wtorek, 21 sierpnia 2018

Kopa potrzebuję najwyraźniej

Niepokój nie daje mi spać
Tak bardzo chciałabym
Nie musieć się dłużej bać

W labiryncie dużych i małych kłamstw
Swój codzienny tworzę świat
Bez barw

Cisza nocy -nie koi
Poranka blask-martwy mat
W tłumie -ludzi brak

W uśmiech ubieram twarz
Nie podnosząc oczu
Trwam

     Macie też tak czasami ,że niby wszystko jest ok a coś wewnątrz wrzeszczy -Wieeeeej ? Matka ze skłonnością do dramatyzowania na wyrost , do tworzenia tragedii z niczego , do rozpływania się w mrocznych klimatach .Jakim cudem jeszcze nie wylądowałam w jakiś Tworkach albo Lubiążu , pojęcia nie mam . Nie wiem czy z wiekiem robię się coraz bardziej gorzka , czy też leki uwalniają pokłady użalania się nad swoim i cudzym losem .Ale ostatnio jest kiepsko .Jakby mi ktoś do głowy podrzucał ciągłe zapotrzebowanie na pesymistyczne wizje .Minie wiem .Ale przez to cholerstwo przestaje zauważać codzienne drobiażdżki .Cała jestem skoncentrowana na przetrwaniu kolejnego dnia , jeszcze się dobrze nie zaczyna a ja już pragnę żeby się skończył .Eh egoistycznie wiem .Ale co poradzę nic nie poradzę .Po krótkim urlopie , nieco się doładowałam , ale czegoś mi wybitnie w tej mojej szarej codzienności brak .
     Na szczęście mam jeszcze jakieś resztki samo motywacji .Pomaga mi w tym zapamiętale Jasiek .Jak spadam za blisko dna  w studni użalania się, wrzuca mi kamyki .Np siada na przystanku gapi się i składa literki na szyldach, plakatach , tablicach .Nie chcę zapeszyć ale chyba nadciąga sezon fascynacji słowami .Przynajmniej mam taką nadzieję .Kontynuujemy budowanie krótkich słów , opieszale nam idzie , pomalutku ale idzie .Za kilka dni nowy etap .Nowe przedszkole -tak na serio .Mieliśmy zostać na chwilę ale zostajemy na rok .Nie ma co na siłę rwać się do przodu .Czasem trzeba zawrócić .Mam nadzieję ,że ten krok w tył będzie milowym do przodu .W końcu doczekałam się i młody wymienia uzębienie .Mamy już nowe dwie dolne jedynki i siódemkę dolną  ;) I zgodnie z ostatnim nastrojem cieszy mnie ten fakt ale zamartwiam się czemu do licha górne ani drgnął .Naprawdę można sobie życie skomplikować .Dobrze ,że te złe chwilki i wielkie chwile kiedyś mijają .    Za tydzień kontrola w Poznaniu i odbiór długo wyczekiwanych wyników .Na dziś funkcjonowanie na przyzwoitym poziomie bez garści tabletek odpada .Nie ma się co czarować ,że magicznie -lata folgowania da się naprawić w trybie speed .Przydałaby się jeszcze jakaś pigułka nastroju i byłoby ok.A tak zanurzam się w tej swojej codzienności .Kiepsko przespana albo wcale nie przespana noc .Wyczekiwanie na umykający zmrok za oknem , zimny prysznic i kolejny dzień za rogi .Praca , przedszkole, plac albo spacer , dom , ćwiczenia wieczorem i odnowa .Staram się wyczyścić myśli i zwyczajnie się odmóżdżyć ale kiepsko mi wychodzi .Za to coraz szybciej zapitalam na orbitreku bez zadyszki .Efekty nieco psuje mi niesubordynacja żywieniowa , bo ostatnio i jakieś lody i pączek , cola .Wiem ,że nie mogę ale nawet lampki w sklepie kojarzą mi się z bezami .Powinnam chyba dołączyć do diety tabletkowej magnez .
