wtorek, 24 lutego 2015

Czy ja jestem antyszczepionkowa?

Nie umiem znaleźć słów
Zgubiłam rytm , natchnienie
Nie mam snów
Zmęczona pustą nocą
Wstaje zbyt wcześnie
Za dużo czasu
Za mało chęci na cokolwiek
Oprócz bezczynności
Stos brudnych naczyń
Smętnie oparta miotła o parapet
Okruszki na stole
Na kuchence rozlane mleko
Krzyczą bezsilnie
Rzucam okiem na zegarek
Mija kolejna godzina
Bezczynna i nijaka , mdła
Nie mam chęci
Odpowiadać na ten niemy krzyk
Martwych rzeczy
W końcu z westchnieniem
Sięgam w głąb siebie -po resztki chcenia
Potem znów bezczynność
Wolna od wołania sprzętów
W sterylności uporządkowanego m
Tak samo długa i niepotrzebna
W ciszy która rozciąga czas
W nieskończoność .

Jakoś tak szumnie się robi ostatnio wokół tzw. ruchu anty szczepionkowego" Coraz więcej ludzi ma dość narzucania tego co według innych jest najlepsze dla nas nie ważne za jaką cenę .Alarmy biją jeden za drugim bo w Berlinie wirus ospy wietrznej , bo zmarło już jedno dziecko , bo trzeba szczepić .Hm może i prawda w Berlinie nie byłam .  Jednak u nas ta szczepionka nie jest refundowana a jej koszt to około 250 zł ale o tym cicho sza
http://szczepienia.pzh.gov.pl/main.php?p=3&id=126&sz=767&to=szczepionka
Ze niektóre szczepionki są wycofywane z naszego kraju  też sza
http://szczepienia.pzh.gov.pl/main.php?p=3&id=126&sz=777&to=szczepionka
.O tym że szczepień potrzeba sztuk 2 też cicho o tym, że jak dziecko chodzi do żłobka to jest gratis też nie . Jasiek odchorował ospę i o dziwo bez gorączki , bez jakiegoś wielkiego drapania .Przepisowe 10 dni i po sprawie .Najgorsze było siedzenie plackiem w domu .Ciekawe jest też to ,że akurat do tej szczepionki się przyczepili ,żeby ukazać ogrom zła jaki wyrządza niezaszczepienie dziecka . Jakby sobie tak jeden redaktorzyna z drugim przyłożył się do pracy i rzetelnie ją wykonywał a nie pisał głupoty które mu każą .To by się dowiedział ,że rodzice nie mają obaw przed szczepieniem a przed użyciem konkretnych szczepionek typu 3/1 5/1 6/1 .Gdybym miała ta wiedzę co dziś zaszczepiłabym Jaśka ale starymi pojedynczymi szczepionkami .Zamiast tego dobroczynnego badziewia w jednej strzykawce .Jednak nie zdecydowałabym się na szczepienia dodatkowe na meningokoki , czy inne koki .Albo na hit sezonu szczepienie na grypę .Co roku jest nowa odmiana wirusa , tego niesympatycznego schorzenia , żeby szczepionka była cokolwiek warta badania nad nią powinny trwać min 5 lat i niekoniecznie są skuteczne ponieważ
http://szczepienia.pzh.gov.pl/main.php?p=2&id=86&sz=282
co nie zmienia tez faktu że do konserwacji szczepionki używana jest odmiana rtęci o której nie wspomina się na ulotkach
http://szczepienia.pzh.gov.pl/main.php?p=2&id=86&sz=1326
http://szczepienia.pzh.gov.pl/main.php?p=2&id=86&sz=1324
Oraz tego że w niektórych szczepionkach wykorzystuje się komórki dzieci pozyskane w wyniku aborcji lub wywołania poronienia np. u matki chorej psychicznie
http://szczepienia.pzh.gov.pl/main.php?p=2&id=86&sz=1336
I najważniejsze ,że nikt absolutnie nikt nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne skutki uboczne czyli tzw NOP .który na marginesie nie jest zgłaszany tam gdzie powinien bo zburzyłoby to średnią .Nic dziwnego ,że według statystyk nopów nie ma .Bo jak niby ma być cos czego nikt nie zgłasza a lekarze udają ,że wszystko jest ok .Polecają ,zachwalają , nalegają wręcz by szczepić i to szczepić tą konkretną szczepionką bo najlepsza , najbezpieczniejsza  (i najwięcej za nią dostali od koncernu ) Czy ja jestem anty szczepionkowa .Otóż nie jak najbardziej uważam ,że szczepienia są potrzebne i należy je wykonywać .Zastrzeżenia mam jedynie do zmuszania na  do testowania na swoich dzieciach coraz to nowych pomysłów grup farmaceutycznych , które prześcigają się w tworzeniu szczepionkowych dziwadeł .Jestem na 100% przekonana ,że zaburzenia Mojego Jaśka jest wynikiem szczepienia 5/1 mmr .Za dużo w tym zbiegów okoliczności po prostu i zbyt wiele podobnych historii wokół .Chciałaby cofnąć czas i teraz śledzić potyczki szczepionkowe jako widz , z niedowierzaniem , z nutką ironii i pewności że to wszystko bzdury .Jednak nie mam takiej mocy sprawczej .Dlatego irytują mnie te nagonki , te nachalne namowy , to zmuszanie ze strony firm farmaceutycznych .Jeśli ich produkt jest naprawdę tak bezpieczny jak głoszą niech wezmą na siebie pełną odpowiedzialność , w końcu skoro  NOP ów nie ma to dlaczego boja się zagwarantować ludziom ,że w razie wystąpienia powikłań , pokryją koszty terapii , zakupią sprzęt medyczny , zatrudnią pielęgniarki .No właśnie dlaczego tego nie robią ?Bo doskonale wiedzą ,że ich produkt ma wady niestety wady które zamiata się pod dywan ,wady które naprawia się kosztem zdrowia i szczęścia innych .I dziwią się ,ze ludzie mają dość .Ja się nie dziwię .
https://www.facebook.com/stowarzyszeniestopnop/posts/656721467688618 tu o wycofanych szczepionkach z obrotu .
Pod publikę podawana jest informacja o jednym zaznaczam jednym dziecku które zmarło w wyniku ospy wietrznej .Nie wkleję linków ze stronami  na temat ile dzieci zmarło na całym świecie w wyniku szczepień .Bo by mi miejsca zabrakło .Jak kto dociekliwy sam sobie w gogle wbije temat i znajdzie .
Więc szczepienia tak pod warunkiem rzetelnie przeprowadzonych badań wolnych od chemii , zarodków , i konserwantów szkodliwych dla dzieci , rzetelna informacja na temat możliwych skutków ubocznych , rzetelne monitorowanie stanu zdrowia dzieci po szczepieniach i wzięcie odpowiedzialności przez podmioty wytwarzające i podające szczepionki .
A tym czasem cieszę się ,ze my po malutku wyłazimy z tego dołka   zwanego autyzmem -chociaż powinien nosić jak dla mnie nazwę autyzmu poszczepiennego i zostać zakwalifikowany jako jednostka chorobowa z nadzieją na wyleczenie .Jasiek dziś wsiadł na swój biegowy i oznajmił radośnie ,,RUSZAMY W DROGĘ " Dziś pogadał przez chwilę z sąsiadką i nie pogadał ,że tak na niby tylko ona zadawała pytania a on odpowiadał .Rok temu diagnoza i terapia .Terapia z egzemplarzem całkowicie oderwanym od rzeczywistości .A dziś ?No popatrzcie sami Czy te oczy mogą kłamać ? I czy z autyzmu można ot tak po prostu w ciągu roku wyzdrowieć ? Nie sądzę .



piątek, 20 lutego 2015

sentymentalne wspominki

Przeglądałam sobie dziś płyty ze zdęciami i znalazłam kilka perełek rok 2012
styczeń
 marzec

 
kwiecień

 czerwiec
 lipiec
sierpień


 październik


grudzień

 
 
I tak sobie pomyślałam ,że nie było sygnałów ostrzegawczych , żadnych czerwonych lampek ,żadnych ostrzeżeń .Po prostu z dnia nadzień wszystko się zmieniło ot tak na pstryknięcie palcami .Tak wiele się zmieniło .szaleństwo poszukiwań , diagnozy , lekarski maraton , autyzm -jak wyrok Nieświadomość niewiedza , brak wsparcia .Tak najgorsze w tym wszystkim jest samotność do kwadratu .To błądzenie po omacku .Jakoś tak smutno mi się zrobiło po obejrzeniu tych zdjęć .Przez chwilkę , mgnienie przemknęło mi przez głowę cichutkie ,,Dlaczego , dlaczego akurat ja ?" Ale są pytania na które nie ma odpowiedzi i to również do nich się zalicza Dużo za nami i jeszcze więcej przed .Uświadomiłam sobie jednak podczas tej sentymentalnej podróży ,że tak do końca nie pogodziłam się jeszcze z tym że mój syn ma jakikolwiek deficyt .Muszę nad tym popracować bo inaczej wpadnę w pułapkę ,,wytresowania" Jaśka pod publikę a nie wychowanie żeby sobie dał radę w tym pokręconym świecie .I jest jeszcze coś nowego u tego mojego Jaśka .Ma niesamowitą potrzebę żeby się wyprzytulać , być w centrum uwagi .Baz odpowiedniej dawki czułości i wieczornego przytulania z głaskaniem pleców , skroni z przyciskaniem .Ostatnio zasypia rozłożony jak naleśnik na poduszce z mojego brzucha (wiedziałam że nie ma się co odchudzać )I jego sen zależy od tego czy w danym dniu jego potrzeba przytulania została zaspokojona w wystarczającym stopniu .Jeśli nie poświęcam mu uwagi , mam jak w banku dłuuuugie zasypianie i nocki na raty .Więc stwierdzam że w zdaniu dzieci z autyzmem potrzebują dużo miłości jest wiele prawdy .Mam nadzieję ,że kiedyś znów usiądę nad zbiorem zdjęć i z niedowierzaniem będę przeglądała te z czasów choroby zastanawiając się czy to wszystko to po prostu nie był zły sen .

czwartek, 19 lutego 2015

mała dawka optymizmu

Nie można się poddać , przestać szukać , po prostu nie da się tak zwyczajnie rozłożyć rąk i powiedzieć nie dam rady , już nie mogę .Kiedy mam chwilunie zwątpienia buszuje po Internecie niezawodny kumpel , poradnik , i w ogóle niezastąpione źródło dobra (w zależności od tego czego się oczywiście szuka ).Dzisiaj było kiepsko .zaczęło się jak zwykle , radośnie pogodnie i zwyczajnie a skończyło na dwóch godzinach biegania wokół stołu w kuchni z ogłuszającym rykiem .,,Generalnie'' jest w tym tygodniu słowem tabu w naszym domu , gdyż Jasiek to właśnie wrzeszczał na okrętkę .A teraz jak gdyby nigdy nic zasiadł przed tv i zaśmiewa się oglądając siebie jak układa pociąg .Nie cierpię takich dni .Przekreślają wszystko co dobre do tej pory udało się osiągnąć .Więc szukam , szperam , za jakąś nadzieja ,że to tylko chwilowe ,że minie ,że któregoś dnia po prostu to się wszystko skończy .Wiem ,że nie zawsze będzie pięknie i tak jak sobie to wymyśliłam ale i tak takie właśnie dni wbijają mnie w podłogę .I nie mogę wstać .Po kilku tygodniach postępów nastąpił wybuch  właściwie nie jestem zaskoczona gdzieś podświadomie oczekiwałam ,że nadejdzie .Jednak przerosło mnie to , może dlatego ,że jeszcze nie doszłam do siebie po ostatniej grypie , może mój układ odpornościowy nie zdążył się przestawić .Dużo mnie kosztowało zaciśnięcie zębów i wytrzymanie tej galopady .Jasiek nie płakał nie był agresywny po prostu zaczął biegać  wkoło stołu wykrzykując na całe gardło generalnie i zaśmiewając się przy tym do rozpuku .A ja miałam ochotę go poddusić .Czasem wolałaby ,żeby zachowywał się tak częściej żebym mogła się przyzwyczaić .Ale na szczęście szybko mi przechodzi  i cieszę się że takie akcje zdążają się jednak sporadycznie
Więc poszperałam sobie i znalazłam taki dokumencik

https://www.youtube.com/watch?v=QPzOqwUIotI
i jeszcze taki

https://www.youtube.com/watch?v=B3EmAmxaEaE


i to selfi Ewki bezcenne
 

wtorek, 17 lutego 2015

Szyjemy kołderkę obciążeniową

             VMama mnie wysłała do szkoły krawieckiej , której nie cierpiałam z całego serca .Chciałam iść do ogólniaka ale nie. Mechanik mi się trafił a właściwie został mi narzucony nieodwołalnie .O dziwo nawet czegoś mnie tam mimo wszystko nauczyli .Pewnie byłoby tego więcej , gdyby nie zbieg zbiegów okoliczności i nagromadzenie niesprzyjających wydarzeń w moim dotychczas spokojnym żywocie .Na szczęście wiedza jaką mimo wszystko udało się wepchnąć do tego mojego łba wystarczy do wykonywania prostych rzeczy . Jak się przyłożę to nawet fajne rzeczy mi wychodzą .Dzisiaj pokażę wam jak zabrałam się za stworzenie kołderki obciążeniowej .

Zaczynam od wypełnienia: może  to być kasza , ryż , gorczyca, lub żwirek akwarystyczny , lub też zwykły najzwyklejszy drobny żwirek .Ten ostatni trzeba kilkakrotnie wypłukać pod bierząca wodą można też kupić płukany , kwarcowy

Następnie wyciągam wagę kuchenną i odmierzam potrzebną ilość( 10% -20% wagi osobnika dla którego kołderka ma powstać) .Do wagi kołderki dodaje wszystkie użyte materiały a wiec ciężar tkaniny również
 Później czas na tkaninę .W zależności od zaangażowania możemy wybrać wersję light złożoną wyłącznie z tkaniny zewnętrznej .Lub też full wypas z wypełnieniem z flizeliny .Jednak jest to nieco bardziej pracochłonne i kosztowne .Kiedy już dokonamy wyboru zabieram się za kolejny krok
 Składam tkaninę na pół i zszywam dwa krótkie boki jeden długi zostawiam otwarty
 Szpilkami łapię materiał ,żeby sie nie porozłaził




Potem za pomocą mydła i linijki radośnie zabieram się za odmierzanie pięciocentymetrowych odcinków .wcale nie trzeba zaraz gnać do pasmanterii po mydełko krawieckie .w zupełności wystarczy kawałek szarego mydła .Najlepsze są końcówki mydła używanego na co dzień




 Jak już sobie porysuje linie wzdłuż , zabieramy
 się za kreski wszerz  otrzymujemy kratkę 5/5 cm


 i zaczynam szyć .Zaczynam od przeszycia po krótszych liniach otrzymuje w wyniku tej operacji  tunele
 Po uporaniu się z  tunelami kompletuje krok następny zbieram do kupy materiał ,kamyczki , i łyżeczkę w każdy kwadrat wsypuję  zbliżona porcja wsadu .Są na to dwa sposoby .Pierwszy to wsypywanie po 1/2 łyżeczki i modlitwa żeby starczyło lub bardziej naukowo czyli liczymy kwadraty (długość x szerokość )otrzymaną ilość dzielimy przez ilość posiadanego wypełniacza z zastosowaniem przelicznika z kg na gramy i możemy sobie odmierzać otrzymane gramy (wychodzi około  pół łyżeczki)
 Jak już wybierzemy metodę podziału kamyczków , bierzemy łyżeczkę i za jej pomocą uzupełniamy każdy tunel
 zaszywamy rządek .dla niewprawionych sugeruję zafastrygowanie wsypanych kamyczków co zapobiegnie ich przemieszczaniu się pod igłę w trakcie szycia .zajmuje nieco czasu ale nie łamie igieł
 i tak powtarzamy tunel , kamyczki, fastryga, szew i do wyczerpania możliwości

 na koniec zamykamy ostatni tunel i oto efekt końcowy .Pikowana kwiatowa kołderka pełna kamieni (albo czego sobie tam napchamy do środka )Nie zalecam częstego prania ze względów oczywistych .

No i tym sposobem otrzymujemy sprzęt terapeutyczny i oszczędzamy złotówki .Kocyk ma za zadanie uspokoić i wyciszyć delikwenta tudzież obciążyć .Na Janka działa w połączeniu z tuleniem i muzyczką lub bajką .

poniedziałek, 16 lutego 2015

Super msza i super zabawa karnawałowa


 W dniu wczorajszym rodzinnie udaliśmy się do Cichych na mszę i zabawę karnawałową dla podopiecznych .Było wyjątkowo .Pod każdym względem .Mimo grubej skóry są miejsca w których czujemy się wyobcowani i inni .Np. kościół i msza dla ,,normalnych " gdzie oddycha się szeptem , gdzie osobniki wyróżniające się nagłośnieniem lub zapotrzebowaniem na poruszanie są gromione wzrokiem pobożnych litościwych pełnych empatii dewot .Gdzie przeszkadzają w odgrywaniu komedii nazywanej uczestnictwem we mszy .Nie jestem przesadnie pobożna i nie łkam po kątach jak mnie msza ominie i na tacę nie wrzucam szelestów .Moja wiara mieszka we mnie a nie w ludzkich oczach .Po kilkunastu próbach zaaklimatyzowania młodego w końcu przestałam chodzić do kościoła . Po co męczyć siebie i dziecko  .Idąc na mszę do Cichych byłam nastawiona mocno krytycznie .Byłam przekonana ,że i tym razem wylądujemy po pięciu minutach za drzwiami . Z tym nastawieniem wyruszyliśmy .Ewka- bo mama kazała .Jasiek -bo mama idzie .Tata -bo nie chce ale głupio się wykręcić .Szczególnie jak żona dogryza .Więc wszyscy z Bogiem w sercu i niechęcią na zewnątrz podyktowaną zgoła odmiennymi czynnikami udaliśmy się ku  przygodzie.
                    Kaplica mała , nie ma organów .Ministrant jeden -chłopiec  z zespołem Downa (Maciek )Scholka- dziewczyn trzy: jedna gra na gitarze, jedna na klawiszach i jedna śpiewa .Bida z nędzą jednym zdaniem .Ksiądz wyszedł na ambonkę .Pozdrowił wszystkich  uśmiechem i do większości po imieniu .Jak się masz Kasiu Zosiu ,Jurku .do każdego z sercem .Kazanie proste i uderzające w sumienie , zrozumiałe i pozbawione patosu takie dla nas .O wykluczeniu o tym ,że mimo naszych wad jest ktoś kto nas kocha za to tylko ,że jesteśmy .Największym zaskoczeniem była muzyka , niby te same pieśni , niby tak samo nudne można by było oczekiwać a tu zonk .Porywające ,wesołe pełne wiary i życia .Nikomu nie przeszkadzało gadanie Jaska ,  że właził na ławkę , że siadał na podłodze .Nikt nie patrzył się na nas jak na dziwadła z tym  pytaniem w oczach Czy to na pewno jest miejsce dla was? Tu mógł być sobą a ja mogłam się uśmiechać .Było rewelacyjnie i zamierzam znów się tam wybrać na msze .Po prostu znalazłam się w domu .Inaczej nie da się tego opisać .Mnóstwo rzeczy mnie jeszcze pewnie spotka i jeszcze więcej zaskoczy ale wiem, że Jasiek do komunii pójdzie właśnie tam. Oj tam wiem ,że jeszcze masa czasu przed nami ale pewne rzeczy po prostu są oczywiste .Ksiądz -brak mi słów aby go opisać .Powiem więc tak gdyby wszyscy byli tacy jak on nie byłoby najmniejszej afery z człowiekami w czarnych sutannach a prasa nie pisałaby o nich bo o dobrych rzeczach ludzie nie chcą czytać .Piekielnie dobry kapłan , ludzki, wyrozumiały , pełen ciepła i taki ....szczery .Nie na pokaz ale z serca .No a później zabawa .zapraszamy na stołówkę .Ksiądz -wodzirej bawił się ze wszystkimi , Nikt nie podpierał ścian , nie rzucał spojrzeń spod wilka .Nie podpijał dla animuszu procentów na odwagę .Dwu osobowy zespół przygrywał do tańca , pyszne domowe ciasto , owoce, napoje .Nikt nie zbierał cegiełek , datków .Po prostu ugościli nas czym chata bogata .Jasiek dopadł się do ciasta oczywiście na sam początek ale już go ciągnęło do muzyki do świateł i widać że mu podpasował klimat

Więc ruszyliśmy w tan pociągiem  z daleka (tu ostatni wagon z fasonem zajechał w stronę stolika ) 

