niedziela, 28 lutego 2016

No i wykrakałam czyli lekcja pokory

Wczoraj sobie pisałam ,jak mi fajnie spokojnie , nudno wręcz .No to mam za swoje .Nie kuś licha kiedy śpi.Korzystając z pięknej zimowo -wiosennej aury postanowiłam przegonić młodego szkodnika .Po drobnych utarczkach ubraniowych przywiązałam w końcu do rowerka zielony sznurek i ruszyliśmy w miasto.Bez ekscytacji ,spokojnie ,bez nerwów .Jan zapodawał kierunek marszo-jazdy , zielony sznurek temperował jego zapędy do szybkiej jazdy .Ludzie oczywiście gapili się jak szpaki w nie powiem co  , bo co to za matka dziecko na smyczy , no jak tak można .Że tez jeszcze nikt tego nie zgłosił odpowiednim służbom .Ignorując zdumione , oburzone tudzież roześmiane spojrzenia mkniemy sobie ścieżką -dla ludzi ,i -tam jedziemy, i -stoimy na światłach, i -na plac zabaw jedziemy .No to pojechaliśmy .całkiem znośnie było dopóki mój syneczek nie odkrył frajdy ze zjeżdżania po rurze w kształcie ślimaka .Wytrzymały jest co prawda fizycznie ten mój chłopaczyna ale za którymś razem z kolei spadło mu się na dupcię .Trzymając fason powędrował zjechać jeszcze raz ,po czym udał się na siłownie pokręcić kółkami , pobiegać i pokręcić dupcią .Powinnam brać przykład z syna ale jakoś nigdy nie czułam pociągu do wysiłku fizycznego bez szczególnego powodu , chociaż paradoksalnie właśnie fizyczna praca sprawia mi najwięcej satysfakcji .Z siłowni udaliśmy się na inny plac zabaw .Po opuszczeniu powyższego zakończyła się passa spokoju i równowagi a rozpoczął sezon na -ja chcę .Więc zakomunikował mi syneczek ,że on zostaje i będzie jeździł szybko .Zostaje tu i już .Po kilkunastu minutach spokojnego tłumaczenia nerwy zaczęły mi się napinać i zdrowy rozsadek zaczął się wycofywać .W końcu uniesiona gniewem zdjęłam osobnika z rowerka postawiłam na chodniku i  sobie poszłam , ukrywając się wraz z pojazdem dwukołowym za pierwszym autem na parkingu , które mnie zasłaniało .Stanęłam i stoję i czekam , coraz bardziej zła oczywiście , bo synuś ani myślał zachowywać się zgodnie z moimi oczekiwaniami ,ancymon zamiast polecieć za matką , postał chwilkę .Upewnił się ,że na pewno sobie poszłam i chodu w przeciwnym kierunku do tego w którym ja się udałam .No rzesz ty .Zawołany przyleciał , jednak bunt zabrał ze sobą , nie będzie jechał , nie będzie szedł , on tu zostanie i już .Do szewskiej pasji doprowadził moje nerwy kiedy na środków pasów zlazł z rowerka i zamierzał sobie usiąść .Pod jedną pachę dziecko pod drugą rower i na chodnik .Resztki zdrowego rozsądku podpowiadały mi zachowanie spokoju a instynkt ,że mam mu ściągnąć portki i ręcznie wytłumaczyć ,że na ulicy się nie siada .Wygrał zdrowy rozsądek ale niewiele brakowało .Jakimś cudem dotarliśmy w okolice Biedronki .Na co oczywiście szkodnik zareagował żałosnym -głodny jesteś,babeczkę byś zjadł.Pech polegał na tym ,że nie miałam dziś ani złotówki .Po za tym zamierzam nauczyć potomka ,że sobota i niedziela są dniami  bez robienia zakupów .I nie dałam się wmanipulować .Dotarliśmy do posesji .Z ulga pozamykałam wszelkie możliwe furtki ,zamki i zatrzaski .Po tak drastycznym ograniczeniu swobody szkodnik postanowił pokazać kto w tym domu rządzi .Trzaskanie drzwiami , na dwór nie i do domu nie .On pójdzie sam na autobus , sam po babeczkę , sam pójdzie na nogach po babeczkę , głodny jest  galaretki.W końcu wkurzona do granic możliwości zamknęłam ja wyrodna matka drzwi na zamek , wyrodna bo młody został po tamtej stronie , postukał popukał , pokrzyczał .Bez skutku , Uspokoił się ,więc został wpuszczony do domu , poleciał poskarżyć się tacie , na niesprawiedliwość jaka go z mojej strony dotknęła .Po marudził , pochlipał , pogadał po swojemu i dał się ułaskawić frytkami z ketchupem , porcja kiślu i odsmażonymi kartoflami  oraz teletubisiami .Pogodzony z losem i światem .Rozsiadł się na swoim czerwonym fotelu i jakby nic z tego co się dziś wydarzyło nie miało miejsca z rozbrajającym uśmiechem ogłosił -kocham mamę .Gniew rodzi gniew , bunt i ośli upór .Stanowczo za rzadko Jasiek jest aż tak zbuntowany ,za rzadko bo nie mam wyrobionych żadnych skutecznych metod aby temu zaradzić .Ale nauczę się i tego zanim ostatni włos mi osiwieje .Czyli mogę ze spokojem oczekiwać kolejnej porcji samych pogodnych dni, przynajmniej taka mam nadzieje .Ostatnio nasiliło się u Janka machanie rączkami , chaotyczna niewyraźna mowa , podskakiwanie .Przynosi tez do domu powielone zachowania np krzyczy kiedy coś mu się nie podoba .Hm czyżby wkraczał w etap naśladowania grupy rówieśniczej ?Oby pozytywnie , bo zdrowy rozsądek może siew końcu okazać słabszy od instynktu i całkiem niepotrzebnie ucierpi siedzenie szkodnika i moje skołatane ,sumienie .Gdyż efekt wychowawczy żaden , nerwy podwójne i wyrzuty sumienia .Eh na co mi to matkowanie było .Na co ja się pytam .

sobota, 27 lutego 2016

Kiedy zapada cisza.

Ostatnio najfajniejszą porą dnia stała się właśnie ta -kiedy zapada cisza .Kiedy wszyscy idą spać, gasnął światła , czas biegnie jakby wolniej ,leniwiej , tak niespiesznie .Siedzę sobie w moim czerwonym fotelu , muzyczka mi gra , sycę oczy widokiem uporządkowanej kuchni (chociaż z nutką niechęci podsycaną świadomością ,że jutro zapanuje w niej totalny chaos jak to zwykle w niedziele bywa .)dobrze tak po prostu usiąść na zadku i oddać się słodkiemu nic nie robieniu .W związku z dodatkową fuchą ostatnio jakaś zmęczona bywam (co bardzo dobrze mi robi , ponieważ nie mam siły na drobne kłótnie ,utarczki i bzdety.)Wszędzie z jęzorem na brodzie i to jest właśnie stan dla mnie idealny .Jasiek lata samopas, uczepiony do mnie jak rzep .Mamo ,mamuuusiu , mamuniu , pomożesz mi,z mamą pojeździć , mamo idziemy po sznurek ?(sznurek przywiązuje do bagażnika  rowerka i robimy rundkę przez połowę miasta , takie nowe hobby .Rano do pracy , mama na 6 godzin na fuchę , na turnus trzeba nazbierać , potem po młodego , kurs autobusem , do domu po rowerek i trasa gdzieś tam już wspominana .Reszta domu zaciska zęby i jakoś znosi ten stan rzeczy .Czasem nawet zmobilizuje się i upichcę jaką zupę , ale na ogół jedzą to co sobie upolują .Pomijając oczywiście syna , który nadal trwa w ziemniaczanym amoku .chociaż rozszerza spożywane produkty , o paróweczki (berlinki muszą być )babeczkę (czekoladowa mufinka z tesco )paluszki , wafle ryżowe z dynią i algami , dżem (od cioci Lucynki , wyjadany przez młodego podstępnie łyżką jak tylko na chwilę zostaną sam na sam ze słoikiem ,I tylko słychać .O mniam mniam pychotka .I gapi się na mnie umorusany od ucha do ucha i z tym szczerbatym uśmiechem informuje -pyszny dżemik .No i jak się na gościa gniewać ?No się nie da .Jako ,że oprócz bycia mamą Janka jestem też rodzicem pociechy w wieku głupkowatym zapisałam się na 10 tygodniowy kurs dla rodziców czyli tzw ,,Szkoły dla rodziców"może mi tam podpowiedzą jak dotrzeć do tego zbuntowanego anioła .A jak nie to przynajmniej raz w tygodniu przez 3 godziny posiedzę z ludźmi , bo dziczeje .Od tej monotonii , kieratu codzienności .Eh co zrobić taki żywot .
Na razie odpukać jest dobrze , mam wrażenie ,że aż za .Za spokojnie , za cicho , za łatwo .Po domu lata za mną szkodnik , bezustannie wyznając mi miłość w różnych słowach .I tak kocham cie i rzut okiem .Kocham i łapkami za szyje . Kocham mamę to na dobranoc kiedy po imię ojcia i sina przytula się i oczekuje na porcję bajek z jeżykiem Cypriankiem , których autorem jest pan Grzegorz Wolański .bajki są dostępne w wersji mp3 ,pon Paweł który użycza głos , jest czarodziejem .Jasiek uwielbia ten głos , zasypia błyskawicznie i bez marudzenia .Dobrze ,że ten internet ktoś wymyślił ,bo mi osobiście normalnie nie chce się czytać na głos , po całym dniu na nogach marzę tylko ,żeby przytulić głowę do poduszki , czoło do mniejszego czoła  i wsłuchana w cichutkie pochrapywanie zasypiam nie wiem kiedy .I znów prawie północ .Czas na sen . Tak mi jakoś cicho , spokojnie , normalnie .Jak długo będzie mi dane cieszyć się ciszą nie wie nikt .
W przedszkolu mamy nowego pana psychologa , Jaś zapałał niesamowitą sympatią do nowego nauczyciela  chętnie idzie na zajęcia i nawet jak rano próbuje odgrywać swój mały cyrk z -nie chcesz do przedszkola , chcesz zostać na dworze to rzucam hasło -to nie idziesz się bawić z panem psychologiem ? I już banan na buzi i mknie .Podobnie reaguje na panią Anetkę .Nowym bzikiem przedszkolnym jest zakładanie kapci a raczej utrudnianie tej czynności matce .Nieźle się przy tym bawi szkodnik , ostatnio z braku innej możliwo- ści , gdyż został dokładnie zablokowany polizał mnie bezczelnie w ucho .I od tego dnia uczynił z oblizywania mamy sport narodowy .A ile ma przy tym zabawy .Oj mam się z tym Alcybiadesem .W domu też nie chcesz , nie lubisz , nie będę się ubierać , nie jesteś głodny , nie , nie , nie .Nie chcesz do domu , Nie idziesz do domu , zostaniesz na dworze .Mamoooooooooo .Więc jak tu nie cieszyć się chwilą kiedy zapada cisza .

czwartek, 18 lutego 2016

By niejadek zjadł ...cokolwiek, czyli droga pod znakiem mamo jestem głodny .