Jasiek upodobał sobie nocowanie na podłodze .Oczywiście nie na samej tylko na flokowanym materacu .Ostatnio wyniosłam tenże materac na dwór i chłopak się przywiązał .Chciał spać na dworze na szczęście ten pomysł udało się mu łatwo wyperswadować z główeczki .I tak łózko zostało złożone , trampolina upchnięta pod ścianą a Jan niczym basza zalega na podwójnym materacyku opatulony po same uszy .Tak go to spanie zafascynowało ,że na razie zrezygnował z porannego wdrapywania się do matki i wpychania jej na plecy lodowatych , bosych stópek .Jest dobrze i nie jest ale będzie jak zwykle.I w ten oto sposób mija kolejna krótka w sen noc .Dom śpi a ja klik , klik jakby nie było dnia .Poszukiwania pracy dodatkowej w domu na razie utknęły .Aczkolwiek nie poświęciłam poszukiwaniom jakiegoś specjalnego zaangażowania .Za to odważyłam się i część bloga zamieniłam na ebook .Raz się żyje .Nawet jeśli nie zarobię na nim pierwszego miliona porwę się z motyką na słońce i całe cztery lata przeniosę na papierowe kartki .Na razie , mozolnie, brnę przez kolejne wpisy i poprawiam treści tudzież gramatykę. Rety ileż błędów można zrobić w kilku zdaniach .Mam talent niespotykany w kwestii ignorowania przecinków ;)Nie przewiduję szalonej kariery tudzież nagłego wzbogacenia ale polecajcie rodzinie , znajomym , lekarzowi. Nie bądźcie tacy kupując e book , kupujecie dla jednej rodziny dach -dosłownie .Za trzy tygodnie książka trafi do internetowych księgarń .Ciekawe co z tego wyjdzie .Zobaczymy .
I tak ostatnio egzystuję , skaczę po zadaniach na konkretny dzień ,zaczynam i zostawiam .Zbyt szybko się poddaję .Bo lubię to co już mam i wkurza mnie ta konieczność  zmian i nadążania za nimi .Wcinam na kg winogron i na myśl o kolejnej kawie bez cukru jest mi niedobrze. Idę więc w końcu położyć chudsze nieco sadło i przynajmniej poudawać sen zanim dopadnie mnie jutrzejszy dzień ..
   


środa, 15 sierpnia 2018

500+ dla pracujących

Stanowczo za dużo czasu spędzam na internecie .Żeby jeszcze jakoś produktywnie ale nie .Po odpaleniu sprzętu automatycznie uruchamia mi się popularny serwis społecznościowy . Siedzę i sobie czytam , podglądam innych ludzi , obserwuję .Początkowa fascynacja ustąpiła miejsca chłodnej ocenie .Czytam sobie i zastanawiam się jacy my jako ludzie jesteśmy naprawdę ? Tacy jacy jesteśmy w pracy , na ulicy , w domu .Czy ci internetowi - wyzwoleni ,cool , idealni, fit ,wege , empatyczni .W natłoku informacji jakie w dzisiejszych czasach są ogólnodostępne można zabłądzić . Można też wyłuskać perełki , które wcześniej były dostępne dla wybranej kasty np lekarzy czy prawników i pozwalały im żyć z niewiedzy innych ludzi .
Brzydcy jesteśmy na tym internecie w tych swoich idealnych domach , z idealna opalenizna z idealnych wakacji z idealnymi pociechami uśmiechającymi się z idealnych wystylizowanych profesjonalnych zdjęć .Dlaczego brzydcy ? Ponieważ w różnych sytuacjach , często zaaranżowanych dla wzbudzenia emocji w komentarzach wylewamy całe wiadra jadu , zapiekłego żalu , zawiści , gniewu .Mnie też się jeszcze zdarza wywnętrzyć emocjonalnie szczególnie jak jakiś temacik mnie tak od środka dopadnie , dotknie do żywego .Aczkolwiek ostatnio staram się nie klikać opcji wyślij .Napiszę kom i kasuję .Dotarło do mnie ,że w necie nie istnieje coś takiego jak dyskusja , podobnie jak w rzeczywistym życiu .różnica na wywalaniu z siebie brudów za pomocą klawiatury polega na tym ,że w każdej chwili możemy przeciwnika wyłączyć i już  .
