sobota, 25 lipca 2020

Płacz to nie słabość

Myślę sobie ile może dostać dróg pod górę jeden człowiek?Ile łez musi wypłakać i z jakiego powodu?Ile razy do spodu poczuć samotność,bezradność i strach?Ile słów musi stłumić? Ile nocy nie przespać w spokoju?Ile barier pokonać.I co jest nagrodą?Co jest na końcu tej cholernie krętej drogi?
Dostajemy czasem o wiele więcej niż prosimy a koszt końcowy ma się nijak do planowanych wydatków.Siedzę dziś i użalam się nad sobą.Dom śpi,cisza aż dudni w uszach.Znowu gonitwa myśli.Potrzebowałam dziś ,teraz w tym momencie wypłakać się komuś w mankiet .Zamiast to zrobić rozpędziłam się w tym żalu,przygnębieniu, do długiej listy doklepując brak telefonu zaufania.A wcale tak nie jest.Tylko tak bardzo nauczyłam się samotności ,że użalanie się jest łatwiejsze
Biedna mamusia jak mawia Jasiek.Pewnie ,że biedna.Tylko co zmieni biadolenie?Gdybanie?Roztrząsanie na drobne?Jutro a właściwie dziś wstanę ,założę codzienną maskę i przetrwam kolejny dzień.Coś czego chyba najbardziej w życiu nie lubię to niepewność oczekiwania.Wolę wiedzieć.Wiedza oznacza ,że można działać.A działanie można zaprogramosać na sukces.Dziś usłyszałam ,że się bardzo zmieniłam.Chwilowo chyba straciłam sens życia,umykają mi cele,marzenia nie są takie istotne.Każdy kolejny dzień po prostu mija. Zmuszam się do codziennych prac,do wyjścia,do zrobienia czegokolwiek.Totalny bezwład.Taki żywot,przyszło i przeminie.Czeka mnie i nie tylko mnie kolejna reorganizacja codzienności.Módlcie się,trzymajcie kciuki,medytujcie
żeby to co ma wielkie oczy okazało się fraszką.Żeby ten strach czający się w szafie wypadł i okazał się pluszowym misiem.I o to żeby w tym roku już nic się nie wydarzyło

poniedziałek, 20 lipca 2020

Wakacje, których nie ma

No własnie są ale nie ma.Krótki wypad na weekend z Miłoszem ☺i jego rodzicielką.Stanowczo za krótki relaks. Miejscówa sympatyczna z nutką PRL i cenami z XXII wieku najmniej.A trzy km dalej spokój cisza, zero straganów, ludzi, piasek czystszy na plaży.Mam nadzieję,że w sierpniu udam się na wypoczynek psychiczny i fizyczny najmniej na tydzień.Zmiana klimatu wskazana, muszę się od tego miasta oderwać, od tych ścian, tej monotonii, tej izolacji.I młodego też. Ostatnio gadka typu- nie wychodzimy w domu jesteśmy tacy bezpieczni najbezpieczniejsi , bo nikogo tu nie ma. Nie ma ludzi, nikt mnie nie bije. To ostanie to wynik incydentu z wypadu.Dzieci niby zdrowe są okrutne i bezmyślne.Co z tego,że to moje jest spore gabarytowo jak pacyfista, nie umie oddać. Chłopcy wyczuli słabszego osobnika i urządzili obławę, plastikowe kulki i we trzech atak na tego mojego osobnika.Dwa osobniki czmychnęły, jeden sam się przyznał,że źle uczynił matce swojej.Reprymendę pewnie większa część obiektu słyszała.To kolejny czynnik przemawiający za potrzebą oddechu i zwiększeniem częstotliwości obcowania z innymi ludzi. Krzyczę publicznie na cudze dzieci.No mam jak w banku kolejne kilka miesięcy powracania do wydarzenia z piłeczkami i zapewniania ,że to nie była wina Jaśka ,że on nic złego nie zrobił.Ot losie.





Mamy nowe hobby.Numery klatek schodowych.Topografie miasta to ten mój syn ma chyba zakodowana w główeczce.Od jakiegoś czasu idziemy na spacer w poszukiwaniu konkretnych klatek schodowych.Zupełnie przypadkiem, dotarło do mnie ,że Jasiek doskonale wie , gdzie poszukiwany numer się znajduje, na jakiej ulicy i jakiego koloru jest klatka.Wystarczyło przestać biegać w koło z wywalonym jęzorem ciągając młodego za sobą, przysiąść i zapytać
- Gdzie teraz synu? 
-Ja prowadzę?- oh co za wymowna radość na buzi
-Tak ty prowadzisz.
-To chodźmy 4-4c na Wita Stwosza.
Że coooooo? To ja latam jak łoś po mieście, witki opadają,bo wszystkie numery są tylko nie 4-4c a tu rozwiązanie biega koło mnie, cierpliwie czekając na właściwe pytanie.Życie stało się prostsze. Tak ,że autobusem owszem jedziemy ale nie tak jak kiedyś z 20-ma przesiadkami.Teraz chodzimy w zdecydowanej większości pieszo i jak znajdziemy budynek z właściwym numerem obchodzimy go wkoło, podziwiając każdą klatkę z osobna,dostrzegając detale fasady i nieprawidłowości w doborze kolorystyki.
Kolejna pasja to piłka, kopiemy , biegamy, bronimy.Wy sobie nawet nie wyobrażacie jakie to poświęcenie z mojej strony.Wysiłek fizyczny przy mojej tuszy to grupa bardzo wysokiego ryzyka. Z pewnością do wakacji schudnę. Co prawda nie wiem do których ani czy będę żyła tak długo, ale schudnę jak nie odkryje w sobie to moje dziecko zamiłowania do pasjansa np.Wody napadało prawie po sam brzeg i rezultat 21 a ten pławi się jak morświn. Mały syrenek mać.Oczywiście wody nie lubi, po co się ma myć jak własnie pływał w basenie przecież.
Nie zmieniłam kwestii tabletu.W soboty i z długimi przerwami.Przerwa przerwą ale czasem trzeba poczytać. Kładę książkę przed szkodnikiem, zabieram tablet i przy oznakach marudzenia zaczynam nucić.Działa, żeby tylko nie słuchać jak matka muzykę kaleczy czyta.Jeszcze jakby mi się tak zechciało bardziej przyłożyć,to by i pisał ładniej.Taki urok posiadania deficytów rozwojowych, nie ma oddechu, trening i przypominanie, przypominanie i utrwalanie i od nowa.W trakcie codziennych czynności, na spacerze, przed telewizorem, w kąpieli, no wszędzie ciągle coś poznajemy, uczymy się , przypominamy.Ale nie narzekam.Dobra może czasami, mnie jakiś dół dopadnie. Dobrze, dobrze rów raczej, ale ogólnie wszystko kończy się pozytywnie.Ale i tu przyszła pora na podjęcie decyzji i odpowiednich działań, bo takie wzloty i upadki bolą jak jasna anielka.Stąd też udaję się po wsparcie do specjalisty w dniu jutrzejszym.mam nadzieję ,że wyczerpałam limit lekarzy z przerośniętym ego i dla tego będę pacjentką a nie tumanem i tępakiem jak u pana wielce szanownego speca laryngologii.Nie powiem wieśniak ,żeby porządnego człowieka nie urazić.Jutro się okaże.Mam nadzieje ,że wyczerpałam limit niesprzyjających ludzi.
Tymczasem nadal szukam pomysłu na pogodzenie bycia matką dziecka z deficytem i zarobkowania.Najlepiej w domu, nienormowany czas pracy.Praca, która można zabrać ze sobą.Tak myślę o przepisywaniu książek na ebooki, ale nie mam pojęcia gdzie zacząć. Szukam, szukam, szukam.Przekopuje internet wszerz i wzdłuż i nic normalnego nie znalazłam.Ale jeszcze się nie poddaje.Następny wpis poświecę tematyce- uwaga naciągacz, a to w związku z ciekawą sytuacją jak mnie dziś spotkała. Tymczasem pobudka o 6 rano. I to mają być wakacje?



wtorek, 14 lipca 2020

Pod górkę

Niby wszystko jest ok.Spokój, cisza, leniwie płynące dni.Jednak jakoś tak nie do końca,bo co bym nie zaplanowała wszystko wychodzi na opak.Im więcej kartek z kalendarza tym większy dyskomfort macierzyństwa.Teraz jeszcze w dobie pandemii, która dla mnie oznacza jednie problem z opieką nad młodym(co znacznie utrudnia żywot niestety) to już w ogóle jakiś cross połączony ze street workout. Teoretycznie 9 cio latek może zostać sam w domu na chwilę, wyskoczyć do sklepu po bułki, znam takie co i gaz umie odpalić i zupę przygrzać. Teoretycznie normalniejemy z dnia na dzień a w praktyce nie mam planu jak dalej organizować tą samodzielność młodego.Zamknąć drzwi i wyjść i niech się dzieje wola Boża?Stopniowo zmuszać do wyjścia po zakupy? Jak się pozbyć tego uczucia niepokoju,że zdarzy się katastrofa jak tylko zostanie sam.
Przykro mi jest bo ostatnio moje dziecko użyło zdania- Ja nie mam prawa do życia, nie jestem tacy jak inni.Cholera niech weźmie tych bezmózgowców od których to usłyszał.I jak teraz wytłumaczyć dziecku, że to ludzie wokół mają niewąski problem ze sobą?Morwa mać.Niby się uodporniłam ale taki bezsensowny atak nie wiadomo skąd napawa mnie obrzydzeniem i lękiem.Co następnym razem?Co będzie kiedy mnie zabraknie.Jak go na takie dziadostwo uodpornić?Kolejny powód do bezsenności.
Plusy pandemii brak kolejek do lekarzy. Jutro laryngolog no i  ciągnąć go muszę ze sobą. Rodzic 1a też ma cały dzień po lekarzach, sam nie zostanie i możliwości się zakończyły. Trudno i to przebrniemy. Dobrze przynajmniej ,że nie do ginekologa.Na asystenta rodziny ani opiekę wytchnieniową się nie kwalifikujemy, bo za zdrowe.Zaczynam się zamieniać w starą , gruba zgorzkniała , jędzę. Zdarza mi się krzyknąć na potomka, wpaść w gniew bez sensu.Zdarza mi się co raz częściej nic nie chcieć, nic nie robić, o niczym morwa mać nie myśleć.Najlepszą porą dnia jest czas , kiedy młody śpi. Dźwięk ciszy w domu jest oszałamiający.Zamknięte drzwi miedzy pokojami chociaż na chwilkę dają wrażenie prywatności.A mówili małe dzieci mały kłopot.
Starsze moje rwie się do samodzielności za nich obydwoje, własnie się dziś pierścionkiem pochwaliła, a wszyscy wiem jak jest na fb ogłoszone to sprawa na poważnie.Lubię tego mojego kandydata na zięcia ale po co to się tak spieszyć, pomału jak kocha to poczeka.Zresztą jak znam moje osobiste dziecko to nie miał chłopak najmniejszych szans na obronę.Biedaczek.Szalejcie kochani a nie pchajcie się w pieluchy to taka dobra rada na start.A jak już się wyszalejecie to żyjcie tak żebyście nie żałowali ,że coś was ominęło.
Kurczaczki kiedyś to ten mój obniżony nastrój pojawiał się na deszczowe jesienne dni a teraz trwa i trwa.Do tego zatoki, ból pleców,grubnięcie bez powodu.Zaczynam się czuć jak wrak człowieka, jakby mój mózg się poddał i w szybkim tempie zestarzał.Przydała by się grupa wsparcia dla matekktóremająwszystkiegoserdeczniedosyć niekoniecznie dzieci niepełnosprawnych, mniemam, iż te od neuro typowych też by takiej potrzebowały, miejsca gdzie mogą głośno powiedzieć mam dość bycia matką na 300%, potrzebuję wypić piwo, pograć w kręgle, posiedzieć w parku, poczytać , poszydełkować, wyjechać na jeden chociażby dzień bez telefonu, tymczasem kciuki w górę i dalej jesteśmy dzielne, waleczne, niezniszczalne i na pełnych obrotach.Niech ten sezon na czarnowidztwo już się zakończy.Mam nadzieję ,że od września ten cyrk z zamkniętym szkołami się zakończy bo inaczej Lubiążu witaj. Jeszcze sanatorium trzeba by młodemu zorganizować na drogi oddechowe i zawsze to jakiś odpoczynek od tego miasta.Co prawda kilka tysięcy za pobyt opiekuna trzeba będzie zorganizować ale to i tak lepiej niż 6 tysięcy za dwa tygodnie turnusu rehabilitacyjnego.Trochę mi lepiej na duszy jak tak literka po literce przerzucam myśli. Oczywiście nie wszystkie a te uzewnętrznione poddaje cenzurze.Jednym zdaniem - Jest do bani. Jestem zmęczona, zniechęcona i mam wrażenie,że wszystko jest bez sensu a najlepszym miejscem jest kanapa i tona chrupek kukurydzianych(zamiast lodów).Tymczasem w ramach zmiany klimatu i uwolnienia twarzy z ucisku maseczki, zdielałam przecier szczawiowy
Tak to zielone to szczaw jest- gimby nie znajo
 Szczawiowy pomocnik jest też- Czemu tu siedzisz?Pomogłem ci możemy już jechać.Mogę pograć w stickmany? No przestań już tak siedzić. Ale jak już siadłam to nie ma zmiłuj do ostatniego liścia.Dobrze,że linowy ma niedaleko to chociaż na chwilkę zajęcie miał i te wielgachne opony w trawie tez nieco ubarwiły czas oczekiwania aż matka swe szanowne cielsko szarpnie do góry.Przezabawny widok dla postronnego widza.Orka na suchym lądzie 4.Nie ma co się obrażać, już właziłam w 44 rozmiar i znów ta wstrętna kaloria mi ubrania pozwężała.

 Na a ze szczawiku- przecier szczawiowy. Niestety nie dane mi było cieszyć się aromatem , gdyż aczkolwiek nie czuję ostatnio zapachów.

No i tym zielonym akcentem zakończe dziś moje wypociny pseudoliterackie, A nie jeszcze miałam dodać nowe hobby Jaśka.Szukanie klatek schodowych. Dziś 6-6a. Jak to wygląda?Normalnie ubieramy się i hasłem przewodnim powtarzanym milion i osiem razy na minute jest - szukamy dziś numeru ... , Prowadź synu mówię. I tak Wojska Polskiego, Kościuszki, Połaniecka, Obrońców Pokoju, Sportowa, Budowlanych, Chopina,Merkurego i kilka pomniejszych.Wyszli my  z domu o 10:50 powróci lim o 14 prawie 00.
W sumie to poszliśmy po moje wyniki z prześwietlenia zatok i trochę nam zeszło.Jaki cudem mam nadwagę naprawdę nie rozumiem.Ale wujaszek Dariusz Jaśkowi rowerek stacjonarny przytaszczył, na czym i ja skorzystam. Mistrzostwo świata, człowiek siedzi , pedałuje i gapi się w tv, chociaż raz produktywnie.Rowerów ci u nas stajnia zacna.Dobrze ten mój syn ma . ciocia Bożenka zaopatrzyła gadzinę w wygodne obuwie letnie. Jak znalazł na długieeee chodzenie.

Uczę szkodnika ostatnio obsługiwać word. Pisze skubaniutki dwoma palcami, ledwo mu idzie, płacz na rzęsach wisi.Umęczył.a,że sobota była akurat to może na tablecie pograć. Co ja widzę? Dość sprawnie wpisuje za pomocą kciuków imiona ludzikom w grze. O ty sobie pomyślałam w ząbek czesany cwaniaczku.Zaprawdę nauka czegoś co sprawia frajdę ma sens.Nie sprawdzam pisowni, jakby coś proszę zlekceważyć nieścisłości z tym związane