 Mój osobisty szkodnik zwany  dalej synem do zeszłego tygodnia funkcjonował na chlebie z margarynką i ketchupem , od czasu do czasu raczył zjeść frytki lub zupę , ale bez warzyw .Na widok ziemniaków wiał gdzie pieprz rośnie i żadna siła na ziemi i w niebie też, nie była w stanie zmusić go do polizania widelca z ziemniaczkami .I nagle odwidziało się dziecku , czyli od soboty codziennie wcina ziemniaczki z masełkiem (mniam mniam pychotka) W ogóle nie mogę się nadziwić ile jedzenia może zmieścić się w takim małym człowieku .Usiadłam sobie ,na koniec dnia delektując się ciszą która zapadła po tym jak Jan udał się na odpoczynek wieczorny ,i zrobiłam podsumowanie tego co dziś w siebie wdusił
Sniadanie
-dwie podwójne kromki chleba z nutellą , kubek inki z mlekiem po skończonym posiłku tuz przed wyjściem z domu  przypominał sobie że istnieją paróweczki więc wywiązał się mini dialog
 -Głodny jesteś Jasiu 
-A co byś zjadł ?
-Kiełbaski 
-Masz ochotę na paróweczkę ?
-Dobzie 
Więc co mi pozostało , zanurzyłam się w odmęty lodówki i na szczęście były jeszcze trzy sztuki .)Istotne w paróweczkach jest to ,że są to konkretne kiełbaski , nie jakieś tam z Biedronki .Paróweczki muszą mieć kolorowa folię , i każda musi być zapakowana osobno .) Zapakowawszy jedną w kieszeń a drugą Jasiowi do łapki ruszyliśmy na autobus .Dziś wyjątkowo mało mówił .Podejrzewam ,że miał tu znaczenie fakt napchania paszczy  pożywieniem .
W przedszkolu śniadanko , 2 śniadanko, obiadek .W porze obiadku Jan jest odbierany więc teoretycznie nie powinien przejawiać oznak  głodu a jednak .Zaraz po wstaniu od stołu i wpasowaniu się w kurtkę , obuwie i czapkę  .Dziecko moje zaczyna odczuwać taki głodny , głód ,że gotów jest się rozbeczeć.
Więc ubrani mkniemy na przystanek ale skoro młody wydał dyspozycje ,że znów czuje zapotrzebowanie na parówki zmieniamy trasę i fru do mięsnego . Po uzupełnieniu prowiantu , wracamy na utarte szlaki -czyli na przystanek autobusowy .Mam wrażenie dublowania dnia -autobus i parówka .Jak tak dalej pójdzie będę musiała poszukać jakiej dodatkowej roboty .Nic to  wsiadamy i jedziemy mama , Jaś i parówka .Koło dworca przesiadamy się na inny autobus w inny koniec miasta .jako ,że młody zjadł właśnie trzy dość pokaźne kiełbachy , nie spodziewałam się ataku .A ten mały szkodnik tylko zobaczył sklep i od nowa
-Głodny jesteś , do sklepu idziemy .Mamo , mamo .Głodny jestem .
Kobietka jakaś , zgromiła mnie wzrokiem ,że jak to tak dziecko zagłodzone .No nie będę  babie się tłumaczyć .Postanowiłam zignorować syna tudzież ciekawskiego babsztyla .Ale się nie dało .
-Mamo głodny jesteś 
-A co byś zjadł ?
-Pączka .Kupimy ,idziemy , tam , do sklepu -i już szkodnik kieruje się do sklepu .
Babsko gapi się nadal a ja nadal ignoruje , chociaż dostrzegam ten jad zawarty w spojrzeniu
-A masz pieniądze -pytam podstępnie syna .Na co kobiecina wykonuje gest jakby zamierzała mu dać na tego pączka .A Jasiek w śmiech -mama ma pieniążki , kupimy Jasiowi .No za takie cwaniactwo należy się .Udaliśmy się więc do sklepu .Dwie osoby przed nami i dwa ostatnie pączki z marmoladką .Przed nami kobietka , która najwyraźniej miała je zamiar kupić ale zmieniła zdanie ,kiedy za plecami usłyszała rozdzierające -głodny jestem .Tym razem ekspedientka zgromiła mnie wzrokiem .Zakupiliśmy pączki i kubusia , szukając po kieszeniach pieniędzy wyciągnęłam mimochodem pół bułki i dwie parówki .Na co pani sprzedająca uniosła pytająco brwi .Wzruszyłam ramionami i nic nie rzekłam , bo i po co .Nie noszę torebki , bo nie lubię i już .Upycham po kieszeniach .Z zakupami udaliśmy się nazad na przystanek , gdzie ku mojej irytacji zastaliśmy kobietkę numer 1.Młody zagłębił się w pąćka ale jakoś bez entuzjazmu , no i nic dziwnego skoro nie tak dawno opchał się kiełbasą .Tak je i nie je i mymła i ciumka i kruszy .Z czystym sumieniem zjadłam więc drugiego .Przyjechał nasz autobus i sobie pojechaliśmy .I tak zajechaliśmy do domu
podsumujmy
-obiad w przedszkolu
-trzy parówki
-pączek
-kubuś
Można by się  pokusić o spekulację,że młody w końcu się najadł.
Prawie .Nie zupełnie,Nie do końca .Właściwie to jeszcze  by coś zjadł .Wołam resztę familii na gołąbki
a z czerwonego fotela rozlega się
-Nie chcesz obiad ,nie będziesz jadł gołąbki.Głodny jesteś .Chcesz ziemniaczki .
No wiedziałam,po prostu wiedziałam,że o czymś zapomniałam .O ziemniaczkach .Więc raz dwa , ziemniaczki obrane .Zalane gorącą wodą, drobno pokrojone (coby się wszystko szybciutko upichciło ) Siadamy do stołu a syn jęczy ,męczy ,dręczy .W końcu zdenerwował mnie szkodnik i pytam
-surowe mam ci dać ?
-Tak -i ta mina w podkówkę .No nie nie wytrzymam .Tydzień nie jad co najmniej .Na szczęście przypomniało mi się,że jestem posiadaczem owoców cytrusowych .Sprytnie więc zmieniłam temacik pytając ,czy dziecko zjadłoby pomarańcke .Zjadło do tego banana ,kilka pestek z dyni oraz pół jabłka.W tym czasie zdążyły się dogotować kartofelki .Sądziłam,że nie wciśnie zbyt wiele .Ale Jaś postanowił mnie znów zaskoczyć, gdyż porcja , była pokaźna .Duży talerz wysokość około 3 cm .Zanim odcedziłam , młody popędził po widelec i zasiadł do stołu oczekując na ziemniaczki .Wsunął porcyjkę , rozsiadł się w fotelu złapał oddech , pojeździł trochę na rowerku . Minęła godzina .Młody myk za talerz i domaga się jeszcze ziemniaczki .O co to to nie .Zrobiłam mu dwie podwójne kromy z masłem czekoladowym i starczy na dziś .Jak tylko zakończył konsumpcję , został wyszorowany i ukołysany i śpi .
Jutro od nowa parówki i kartofelki .O mamuniu złota a w mojej lodówce tylko jedna sztuka .Eh to będzie długi poranek .A może jutro da się skusić na coś innego .
Najpierw martwiło mnie ,ze nic nie je , potem,że za mało urozmaicone , a teraz ,że je bez opamiętania .Eh tylko ja tak potrafię