Ostatni i powracający temat który mnie osobiście śmieszy to 500 + dla pracujących .Hasło wzniosłe , pełne ideałów i do bani .Czemu do bani ? Sytuację gdzie chętnych do pracy było więcej niż miejsc już przerabiałam , sytuację gdzie z MOPS dostawało się bony za 2,5 dziennie na żywność bo było krucho też , pracę po godzinach daleko od domu też .Nie było w tym nic wzniosłego , pięknego .To była męczarnia a nie godne życie pracującej młodej matki .I nikomu takiego sposobu funkcjonowania nie życzę nawet za milion plus .Ale ktoś wrzucił , ktoś udostępnił i ktoś pcha to dalej .Bezmyślnie , bez zastanowienia , egoistycznie .Mamy teraz sezon na praca szuka człowieka .Kto chce znajdzie kilkanaście miejsc .Żeby nie pracować naprawdę trzeba nie chcieć .
Dla pracujących ok i co dalej ? Ojciec do pracy , matka do pracy dzieciaki przed tv, smartfon , tablet i kasa żeby zagłuszyć nieobecność , kebab , pizza żeby zrekompensować brak czasu na domowy posiłek , życie obok w biegu pomiędzy zmianami .Serio za 500 ? Nie ma propozycji przekształcenia tego bardzo potrzebnego dodatku w inną formę np niematerialną a rzeczową .Tak żeby dzieci mogły z tego optymalnie korzystać .Dla mnie byłaby idealna opcja gdyby :
-zniesiono kryterium dochodowe -pracując tracę przywilej dodatku na dziecko tudzież rodzinnego też czyli za to że pracuję jestem piętnowana
-zapewniono bezpłatny dostęp do kultury i sztuki poprzez darmowe wejścia do kina , teatru , muzeum , na wystawy i imprezy kulturalne
-zapewniono bezpłatny wypoczynek dla dzieci w formie wyjazdu na kolonie , obozy , wyjazdy rodzinne
-zapewniono w każdej szkole dobrze wyposażony gabinet stomatologiczny , całodzienne zatrudnienie pielęgniarki szkolnej 
-zapewniono bezpłatną upiekę medyczną i dostęp do lekarzy , nikomu nie trzeba tłumaczyć jak to dziś wygląda
-zapewniono bezpłatne żłobki , przedszkola i szkoły ,bo teraz na bezpłatną edukację trzeba wydać zadziwiająco dużo kasy .Chociaż ja się zastanawiam ile jeszcze to szaleństwo potrwa .Bo podręczniki darmowe , kredki , pisaki , i te inne duperele , których i tak się potem nie używa a są po to aby się notorycznie gubić nie sa takie drogie .Najdroższe są dodatki , dres z bohaterami z kreskówek za dwie stówy , bo inne dzieci będą się śmiały , buty na wf za 300 , i tysiąc innych rzeczy na pokaz. Zamiast nauczyć dziecko szacunku do siebie i pewności uczymy je od małego zasady .Zastaw się a pokaż się kredyt na wyprawkę do pierwszej klasy ? Serio ? To nie system jest tu do bani .Moim zdaniem .
-zapewniono w rodzinach patologicznych szeroko rozumianą pomoc a nie rzucanie zasiłku .Dzieci w takich rodzinach nie rodzą się złe , leniwe i uzależnione .One dostają wzór , którego się trzymają bo nie znają innego .A żeby się wyrwać z takiego błędnego koła potrzeba dużo samozaparcia, żelaznej kontroli i stalowych nerwów  , potem jest łatwiej .Ale ktoś to musi pokazać .Świetlice środowiskowe owszem ale co po 15 ? Asystent kończy pracę , kończy się  kontrola i ten młody człowiek zostaje zostawiony samopas w samym centrum środowiska , które go nienawidzi , bo chce żyć inaczej .Zamiast ryby dajcie im wędkę .Jak on ma żyć kiedy jego dzień przypomina chorobę dwubiegunową ? 500 tego nie załatwi , bo tyle nie starczy mu czy jej ,żeby się wynieść i samodzielnie żyć
-zapewniono wystarczającą ilość mieszkań komunalnych , no chyba ,że zaczniemy zarabiać tyle że bez problemu kupimy sobie własne , bez stresu ,że nie styknie na ratę , albo że któreś z małżonków nie pójdzie w dal zostawiając nas z przychówkiem , kredytem i codziennością , bo nie da rady .
Dużą grupę stanowią w tej zasiłkowej kolejce rodzice dzieci niepełnosprawnych .Tych mniej i bardziej , Tacy którzy nie mają wyboru i muszą zamknąć się w domu chociaż chcieliby pracować choćby na część etatu ?Co z nimi ?Mają iść do pracy i zostawić dziecko w domu modląc się ,żeby dożyło do powrotu ? Zabrać je ze sobą ? Oddać do placówki ? Tylko jakiej ? Zatrudnić opiekunkę ? Hm możliwości mocno okrojone  ale ma iść do pracy bo 500 dla pracujących .
System nie jest idealny fakt i należałoby go zaktualizować i jak już zapewnić go wszystkim dzieciom .Na ten czas jest potrzebny .Nie czarujmy się jednak ,że jest dany na zawsze .Niż demograficzny się wyrówna i dodatek zlikwidują .Albo opcja polityczna się zmieni i tez po dodatku .
Zamiast takich gratisów zasiłkowych .przydałoby się zapewnienie pracującym warunków w których praca nie byłaby przykrą koniecznością , karą i poświęceniem . Wynagrodzenia ,które wystarczyłoby na funkcjonowanie , na życie i na może małe szaleństwa .Nikt nie mówi ,że mamy żyć od razu jak w Dubaju .Tak mi się marzy ,że w dzień wypłaty patrzę na wyciąg bankowy i ze spokojem stwierdzam ok Starczy mi spokojni. O premia fajnie pojedziemy z dzieciakami na weekend w góry . A nie patrzę teraz i po całym miesiącu zapieprzania zastanawiam się czy po opłaceniu rachunków , starczy mi na winogron w Biedronce .
Gdybym była młodsza do klepałabym sobie jeszcze dwójkę dzieci .Kasa co miesiąc taka sama jak z pracy , emerytura taka sama jak po zakończeniu pracy .I mnóstwo czasu , na paznokcie ,na fitness, na wypadzik za miasto .Bo przecież dziecko co miesiąc nie je za 500 a rzeczy też co miesiąc się nie kupuje .Więc da się ogarnąć kieszonkowe dla matki za poświęcenie  kariery zawodowej .Idealnie by było jeszcze jakby rodzeństwo było rok po roku i jednej płci to by na ubraniach się dało jeszcze kilka groszy wyszarpać .Dobra dość tych sarkastycznych uwag .Albo nie poużywam sobie jeszcze a co mi tam .Są matki idealne , mądre , przewidujące , zapobiegliwe , świetnie zorganizowane , urodzone planistki , przy tym idealne żony , przyjaciółki i boginie seksu . Są na internecie .Te które ja znam  w realu są zabiegane , zmęczone, wiecznie zatroskane , pełne wątpliwości , goniące resztkami po całym dniu pracy na kolejny etat w domu .Matki polki , z rękami do kolan i jęzorem na brodzie .I większość ma głęboko gdzieś pińcet , chciałyby mieć czas dla siebie , dla rodziny i godne warunki pracy a nie jakieś żałosne namiastki stwarzane na potrzebę chwili .Może kiedyś .W innej rzeczywistości .Tymczasem z perspektywy matki =beneficjentki programu 500+ Bierzcie jak dają i żyjcie ja lubicie , Chcesz siedzieć w domu to siedź .Chcesz pracować -pracuj .Lubisz raz na tydzień dostać od męża w ryj , bo jak nie bije to nie kocha - twój wybór .Lubisz smród papierosów z pełnych popielniczek i rozlanej wódki na stole to tak żyj .Lubisz pracować i brać pińcet bierz .Jedyne czego nie rób nie mów innym ,że to co dla ciebie jest dobre , będzie tez dobre dla nich .Na tym świecie liczy się tu i teraz .Nic  z tego co mamy nie zabierzemy ze sobą .Ułatwiamy sobie życie , bo nikt nie chce żyć byle jak ale to wszystko nic nie będzie warte.Dla dzieci .Jasne a dzieci dorastają i odchodzą .Sprzedają dom w który ładowaliśmy mnóstwo czasu i kasy , bo za duży , bo na wsi , bo za mały , bo mieszkanie chcą .A większość z nas rodziców ląduje albo w domu starców albo w pustym mieszkaniu .Warto?  

