poniedziałek, 20 lipca 2020

Wakacje, których nie ma

No własnie są ale nie ma.Krótki wypad na weekend z Miłoszem ☺i jego rodzicielką.Stanowczo za krótki relaks. Miejscówa sympatyczna z nutką PRL i cenami z XXII wieku najmniej.A trzy km dalej spokój cisza, zero straganów, ludzi, piasek czystszy na plaży.Mam nadzieję,że w sierpniu udam się na wypoczynek psychiczny i fizyczny najmniej na tydzień.Zmiana klimatu wskazana, muszę się od tego miasta oderwać, od tych ścian, tej monotonii, tej izolacji.I młodego też. Ostatnio gadka typu- nie wychodzimy w domu jesteśmy tacy bezpieczni najbezpieczniejsi , bo nikogo tu nie ma. Nie ma ludzi, nikt mnie nie bije. To ostanie to wynik incydentu z wypadu.Dzieci niby zdrowe są okrutne i bezmyślne.Co z tego,że to moje jest spore gabarytowo jak pacyfista, nie umie oddać. Chłopcy wyczuli słabszego osobnika i urządzili obławę, plastikowe kulki i we trzech atak na tego mojego osobnika.Dwa osobniki czmychnęły, jeden sam się przyznał,że źle uczynił matce swojej.Reprymendę pewnie większa część obiektu słyszała.To kolejny czynnik przemawiający za potrzebą oddechu i zwiększeniem częstotliwości obcowania z innymi ludzi. Krzyczę publicznie na cudze dzieci.No mam jak w banku kolejne kilka miesięcy powracania do wydarzenia z piłeczkami i zapewniania ,że to nie była wina Jaśka ,że on nic złego nie zrobił.Ot losie.





Mamy nowe hobby.Numery klatek schodowych.Topografie miasta to ten mój syn ma chyba zakodowana w główeczce.Od jakiegoś czasu idziemy na spacer w poszukiwaniu konkretnych klatek schodowych.Zupełnie przypadkiem, dotarło do mnie ,że Jasiek doskonale wie , gdzie poszukiwany numer się znajduje, na jakiej ulicy i jakiego koloru jest klatka.Wystarczyło przestać biegać w koło z wywalonym jęzorem ciągając młodego za sobą, przysiąść i zapytać
- Gdzie teraz synu? 
-Ja prowadzę?- oh co za wymowna radość na buzi
-Tak ty prowadzisz.
-To chodźmy 4-4c na Wita Stwosza.
Że coooooo? To ja latam jak łoś po mieście, witki opadają,bo wszystkie numery są tylko nie 4-4c a tu rozwiązanie biega koło mnie, cierpliwie czekając na właściwe pytanie.Życie stało się prostsze. Tak ,że autobusem owszem jedziemy ale nie tak jak kiedyś z 20-ma przesiadkami.Teraz chodzimy w zdecydowanej większości pieszo i jak znajdziemy budynek z właściwym numerem obchodzimy go wkoło, podziwiając każdą klatkę z osobna,dostrzegając detale fasady i nieprawidłowości w doborze kolorystyki.
Kolejna pasja to piłka, kopiemy , biegamy, bronimy.Wy sobie nawet nie wyobrażacie jakie to poświęcenie z mojej strony.Wysiłek fizyczny przy mojej tuszy to grupa bardzo wysokiego ryzyka. Z pewnością do wakacji schudnę. Co prawda nie wiem do których ani czy będę żyła tak długo, ale schudnę jak nie odkryje w sobie to moje dziecko zamiłowania do pasjansa np.Wody napadało prawie po sam brzeg i rezultat 21 a ten pławi się jak morświn. Mały syrenek mać.Oczywiście wody nie lubi, po co się ma myć jak własnie pływał w basenie przecież.
Nie zmieniłam kwestii tabletu.W soboty i z długimi przerwami.Przerwa przerwą ale czasem trzeba poczytać. Kładę książkę przed szkodnikiem, zabieram tablet i przy oznakach marudzenia zaczynam nucić.Działa, żeby tylko nie słuchać jak matka muzykę kaleczy czyta.Jeszcze jakby mi się tak zechciało bardziej przyłożyć,to by i pisał ładniej.Taki urok posiadania deficytów rozwojowych, nie ma oddechu, trening i przypominanie, przypominanie i utrwalanie i od nowa.W trakcie codziennych czynności, na spacerze, przed telewizorem, w kąpieli, no wszędzie ciągle coś poznajemy, uczymy się , przypominamy.Ale nie narzekam.Dobra może czasami, mnie jakiś dół dopadnie. Dobrze, dobrze rów raczej, ale ogólnie wszystko kończy się pozytywnie.Ale i tu przyszła pora na podjęcie decyzji i odpowiednich działań, bo takie wzloty i upadki bolą jak jasna anielka.Stąd też udaję się po wsparcie do specjalisty w dniu jutrzejszym.mam nadzieję ,że wyczerpałam limit lekarzy z przerośniętym ego i dla tego będę pacjentką a nie tumanem i tępakiem jak u pana wielce szanownego speca laryngologii.Nie powiem wieśniak ,żeby porządnego człowieka nie urazić.Jutro się okaże.Mam nadzieje ,że wyczerpałam limit niesprzyjających ludzi.
Tymczasem nadal szukam pomysłu na pogodzenie bycia matką dziecka z deficytem i zarobkowania.Najlepiej w domu, nienormowany czas pracy.Praca, która można zabrać ze sobą.Tak myślę o przepisywaniu książek na ebooki, ale nie mam pojęcia gdzie zacząć. Szukam, szukam, szukam.Przekopuje internet wszerz i wzdłuż i nic normalnego nie znalazłam.Ale jeszcze się nie poddaje.Następny wpis poświecę tematyce- uwaga naciągacz, a to w związku z ciekawą sytuacją jak mnie dziś spotkała. Tymczasem pobudka o 6 rano. I to mają być wakacje?



Brak komentarzy: