czwartek, 27 października 2016

A dziś ...

Dziś jest nadzwyczaj łaskawe, łagodne , spokojne i pogodne .Jakiś trybik przeskoczył znów o jedno oczko i zostaje mi tylko cieszyć się tą chwilą  , chwilą która będzie trwała aż się nie skończy .Budzimy się z uśmiechem na buzi  , rutyna działa na nas najskuteczniej .Jest dużo fajnych nowych rzeczy w naszej codzienności .Jest nadal -kocham Cię wypowiadane przy każdej możliwej okazji , w autobusie,sklepie, na przystanku , na chodniku i w domu .Są soczyste całusy i szalone wygłupy .Nadal Jan sygnalizuje potrzebę dociskania czy to poprzez mocne tulenie ,czy przez przykrywanie kołderką obciążeniową .Odpuściłam żmudną i wredną naukę pisania literek .W zamian staram się spędzać czas na ręcznym pisaniu , rysowaniu ,żeby Jan zobaczył,że można i że pisanie jest fajne .Ah te nasze dylematy i motywowanie do grzeczności .
-Nie lubię literki .Tylko cyferki -Jan
-Cyferki są fajne i literki też -mama
-Chłopcy piszą cyferki a dziewczynki literki .Literki płaczą będą im smutne -Jan
-Chłopcy też piszą literki .Ja lubię pisać -tata
-Pojedziemy do plusa na papuge .Potem ?-Jan
-No pewnie .Warunek zielona kropka i jedna napisana literka -mama
-Nie lubię pisać literki-Jan
-Jak chcesz , do galerii pójdziemy jak napiszesz w przedszkolu jedna literkę -mama
i tak powielając ten dialog docieramy pod przedszkole ,gdzie aktualnym hasłem dnia jest
 -Chodź sprawdzimy czy jest Mikołaj i Kuba .A może jest już Hubert?-i już gna do przodu .
-Nie ma Hubercika, jest chory i będzie w szpitalu -no i znów szczęka na ziemi .oto mój syn przekazał mi informację dotycząca innej osoby niż on sam .I już leci dalej jakby nic się nie wydarzyło .Jak chce to potrafi .Dziś było zabawnie siedzimy sobie podczas śniadania i nagle Jan wyskakuje .
-Tata bije .-Absurd gdyż młody jak żyje nie miał okazji od ojca wyłapać klapsiora
-A mama bije ?-ja
-Nie -Jan
-A Ewa bije ?
-Nie i już się zaciesza
-A wujek Adam bije ?
-Nieeeee wujek jest Mały ,Tata mnie bije .No i co zrobić takiemu .A potem leci i wrzeszczy
- do taty , do taty idę do taty .Kocham cie tatooooooo .eh gadzina niereformowalna .
Spryciarz z tego mojego potomka .Ma kilka sposobów na zdobycie zielonej kropki .Najprostszym jest po prostu grzeczność .Ha tak łatwo nie ma .I wyłazi kolejna umiejętność Jana poważnie naruszająca tezę,że osobnik ten posiada autyzm .Autyści ponoć nie posiadają umiejętności kłamania .No cóż mój osobisty egzemplarz najwyraźniej zdobył ta umiejętność .Odbieram gościa z pracy i pytam
-Jaka kropka ?
-Zielona .Jaś nielubi pomarańczowej
-Hm a pani mówi ,że czerwona
-Nie ,nie ma czerwonej jest zielona
-Przykro mi synu ,że zmyślasz  ,dzisiaj nie pojedziemy do galerii bo kropka była czerwona .
No i mimo łez , szlochów i innych fanaberii , nie idziemy .Co nie zmienia faktu ,że osobnik przeinaczył rzeczywistość na swoją korzyść .Czyli społecznie się dostosowuje .Ha inny sposób to bieganie za panią  i marudzenie -Nie chcę zielonej kropki ,nie lubię pomarańczowej .Kolejny sposób to zamiana kropek  .Aleksandrze podrzuca ten mój chłopaczyna swój pomarańcz przekłada i podmienia na soczysta zieleń .Kombinuje koleżka aż miło .
Dziś dotarła też odpowiedź z ośrodka w Rusinowicach i jedziemy od 2-23 grudnia br na 21-no dniowy turnus rehabilitacyjny .koszt 800 zł za opiekuna czyli mnie .W porównaniu z innymi ofertami ta finansowo okazuje się bardzo korzystna a jak będzie zobaczymy .Opinie są pozytywne więc jedziemy .Święta szykują się rewelacyjne i na walizkach .Niewielki schodek stanowią finanse ,ale jak zwykle damy radę , bo jak nie my to kto .Ciesze się z tego wyjazdu ,przerwa od rutyny codziennego dnia Od miasta , od autobusów,od obiadków od galerii od bałaganu w kuchni od tej naszej codzienności .Do tego oczywiście kilka groszy w kieszeni mieć potrzeba .Eh dam radę , no bo czemu nie mam dać .Reakcja Ewy na termin turnusu bezcenna
Zabierze mnie mama ze sobą ?Nie nie i jeszcze raz nie .Ha ha ha zaśmiałam się złowieszczo .

niedziela, 23 października 2016

Nie zawsze


Nie zawsze da się uniknąć nieprzyjemności. Nie zawsze można zastosować łagodne i pokojowe środki wychowawcze, nie zawsze można odpuścić i przełożyć zadania na inny czas. Są w tych naszych zmaganiach dni takie jak ten zakończone krokodylimi łzami, wrzaskiem szamotaniem i niemocą.Może bym i mogła sobie postrzyżyny darować gdyby nie fakt, że myciu głowy towarzyszy równie nieziemski ryk wiec właściwie wyboru nie mam. Dziś pomagała mi Ewa zbawienne gdyż Jasiek zdecydował się w końcu poddać zabiegom pielęgnacyjny pod warunkiem, że Ewa pójdzie i nie trzyma. Uczucie kiedy patrzysz na swoją wyjacą pociechę i za nic nie możesz pojąć co tak niedobrego jest w maszynce do włosów, że wrzaskiem umarłego by na nogi postawił. Dobrze, że nie mieszkamy w bloku jak nic już by była wizyta w sprawie maltretowania dziecka. Ale się nie da trzeba zacisnąć zęby i po prostu najsprawniej jak się da wykonać zabieg. Ile może poruszyć strun zwykłe obcięcie włosów potrafi zrozumieć tylko ktoś kto ma z tym do czynienia. 

A oto i efekt moich starań fryzjerskich. Usmarkany, zaplakany,obrażony ale też dumny z siebie przystojniak Jaś. Środek nocy i nie koniec atrakcji pielęgnacyjnych czas na paznokcie. Kolejna zdaje się prozaiczna czynność. Nie u nas. U nas paznokcie obcinam trzymając latarkę pod brodą obcinaczki w dłoń i rozpoczyna się polowanie na.dogodną pozycję. Zupełnie jakbym grała z Jankiem w twistera. Ale co zrobić. Kiedy mus to mus.

czwartek, 20 października 2016

Nadciąga Listopad

Pytania bez odpowiedzi
Zawisły w ciszy
Kalendarz wskazuje czas
Kolejny raz zapytam
Kamienną płytę
Wiatr rozkołysze ciszę
Mamo słyszysz?
Chcę wierzyć ,że tak
Wszystko czego nie zdążyłam powiedzieć
Nim nadszedł odpowiedni czas
Odpowiedź bez słów
W krakaniu wron
W kroplach deszczu
Czy to deszcz
Mamo popatrz .Widzisz?
Chcę wierzyć ,że tak
Nadal potrafię płakać
Ten jeden raz
W listopadowy zmrok
Rzucam pytania
Zawisnął w ciszy
Znów minie rok
I czas zadumania .

Ten czas na wspominki uszczupla mi oczywiście Jan Stanisław swoja obecnością .No i bardzo dobrze ,bo bym się użalała nad tym jakie to ze mnie złe dziecko było od świąt do świąt .A że codziennie jest jakieś święto to kiedy czas na urlop od depresji .?No i na szczęście jest on moja ostoją i oderwanie a właściwie sprowadzenie na właściwe tory Jasiek .
Zbieramy zielone kropki .Za kropkę należny się nagroda .Tą oczywiście wybiera sam zainteresowany a mama stanowi podmiot realizujący .Oczywiście w miarę możliwości .No bez przesady .W końcu jestem tylko mamą a nie cudotwórczynią .Dotychczas poprzeczka zawieszona była na odpowiadającym mi poziomie
-jazda 56
-jazda 53
-do parku na tory
-na żółty (plac zabaw )
-na ślizgawkę
-na lody do galerii
-na frytki
-do plusa na papugę
I do tej pory wystarczyło .A dziś ni z tego ni z owego Jan zażyczył sobie jechać pociągiem na frytki .Przypomniało mu się ,że Wrocławia dawno nie widział .No to myślę sobie a co mi tam i obiecałam,że jak będzie zielona kropka to pojedziemy .Miałam na myśli oczywiście jakąś bliższa trasę .
Więc idę po tego mojego ancymonka .Mając oczywiście nadzieje ,że jak zwykle zlekceważył sobie obietnice i kropka będzie ale np w pięknym pomarańczowym kolorze .Hm była zieloniutka , zielona , zielonkawa Słowo się rzekło autobus na dworzec , z dworca na Krzepów ,z Krzepowa na stację i pociągiem do Głogowa .Jazda 15 minut a wyprawa na 3 godziny można , można

niedziela, 16 października 2016

Ot tak i cd tygodnia

Leniwie mijała nam niedziela po wczorajszych zmaganiach matki z jelitówką. chociaż licho wie czy to grypka szalejąca popularnie i wszech obecnie czy też zwykle strucie  Najpierw tato, Ewa i ja na szczęście nie wszyscy naraz. To by się działo. Synuś mój wyczuwszy , że matka mocno nie w formie dopadł się do telefonu i dziecka nie ma na pół dnia a my uradowani ciszą i spokojem odrabialiśmy rodzinnie nieprzespaną noc. W połowie dnia nastąpiła poprawa nastrojów oraz zdrowia więc spokojnie telefon zdechł i został odłożony. W związku z tym, że mama biedniusia i brzuszek boli i w ogóle jest jej nieciekawie synuś postanowił nieco rozświetlić mi trudy chorowania i zaczął liczyć sobie do 10 po angielsku. I nie klepał tylko latał po domu i wszelkie cyferki jakie znalazł  z zapałem nazywał na wyrywki wspak i po kolei . Potem narysowaliśmy po raz milion pińcetsetny  pociąg, tory, wagony i cyferki w wagonach  Po którymś z kolei razie zmazał wszystko i oznajmił -pisz Tobiasz i Tymek. Z własnej inicjatywy dopisałam Jaś wiec oczywiście nie mogło zabraknąć Kuby. Przy okazji zostałam poinformowana, że syn mój nie lubi pomarańczowej(kolor pomarańczowy dla niewtajemniczonych) co już mi  sugerowała mi pani Anetka szukając przyczyn rozbrykania Jaska w przedszkolu gdzie ściany w sali są no właśnie pomarańczowe  . Będzie się musiał przyzwyczaić Nikt nie będzie w końcu biegał za Jaśkiem i malował ścian bo ma chłopak uczulenie .W ramach odreagowania trudów życia pięciolatka w przedszkolu i chęci wykorzystania nowo nabytych umiejętności  całym dniu zalegania Jaś wymyślił sobie nową fascynującą i szalenie wykańczającą zabawę. Polega ona na tym, że młody podskakuje radośnie na podłodze  licząc a a właściwie bardzo głośno licząc do 10 po angielsku oczywiście przy czym na hasło ten  należy rzucić go na pierzynę . Podskakujące i rozbawione 18 kilo miłości. Po kilku razach człowiek czyli ja zaczynam szukać bezpiecznej kryjówki licząc, że mój prześladowca znudzi się i znajdzie sobie inne zajęcie. Ale nie ma tak dobrze i po krótkiej chwili wytchnienia zaczynamy na nowo łan to ,tu, triiiiii  hop. Na szczęście poszedł juz spać. A my w ciszy która tak sobie spokojnie zapadła zastanawiamy się co u licha będziemy robić skorośmy się całą trójka wyspali w dzień.Nastał nowy dzień .Poniedziałki nigdy nie były moim lubionym dniem tygodnia ,zresztą żaden dzień nie jest od jakiś trzech lat w związku z tym,że różnią się od siebie maleńkimi niuansami poczynając od pon kończąc na niedz..No ale wracając do poniedziałku .Jan w poniedziałki ma konie , na które podobnie jak do przedszkola twierdzi ,że nie lubi a potem leci ,że go dogonić nie mogę z wielkim bananem na facjatce .No to wiozę młodego do przedszkola po codziennym przekomarzaniu ustalam (ha ha ha )jakiś plan dnia .I zaczyna się .(chodzi o reklamę plusa z papugą i kabaczkiem )
-Jedziemy do plusia , na papugę ?
-Jak będzie zielona kropka
-A kiedy pojedziemy na papugę do galerii
-Jak będzie zielona kropka
I tak ze trzydzieści razy
-Mamo a pojedziemy na wakacje ,z rowerkiem po kamieniach dobra ?
-Najpierw jedziemy na konie
-Nie chcesz na konie ,nie lubisz konie, chce do plusa (salon Plus w galerii)
 -Hm , pomijam milczeniem występy typu  nie chcem ,nie lubiem , nie idem i po raz enty powtarzam
-Jak będzie zielona kropka .Po czym zmieniam front
-Jasiek kiedy pójdziemy do plusa ?
-Jak będzie zielona kropka  .Dobra?
I w tym momencie kończymy się przebierać i Jan zaczyna swą porcje maltretowania pań w przedszkolu .
Oczywiście zielone kropki to rarytas i nie pojawiają się za często a wręcz sporadycznie .Więc i wyprawy do salonu plusa nie są zbyt częste , ponieważ staram się konsekwentnie unikać tamtego kierunku jeśli kropka ma kolor pomarańczowy lub czerwony .No ale zamiast tego muszę jakoś czas dziecku wypełnić .Dziecko raczej nie lubi zabaw pod dachem a więc póki ciepło trzeba pokombinować i nadwyrężyć mięśnie .Wczoraj po konikach i powrocie do domu w barbarzyńskich przedpołudniowych godzinach .Jan zażądał wyjazdu na wakacje już i w tej chwili .Hę ,że co ?Chłopie czyś ty oszalał ,skąd ja ci teraz wytrzasnę wakacje .No ale główka pracuje .Myślę sobie czekaj ja ci dam wakacje .
-Dobra , ubieraj się jedziemy na wakacje.Ha ha miny domowników bezcenne wakacje w październiku i z marszu z pięciolatkiem i bez bagażu .Jaśkowi pewnych rzeczy dwa razy powtarzać nie trzeba .Więc raz dwa kurtka ,buty , czapka i gotowy
-Jedziemy na wakacje -podryguje podekscytowany .
-Tak jedziemy .Pojedziemy 53 .Od razu obiera właściwy kierunek .Do tego autobusu mamy akurat spory kawałek ale to nic w końcu jedziemy na wakacje .Oczywiście nie mam zwyczaju sprawdzać o której dany pojazd odjeżdża więc się okazało ,że mamy 40 minut siedzenia na przystanku umiejscowionym na końcu świata  w uroczym sąsiedztwie nieboszczyków .Dołączył do nas kolega Janka z osiedla Czarek ,równolatek rezolutny ,miły i przesympatyczny rozrabiaka z buzią która za nic nie chciała być cicho .Przez chwilkę do padła mnie iskierka ,żalu ,że i Jasiek mógłby być właśnie taki  ale w tym samym momencie Jan wpakował mi się na rączki złapał za szyje i oznajmił cichutko -Kocham Cię.Najwyraźniej wyczuł zmianę nastroju  i pstryk .Nie ma żalu , bo mój Jaś jest przecież właśnie taki jaki powinien być po prostu ma inny sposób na wyrażenie siebie .I tak ja z wyprostowanym trybem myślenia i Jaś w głowa nabitą tajemniczymi wakacjami. Wsiedliśmy do magicznego pojazdu komunikacji miejskiej numer 53 i ruszyliśmy .Dojechaliśmy prawie na drugi koniec miasta .Wysiedliśmy i udaliśmy się na naszą wielką wyprawę .Oczywiście zaczęliśmy od zaprowiantowania ww okolicznym sklepie .I ruszyliśmy ,Ul Rudnowską w stronę cukrowni .Potem Portową szlakiem rowerowym wzdłuż torów przez teren dawnego basenu odkrytego , potem przez mostek i do parku wzdłuż torowiska w kierunku muzeum .Idziemy , idziemy idziemy i nagle widzę jak moje dziecko słabnie z każdym krokiem , traci chęci i pada ze zmęczenia .W końcu rozlega się żałosne -Na rączki .No bracie myślę sobie nic z tego .-Ej przecież idziemy na wakacje to hasło ożywia go na kilka kolejnych kilometrów .W końcu docieramy na wakacje -które okazują się być napisem wyrytym na drzewie (ha ha czysty przypadek )Pokazuje synowi napis i mówię zobacz znaleźliśmy wakacje .Nie do końca chyba kupił moje wyjaśnienie ale był już tak zmęczony ,że okazało się wystarczające .Więc udaliśmy się po Ewcie i na przystanek po czym udaliśmy się do domu .Biedaczek do dziś odreagowuje w przedszkolu czerwona kropka , zero pracy , zero współpracy , zero motywacji ,na domiar złego odebrała go Ewa , uderzył się w ławkę przy wychodzeniu z kulek i okłamał perfidnie rodzoną matkę ,że dostał zielona kropkę a ta była wybitnie czerwona no to z wypadu do plusa znowu nici .Myślę sobie pojedziemy połazić do lasu .I szarpię się z tym moim synem , który chce i już on nie idzie i już , siada na ziemi i zostaje .Ale przekupiłam go mandarynką , parówką , bananem i bułką .Po za ostatnia pozycją zjadł , nastój mu się poprawił i zgodnie ruszyliśmy dalej .No i zobaczył,że nic nie wskóra to zaprzestał czepiania się różnych przedmiotów i poszedł dalej jak szanujący się pięciolatek .Jednak do lasu nie pojechaliśmy , bo tata potrzebował auta więc dostarczyłam synowi traktor z przyczepką i rozpoczął dzikie harce po domu .O rany jak ja nie lubię hałasu ale bardziej nie lubię sterczeć jak łoś w salonie plusa i gapić się na reklamę.Więc pojeździliśmy powsadzaliśmy autka do przyczepki , popisał cyferki na laptopie .I kiedy wujek przyszedł z pracy i zjadł obiad zwiał siostrze na dwór oczywiście bez kurtki i czapki bo po co .Do mamy .