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Zdrowaś Mario ;) czyli rzecz o tym jak Jan na mszę się udał

Z racji sezonu urlopowego i mnie w udziale przypadło kilka dni wypoczynku .Wiem , wiem po sześciu latach urlopu dopominanie się o kilka dni wypoczynkowego jest śmieszne co najmniej ale jak już pracuję to niech sobie mam .Z okazji pojawienia się na moim grafiku pustych kratek postanowiłam ,że w tym roku zaszaleję i ponownie po latach co najmniej ośmiu (jak dobrze liczę oczywiście bo mogło być więcej niż osiem ) udam się do Bazyliki w Licheniu , mało tego z resztą familii .Coś mnie w tym miejscu urzekło .Nie do  tego stopnia ,żeby co roku jeździć i szorować na kolanach po gładkich posadzkach ale ,ot tak na jakiś czas .
Dawno temu , zarezerwowałam pobyt przez internet . Tak dawno, że zapomniałam , gdzie .Cała ja .Jedyne miejsce jakie przyszło mi do głowy gdzie mogłabym dokonać rezerwacji to dom pielgrzyma ,, Betania " Ok dzwonię więc żeby potwierdzić nasze przybycie a miła pani przez telefon informuje mnie iż dom ten od kilku lat już nie istnieje  .Kurcze to gdzie ja nas umieściłam ?Nic to pokoje jeszcze wolne są ,że tak jakby ten tego , czwóreczkę rezerwujemy koszt 140 zł doba .No nie wakacje , wakacjami ale pokój miał kosztować 100 więc to nie ta instytucja .Ale wstępnie zaklepane .Ze spokojem już przekopuję zakamarki umysłu , gdzie ja mogłam nas umówić ? No i bezmyślnie wbijam na nocowanie .pl a tu suzprise .Wyskakuje info ,że moja rezerwacja , została odwołana z powodu nie wpłacenia zaliczki .Zonk bo znalazłam i nie mam .Ale czytam a w info od właściciela ,że zaliczkę mam zignorować a pokój zaklepany .No to odklepałam w ,,Arce"I w ten o to sposób w piątkowy poranek udaliśmy się naszym wysłużonym Reno na wyprawę  .Że kanarka nie mogliśmy zabrać , został zaopatrzony w pożywienie ,wodę tudzież basen i powierzony uwadze szwagra
.Oczywiście tradycyjnie podczas podróży zgubiliśmy się na prostej drodze nadkładając 40 km.Okazało się ,że mamy mocno nieaktualną nawigację ;) ale zachowaliśmy humory i przyjęliśmy te wszelkie drobne niedogodności na klatę .Jasiek o dziwo większość drogi podziwiał krajobrazy .Dopiero pod koniec trzeba było posiłkować się użyciem sprzętu najnowocześniejszej technologii .Dojechaliśmy na miejsce .Po rozlokowaniu w pokoju naszych zatrważająco wielkich bagaży jak na tak krótki pobyt , udaliśmy się na wędrówkę sprawdzającą , czy dużo się przez te lata zmieniło w Licheniu .Kilka rzeczy przybyło , kilka ubyło .Ogólnie zmiany kosmetyczne i na lepsze .Niewątpliwy plus wyjazdu własnym środkiem lokomocji - brak pośpiechu .Więc udaliśmy się na spacer , tudzież zakupy bo jeść trzeba .Jasiek w niebo wzięty , bo mógł zażyć pominidorowej z amino .Ależ to była radość .Matka mu kupiła zupkę makaronik .Zła matka ha ha oj zła .W pokoju niby miało być wi fi ale na szczęście nie działało .Tv udało się w pierwszy wieczór małżonkowi zepsuć , niestety tylko chwilowo .Więc ok .Poszliśmy , opracowaliśmy plan na pobyt i poszliśmy grzecznie spać .Z samego prawie rana udaliśmy się na wieżę widokową .To było wyzwanie trzydzieści kilka pięter po schodach .Jedynym egzemplarzem , któremu mogła się udać ta