sobota, 14 listopada 2015

park linowy na Wojszynie

W dniu wczorajszym w końcu udaliśmy się z Janem na wycieczkę do parku linowego .Tak trochę odwlekałam , gdyż obawiałam się czy sobie poradzi , czy nie spadnie i nie wiadomo jak to wygląda i w ogóle czy to dla niego odpowiednie .Jednak w końcu wsiedliśmy zgodnie i w porozumieniu w białego sersenia i pognaliśmy ku nowej przygodzie . Wprawdzie odebrałam szkodnika wcześniej z przedszkola po alarmującym telefonie ,że obywatel Jan ma temperatury 38,8  ale  tak pojechaliśmy , dostał czopek temperaturka w dół a my w drogę .Pojechaliśmy do cioci Lusi i do Martynki i duzim samochodem sobie pojechaliśmy .Po prawdzie na nogach te mogliśmy ale jak znam Jaśka to całą drogę na koniec wioski by wisiał na mnie .Więc jak cioteczka zaproponowała jazdę ochoczo przystaliśmy na ową propozycję . Inny plac zabaw -jak określił miejsce mój syn okazał się superaśny .Przez chwilkę miałam wątpliwości jak będzie u Jaska z koordynacją ruchową ale po chwili synuś wątpliwości te rozwiał prawie biegając po tych wszystkich chybotliwych narzędziach tortur

I tak to wyglądało mniej więcej .niestety większość filmików sie nie nagrała z dwóch dość istotnych powodów pierwszy to słaba bateria a drugi to kciuk na judaszu kamerki .Cóż bywa i tak .Widocznie istnieją przesłanki ku temu abyśmy znów wylądowali w tym urokliwym miejscu .Żeby nagrać jak sobie sprytnie moja małpeczka radzi .
Ale mimo wszystko kilka zdjęć się uchowało







Jutro się wybieramy znów , w powiększonej o jednego osobnika załodze hm a może uda się zaanektować i najważniejszego , głównodowodzącego (zawsze to lepiej się jeździ na cudzym paliwie hi hi hi -szatański chichot )oby tylko pogoda dopisała i żeby Jasiek nie gorączkował i żeby chęci były bo bez chęci ni hu hu nie ma mocnych żadna siła mnie z domu nie wyrwie .Wczorajszy stres związany z pierwszorazowym korzystaniem odreagowałam gnijąc do późnych godzin popołudniowych w pieleszach a resztę popołudnia ganiając w różowym dresiku -piżamce i książkę przeczytałam i się wzruszyłam nieco ,,Tam Gdzie Spadają  Anioły" Doroty Terakowskiej . Ostatnio jakoś mało się wzruszam a podczas lektury się poryczałam i to dwa razy .Jak nic zestresowana jestem . Teraz wiem już co mnie czeka i nie taki diabeł straszny jak się  człowiek spodziewa .Więc inny placu zabaw szykuj się niedługo znów będziemy 

Brak komentarzy: