Dobrze mieć status na FB kwalifikujący do grupy "szlachta nie pracuje" stwierdzę nieco przewrotnie .Fajnie mam jadę sobie gdzie chce, kiedy chcę, na jak długo chcę. Super prawda? w realu dziesięciodniowe nieróbstwo, plażing i spacery bez celu zwyczajnie są nużące i monotonne. Za dużo tego obijania się. Jasiek tez już okazuje oznaki znurzenia. Fale go wyczochrały, piasek powłaził wszędzie gdzie mógł, wszystkie okoliczne Biedronki obejrzane.
Miejscówka zacna ładny, ciepły, czysty pokój z tv, łazienką i balkonem, za oknem drzewa. Do plaży około kilometra pieszo. Możemy podjechać autem ale nie po to tu przyjechaliśmy. Do Biedronki tez zacny kawał drogi bo nikt w gminie nie przewidział 900 metrów chodnika na poboczu. Może z czasem. Szafa jest, łózka są, stolik jest, tv jest, łazienka jest, czajnik w pokoju jest, mini lodówka jest, balkon jest, stolik też. Dodatkowo koc i parawan na plażę. Czysto i w sumie spokojnie. Współlokatorzy korytarzowi respektują ciszę nocną ;). Poza młodym - dzieci w obiekcie brak. Brak również Internetu co w dzisiejszych czasach nie stanowi zbytniego kłopotu, jak widać ;).
atutem jest pojemny i dużyyyy parking, a także zakaz palenia na terenie obiektu. Doceniam i chyba mamy miejscówkę na później. Przesympatyczni, nienarzucający się właściciele. Lubię to.
Pierwsze kroki po przyjeździe oczywiście nad wodę późne popołudnie, 20 stopni na dworze i wietrzysko na wskroś to naprawdę nie powód ,żeby sobie popływać.
Najlepsza część wakacji z autystą to posiłki ;) Nawet nie zapytałam gdzie jest kuchnia ;) Ja jestem na diecie wakacyjnej
młody tradycyjnie dieta podczas podróży , kubełek robi robotę, schemat być musi zachowany. Znalazło się jednak coś nowego w pożywieniu- pizza margeritta z majerankiem i ciągnącym się klajstrowatym serem. Zakładam, że do piątku tak właśnie będziemy się stołować. Ps. ma jeszcze pomidorki i dżem wiśniowy dla urozmaicenia.
Zjeść czy nie zjeść? I zjadł ;)
Jak jest pożywienie są i paragony grozy;) tez sonie zgromadziłam a co strach pomyśleć jak wygląda sytuacja na molo w dużym turystycznym mieście. Pierwsze- gałka lodów o smaku gumy do żucia. Na pewno nie na śmietanie.
Po jakiś gwizdek zakupiłam namiot plażowy. Leży sobie w pokoju a zaraz wracamy ;) zniechęciła mnie do użytkowania skomplikowana procedura upchnięcia owego cuda do woreczka. wiem wprawa czyni mistrza ale jakoś nie. Wybraliśmy się też na wycieczkę kolejką wąskotorową, tu był dramat finansowy. W tej samej kwocie pokonałam prawie 400 km żeby tu dotrzeć i przejechać się pół godziny niebotycznie drogą kolejką, w tłumie ludzi , hałasie, oparach spalin (bo nam się otwartego wagonu zachciało) i z beznadziejnymi widokami za oknem.
uciekliśmy z pojazdu dwie stacje dalej . Biedne moje dziecko ;) z deszczu pod rynnę. Tam bolały go uszy tu nogi ;)