wspinaczka była Ewka .Starszy pan z nadciśnieniem i mega nadwagą typowany był na ostatnim miejscu , młodociany pół na pół .Matka no cóż ja nie dam rady , jak to nie dam jak dam .Skończyło się tak ,że wleźliśmy wszyscy , z kilkoma przystankami i upominaniem Jaska ,żeby nie biegał po schodach .Wyobrażacie sobie miny ludzi .Jasiek nie biegaj , zwolnij , usiądż na chwilkę .Janek prosiłam cię o coś to nie plac zabaw tu się nie biega .Trzydzieste piętro .Na szczęście dla nas wszystkich widoki nieco ewoluowały i krajobraz nieco się zmienił a najważniejsze ,że zamontowali klimatyzację i powiało takim fantastycznym chłodem aż się nie chciało na dół złazić .W końcu ponaglani przez potomka szybciej niż byśmy się spodziewali znaleźliśmy się na dole .Zaplanowaliśmy sobie dalszą część dnia .Nieco popsuł nam plany przelotny deszcz .Aczkolwiek zrealizowaliśmy najważniejsze punkty .Czyli zaspokoiliśmy Jaskową wizję wakacji .Wizja ta polega na tym ,że jedzie się daleko popływać na jezioro .I w ten oto sposób .Tato ostał w pokoju a my poturlaliśmy się nad zalew zażyć kąpieli .Woda cieplutka , mała wydzielona plaża z płytką wodą .Pomost na którym można posiedzieć i z którego można do wody poskakać .No i na burzę się zebrało , a małoletni ani myśli z wody wyleźć .Ani prośbą ani groźbą.A jeszcze wybieraliśmy się na Apel Maryjny o 21 .Kurcze nie wiadomo kiedy znów mnie do kościoła poniesie .Jak już udało mi się wyłowić tą moją rybcię .Szybkim świńskim truchtem udaliśmy się do pokoju .A że od jeziora mamy spory kawałek , ulewa nie miała wyjścia musiała nas dogonić .Pogoda dosłownie z minuty na minutę diametralnie się zmieniła .Skończyło się tak ,że wylądowaliśmy w jednej z altanek na terenie bazyliki i siedzieliśmy skuleni niczym wróble pod kocami ,ręcznikami i gorąco się modliliśmy ,żeby wichura szybko przeszła .Żeby nie było ,że tylko nam jest mokro .Rodzicielowi naszemu udało się podczas kąpieli zalać podłogę w pokoju .Ale dał radę i opanował sytuację .Zalegliśmy się suszyć i doszłam do wniosku ,że nie ma co młodego po nocy ciągać do kościoła , bo zamiast skupienia , będę za nim biegać i uspokajać .No ale koniec końców poleźliśmy wszyscy .Jak nigdy znalazłam się w pierwszej ławce w kościele ,zła bo nie po mojej myśli ,Pesymistycznie nastawiona na najbliższą godzinę .Tymczasem Jan zasiadł ze stoickim spokojem , zapatrzył się w witraże , w świece , zasłuchał w organy .Kwintesencją mszy było odmówienie części różańca .Cisza w kościele prowadząca tylko mówi a tu rozlega się do wtóru ..Zdrować Mryjo , Lackiś pełna .Błogosławiona opuszczał bo nie nadążał .Za to nadrabiał w dalszej części przesadnie akcentując niektóre słowa .Po czym bez protestów udał się w mini procesję ze świecami .Ależ było rozglądania , fascynacji , bo ciemna noc a my na dworze i świeczki .Eh fajnie było .Dziś już mniej bo wakacje zaliczone i do kanarka trzeba wracać , to i owsiki się uruchomiły i już go wszędzie pełno , już biegiem , już niespokojnie .Musiał odreagować ten przydługi czas, ,,normalności " Mówię do szkodnika .Idziemy na Zdrowaś Mario potem na frytki i do domu jedziemy .Przytaknął i za chwilę znowu lata i fruwa .
-Słuchaj no , chcę iść do kościoła .