niedziela, 14 lutego 2016

Trochę nowych umiejętności

Wcinam ziemniaczki .Niby nic a jednak ponieważ po wieloletniej awersji do tegoż dania jak grom z jasnego nieba nastąpił zwrot upodobań kulinarnych .Wczoraj na obiad -ziemniaczki , na kolacje ziemniaczki .Na śniadanko ? Kto zgadł łapka w górę .Podpowiem popularne warzywo na z ta dam ziemniaczki .Na obiad również to samo danie  kartofelki pyrkoczą a Jan rozwalony na fotelu -ziemniaczki byś zjadł , głodny jesteś .Chwila ciszy i żałosne -głodny jestem.Na kolacje raczył zjeść dla odmiany chlebek z domowym dżemem i kawałek bułki na sucho popił kakaem na wodzie .Po czym pooglądał owieczkę , przyszedł się przytulić , wdrapał się na moje brzusio i zażądał- masowaj plecki mama .No i tak masowalim ,że chłopina zasnął .Nic dziwnego od choroby jakoś tak dużo się dzieje pozytywnie oczywiście .Nauczył się nowej rowerowej akrobacji , która przyprawia matkę o palpitacje .Nabieram kondycji w związku z faktem ,że Jasiek rozsmakował się w -pojeździć na powórku na owerzie .Rundka podstawowa Wojska Polskiego od wylotu z miasta do skrzyżowania z Sikorskiego do krzyżówki na Lipową .Okrężna druga nitka (ta dłuższa)i do domu .dwie godzinki i Jasiek dzielnie pedałujący .Pewnie nieco komicznie wyglądamy z uwagi na fakt ,że do bagażnika przywiązana jestem zielonym sznurkiem ale nic to lepiej niech się śmieją jak mam płakać bo się młody zagapi .


załapał również kilka rzeczy wymagających poczucia humoru , np powrót do wcześniej wykonywanych czynności ,  żeby mama mogła je uwiecznić niezawodnym telefonem komórkowym 

nauczył się również współpracy z rodzeństwem co zaowocowało no 
wa sprawnością fizyczną -wdrapywaniem się przy pomocy liny .Eh szkoda ,że nie ma tak na co dzień ale nie maco wybrzydzać .Ja próbowałam młodego nauczyć tej sztuczki wielokrotnie i nic a tu proszę raz z dzieckiem wyszła i ta dam umie małpiszonek  .O żesz ale te filmiki długo się ładują .Mam nadzieję ,że będą możliwe do obejrzenia .Bo jak nie .... to i tak je będę robiła

