to raczej nie używam gwary chodnikowej a już nie w odniesieniu do pociech , raczej moim ulubionym powiedzonkiem jest cholera jasna końcówka powiedziałam zapożyczona ode mnie lubię jej używać .Tak więc Jan zdobył dwie kolejne umiejętności buduje zdania i jak zdrowy czterolatek poznaje brzydkie wyrazy i stosuje je w praktyce . Innym ulubionym powiedzonkiem syna jest -Choć tu dupku .No tu już mnie ciekawość ponosi gdzież on takowe wyrażenie mógł usłyszeć i czy jest to zwrot zasłyszany np po drodze w autobusie , czy tez może koło szkoły albo z tv  , czy też może cytuje kogoś kto tak się do niego zwraca (w domyśle starsza siostra) .Pożyjemy poczekamy na zdania się doczekałam to i na wyjaśnienia też poczekam .No i tak leci .Rytuałów mamy kilka .Jazda autobusem -czyli po przedszkolu kurs dworzec zakup w małym tesco mlecznej kanapki , lub bułki lub paluszków .Powrót linią 57 dookoła miasta aby jak najdłużej . Z przystanku pod pachę i do domu wśród protestów bo on to by tak mógł sobie do rana kursować .W domu jazda autobusem trwa nadal , przy pomocy drzwiczek od mebli oraz odgłosów z piekła rodem jeździ do wieczora .Na szczęście chadza spać tuż po 19 tej .I w zapadającej nagle ciszy słychać tylko nasze westchnienie ulgi .Pranie - lubi wkładać pranie włączać i wyłączać pranie i wkładać je do miski .Rozwieszanie jest nudne więc odpuszcza .Jak tylko usłyszy ,że idę do łazienki leci i- robimy pranie .Dzisiaj bardzo mnie zaskoczył wilczym apetytem .Nie pamiętam dnia ,żeby aż tyle zjadł i tak różnego jedzenia , mięso , banany , mandarynkę , chlebek , jogurt , kisiel , kakao .Zwykle ogranicza się do jednego rodzaju czyli chleba z ketchupem.Cóż może i tu coś w końcu ruszy do przodu  .Najważniejsze jest to ,że znów jestem nie wiadomo gdzie - gdyż zaburzenia autystyczne są -ale autyzmu jako takiego to pani psychiatra nie widzi , natomiast użyła terminu specyficzne zaburzenia rozwoju mowy i rozumienia mowy i zaleciła poobserwowanie Jaska przez panie logopedki pod tym właśnie kątem i do kontroli za rok z opinia od logopedy lub logopedów , Mus to mus .Po niedzieli dzwonię do Mikoszowa a nuż mają już umowę z nfz i  w końcu uda nam się zrobić profesjonalną diagnozę wykluczająca lub potwierdzająca autyzm .No i Złotoryja migdałki -na razie po odrobaczeniu młodego wszelkie kaszle , katary , stany zapalne w wynikach ustały .Taki mały owsik a takich szkód potrafi narobić .Nic to teraz zanim podam mu jakiekolwiek leki najpierw profilaktycznie odrobaczę .Widać taka uroda Jaśka że łapie co się koło niego zakręci .Uczulenie na myszkę miki trwa nadal .Ostatnio w przedszkolu była zabawa andrzejkowa , oczywiście mysza była większość dzieci ja bardzo lubi .I tym razem obyło się bez histerii .Mysza przyszła , Jaś wyszedł i już . W domu pomału się pozbywamy mysiej fobii .Po kawałeczku . Damy radę .Coś jeszcze miałam do napisania ale zupełnie wypadło mi z głowy .Nic to jak sobie przypomnę to napiszę .Ważne ,że idziemy do przodu oby tylko nic nas nie zawróciło .

sobota, 14 listopada 2015

park linowy na Wojszynie

W dniu wczorajszym w końcu udaliśmy się z Janem na wycieczkę do parku linowego .Tak trochę odwlekałam , gdyż obawiałam się czy sobie poradzi , czy nie spadnie i nie wiadomo jak to wygląda i w ogóle czy to dla niego odpowiednie .Jednak w końcu wsiedliśmy zgodnie i w porozumieniu w białego sersenia i pognaliśmy ku nowej przygodzie . Wprawdzie odebrałam szkodnika wcześniej z przedszkola po alarmującym telefonie ,że obywatel Jan ma temperatury 38,8  ale  tak pojechaliśmy , dostał czopek temperaturka w dół a my w drogę .Pojechaliśmy do cioci Lusi i do Martynki i duzim samochodem sobie pojechaliśmy .Po prawdzie na nogach te mogliśmy ale jak znam Jaśka to całą drogę na koniec wioski by wisiał na mnie .Więc jak cioteczka zaproponowała jazdę ochoczo przystaliśmy na ową propozycję . Inny plac zabaw -jak określił miejsce mój syn okazał się superaśny .Przez chwilkę miałam wątpliwości jak będzie u Jaska z koordynacją ruchową ale po chwili synuś wątpliwości te rozwiał prawie biegając po tych wszystkich chybotliwych narzędziach tortur

I tak to wyglądało mniej więcej .niestety większość filmików sie nie nagrała z dwóch dość istotnych powodów pierwszy to słaba bateria a drugi to kciuk na judaszu kamerki .Cóż bywa i tak .Widocznie istnieją przesłanki ku temu abyśmy znów wylądowali w tym urokliwym miejscu .Żeby nagrać jak sobie sprytnie moja małpeczka radzi .
Ale mimo wszystko kilka zdjęć się uchowało







Jutro się wybieramy znów , w powiększonej o jednego osobnika załodze hm a może uda się zaanektować i najważniejszego , głównodowodzącego (zawsze to lepiej się jeździ na cudzym paliwie hi hi hi -szatański chichot )oby tylko pogoda dopisała i żeby Jasiek nie gorączkował i żeby chęci były bo bez chęci ni hu hu nie ma mocnych żadna siła mnie z domu nie wyrwie .Wczorajszy stres związany z pierwszorazowym korzystaniem odreagowałam gnijąc do późnych godzin popołudniowych w pieleszach a resztę popołudnia ganiając w różowym dresiku -piżamce i książkę przeczytałam i się wzruszyłam nieco ,,Tam Gdzie Spadają  Anioły" Doroty Terakowskiej . Ostatnio jakoś mało się wzruszam a podczas lektury się poryczałam i to dwa razy .Jak nic zestresowana jestem . Teraz wiem już co mnie czeka i nie taki diabeł straszny jak się  człowiek spodziewa .Więc inny placu zabaw szykuj się niedługo znów będziemy 

czwartek, 12 listopada 2015

Na mgnienie oczu...

Na mgnienie oczu ...

Motyl niepokoju
Złożył skrzydła
Cichutko przysiadł
Na moim ramieniu
Zamilkł trzepot

Na mgnienie oczu ...

Róża ukryła kolce                                            
Puściła pąki
Nadzieja rozkwitła
Zielona jak liście
gorąca jak krew

Na mgnienie oczu...

Zamarł świat
W idealnym bezruchu
Umilkł zgiełk
Codzienności
Wypełnił się czas

Jednym maleńkim
Wyszeptanym zdaniem
W posadach zadrżał świat
Nie było już nic
Tylko my i
-Kocham Cie mamusiu..

Na mgnienie oczu...

W szczupłych ramionkach
Zaplecionych  wokół matczynej  szyi
W niespodziewanie  mocnym uścisku
Ten czas
Zatarł na moment strach .