 Potem białe tango .Panie proszą panów i ach co to był za bal

 I sensacja wieczoru balony ,białe niebieskie , żółte , fruwające swobodnie i nikomu nie przeszkadzające .Najlepsza zabawka
I niestety nie zostaliśmy zbyt długo ku wielkiemu żalowi najmłodszego osobnika .Małżonka rozbolała głowa , Ewcia źle się poczuła a ja sprosiłam sobie gości do dom więc zabraliśmy cztery litery w troki i do chałupy .Jasiek oczywiście protestował .Co wyraził głośnym -tańczyć ,bawić i galopem  z powrotem na sale .No ale w końcu dał się zapakować do auta .Padł jak szczypiorek udobruchany bajką .Dziś w końcu poszedł do przedszkola po 14 dniach absencji i o dziwo bez jęczenia , przebrał się , dał pani Andżelice  łapkę i powędrował na salę .Na zajęciach z panią Kasią pochwalił się znajomością kolorów , zaskoczeniem dla mnie było to że zna kolor pomarańczowy i umie to słowo powiedzieć .Hm . Zaskakujące gdyż poznał go wczoraj wieczorem i to zupełnie przypadkiem .No ale są rzeczy o których się nie śniło filozofom .Ważne ,że było po prostu super a dobra passa trwa .Jako że z natury jestem pesymistką zastanawiam się kiedy się skończy ale staram się zagłuszać ten wredny głosik .

sobota, 14 lutego 2015

Autyzm według Jasia

        Dziś Janek postanowił wstać  radośnie o 4:30 punktualnie .Żadnego tam porannego przytulania , zaspanych oczu i polegiwania  .Nie ma tak dobrze .Po prostu otworzył oczy zerwał się na nogi i ruszył na objazd posesji swoim niebieskobiałym pojazdem .Energia go rozpierała .Jako ,że zajęcia dziś miał na 9 to tak trochę dużo czasu mieliśmy do wyjścia .Więc zastawiliśmy drzwi do dalszych komnat materacem (chyba ten pomysł opatentuje - materac wyciągamy z łózka delikwenta i upychamy ciasno w futrynie żeby nic nie wystawało , inaczej nie ma opcji wytaszczy i będzie się dobijał )Kiedy system alarmowy został uszczelniony zabraliśmy się do porządków i szykowania jadła .No bo w końcu co niby można robić o tak barbarzyńskiej porze dnia .Młody szalał na swoim pojeździe a ja szalałam z garami .Potem na chwilkę przysiadł , dopadł się do telefonu i pół godzinki spokoju . I zleciało do 8 .Ojciec wstał ubraliśmy się i pomknęliśmy na zajęcia do Rybek .Fajnie dziś zaczął dzień mimo pory oczywiście .Na zajęcia wszedł uśmiechnięty , zrobił nam pa pa .Pomachał łapką i zamknęły się za nami drzwi .Poszliśmy sobie z mężem na walentynkowy spacer (matko jaka ta godzina była długaaaaaaaaa)jednak w końcu się zakończyła .Jakoś nie miałam ochoty łazić a raczej oprzeć głowę o fotelik i poddusić komara a temu się na spacery zabrało .Eh nie ma to jak wyczucie chwili .Ale w końcu tak rzadko gdzieś wychodzimy we dwoje ,że żal było odmówić .Po odebraniu szkodnika i wysłuchaniu pani terapeutki ,że Jasiek niesamowicie się zmienił i robi bardzo duże postępy oraz wysłuchania mowy o szkodliwości tv tudzież sprzętów elektronicznych (nadmienię ,że na zajęciach z mamą poświęca mi 40 sekund skupienia a bajeczce potrafi bite 60  to można się bać ,że się chłopina uzależni faktycznie .Ale tym będę się przejmować później.Ciepło się robi i ten mój barometr jak tylko poczuł promienie słoneczne przełączył się z trybu elektronicznego na spacerowo- powietrzny .A że pogoda naprawdę fantastyczna postanowiłam go przegonić do cioci .Więc trasa wersja maks Brzostów -Adena-fabryka styropianu-bakutil-i dom cioci .Zabraliśmy ze sobą biegówkę co okazało się niezbyt fortunnym pomysłem , gdyż szkodnik poczuł zmęczenie jakieś 5 km od cioci i postanowił ,że czas przesiąść się na grzbiet mamy .Fajne było to ,że pierwszy raz wyciągnął łapki i powiedział - chce na rączki .Co nie zmienia faktu ,że 17 kg (w ubraniu ) na karku i rowerek w garści to najmniej wygodna forma podróżowania .Przynajmniej dla tego kto robi za wózek bagażowy .Jakiś miły pan chciał nas wprawdzie podwieźć ale co to by była za wycieczka .Się pytam .I pan sobie pojechał a my poczłapaliśmy sobie dalej .W końcu u celu podróży natknęliśmy się na magiczne kamienie które sprawiły ,że zmęczenie Jaska prysnęło w mig .


Po kilku wejściach i zeskokach raźno pomaszerowaliśmy zgodnie i w porozumieniu dalej .Całą drogę udało nam się ominąć błoto a pod samym domem cioci upapraliśmy sobie obuwie po kostki (mamusia inteligentnie w zamszowych jasnych kozaczkach a co w końcu na wiosce asfalt jest skąd ja miałam wiedzieć ,że mi się zechce na szagę przez rzepak sąsiada zasuwać )Dobrze że Jasiek tym razem miał nieprzemakalne (czegoś się nauczyłam ha ha ha )No i sobie weszliśmy na ganek pukamy a tu cisza nas wita .Cóż bywa jak człowiek się nie zapowie tylko lezie tak na łut szczęścia .No ale cioteczka była niedaleko więc się na kawę załapaliśmy i na fotelowanie również (fotelowanie -usadowienie pośladków w mięciutkim fotelu i odpoczywanie )Jasiek wyjadł cioci paluszki , jabłko i bułki .Potem w trybie ekspresowym wdrapał się na schody , co wprawiło ciocie w palpitacje .Ale po ściągnięciu na dół drabiny pięciostopniowej piętro przestało być interesujące .Po niespełna godzinie Jaska dopadła senność .Jednak że było po 14 to nie ma lekko matka nie dała zasnąć .Zadzwoniliśmy więc po tatusiową taksówkę i zostaliśmy dostarczeni do domu .zdawać by się mogło ,że młody powinien ledwo się ruszać .No ale nie ma tak lekko .Wdepnął do nas Tatko chrzestny z wizytą .Posiedział wypił herbatkę i dzień się prawie skończył .Jasiek na sam koniec dostał głupawki i odstawił taki oto45 minutowy  dziki taniec wokół stołu

 no i padł jak kawka .Nawet bajki nie zdążyłam włączyć a tatko nie zdążył rozciągnąć konstrukcji

czwartek, 12 lutego 2015

Okrągły 80 post i wyższa matematyka

Uśmiech bezwiednie zamieniony
z obcym kimś mijanym w pośpiechu
Rodzi uśmiech pytający i zanurzony w zwątpieniu
Z nie dowierzaniem ,że można tak po prostu
Za nic
Podzielić się radością
Bez interesownie
Bez oczekiwania na wzajemność
Uśmiech rzucony swobodnie w tłum
Niesie lawinę uśmiechów
Ot tak po prostu
Za nic dla samego tylko
Uśmiechu

Bo jak się tu nie śmiać .Po prostu się nie da powstrzymać tego wygięcia ust ku górze .Szczególnie jak człowiek spojrzy na świat matematycznie .Nie dziwię się ,że tyle osób nie zdaje matury z matematyki , to czego uczą ma się bowiem nijak do matematyki użytkowej .Wpadłam na to przeglądając paragon z apteki .Ku mojemu zdziwieniu okazało się że 50% z 18 zł to nie jest 9 zł (Wydawać by się mogło łatwizna połowa z 18 to 9 nie byłam orłem z matmy ale tyle to nawet ja zapamiętałam )A tu niespodzianka gdyż według paragonu 50% z 18 zł to 14 zł .Cud wyższej matematyki .I tak rozejrzałam się odrobinkę wokół i co widzę? Coraz to nowe przykłady matematycznych anomalii .Weźmy promocje w sklepach sezonowa obniżka , super cena , wyprzedaż , obniżka 99% kuszą plakaty, śmieją się wesoło do człowieka .No oczywiście nie mam nic przeciwko takim akcjom jednak śmieszą mnie wtedy gdy upatrzę sobie np. buty na pasażu sieci handlowe na C
a więc notuje w pamięci fason i cenę i pojawiam się pojutrze bo znajoma dała cynk ,że po sezonowa od wtorku .Więc skoro obuwie kosztowało stówkę no to połowa 50zł .Jednak po dotarciu do sklepu okazuje się ,że to moje upatrzone obuwie kosztuje po obniżce 150 przecenione z 270 zł .Hm a to ciekawe otwieram galerie w telefonie i patrzam czy to aby te obuwie sobie upatrzyłam na pewno .No i na zdjątku mam obuwie to samo w tym samym miejscu .Jedyny element ,który się zmienił to cena ze 100 po przecenie na 150 z 270 .Jakbym weszła pierwszy raz do tego sklepu pewnie bym kupiła bo taka okazja mogłaby się nie powtórzyć  .A tak wzięłam sobie tą swoją stówkę i pojechałam na stare miasto i zakupiłam dwie pary butów i kapcie dla Jaśka . Matematyka abstrakcyjna na co dzień mam 1800, robię opłaty za 1500 ,kupuje leki za 200, jedzenie za na około 1200 i nie mam kredytu i długów  ja się pytam jak ?Eh nie ogarniam tego. Dobrze , że za moich czasów matmę na maturze wycofali bym oblała jak nic . EJ tam nic to wszystko i tak marność nad marnościami .Ważne jest to ,że Jasiek jakiś cudem wygrzebuje się z tego swojego kokonu , znalazł sobie sposób na komunikację .Przeprowadza sam ze sobą mini dialogi
Wstaje rano i się zaczyna
-Chcesz siku? -tak? tak
-Chcesz chlebek ?tak? tak
-Kulki dać tak? tak
-Kupić lizaczek , kurtkę -też tu chodzi o fakt że oprócz butów należy kurtkę nałożyć w drodze po lizaczek )
Rozbroił nas a właściwie małżonka ostatnio popisem umiejętności tempa w jakim potrafi się skubaniutki rozebrać do rosołu .Jako że do doktora to nie wypada pójść ot tak z ulicy , trzeba było wleźć pod prysznic . Mały szkodnik jak tylko usłyszał szum wody błyskawicznie pozbył się spodni , podkoszulka ,pampersa którego każdorazowo wrzuca do kosza a co taki jest fajny a skarpetki to mąż mówi , że w biegu ściągał. Potrafi bestia ,ale jak mu powiem Jasiek zdejmij buty jak przychodzimy ze spaceru to mur beton nie wie o co mi chodzi .Nauczył się ostatnio dawać buziaka w policzek co testuje na nas zapałem .Zauważyłam też ,że coraz więcej rozumie i chociaż trzeba się uzbroić w cierpliwość to w rozciągniętym czasie robi to o co poproszę .Dziś pomagał mi sprzątać i mówię do robala .Jasiu podaj mi miotłę .Na co Jasiek kolejno dał mi piłkę  w kolorze czerwonym , autko i zielonego ludzika i pewnie by mi tak wszystko podawał jakbym nie wpadła na pomysł , że on nie wie czego ja od niego chcę .Podeszłam więc do miotły pokazałam paluchem i mówię Jasiu miotła .I wróciłam na poprzednie miejsce .I po chwili ponowiłam prośbę o podanie miotły i Jasiek mi ją podał .Więc uważam to za sukcesik ,kolejny zresztą w tym miesiącu .Mimo tego ,że młody mknie do przodu i jest naprawdę kochany nie mogę się doczekać kiedy wyzdrowieje i pójdzie do dzieci bo dziczeje i wracamy do czasów mamy 24 h. godz. nie widzi nikogo innego tylko mama ,mamy ,mamusi
Chociaż tragedii nie ma .Jako że oba dwa z małżonem  chorutkie pojechał Jasiek na służbę do cioci Krystynki i o dziwo tylko jeden telefon od syna i nie dlatego ,że płakał tylko chciał pogadać i słyszę w słuchawce -Do Jasia mamusia chodź .No jak go tu nie kochać .Pytam się jak no się nie da .Ostatnio nawija jak szalony , bardziej przypomina mi to gaworzenie zupełnie jakby ten potok słów był nie do po hamowania .Fajne jest też to ,że zainteresował się książeczkami .Ma jedną ulubioną w której jest obrazek placu zbaw .W przeważającej części ogląda właśnie tą stronę ale po woli zaczyna zwracać uwagę na inne obrazki i próbuje odpowiadać na pytania które mu zadaje .Czasem żałuje ,że nie chodzę do pracy ,że codziennie to samo ,że wkoło Macieja takie same dzionki ale z drugiej strony gdybym nie spędzała z nim tyle czasu wiele rzeczy by mi umknęło jak np. dzisiejsza akcja kiedy u siostry w pokoju za pomocą fotela wdrapał się na parapet i z radością stwierdził .Ares tam biega .I uśmiech na pyszczku .Czego chcieć więcej ?

niedziela, 8 lutego 2015

Nowinki z zamkniętego świata

             Dziś  mały szkodnik przeszedł sam siebie . Sprawił ,ze naszła mnie ochota wyjść z siebie i stanąć obok .Po tygodniu siedzenia plackiem w domu obydwoje mamy tej niekomfortowej sytuacji powyżej dziurek od nosa  .Żeby nie było za lekko obydwoje z małżonem załapaliśmy się na choróbsko . Jasiek nie jest egoista podzielił się . No może nie do końca bo Ewka mimo usilnych starań zdrowa jak rybka .Najważniejsze ,że gorączka minęła i że oddycha normalnie .Oprócz chęci przyduszenia potomka zostałam pozytywnie zaskoczona dla równowagi . Jasiek lata sobie, wieczorem, wcina kolacje i usilnie próbuje coś mi zakomunikować .W końcu nie wytrzymał zatrzymał się na środku pokoju popatrzył na mnie i pyta -chcesz mleka ? I sam sobie odpowiedział tak kiwając przy tym energicznie głową .Normalnie mnie zatkało .Piękne wykorzystanie echolalii w praktycznej komunikacji .To olbrzymi krok do przodu .Trzeba by było chyba rozpocząć intensywną terapię logopedyczną, ale to od marca. Zakończymy jeden projekt i zabierzemy się za kolejny .Ważne , że znowu coś drgnęło i mkniemy do przodu. Trudno jednak cieszyć się z tych małych sukcesów mając świadomość , że pewnego dnia może nastąpić regres i wszystko trzeba będzie powtarzać od nowa .Czasem nadzieja nie wystarczy .Kolejny raz zabieram się za odmawianie litanii pompejskiej .Nie idzie mi zbyt dobrze ,zawsze coś mi przeszkodzi. Może to obawa, że  stanie się cud i co ja wtedy będę robić jako matka zdrowego dziecka .Nadmiar wolnego czasu mi szkodzi i jeszcze ta zima .Po co to komu