Wczoraj wybraliśmy się na spacerek do cioci Wiesi i Lusi .Nieważne ,że zawędrowaliśmy na skróty przez cudze pole po kostki w błocie ,że zmarzłam jak nieboskie stworzenie ,że daleko ,Ważne ,że Ewka nóg nie połamała naprawdę spacer w rolkach po grząskiej ziemi to nie lada wyczyn .Cwaniara miała zapasowe trampki .Jasiek umazał się jak nieboskie stworzenie ,ale radość przy każdej próbie zrzucenia błota z butów bezcenna , kurtce tez się oberwało na szczęście założyłam mu dwustronną Tak na oko 12 km nam wyszło przez te skróty i co zamiast paść na pyszczek Jaś zarządził -plac zabaw u Martynki .Ewka się poddała i popędziła do ciotuni nabrać oddechu .I rozgrzać się nieco a my jeszcze na dobrą godzinę udaliśmy się do parku linowego .Pracowicie minęła mi ta moja 40 rocznica urodzin .Aktywna forma wypoczynku .Ha ha i Jasiek zjadł po powrocie do domu w/w kartofelki . Więc czego jeszcze można chcieć .?


piątek, 12 lutego 2016

Wymowna mimika czyli autyzm na zdjęciach nie istnieje

-Skoruuuuuuupka !I kotletem w czoło .Ma chłopak poczucie humoru

Pilnie wpatruje się w literki nad kabiną kierowcy , wprawdzie jeszcze nie zaprezentował mi umiejętności czytania ale wygląda jakby składał literki :)

 Przystojny jestem w tych okularach
 Bez dwóch zdań
 Oprócz urody dbam też o stronę fizyczną -chudy ale byk a kondycja niespożyta

 Słodko prawda ?Nie dajcie się zwieść pozorom siostra  nie płacze a ja jej nie przytulam .Żmija mnie uszczypała więc staram się ją wywrócić na podłogę i oddać .(Ciekawe ,czy jak będzie miał szesnaście nadal takie siłowanie będzie śmieszne)
 Po wyczerpującym dniu czas na relaks z traktorem tomem
 Nowy odcinek?
 Mamoooo!Oglądam
 Zabawna ta moja mama , myśli ,że jej nie widać czy jak ?
 To już chyba oglądałem
 Bleee .Powtórki
 O w końcu nowy odcinek dali
 Czy nie mogliśmy jak ludzie siedzieć w domu i gapić się w telewizor .Relaks oczami mamy
 Relaks według mnie
 Zabrała mnie do lasu hurrrrrrra !!!!!!1111
 To był chwilowy wybuch emocji już się ogarniam
 No i gdzie najpierw ?
 A teraz wyczyny z placu zabaw .Szczyt drabinki zdobyty
 Starsza siostra jednak do czegoś służy .Mama uczyła jak się wdrapywać i nie nauczyła a siostra jak i owszem

 kroczek po kroczku i....tadaaam
Fajny ten mój szkrab .Po ostatnim wrednym dość wirusie dość szybko odzyskał sprawność .Od czasu do czasu pobolewa go jeszcze stopa ale w zabawie raczej mu nie przeszkadza .Natomiast jak trzeba kawałek przejść na nogach o to już boli wszystko .