Żeby pisać wiersze, trzeba wzruszeń , gniewu , miłości .Uczuć potrzeba  .Czasem jednak mimo ich eskalacji wiersze nie płynął , zatrzymane przez nie wiadomo co .Dziś Jasiek mój autysta - sadysta zapewnił mi najwyraźniej odpowiednia dawkę .I porcja powinna być solidna , wbijająca w podłogę , jak ta dzisiejsza .Moja szczęka pewnie jeszcze leży na podłodze zdziwiona . Podobnie jak szczęka małżonka . Pora spać .Kąpiel , kolacja wołamy tatke na ,, w imie Ojcia i Sina"Powiedz mamusi dobranoc .Kucam zniżając się do możliwości 103 cm .Bez szczególnych oczekiwań .I nagle coś mi się przykleja do szyi  .Kocham cie synku mówię sobie a w odpowiedzi usłyszałam -Kocham Cię Mamusiu .Zmarłam ,Niepewna czy usłyszałam to naprawdę , czy wydawało mi się , czy omamy mam .Jednak patrząc na minę męża uzyskałam pewność ,że nie zdawało mi się nic a nic .To było to małe malutkie tycie magiczne zdanie , wypowiedziane przez Jaśka .Adekwatne do sytuacji , stanowiące odpowiedź , tak zwyczajnie i po prostu bez ciągnięcia za uszy , podpowiedzi , pierwszych sylab .Eh nie wiem co za licho ale niech trwa , ta chwila , niech sobie wsi , niech stanie się monotonnie do obrzydzenia- zwyczajna .Niech przemija niezauważona jak wszystkie dobre chwile .Niech zostanie .Mało mi trzeba do szczęścia .Tylko kilka słów .Małych -wielkich słów .
Żeby nie było starszy osobnik też płynie na fali słów .Wierszyk napisała i zakwalifikował się do międzynarodowego etapu konkursu , a na konkursie poetów głogowskich jej wiersze będą recytowane i jakoś tak ku normalności wszystko zmierza  .Odpukać w niemalowane .
Jakoś tak gładko się toczy , może za gładko ...Chwilą się cieszę niech trwa .Podobnie jak te

Kto Ci Ewka dał ten telefon?
 Nie da się jak to się nie da , przecież buty z obcasem sa idealne do wspinaczki po drzewach
Do Ewy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!












wtorek, 10 listopada 2015

Stare dizle ...nie naprawie tego


Od dłuższego czasu mamy sezon na nie plus dodatkowo kłopoty w zrozumieniu co szkodnik gada .Gdyż gada jak nakręcony .Ku mojej rozpaczy wiele słów muszę się domyślać , odkładać na później i liczyć na łut szczęścia .Jak np tytułowe stare dizle w życiu bym się nie domyśliła ,że to cytat z tomka ciuchci gdyby nie tydzień biegania za synem i wsłuchiwania się o co mu chodzi .No i się udało .Perełka słowna na ten tydzień  ze znamionami normalności .Jasiek siedzi na łóżku i operuje pilotami ,oczywiście coś po włączał a ja ciemnota techniczna nie potrafiłam  odwrócić tego procesu , moje nieudolne wysiłki synuś podsumował jednym krótkim zdaniem -Daj tatusiowi .No nic dodać nic ująć na łeb na szyje gnamy ku normalności .Mały szkodnik nabył również umiejętności manipulowania .Np cały poranek marudzi jęczy i piszczy ,ze nie chce do przedszkola , nie lubi i td i to trwa aż do szatni .Podczas rozbierania jeszcze miauczy ale już strzela oczami a w oczkach szatański błysk i uśmieszek kącikami ust .Maszeruje do mikrofonu i najzwyczajniej w świecie udaje się z panią do sali nie zaszczyciwszy mnie jednym spojrzeniem .O żesz ty a ja się tu zamartwiam ,co mu jest ,bo nie chce chodzić , bo marudzi .a ten mały żmij liczy na łut szczęścia bo a nóż widelec mama zabierze do domu  i pozwoli się bezkarnie byczyć .O nie nic z tych rzeczy .
 Poprawie uległy stosunki siostrzano -braterskie ha czyli Jasiek poczuł nagły przypływ potrzeby obcowania z Ewcią.No i tak się kochają ,że jej oczy na wierzch wychodzą i to dosłownie .włosów ma pewnie dużo mniej i kondycje poprawiła że miodzio .Mamy nowy rytuał domowy .Janek czeka aż Ewa przyjdzie ze szkoły i zanim ściągnie kurtkę leci i -Ewa jechać autobusiem do Tesco.I młoda tył w zwrot  gostka pod pachę .Jadą do dworca wpadają do Tesco po mleczną kanapkę i wracają .Cali i zdrowi .Chociaż skora mi cierpnie jak ich gdzieś razem wypuszczam .
 tak Jaś wygląda, kiedy dostaje do dyspozycji podjazd dla wózków , gdziekolwiek jest .Ta mina wyraża taki zachwyt ,że nie ma potrzeby komentować więcej
 Ulubione miejsce w tym miesiącu strych u cioci Krysi , materace na podłodze , kubuś ,tudzież czipsy , bułki i inne produkty spożywcze niekoniecznie do końca zdrowe ale za to smacznie mniam przepyszne jak twierdzi młody
 Jak jemy ?Jak się da.Nie latam wprawdzie jak durna z talerzem za Jaskiem ale zamiast tego rozstawiam talerze na jego trasach przelotowych ,Dlaczego ano dlatego ,że jak jedzenie stoi na stole to go Jasiek nie ruszy za skarby świata .Uraz jakiś ma czy jak nie wiem  .Ważne dla mnie jest to ,że je mam gdzieś gdzie aby wylądowało w brzuszku .Kolejnym kulinarnym sfinksem jest wychodzenie z przedszkola i żądanie bułki , serka , picia czy co mu tam do główki wpadnie .Widzę ,że jest najedzony jednak jakby go kto z boku poobserwował , to by pomyślał ,że jakiś zagłodzony tak się rzuca na to co akurat mam w magicznym plecaczku .Taki fis i już .I nie zamierzam się tym przejmować ani tym ,że po takim łapczywym skonsumowaniu np , drożdżówki tył mojego samochodu wygląda jak pojemnik na okruszki , bo młody świeżo po obiadku w przedszkolu łapczywie kęsi dwa kęsy a potem z braku miejsca w brzuszku , kruszy sobie  w paluszkach.A po skruszeniu domaga się kolejnej porcji .Na szczęście przeważnie jedna starcza w drodze do domu .