piątek, 14 października 2016

Niebieska Przystań

Na ogół rzadko biorę udział w promowaniu , zbieraniu i unikam zaangażowania w akcje typu wspomóżcie biedne dzieci itp itd .Ale buszuję sobie po facebooku i widzę akcja  koncert , licytacja i że na remont .No tak się składa ,że nazwa tego akurat przedsięwzięcia w naszym mieście wybitnie zazębia się z moimi poczynaniami .A no z tego powodu ,że Niebieska Przystań ma być miejscem w pełni przyjaznym dla osób autystycznych , ma zapewnić im wsparcie ,rozwój , bezpieczeństwo i poczucie pewności , trwałości i niezmienności .Czyli tych paru rzeczy niezbędnych dla osób z autyzmem i ich bliskich .Ja mam farta trafiło nam się jak ślepej kurze ziarno , i powtórzę się ale no nie da się .Mamy fantastyczne przedszkole , fenomenalne terapeutki i terapeutów , dyrekcję obeznaną w temacie i reagującą w razie potrzeby błyskawicznie , szukająca i wprowadzającą coraz to doskonalsze metody terapeutyczne w szerokim zakresie .Więc jak widzę ,że powstaje kolejne miejsce w naszym mieście , gdzie osoby potrzebujące szczególnego wsparcia i że szukają , zbierają ,łatają to i ja sobie pomyślanym,że warto wykrzesać z siebie trochę energii i  rozesłać wici .I działamy , podane , przekazane ,rozesłane .Poszło w świat .Mam nadzieje ,że odpowiedzi wrócą równie liczne i pozytywne .Jak się wszystko potoczy na pewno opowiem teraz cicho sza nie czas na szczegóły żeby nie zapeszyć .Ale powiedzieć mogę ,że to miasto i jego mieszkańcy kolejny raz bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli , Odzewem i chęcią pomocy .Tak znajda się tacy co powiedzą ,że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane a ja uważam ,że wcale nie ,że ta dobra chęć zamieni się w lawinę dobroci i jak zwykle w czasach kiedy na wsparcie państwa w zakresie opieki i rehabilitacji państwa nie ma co liczyć .Zwykli ludzie nie zawiodą i kolejny raz uda się zbudować coś dobrego.Uda się wierze ,że się uda i juz na wiosnę terapia Janka uzupełni się o zajęcia popołudniowe w stowarzyszeniu .Trzymajcie kciuki , udostępniajcie i wysyłajcie pukajcie i proście .Bądźcie z nami w kazdy możliwy sposób .Bo dobro zawsze wraca .