wtorek, 9 lutego 2016

Więc tak

Mąż wrócił na łono rodziny , nieco pokiereszowany , nieco zachrypnięty z litrem obcej krwi w organizmie i częścią zamienną w kręgosłupie .ale jest i dochodzi do siebie .Stary a jakby nowy .Wrócił .
Jasiek podszedł z dystansem jakby był obrażony ,że ta nocka taty tak długo trwała , i za to ,że zasypiał tylko z mamą , Kurcze trochę tak po macoszemu tego swojego rodzica potraktował  Obrażony jest jeszcze o to ,że jak już tato w domu jest to bawić się nie chce bo ma ała i co tu z takim zrobić .A że sam aktualnie nie jest w najlepszej kondycji fizycznej to jakoś tak woli spędzać czas przyczepiony jak rzep do matki . Temperatura po trzech dniach minęła aby po jednodniowym przyczajeniu zacząć się od nowa , boli głowa , boli brzuszek i nawet nóżki bolą .Doktor cudotwórca tym razem przypisał syntetyczny antybiotyk .No i tym razem podaje młodemu .Poprawa praktycznie od ręki .Plus chorowania śpi długo i spokojnie o dziwo tfu w niemalowane trzeba odpukać .Ostatnio przespał od 17 do 10 rano wczoraj bite 12 godzin , dziś padł o 19 do której to się okaże w praniu .Z zalet gorączkowania
-skupia się dłużej na czynności którą akurat wykonuje
-reaguje na zaczepki obcych ludzi czyli zauważa ,że są a nie jak do tej pory jakby byli przezroczyści
-boi się ciemności
-stara się budować zdania
-raz na jakiś czas wyraża chęć uczestniczenia w zabawie
-częściej próbuje nowych smaków i potraw
-więcej rozumie
-chętniej powtarza nowe słowa
Jeszcze parę takich gorączkowych sesji i nie będzie z czym stawać na komisję
Dziś bawiliśmy się nową zabawką planszami z gadającym długopisem .Gra polega na tym ,że każda plansza zawiera inne zadanie , prawidłowa odpowiedź należy potwierdzić za pomocą długopisu , który przyłożony do kropki gada .Zaskoczona byłam poziomem wiedzy i zasobem słów Jaska .Nieśmiało nieco ipod nosem ale   poprawnie poradził sobie z liczeniem , kolorami , kształtami ,nazywaniem czynności określaniem nad pod i łączeniem w pary .Za to jak już się znudził nie było mocnych ,żeby coś jeszcze z niego wydusić.Ale i tak odnieśliśmy sukces 15 minut pracy przy stole  dotychczasowy wynik miliard trylionów nie na jakakolwiek próbę inicjacji pracy z mamą i na dodatek przy stole .Mam nadzieje ,że tak już zostanie .W nagrodę zrobiliśmy ciasto .Mój mały kuchcik dzielnie mi pomagał , wsypywał i liczył łyżeczki z kakao ,potem szklanki z mąką i jajka .Z jajkami było najwięcej zabawy każde trzeba było wziąć do ręki , rozbić nożem skorupkę z okrzykiem -skorupka , nie do wiary (cytat z pszczółki Mai)Potem z dzikim okrzykiem, bleee plum i salwą śmiechu , jajko lądowało w misce z mąką .Niezwykle pasjonujące okazało się również wyławianie żółtek widelcem z mąki .Kiedy jednak przyszło do użycia miksera Jasiek zniknął jak kamfora .Puff i już go nie było .Boi się wiertarek , mikserów , młynków , pił i wszelkich rzeczy wydających głośne dźwięki .Więc słusznie uczynił , bo moje matczyne poświęcenie nie dojrzało jeszcze do ręcznego ucierania ciasta.
Zajawka autobuso- manii trwa  nadal ,Codziennie niezależnie od pogody spędzamy w trasie 2 godziny .Lepsze to niż np dwu godzinne napady złości , albo atak padaczki albo wycia bez przyczyny albo innych rzeczy , które mogły nam się przytrafić ..Po tygodniu nieobecności w przedszkolu młody nie przejawia ochoty na udanie się , w domu jest mniej roboty , jednak na widok dzieci na placu zabaw oczy mu się śmieją , buzia też i już by leciał do dzieci .A więc nietrudno się domyśleć skąd bunt przed pracą - zabawa tak obowiązki nie .Przedszkole -dużo obowiązków , mało zabawy i nie wtedy kiedy by pan hrabia chciał
Dom -minimalna ilość obowiązków ,zabawa kiedy chce i ile chce .No i trudno musi się jakoś w tym wszystkim ogarnąć,ponieważ ja nie zamierzam zmieniać swoich domowych przyzwyczajeń a taryfy ulgowej brak .Bo jak by jeszcze w przedszkolu a potem w szkole robił tak jak w domu to nie ma zmiłuj ananas jak malowanie , gałgan hultaj i dziecior rozpuszczony do potęgi wróć wychowany bezstresowo .Na głowę by mi wlazł zupełnie  , póki co siedzi na ramionach i niech siedzi .Jak mi dokuczy do cna to go w końcu na nogi postawię a póki co tłumaczę sobie ,że jeszcze jest malutki

sobota, 6 lutego 2016

Cd tropienia wątku gorączki w terapii autyzmu

Jak się nic nie dzieje , to i pisać nie ma o czym .A jak jest to codziennie coś .Walka z temperaturą młodego trwa nadal , przypuszczam iż jest to tzw trzydniówka ,ponieważ żadnych innych objawów nie ma .Wyszliśmy się dziś nieco przewietrzyć , pogoda zachęca do spacerów a i Jasiek na dworze czuje się o wiele lepiej .Chociaż zauważalny jest spadek energii szkodnika ,pomijając choróbsko stan ten jest pozytywny .
Po spacerku przez chwilkę Jasiek poczuł się gorzej i postanowił uciąć sobie drzemkę .I tak od godziny 17 drzemka jeszcze trwa .W tym czasie buszowałam sobie po internecie w poszukiwaniu informacji na temat gorączki w terapii autyzmu .I takie cudo znalazłam
http://odkrywcy.pl/kat,1037739,title,Nietypowe-metody-leczenia-autyzmu,wid,16264918,wiadomosc.html

 i jeszcze takie dotyczące pojęcia PANDAS
 http://pdm.org.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=53&Itemid=99

i takie małe co nie co na temat terapii możliwych do zastosowania
http://www.pppboleslawiec.pl/index.php/materialy/artykuly/70-metody-terapii-dzieci-autystycznych