Chadza spać o 19 wstaje max o 7 rano .wypoczęty i gotowy do rozrabiania .Miewa gorsze dni  i te całkiem niedobre też ale Stare dizle -nie naprawie tego .Cóż mi pozostaje czekać i cieszyć się z kolejnych małych zdań wyrwanych z kontekstu a tak zwyczajnie zwyczajnych i adekwatnych do sytuacji .Ze względu na uporczywy kaszel udaliśmy się do innej i jeszcze innej i zupełnie innej pani , pana doktora i z niezależnych źródeł ustaliliśmy wspólny czynnik -przewlekłe zapalenie oskrzeli na tle alergicznym , zalecenia reklamówka lekarstw , dużo świeżego powietrza i do pracy może chodzić , bo to zaraźliwe nie jest .No to testujemy kolejny zestaw wziewny , granulkowy i inny .I zobaczymy co nam wyjdzie a do grudnia musi wyjść , bo tym razem zamierzam rozprawić się z migdałkami .Po raz kolejny trzymajcie kciuki , szczególnie 1 grudnia mniej więcej o 8 rano właśnie wtedy będę dzwoniła do Złotoryi ,żeby ustalić termin zabiegu w szpitalu wojewódzkim .  Do trzech razy sztuka .a jak się nie uda hm zaczniemy liczyć od nowa .













