Rano do przedszkola -ubrany , najedzony leci na autobus .Dziś był nieco zniesmaczony , bo wyszliśmy na wcześniejszy ale dał radę , bunt polegał na tym ,że jechał na stojąco zamiast usiąść .Wysiadamy oczywiście czekamy aż drzwi się pozamykają i autobus rusza wtedy i my ruszamy .W zależności od nastroju wędrujemy schodami lub górką z której oczywiście musi zbiec i biegiem mnie dogonić .Potem włazi na krawężnik i udaje Huberta (kolegę z grupy) wygłasza przy tym monologi .Z uśmiechem leci do swojej pracy .Na moje niecierpliwe
-Rusz się bo idę popracować .
Odrzekł -Ja też idę do pracy .Jeden do swojej i cztery do swojej .Mam pracę wiesz ?
Wiem .Przy odbiorze osobnika nieodmiennie słyszę idziemy dziś na basen ? Nie w środę pójdziemy .Bardzo ważne jest zachowanie stoickiego spokoju podczas etapu przetłumaczenia młodemu że nie od razu dostanie to czego chce .Przy okazji uczy się dni tygodnia .
A oto rezultaty edukacji przedszkolnej .W domu nie robi nic z takich cudów , Jednak zaczyna sam literować słowa i je składać , .Walczy też o swoje .Dziś tata wyszedł na nocną zmianę wobec czego walka o duży ekran została rozpoczęta .Zanim jednak dotarliśmy do domu musieliśmy odbębnić rytuał powrotu .Dziś jednak z małą modyfikacją gdyż syn mnie poinformował ,że dziś idziemy na zielony (do licha gdzie ? No gdzie u licha jest zielony plac zabaw ?)Na to pytanie syn udzielił mi na ten tych miast wyczerpującej odpowiedzi -Idziemy na zielony , prosto , dobrze , już niedaleko jeden .No i faktycznie ponieważ chodziło mu o plac zabaw koło przedszkola z zieloną zjeżdżalnią .Zabawiwszy tam chwilkę młody zażyczył sobie kursu autobusem linii 56 po drodze jednak oznajmił ,że jest głodny na kanapkę więc udaliśmy się na zakupy .Po czym powróciliśmy na przystanek i zgodnie z założeniem wsiedliśmy w 57 ,żeby dojechać do 56 i żeby tymże 56 wrócić do punktu z którego wyruszyliśmy .W plecaczku czekał jogurt z cukiereczkami (no co czasem trzeba)jednak tym razem to nie ja byłam stroną ,która wykorzystuje jedzenie aby zakończyć pobyt .Poszalał ,pobiegał i oznajmił .Jedziemy do domu 61 , zjemy serek .I fru poleciał .Oczywiście lubi zbiegać z podjazdu dla wózków a od dołu szedł jakiś tato z wózkiem .Jan zamiast poczekać leci i drze się -Odsuń się bo biegnę .Reprymenda i właściwe zwracanie się do dorosłych nastąpiły na ten tychmiast jak nieco się oddaliliśmy od mocno zniesmaczonego pana .Ale wszystko przed facetem , bo maluch na oko 6 cio tygodniowy .Po czym udaliśmy się na 61 i Jan sam przygotował się do wysiadki z pojazdu , poleciał prosto do domu , zrobił kilka kółek na hulajnodze wokół domu po czym przypomniało mu się ,że duży tv wolny /Leci a tu Ewka ośmieliła się rozłożyć niczym w kinie .O rety ileż furii w takim małym człowieku .Wypychał , gryzł , klepał dupkę wszystko aby tylko starsza siostra opuściła lokal w końcu ją ugryzł .Po czym w pozie wojowniczej poinformował
-Siedem poszedł do pracy , ja teraz oglądam , Ty nie. Idź sobie cztery . No wychodż .Po czym powrócił do prób wydalenia Ewki z pomieszczenia .Oczywiście o wspólnym podglądaniu mowy być nie mogło .Ostatnio oprócz rozwoju mowy , rozwija się też apetyt młodego i pojawiły się chęci próbowania nowych rzeczy .Ostatnio był to smażony filet , prażony słonecznik , kefir a dziś ryba taka rzeczna , biała i soczysta , smażona bez panierki , makaroniki ,chleb , bułki .Więc oby tak dalej