Po spożyciu przez młodego niewielkiej ilości słodyczy , wystąpiły bóle brzuszka , głowy a na języku pojawił się biały nalot .Przypadek ? Nie sądzę .Więc zamierzam wyeliminować słodkości na dobre z jadłospisu .Co mi też wyjdzie na zdrowie .Ciężko będzie ,bowiem należę do osobników które cukier wcinają kilogramami .Magnezu sobie muszę nakupić .
Zastanawia mnie czy dzisiejsza drzemka to występująca co jakiś czas potrzeba przespania 17 godzin ,tak 17 nie pomyliłam cyferek rekord to 20 podczas których raz się przebudził ,żeby się napić .Ten typ tak ma od czasu do czasu , czy też rezultat podwyższonej temperatury .Na razie śpi , gorączki brak ,oddycha cicho i spokojnie , nie lata po całym łóżku.Prawie normalnie , skóra mi cierpnie jak sobie pomyślę,że może wstać wyspany o 3 rano gotów do rozrabiania a matka oczy na zapałki ,bo teraz spać mi się nie chce a jak mi się będzie chciało to zmora się obudzi .
Fajniutka ta moja zmora się robi .Wykonuje większość poleceń , pod warunkiem oczywiście ,że wydane są w odpowiednich słowach i krótko a treściwie .Np Odnieś buty na półkę ,jeśli chcę żeby wrzucił coś do śmieci muszę użyć określenia wyrzuć do kosza na śmieci  .Nową techniką w komunikacji z młodym jest używanie nowych słów w połączeniu z kolorem .Np na parapecie  leży sobie czerwone pudełko .Najpierw mówię
-Jasiek podaj mi pudełko .Na tak postawioną prośbę młody reaguje nerwowym rozglądaniem się wkoło .Widzi pudełko ale nie wie jeszcze ,że jest to właśnie to czego chce matka więc się rozgląda i widać jak się zastanawia co to u licha jest to całe pudełko .
-dorzucam więc pudełko leży na parapecie -młody zdezorientowany , bo słyszy dwa nowe pojęcia a nie wie co to i gdzie tego szukać .
-na parapecie leży czerwone pudełko .Podaj mi.Bananowy uśmiech i myk za pudełko i do mamy .
Sposób ten jest jeszcze w fazie testowania jednak działa .Jak Jaś chce iść na konkretny plac zabaw to używa określenia -plac zabaw na żółty.Jak chce sok -czerwone picia.Po mamusi ma te wspaniałe formy gramatyczne .Pracujemy nad wykorzenieniem z mowy użytkowej formy on , nagminnie używanej w codziennej koegzystencji  .Jaś chce ,Jaś idzie, Jaś pojedzie autobusem .Jaś nie chce .Na razie jak go poprawiam uśmieszkiem kwituje moje wysiłki , powtarza ,żeby mi przykro nie było  i znów wraca do poprzedniej wersji .
Jako że tatko w szpitalu , więc jednego osobnika w domu mniej .Po Jaśku ta nieobecność spływa jak woda po gęsi.Nie zwraca uwagi na tak oczywisty brak ,wręcz z upływem czasu nawet nie wspomina ,że przyjdę do ciebie z pracy  .Na pytanie gdzie jest tato odpowiada niezmiennie -w domu i zaraz zmyka jakby temat wybitnie mu nie leżał .Jak Ewa wyjdzie na cały dzień z domu również jest analogiczna reakcja jest to jest ,nie ma to nie mai już .Za to jak matki zbraknie o to już jest zauważalne .Chociaż robimy postępy ostatnio pozwolił mi wyjść do furtki po polecony .Powrót mój skwitował -Już wróciłam .W dalszym ciągu wykorzystuje zwroty zasłyszane wcześniej . Nowym zachowaniem porannym jest natychmiastowe ściąganie pidżamki z nieznanego powodu po obudzeniu ubiór ten staje się wysoce nie pożądany, niezależnie od tego w jakiej akurat spał .
W poniedziałek kurs po małżonka .Chłopina najwyraźniej nie lubi jak siedzę za kierownicą więc pewnie pojedzie po osobnika szwagier .Cóż pewnych rzeczy nie przeskoczę ale też nie mam zamiaru zbytnio się nad nimi rozwodzić .Nie to nie łaski bzzz znajdę sobie ciekawsze zajęcie .