czwartek, 5 listopada 2015

szaleństwa medyczne cd

W listopadzie zaczynamy kolejny maraton medyczny .Jako,że Białystok odpadł na półmetku wygryziony przez bakterie paciorkowca w gardle , zmuszona byłam poszperać , popytać, i po obdzwaniać pobliskie , mniej pobliskie i całkiem odlegle szpitale I dzięki podpowiedzi koleżanki Joanny wygrzebałam z odmętów google numer telefonu do Złotoryi i zadzwoniłam w październiku i pod koniec października i na początku listopada dwa razy   i kazano mi ponownie zadzwonić 1 grudnia o 8 rano coby sobie zaklepać termin zabiegu na styczeń .Więc czekam .W międzyczasie przyplątał się znów bliżej nie sprecyzowany kaszel , który po prostu jest i już .I nie ma na niego mocnych .Więc kolejne kilka wizyt u pediatry , do Brzegu nie jedziemy zawiodłam się -inaczej ni e można , kiedy człowiek idzie i jasno nakreśla swoje oczekiwania co do leczenia a ten sru antybiotyk .No to ja sru i chodu .Takiego speca od antybiotyków już mam .Co za dużo to nie zdrowo..Żadnych antybiotyków podawać więcej młodemu nie zamierzam ,chyba ,że złapie zapalenie płuc (odpukać w niemalowane )W między czasie potowarzyszymy tacie w jego maratonie przed komisją lekarską .więc zaliczymy Legnicę , Nowa Sól Zielona Górę -towarzysko a na deser Wrocław -kontrola u psychiatry .Ha może się okazać,że z tej wizyty wrócimy zdrowi . W międzyczasie , zebranie w  szkole brrrrrr po co to komu .Nastka nieco ochłonęła , do dentysty dała się zaciągnąć i chodzi .Tak wiem nic wielkiego .Dla większości nic a ja mam masakrycznego stracha przed dentysta i jak siedzę koło gabinetu to słychać stukot zębów i wyłamywanie kostek .I trochę innych codziennostek ale nie ma co zapeszać .Oby tak zostało .tuszę iż zmierzamy ku normalności .Roślinki legalnie odpracowane , posadzone i nie ma opcji muszą się przyjąć .Mąż mnie na zakupy zabrał, nie miał wyboru , gdyż ostatnia para butów straciła podeszwę no i mus było w tej chwili i na ten tych miast udać się do sklepu .No i zobaczymy , pojeżdzimy , poleczymy .
W przedszkolu hm -okres adaptacji trwa .Czyli rano nie idziesz do pszeszkola , nie lubisz -po czym leci zakładać buty i kurtkę i wrzeszczy mamaoooo bo ucieknie nam autobuś.W autobusie cisza i spokój , po opuszczeniu pojazdu zaczyna się litania -nie idziesz , nie lubisz, nie chcesz bawić , nie chcesz do dzieci , potem pojedziemy autobusiem .i tak do samej furtki w przedszkolu  .W szatni to samo -przy czym wyciąga nogi ,żeby mu kapcie założyć , ściąga kurtkę i strzela oczami czy nie nadciąga któraś z pań .Przez mikrofon zamiast Janek to -nie lubisz .Po czym wyciąga szyje i czeka na odbiór . Potem pani wciska maiczny guziczek w Janku i osobnik marudzący i jęczący zmienia sie nagle w grzecznego przedszkolaka .O żesz ty szubrawcu .Od września w nowej grupie więcej, pracy , więcej dyscypliny, więcej wymagań .Nic dziwnego ,że próbuje wszelkimi sposobami uniknąć zaszufladkowania w określone wzorce obowiązujące w grupie .Ale tak dobrze nie ma .To Jaś ma się dostosować do grupy a nie odwrotnie .Na fanaberie w stylu mam prawo być inny mamy za mało zer w wypłacie .Konkretnie jakieś 4 za mało .Przetrwamy i to podobnie jak wycie na konikach , czy terapii .Damy radę .Na razie wychodzi mu na zdrowie , bo kiedy się tak buntuje i kiedy chce mi wytłumaczyć o co mu chodzi , star się tak długo az mu się nie uda .Na razie jesteśmy na etapie dyktafonu .Nie muszę pytać co robił w przedszkolu  .Od rana nadaje jak katarynka -Czemu hałasujesz Janku , Czekamy na ciebie Janku , teraz pracujemy , proszę Pani  .Na co czekasz Janku .I mnóstwo innych .Czyli panie mówią  Jaś powtarza .Powtarza nie tylko słowa Pań , to samo robi w domu , na podwórku , na zajęciach .Czekam kiedy zamieni sie to w budowanie zdań .Zmykam bo cos małego woła mamo chodż śpi tu i wymownie klepie podusię