-A ja nie
No i co mam mu zrobić .W kościele naprawdę się starał ,ale nadmiar wszystkiego plus wizja powrotu nakręcała go niemożliwe .Napad głupawki , śmiech , ciągły ruch .Starał się nad tym zapanować ale było silniejsze od niego .A jak na koniec zadudniły organy .O rety zmalał , skurczył się , zastygł w bezruchu na moment a potem chodu z bazyliki .Muzyka organowa nie będzie jego ulubionym typem najwyraźniej .Wleźliśmy jeszcze na Golgotę , u źródełka wody się napiliśmy , fryt unie i nazad do domu .Tym razem zaszaleliśmy i pojechaliśmy a2 a co kto bogatemu zabroni 40 zł za niecałe 80 km asfaltu w palącym słońcu ..Brawo my .W końcu jednak dotarliśmy do naszych czterech ścian . Wymodleni , wywakacjowani , każdemu prawie wedlug potrzeb . Mąż już planuje wyjazd za rok 😁a jeszcze się dobrze dziś nie skończyło . Czemu mnie tak właśnie tam ciągnie ? Może dlatego ,że na mszy nie padają wyuczone na pamięc okazjonalne teksty ale słucham jakby o sobie , nikt nue obiecuje wiecznego raju i nie oszukuje,że bedzie lekko wystarczy wiara . Nie wystarczy , jest tylko podstawą niewiele wartą , jeśli nic na niej nie zbuduje . Tak to jest .Świat drogi trzeba bylo pojechać ,żeby coś mądrego usłyszeć . Bylo i się skończylo od jutra szara codzienna , dzienność dnia . Włazimy nazad w rutynowe szlaki . Zajęcia, przedszkole, praca, obiadki, sratki .Znow za kilka lat mnie poniesie . Tym razem na koncert organowy . Tak mi jakoś w duszy zagralo, rozśpiewało w tym krótkim brzmieniu i obudzilo pragnienie, żeby kiedyś wrócic na nocny koncert w pustej przestrzeni kościola ze śwatlami  w kandelabrach .Żeby przejść wyludnionymi alejkami wokół bazyliki i zapomnieć na chwilę o powodach do trosk i niepokoju, o klopotach, problemach o sprawach do załatwienia .Może kiedyś pojedziemy tam wolni od wszystkiego co nas teraz przygniata .Może nadejdzie czas ,kiedy wszystko jednak będzie zwyczajnie szare i codzienne . Modlę się czasami , może za słabo , za krótko , zbyt chaotycznie . Zwykle otrzymuję nie to o co poproszę ale to co jest mi potrzebne w danej chwili . Nawet kiedy początkowo wydaje mi się ,że jest gorzej niż było .W koncu jest dobrze .Patrzę się na to moje dziecko i ciągle z tylu głowy tlucze mi się przeświadczenie ,że będzie ok .Że jeszcze mamy wiele szans do wykorzystania i że kiedyś usiadziemy a wszystko to co jest tu i teraz wyprze nowe lepsze . Autyzm jest i będzie .Nie zniknie ,nie oddamy go do komisu, nie wyleczymy.Jedyne co się zmieni to nasze sposoby na życie w jego cieniu , na pracowite tworzenie bezpiecznego świata , na powtarzalnośc, na schematy . Mam żal czasami ,że to my go dostaliśmy , Mam milion pytań bez odpowiedzi i nikogo kto mógłby dac mi odrobinę nadziei na zmiany . To moja droga krzyżowa , nikt nie zrobi za mnie tych wszystkich małych i wiekszych rzeczy, nie wyręczy .Najbardziej ten wyjazd był potrzebny mi , żeby poskładać roztrzaskaną duszę . Bo ona rozpadła się wraz z diagnozą. I teraz ,żeby dalej iść i nie zwariować muszę ją poskladać do kupy , posklejać i wypełnić puste fragmenty . Sam rozum nie wystarczy , potrzeba mi kogoś lub czegoś kto bezwarunkowo wysłucha moich skarg i zwątpień , kto podniesie mnie z kolan i popchnie dalej .Bez rad, bez krytykii, bez wskazówek . Ha nie zamierzam zaraz co niedziela latać do Bożnicy i klepać litanie , W tłumie mi jakoś nie idzie . Mam nadzieję ,że za kilka lat pojadę znów .Tym razem z podziękowaniem . Tymczasem młody padł , dom ucichł .Mimo wszystko nie jest źle . Akumulatory naładowane , za kilka dni wrócimy wszyscy pewnie do naszych codziennych bytów .Tymczasem chwilo trwaj 😁