środa, 4 lutego 2015

Zapalenie oskrzeli

         Dopadło nas w końcu zapalenie oskrzeli .Na własne życzenie zresztą i przez moją głupotę .Zachciało mi się w sobotę  spaceru do szwagierki .Pogoda ładna , ciepło wiaterek .No i jak tu siedzieć w domu .Nie da się .Jednak nie byłabym sobą ,gdybym nie nawywijała  Gotowi do drogi i zaopatrzeni w rowerek biegowy (jaka zima taki sprzęt )maszerujemy po Ewcię pod kościół , gdyż akurat miała próbę chóru .Jednakowoż , próba się przeciągnęła więc wysłałam jej sms z trasą i wolnym krokiem ruszyłam za młodym .Nasza wyprawa zakończyła by się pewnie bez choróbska gdyby nie to ,że na drodze Jaśka nagle pojawiła się olbrzymia kałuża .Nie zdążył i noga wylądowała w zimnej wodzie a ja zamiast sprawdzić ,czy but nie przemókł pomacałam wierzch , wychodząc z założenia ,że zimowe to nieprzemakalne .No i były nieprzemakalne od kostki w górę .No a że Jasiek komunikuje się jak się komunikuje  to mi nie zakomunikował ,że mu w skarpetce woda chlupie i tak z wodą w bucie , z rowerem w garści przebrnęliśmy przez okoliczne pola , tonąc w błocku po brzeg podeszw , dotarliśmy do asfaltu .Wszyscy wypompowani dokumentnie i ubabrani po pachy ale za to w wyśmienitych humorach .Zimno się nieco zrobiło więc młodego na barana , rower pod pachę  i kłusem do cioci . Na miejscu się okazało ,że stopa mokra . Kto by się przejmował jedną mokrą skarpetką .Wypiliśmy kawkę ,stopę osuszyliśmy zadzwoniliśmy po tatusiową taksówkę i pojechaliśmy do domciu .Niedziela bez niespodzianek przynajmniej do wieczora .Potem lawinowo , katarek , kaszelek , niespokojna nocka, a nad ranem gorączka ponad 39 to akurat norma bo zazwyczaj tak to u nas wygląda  .Więc bez paniki .Początek taki jak zwykle .
            W poniedziałek rano już nie było tak spoko .Kaszel nie brzmiał znajomo ,  zaaplikowałam młodemu posiadane środki farmaceutyczne i złapałam za telefon .Ku mojemu zaskoczeniu przychodnia odebrała po pierwszym dzwonku  , ale numerków już nie było i został zarejesrtowany na dzień następny .Trudno  trzeba czekać .Mąż pojechał  rano do pracy .Ewcia do szkoły .A my zostaliśmy we dwa .Nie było najgorzej bo kaszel jeszcze nie dał popalić a gorączka nieco młodego otumaniła .W rezultacie cały dzień się przesnuliśmy .Następnego dnia udaliśmy się do pediatry który ku mojemu zdziwieniu ogłosił ,że to zapalenie oskrzeli .Zastrzyki i tu nastąpił mój zdecydowany protest .Skończyło się na zawiesinie plus syropki , czopki ,osłonki . 150 w aptece by zostało, gdyby nie fakt ,że oprócz antybiotyku pozostałe środki w domu były . Oczywiście nie obyło się bez konsultacji w gabinecie numer dwa .Wizytka standard 80 zł inhalacje z antybiotykiem  gratis sztuk pięć i potwierdzenie ,że to jednak tym razem oskrzela .Się nie chwalę ,że mnie stać na prywatnego lekarza bo jak kto czytał , to zauważył ,że prywatnie wyszło taniej o połowę niż  w przychodni rejonowej .Jak na razie poprzednia noc była w miarę spokojna pomijając fakt ,że młody padł jak kawka koło 16 tej a mi od razu zaświeciło czerwone światełko perspektywy pobudki o 3 nad ranem .Ale moje obawy okazały się nieuzasadnione bo Jasiek wprawdzie wiercił się jak owsik ale przespał całą noc do 7 rano .Pomimo gorączki i osłabienia i tak cały dzień szalał . Miał napady kaszlu i chociaż mi cierpła skóra na dźwięki jakie się wydobywały z tego młodego człowieka jemu nie przeszkadzały w rozrabianiu .Jako że nie dostaliśmy zakazu przebywania na powietrzu w ramach dotlenienia poszliśmy wypuścić Aresa ,żeby się wybiegał .Jasiek oczywiście uczepił się moich spodni i nieufnie patrzył na zwierzaka .Zapamiętał jak go ostatnio sponiewierał , kiedy sam go wypuścił z kojca ale o tym już było gdzieś tam na blogu .I po raz kolejny syn mnie zaskoczył .zwróciłam się do tego małego rzepa z pytaniem i wyszedł nam taki dialog
-O co chodzi robalu?
-Boje się - spojrzenie prosto w moje oczyska , łapki kurczowo uczepione nogawki ,
-Czego się boisz?
-brak odpowiedzi spojrzenie typu inny zestaw pytań poproszę
-Boisz się pieska ?
-Kak .Ares -i cały schował się za mnie .
Niesamowity jest po prostu i już .Pomimo tego ,że widocznie się bał dał się namówić na pogłaskanie bestii .Ares miał ochotę nieco młodego wytarmosić ale ostatnia lekcja nie poszła w las .Więc się ogarnął i pozwolił pogłaskać Jaśkowi i o dziwo jeden i drugi wyglądał na zadowolonego .No i zapędziliśmy psa do jego lokum a sami poszliśmy do domu oglądać,,  Jasia ".
Przez choróbsko ominął nas dwa bale karnawałowe jeden w przedszkolu a drugi z panią Asią . Kurcze coś ostatnio jak impreza to my na chorobowym .Nic to zrobimy sobie kameralne dwuosobowe przyjątko