poniedziałek, 2 listopada 2015

Zmienny jak pogoda

Kurcze jeden dzień świąteczny na dodatek w niedziele a ja wykończona jak po maratonie . Cyrk na kółkach , no nie da się inaczej .Sprzątanko, gotowanko , szykowanko .Mąż postanowił mnie nieco odciążyć i zabrała się za gotowanie bigosu .Pycha wyszło , naprawdę chłopina ma talent kulinarny .Szkoda tylko ,że do sprzątania pozostał inny bigos .Cóż zrobić jak sobie wychowałam tak mam więc trzeba było rękawy zakasać i do roboty . Oczywiście dzień przed świętami i tak nie miałam nic lepszego do roboty jak doprowadzać moją kuchnię do stanu używalności. Więc żeby jakoś zapewnić sobie rozrywkę w to sobotnie , cieplutkie przedpołudnie postanowiłam w końcu posadzić nowe drzewka , w miejsce tych które ostatnio ususzyłam podczas akcji przesuwania płotu  .Sztuk trzydzieści konkretnie , Młody ubrany gania koło mnie i -puścić Ajesia , biegać Ajesia , no to na swoje utrapienie puściłam zwierzaka , naiwnie wierząc ,że będą się bawić grzecznie z boku .O naiwności .Durny pies latał od grabi do łopaty i po świeżo posadzonych roślinkach , Jasiek za nim z radosnym łaaaaaaaaa, gdzie piłka ? Poszukując piłki , biegając , latając za psem mały szkodnik i tak znalazł czas ,żeby wywrócić mi taczkę z torfem zerwać sznurek i wywalić się prosto w świeżo posadzone sadzonki ,do tego wielgachny pies latający jak ze sraczką .Należało przywrócić równowagę zarówno wewnętrzna jak i zewnętrzna , Zadanie to rozpoczęłam od naprawy równowagi nr 2 (łatwiejsza do realizacji )pies do kojca , Jasiek do taty , ja do łopaty .I świat wrócił do normy .Dwie godzinki i gotowe , posadzone, podlane , poukładane .Nagle uderzyła mnie myśl ,że teraz nie zostało mi nic innego jak stanąć przy garach żeby upichcić coś na ząb , bo dwie sztuki zaraz wrócą , każda ze swojej pracy , jedna zaś wkrótce się do pracy uda .Ale jakaś taka niechęć mnie ogromna opanowała ,że tylko obrałam garnek ziemniaków do bigosu  upichconego przez małżonka , wstawiłam na gaz i czym prędzej czmychnęłam na podwórze w poszukiwaniu alternatywnego zajęcia , co by broń Boże nie patrzeć na tajfun jaki szalała w moim ulubionym pomieszczeniu .Oczywiście cały czas miałam świadomość ,że akcja ratunkowa i tak mnie dopadnie ale po co się spieszyć .Postanowiłam więc przetransportować worki ze słomą bliżej beczki (łudzę się ,że zabieg ten przyspieszy proces pozbycia się w/w worków w procesie spalania beczkowego nocą ciemną)Jak pomyślałam tak tez uczyniłam .Przynajmniej połowicznie , ponieważ tylko połowa była zawiązana a ja zaplanowałam sobie wożenie a nie wiązanie worków . No i przystąpiłam do dzieła .Panowi oczywiście plackiem w domu -bo każdy po swojej pracy zmęczony -rozumiem nie nalegam .a guzik nie rozumiem , bo ja zasuwam cały tydzień i jakoś muszę siły znaleźć , wyboru nie mam .Zawsze chciałam mieć na imię Michał serio i sikać na stojąco .Faceci maja o niebo lepiej na tym ziemskim padole.No ale skoro moje lalunie poległy i zaległy cóż było robić jak zakasać rękawy i fru do roboty.Jasiek jakoś tak domu się trzymał o dziwo i tatusi .No i bardzo dobrze widocznie emitowałam mnóstwo negatywnej energii .Więc prze taszczyłam te nieszczęsne wory  na drugi koniec podwórka .Jak już je przytaszczyłam to  się okazało ,że została na środku sterta płyt do połamania i druga już połamana ale chaotyczna .oraz stosik drzewa na opał , które żadną miar anie ułożyło się w drewutni tylko kisło na ziemi .Samo się nie zrobi .Rzucam więc , tymi płytami , drewnem i przekleństwami na lenistwo rodu męskiego kiedy w zasięgu mych oczu pojawia się mąż -myślę sobie oho domyślił się