czwartek, 6 października 2016

No i w końcu

W końcu , wreszcie , nareszcie ,jak mi fajnie , jak cicho , jak spokojnie a wszystko to wraz z wybiciem magicznej godziny 21.Kiedy to dom zamiera , zastyga w ciszy i tylko szum lodówki rozprasza spokój milczenia .Siadam sobie w kąciku z uśmiechem na ustach spoglądam sobie na wyszorowana kuchnię czyli moje ulubione miejsce na ziemi i cieszę wzrok tym krótkotrwałym aktem czystości , którego harmonię zburzy jutrzejszy poranek i członkowie naszej malej komuny .Eh nie macie pojęcia jak rzadko udaje mi się utrzymać taki stan rzeczy .Po prostu jestem zbyt leniwa ale tłumaczę sobie to brakiem czasu bo brzmi poważniej .Pewnie gdyby moja św.teściowa cieszyła się zdrowiem do dnia dzisiejszego byłoby inaczej bo wstyd by mi było ją gościć w wiecznym bałaganie a tak mogę sobie odpuścić .Mogę tez z tego względu ,że nasze życie towarzyskie skądinąd  marne do tej pory po prostu absolutnie i zupełnie przestało istnieć .Pewnie dlatego ,że stałam się bardzo monotematyczna, zabiegana ,zajęta i w ogóle zapuściłam się jak dziki agrest .Podziwiam mamcie z makijażem na twarzy ,wyprasowane , odstawione , wyfryzowane , pachnące i dopracowane .Ja osobiście naprawdę nie mam czasu na te wszystkie babskie sprawki .Nawet brwi nie chce mi się skubać a jesień to moja ulubiona pora roku bo o goleniu nóg tez mogę zapomnieć .Eh .Za to wieczorem lubię sobie pobuszować tu i tam po sieci .Nie przesłaniami to jednak ważnych wydarzeń z mijającego dnia

np .fascynację młodego wrzucaniem drobniaków do puszki -skarbonki .Te jego komentarze siedzę i jeszcze mnie twarz boli od śmiechu
-Wskakuj jedyneczko .Do środka ,
-Pięć będzie się bawić w środku .
-Do zobaczenia ,do jutra , miłego łikendu .
-Wskakują do środka pieniążki ?

Najfajniejsza praca pod słońcem , i tak jak poprzednie fascynacje kilku godzinne zajęcie w skupieniu
Lepsze to niż siedzenie w domu i poddawanie się wszechogarniającej nudzie .Innym równie fascynującym zajęciem jest rysowanie po kredowej tablicy .Tablica leży na stole a Jaś rysuje .Bardzo dobrze ,że rysuje powiecie .Tak bardzo dobrze jeden minus za każdym razem rysuje to samo .Pociąg, wagony, tory .W pierwszym wagonie 03 w drugim 14 a w pociągu okno i 56 i tak po kilkanaście razy .Raz prawa ręka raz lewa jakby nie mógł się zdecydować .Po kilku dniach monotonnego powtarzania  nastąpiła maleńka zmiana .Jan samodzielnie rysuje małe kółka w pociągu .Samodzielnie czyli bez magicznego dotyku matczynej dłoni na nadgarstku .Wszytko inne rysujemy wspólnie .Siadam za nim na taborecie i delikatnie łapię tuż za nadgarstkiem i rysujemy .A konkretnie to Jaś rysuje praktycznie moja dłoń jest tylko elementem dekoracyjnym .Jednak sam jakby nie wierzył w to ,że potrafi i się poddaje i wtedy bezradność mnie dopada .Jak mam u licha przekonać tego uparciucha ,że potrafi ,że sam da radę .No pytam się jak .No i wyłazi ze mnie zniecierpliwienie powolnością procesu edukacji .Skoro nauczył się jednej rzeczy oczekuje ,że zaraz nastąpi lawina nowych umiejętności .Brzydka cecha wiem ale silniejsze to ode mnie .No ale póki co potrafię wyhamować w tych moich zapędach .
Najgorzej jest kiedy tak jak wczoraj wieczorem jest nie możliwie i nie naturalnie wręcz normalnie , zwyczajnie.Co jest takim powiewem normalności ?Jest nim moment kiedy mój syn przemyka pomimo , zatrzymuje się raptownie i patrząc na mnie z uśmiechem oznajmia z powagą -Kocham Cię .Co się dzieje wtedy w duszy nie da się opisać .Nie mam na to wystarczającej ilości słów.Jest też to chwila ,kiedy poleci do taty i rozlega się rozanielone -Mój tatuś .No i wkrada się podstępnie nadzieja ,że mija ten zły sen ,że zbliża się czas kiedy po diagnozie zostanie tylko papier .Ale rzeczywistość wraca na swoje tory utartych szlaków rutyny .Nie zawiązane drzwiczki szafek kuchennych zmieniają się w autobus w wersji dla niesłyszących czyli z natężeniem dźwięku dla umarłych .Bieganie w kółko , powtarzanie tej samej frazy wciąż i wciąż i ciągle od nowa .Zmiany nastroju gwałtowne i pełne pasji .Bez znaków ostrzegawczych ot tak po prostu ze śmiechu w płacz i na odwrót .Po raz kolejny uświadamiam sobie ,że mimo postępów nie zbliżamy się do normalności to raczej ten nasz autyzm stał się czymś naturalnym .Złoszczę się ostatnio , zarażam się nastrojami Jaśka , pozwalam się sprowokować tym jego gniewnym nastrojom i czasem zapominam ,że wystarczy go po prostu z uśmiechem przytulić i odwrócić jego uwagę od tego co sobie w tej swojej główce ułożył .Wszystko naraz .Chroniczny i uporczywy brak gotówki nie na podstawowe potrzeby bo tymi sprawkami zajmuje się nasz domowy księgowy .Ale na te lody , ciastka , autko .Ot takie tam głupoty .Wraz z jesienią na szczęście problem nieco się zmieni ,bo wyjść z domu będzie dużo mniej to i kasy nie będziemy wydawać .Za to teraz przed nami kolejne wyzwanie .Jedziemy na turnus rehabilitacyjny .Po raz pierwszy do Rusinowic do ośrodka prowadzonego przez zakonnice .Dojazd 300 km w jedną stronę .Pobyt 800 zł taka darowizna na rzecz klasztoru .I tak niewiele w zamian za noclegi z wyżywieniem i zajęciami w pięknej górskiej okolicy i to za 21 dni .Pewnie mam w końcu te 500 to co mnie nie stać .A no nie zupełnie .Bo oprócz wyjazdu na co dzień Jasiek tez potrzebuje funkcjonować .Zapożyczyłam się więc i trzymam mam odłożone w skarpecie oczekują na wyznaczenie terminu w tym samym dniu zostaną oddane w inne ręce . 
Jednak sama podróż , pobyt to nie wszystko ,coś przecież musimy jeść .Ja tam wielkich wymagań systemowych nie mam a i Jasiek nie jest w tej kwestii wymagający .Jednak mam świadomość ,że nie będzie chciał jeść serwowanych posiłków więc kolejne złotówki .Eh na razie ciułam , zbieram odkładam .Jako ,że nie należymy do żadnej fundacji ,nie mamy sponsorów ,ani innych darczyńców sama musze zadbać o wystarczająca ilość środków finansowych .Udałam się do miejscowego oddziału PFRON , gdzie jeszcze nie skończyłam mówić a kobietka już mnie poinformowała ,że nie maja funduszy na dofinansowanie turnusu , po czym łaskawie rzuciła okiem na skierowanie i ze spokojem powiedziała ,że i tak bym nie dostała wsparcia , ponieważ ośrodka nie ma na liście i że oni opłacają koszty pobytu na turnusach do 14 dni .Cóż to tyle jeśli chodzi o pomoc ze strony instytucji teoretycznie wspierających niepełnosprawnych .Miło za to zaskoczyła mnie nasza pani rejonowa z MOPS , zaproponowała bowiem wsparcie w formie zasiłku celowego specjalnego .Mam się zgłosić jak tylko otrzymam termin turnusu .Miłe to , bo sporadycznie korzystamy z tej formy wsparcia a tu proszę ludzki gest ze strony urzędnika .W pozytywnym szoku jestem do teraz .List ze skierowaniem wysłany dziś .I czekamy .Z niepokojem , bo będzie to pierwszy od pięciu lat tak długi pobyt poza domem .Tysiąc pytań i wątpliwości .Jak sobie poradzę , jak Jasiek to zniesie , jak się zaaklimatyzujemy .Fakt ,że ośrodek prowadzą siostry zakonne wogóle mi nie przeszkadza , ponieważ do tej pory główną role w procesie rehabilitacji Janka odegrała Siostra Małgorzata od Cichych Pracowników Krzyża .I nie zamodliłam się przy tym .Jakaś siła bezustannie czuwa nad nami pozwalając utrzymać się na powierzchni .Co do tego nie ma wątpliwości .W październiku kończymy projekt hipoterapii u Cichych i od października w naszym przedszkolu dyrekcja wprowadziła zajęcia hipo i dogoterapii .Może to i przypadek ale dużo takich się do tej pory wydarzyło .I następowały zawsze wtedy kiedy były potrzebne .Wiem wiem gadam jak jakaś nawiedzona .Ale jest jak jest .Wielu dobrych ludzi spotkaliśmy po drodze i nieliczną garstkę tych o których szybko chciałabym zapomnieć .I tak lecimy dzień po dniu .Kolejny poranek niesie coś nowego .Jak chociażby zmianę nastawienia Jaska do zmiany sali i piętra  .Na razie na hasło jedziemy do chłopców zrywa się i gotów tak jak stoi jechać do przedszkola .Oby jak najdłużej ..I tak mija wieczór w ciszy w tle sączy się polski pop nostalgiczny i nastrojowy .W sam raz do aury za oknem .

niedziela, 2 października 2016

Niezbyt pedagogicznie ale skutecznie -terapia pokrzywowa

W sieci roi się od dobrych porad , rad i sposobów na wychowanie .Tak sobie czytam i się zastanawiam czy to ja aż tak zostałam w tyle czy tez świat pędzi zbyt szybko nie licząc strat po drodze .Może mi ktoś wytłumaczyć jak można kogoś wychować w sposób bezstresowy w świecie gdzie stres to podstawa egzystencji .Nie wiem jak wy ale ja rzadko miewam dni w których nie dotyka mnie osobiście jakiś rodzaj stresu .Pewnie można dziecku tłumaczyć , ustalać zasady , nakierowywać pozwalać na błędy i tak dalej .Ja to zła matka jestem i już .Wymagam od dzieci szacunku , poszanowania zasad jakie ustaliliśmy dla naszego domu ,w zamian poświęcam im czas (po za tym kiedy siedzę bez sensu na durnym portalu społecznościowym ale mam nadzieje ,że z tego w końcu wyrosnę )tłumaczę, gadam , wpajam , nakazuje.O zgrozo nawet zdarza mi się podnieść głos a nawet klaps się trafi .Nieco rzadziej , bo starsze już za duże i może oddać (he he ) a młodsze ma w d....pie klapsy bo jego to musiałabym nie wiem jak zdzielić żeby poczuł że w ogóle dostał .Jednak czasem po prostu muszę wyrazić moją nieporadność wychowawczą a co w końcu nie jestem idealna i nie zamierzam być .Aktualnie jestem w fazie testowania  opcji wychowawczych na pięciolatku z autyzmem .W tej chwili skuteczna jest opcja pokrzywowa .Działa to na zasadzie kojarzenia faktów .Pokrzywa =gryzie .Gryzie Janka i ogólnie jest niesympatyczna w bliższym kontakcie .I na dzień dzisiejszy stanowi broń doskonałą w nierównym starciu rodzic i egzekwowanie zachowań pożądanych.Czy pokrzywa może być środkiem wychowawczym? Nie może .Ale za to może być użyta jako szantaż .Jak ? Np idziemy sobie na spacerek ,po wprowadzeniu modyfikacji trasy oraz środków przemieszczania się , czyli zastąpienia komunikacji miejskiej ,podeszwami nadszedł czas na nie , nie chce mi się, śpiąca jestem a w końcu brzuszek boli .Po wypróbowaniu wszelkich znanych środków użytych przez Janka w celu uzyskania wsparcia matki i podsadzeniu na barana Jan przechodzi do wykorzystania zachowań w stylu usiądę na chodniku , trawa będzie idealna na drzemkę ,a w końcu nie idę i już .Ile trzeba nerwów żeby nie podnieść osobnika i nie przyłożyć na goły zadek przy tych wszystkich chodnikowych gapiach to tylko ja wiem .No ale panować nad sobą trzeba ,bo nie wyegzekwuję tego że wstanie i pójdzie a osiągnę tyle ,że oprócz siedzenia plackiem do kompletu zacznie wyć jak dusza potępiona .Czyli nadal będziemy w tym samym miejscu .I pewnego dnia w moich spacerowych zmaganiach pomogła mi natura .Najzwyczajniej w świecie młody klapnął sobie w kępę pokrzyw , jak dodam do tego ,że ciepło i na zadku krótkie portki to sami sobie dopowiecie co się działo .I nastąpiło przejście na kolejny poziom wychowawczy .Dostałam do wykorzystania ekologiczny i ogólnodostępny oręż .Nie nad używam ,żeby się nie przyzwyczaił ale też bez skrupułów wykorzystuje .Jeszcze niedawno zmora było wybranie sie na przechadzkę z Jankiem  w spacerówce .Nogami zapierał się o ziemię i on nie jedzie i już .Mamuniu co ja się z nim naużerałam a teraz wystarczy jedno magiczne zdanie -Jasiek nogi na podpórkę .Chyba ,że wolisz pokrzywę w bucie .Nogi na ten tychmiast lądują tam gdzie powinny być a młody siedzi jak trusia .I proszę was nie wmawiajcie mi ,że to zła metoda  .Może sobie być jaka chce ważne ,że działa .Dużo fajnych rzeczy się pojawiło we wrześniu .Dużo zdań , dużo dyskusji i wiele pracy ,żeby przekonać Jaska do używania dłoni i paluszków .Niektóre rzeczy poławiają się dosłownie z dnia na dzień .Np szukanie kontaktu z dziećmi na placu zabaw , sam leci rozpoczyna i kontynuuje zabawę .Minus jest ponieważ jak się rozkręci ciężko mu wytłumaczyć ,że czas zwolnić , zmienić sposób zabawy czy ogólnie ją zakończyć .Jednak fakt ,że młody nawiązuje kontakt i go podtrzymuje ma tu ogromne znaczenie .Czasem mam wrażenie ,że weszliśmy na etap małpowania ,jakby magazynował zdania , zachowania i sytuacje do późniejszego wykorzystania .Małpuje , naśladuje , prowokuje i uczy się .Zmieniło się też podejście Janka do rówieśników w grupie .W poprzedniej świat znajomości zaczynał się i kończył na Kubie .Potrzeba posiadania najlepszego kumpla została zaspokojona w 100 % .Jednak po awansie na piętro Kuba pozostał w starej grupie , ponieważ musi jeszcze popracować nad swoimi umiejętnościami.I po miesiącu Jasiek zakomunikował chęć zabawy z chłopcami w grupie  .Kuba został zamieniony na innego Kubę Mikołaja i Tymoteusza .A także na Alę .Która lubi najwyraźniej rozrabiać .Pojawiło się opowiadanie o tym co się wydarzyło w danym dniu .Oczywiście nie ma to formy rozszerzonego wywodu co kto i z kim .Ale fajnie jest kiedy Jasiek leci i drze się .Nie chcę czerwonej kropki .A Tymek puścił bąka , A Ala psuje przedszkole a pan Marek naprawi .Masz kasztany , byłeś na dworze .Grzeczna byłem .Nie lubisz pisać literki tylko cyferki .Zmienił się sposób oglądania bajek .Wybieram raczej filmiki edukacyjne . A młody ogląda i komentuje po swojemu .siedzi powtarza cyferki po ran dziesiąty i słyszę monolog
Jedno jabłko
-Jedno jabłko
Dwie cebule
-Dwie cebule , Jas nie lubi cebule
Trzy gruszki
Trzy mniam pycha lubię gruszki .itp .
Do nauki pisania przydała się tablica pokrzywa , fascynacja pociągami i cyfry .Oraz przemycane słowa .Najpierw były bohomazy bazgranie gdzie wlezie po ścianie również .Po zastosowaniu szantażu i użyciu zdania mam iść po pokrzywę .Nastąpiło zwolnienie tempa i nawet wykazanie minimum zainteresowania . No i pisze nieporadnie jeszcze , krzywo i często na od....się mamo ,skończyłem .Lub też w druga stronę jak się uczepi pisania nie ma uproś rzucić by trzeba było wszystko i pisać , zmazywać i pisać bez końca .
Zmianie uległa również spontaniczność .Czyli Jan robi coś co nas nieodmiennie zaskakuje , leci i żąda tulimy .Leżymy sobie a ty nagle rozlega się pytanie egzystencjalne -Lubisz mnie ?-skierowane do mnie .Niespodziewany całus dla taty , czy zdanie moja mała Ewcia .Zmianom ulegają też sytuacje niezależne od nas .Np hipoterapia .Widzę efekty jakie przynosi Jankowi kontakt z koniem .Wycisza się , uspokaja , nabiera dystansu .Uczy się cierpliwości .W październiku nastąpi koniec projektu w którym Jaś teraz uczestniczy i dylemat co dalej znów się magicznie sam rozwiązał .Do wyboru znalezienie pracy na czarno ,żeby zarobić na kolejne zajęcia , poszukanie sponsora , który je opłaci , powrót do pracy .Żadna z tych opcji do mnie nie przemówiła .No i nie było takiej potrzeby .wchodzę ja ci do przedszkola a tam informacja ,że od października br w przedszkolu odbywać się będą zajęcia z hipo i dogo terapii .Czy wasze przedszkole tak dba o swoich podopiecznych jak nasze ?Nie sądzę .Naprawdę życzę dyrektorom placówek wychowawczych aby potrafili tak dobrze wykorzystać subwencję jak w naszym przedszkolu a nie łatali nimi dziur w swoich budżetach .Słowo do rodziców zdrowych dzieci wyrażających opinie ,że ich dzieci również powinny korzystać z tych środków .Powinny pod warunkiem ,że wezmą sobie część niepełnosprawności naszych nic za darmo .Tak ,że naprawdę wiele się zmieniło .Mamy już opinię , z której wynika ,że Jaś osiąga normę rozwojową , nieco poniżej przeciętnej ale mogę z czystym sumieniem wymagać od niego więcej zaangażowania .Pytanie tylko czy starczy mi zapału do egzekwowania tego ,czego chcę , czyli nauki pisania czytania , relacji , zachowań .Ze starszym osobnikiem nie za dobrze mi poszło .Więc obawy są uzasadnione .Jednak ciągle nad sobą pracuję .Czyli na razie jest po prostu odpukać dobrze i mam życzenie  aby ten stan się utrzymał .