i idzie pomoc nieść .Ho ho ho nic bardziej błędnego .Zmywarka zasygnalizowała awarię .Eh .bez komentarza .Jasiek nadal okupował domowe pielesze , ku mojej radości .Po jako taki uporządkowaniu posesji , mknę ku domowi .I o nie może by tak koło domu zrobić , bo to i niedziela i święta a tu sajgon i wariactwo .Więc nie wchodząc do domu , na szybcika ogarnęłam i ta część podwórza , zaglądając przez okno do chałupki .A w chałupce same chłopy .Dwóch przed tv jeden przed ekranem telefonu .W końcu ma się ta wolną sobotę.No to jeszcze ogarnięcie domu i można udać się na odpoczynek wieczorny . Ale jeszcze trzeba roślinki zawieźć na cmentarz , lampki , stroiki , kwiatki .Jako że mój rodzony ojciec jak zwykle nawalił i nie dotarł ze swoim dwukołowcem , zapakowaliśmy z Małym klamoty na wózek dziecięcy oraz taczkę i wyruszyliśmy porozwozić .Pięknie na cmentarzu , ciepło , jasno , jakoś tak radośnie .Chciało się usiąść i podumać no ale czas gonił , pora późna i sen ciągnął ku domowi .Więc szybko , szybciutko , zgodnie z ruchem zegara , rozpoczęliśmy akcje znicz i kwiatek .I w końcu kiedy wszyscy już udali się na zasłużony odpoczynek ja oczywiście zabrałam się za umycie podłogi .Planowałam jeszcze placka ale doba mi się skończyła
.Więc pobudka 6 rano Jasiek pod nogami bo tato w pracy , Placek upiekłam , ciasteczka nieco mi się przyjarały ale dały się zjeść .rosół wstawiłam i czas było pojechać po szwagierki i dostarczyć na uroczystości .I chociaż to nie czas na cuda , Cud nastąpił .Jasiek jakoś tak unikał Martynki ,bawić się nie chciał , uciekał  , nie dawał się po dotykać , poprzytulać a dziś .Nie odstępował dziewczyny na krok  .I na dwór i wytarmosił i wymęczył .Jako że część rodziny przeniosła się do innego domostwa , a druga zażądała odwrotu do domu , Więc odwiozłam i dołączyłam .Torta pojadałam , gdyż szwagier męża miał urodziny ,Jasiek znów dopadł Martysię , w ramach świeżo odkrytego uczucia , biegał , hasał i na deser ugryzł w palec .Na pożegnanie wyściskał, wycałował i udał się do domu . I  w końcu dzień się skończył .A dziś jak zwykle .-Nie chcesz do przedszkola , nie lubisz .Co nie przeszkodziło mu w międzyczasie ubrać kurtki , butów i udać się na autobuś ..Ani marudzić od przystanku do przedszkola , ani podczas przebierania .No i w końcu chwila wytchnienia .Popracowałam sobie trochę później pojechałam z pociecha numer 1 do dentysty .Nie wiem dlaczego pani doktor przez cała wizytę podejrzliwie mi się przyglądała .Być może dlatego ,że rok temu miałam przyjść na kontrolna wizytę .Ale też może dlatego ,że pociecha ostatnio była 3 lat temu .I ma szczenę w opłakanym stanie .A cóż ja mogę na silę zaciągnąć .Bolało to sama poszła i chodzi .W listopadzie jeszcze dwie wizyty a potem po nowym roku .No i cyrku cd .Pojechałyśmy po Jaśka , ten w bek bo on serseniem nie pojedzie , autko mi zbił niedobry .Obiecałam ,że zawieziemy Ewę do domu i potem pojedziemy autobusem daleko .Podziałało .Dojechaliśmy a w domu płacz , bek i ryk bo on autobusem .No i zonk co robić jechać czy nakarmić męża przed nocką .Ratunek przyszedł ze strony najmniej oczekiwanej .Córka moja wyrodna , zabrała szkodnika na przejażdżkę autobusem , Na szczęście jesteśmy od dziś posiadaczami karty miejskiej .Wrócili frytek pojadł , pooglądał z tatusiem tvn , potem przeniósł się na swój tv , zażył kąpieli i w końcu o 19 z minutami został namoczony i śpi .Jakoś tak ostatnio nic nie ćwiczymy w domu ani sekwencji ani nic innego za to bez końca wałkujemy alfabet w każdej postaci .Postanowiłam od jutra ten stan rzeczy zmienić .Ha zobaczymy co mi z tych planów wyjdzie .