piątek, 5 lutego 2016

I się doczekałam

Zabieg wczoraj koło 12 i cisza , taka wkurzająca cisza , nie pozwalająca myśleć o niczym innym tylko o tym jak poszło i czy jak zadzwonię to nie usłyszę -A kto dzwoni .I dlaczego u licha ma wyłączony telefon , nie odpisuje na smsa i w ogóle co za karygodny brak informacji .Masakra .No ale w końcu się doczekałam .Po 5 godzinach spania na czuja , bo to i nerwy o stan małżonka prywatnego i Jasiek nieco rozgorączkowany .standard jak nie trzeba to pobudka 6 rano , oczy na zapałki i zaczynamy dzień .Jasiek nieco przygaszony i ospały , choróbsko go rozkłada .Pięknie zaraz pewnie L zadzwoni ,że trzeba przyjechać i odebrać a tu młody chory i co teraz ? A no nic ,za futrowałam młodego po uszy dostępnymi w domu medykamentami i obserwowałam mija czy się rozwija .Dzięki tym paramedycznym wyczynom oderwałam się nieco od myślenia o małżonku .Gdzieś w okolicach 10 rano na wyświetlaczu wiadomość ,że abonent o numerze 5........6 jest dostępny w sieci .No to dzwonię .Biedaczyna schrypnięty ,obolały ale cały a to najważniejsze .No i mówi ,że impreza się przeciągnie i do poniedziałku zostaje ,czeka jeszcze na tomograf .No i mać bardzo dobrze .Nie mam pojęcia co za geniusz wymyślił ,że po zabiegu wystarczy 24 godziny na dojście do siebie .Z ulgą odetchnęłam , z kilku powodów -
a)operacja się udała
b)nie muszę jechać z  chorym młodym 200 km ,a przez weekend się wyklaruje sytuacja z infekcją
c)trzy doby po zabiegu to odpowiednia liczba na odebranie delikwenta
d)uniknęłam jazdy w jednym pojeździe z chorym nieletnim i jego połatanym chirurgicznie tatką .Istotne gdyż rodzic ten powinien unikać stresu i gwałtownych ruchów .Czyli dwa czynniki które niewątpliwie miałyby miejsce podczas trasy .
Będę żyć .O jakości tego żywota wypowiadać się nie będę .
Jasiek od 11 do 15 zafundował sobie drzemkę .Nieco skoczyła mu temperatura ale wyspał się chłopina i nabrał werwy .Raczył nawet spożyć miskę zupy i odrobinę chleba , ku mojemu zdziwieniu pogardliwie potraktował ulubione kuleczki kukurydziane oraz galaretkę .a chleba z masłem czekoladowym nawet nie ruszył .Zgaduje ,że grzyby się znowu rozpanoszyły -jęzor biały ,zmiana zachowania , temperatura ,ciągoty do kwaśnego.Jutro wprowadzamy terapię cytrynowo, ogórkową .Jak się mylę i to nie grzyby to przynajmniej wit c uzupełnimy  .Z ciekawości wbiłam dziś na googla hasło gorączka kontra autyzm  , ku mojemu zdziwieniu znalazłam masę informacji i opinii tudzież domysłów innych posiadaczy tego cholerstwa .No i Wyczytałam o tym ,że paciorkowce wywołujące zapalenie gardła moga powodować iż organizm dziecka wywołuje przeciwciała , które uwaga mogą powodować objawy autyzmu , zespołu Toreuta i zaburzeń immunologicznych jak również padaczki .I o tym ,że po podaniu oksytocyny i kuracji Azytromycyną uzyskano ponad 80 % wyleczeń w grupie 100 osób .
Jestem więc na etapie zdobywania informacji na temat Pandas , Pitand , Paciorkowców , badań serologicznych , plazmosfery i kilku innych dziwacznie brzmiących pojęć .Do poszukiwań motywuje mnie fakt ,że po każdym wystąpieniu u młodego temperatury powyżej 39 stopni pojawiają się i utrwalają zachowania z grupy ,,normalnych " np wydłuża się czas kontaktu wzrokowego , poprawia rozumienie i komunikacja .Właśnie sobie uświadomiłam ,że jak faszerowałam młodego Cerebrum to po podaniu ampułki następował skok temperatury i jednocześnie rozwój ruszał praktycznie z dnia na dzień do przodu  .Może się okazać ,że jak zwykle rozwiązanie mam tuż pod nosem i jest ono banalnie proste i że droga do niego była nieco zawiła. W poniedziałek w końcu zarejestruje szkodnika do neurologa i załatwię sprawę rezonansu .Trzeba zobaczyć co tam w tej główce siedzi.  Jakoś tak z tyłu głowy mi brzęczy ,że to nie koniec rozbierania autyzmu na kawałeczki.Za każdym razem , kiedy zamierzam spocząć na laurach sądząc ,że wyczerpałam możliwości los podrzuca mi nowe wskazówki .Dobra pobawię się jeszcze raz w podchody z autyzmem .Póki co ma się  z czego cieszyć .Pacjent ma zapewniona opiekę , drugi mimo popołudniowej drzemki zasnął, osobnik trzeci nęka tv a ja odpoczywam i układam sobie w łepetynie ten cały dzień .

czwartek, 4 lutego 2016

Czekam , czekam i czekam i.......

Zawieźliśmy głowę naszego domu na operację kręgosłupa ,do Konina .Wczoraj .Teoretycznie wskazania to bóle głowy i inne takie tam a w praniu wyszło ,że jakby operacji niet ,to mniej więcej za dwa lata wózek inwalidzki .Potem dzwoni szkodnik ,że za pół godziny jedzie na warsztat .Ma zadzwonić jak już będzie mógł prowadzić konwersację telefoniczną .Telefon w zasięgu dłoni i czekam , aż ożyje .Kurcze niby czasem nie koniecznie ten mój rycerz daje się lubić a mimo to się martwię,że sam został w szpitalu ,jak zniesie narkozę,jak się będzie czuł po operacji   i czemu do ciężkiej anielki ten cholerny telefon milczy .Nie to żebym się zamartwiała ale w ramach oczekiwania wypucowałam ojcu rodziny pokój , wykonałam podest pod łózko, który ma mu ułatwić żywot chorowitka ,a który unosi je nieco wyżej .Po czym dokończyłam malowanie sprzed roku .takie tam niedociągnięcia i niedomalowania , odrestaurowałam stara ramkę , wykonałam coś jakby obrazek z materiału do pokoju Ewy .Przemeblowałam pokój córki tudzież syna też a co on w końcu jakiś gorszy jest .Miałam w planach pojechać do szwagierek na kawę ale jakoś tak kiepski byłby ze mnie dziś kompan do plotkowania .Więc dziś nikomu się nie czkało .Jakby mało było tego czekania na ten cholerny telefon to znowu Janka jakieś przeziębienie łapie .Był dziś nadzwyczaj spokojny i ogarnięty .Zajęty sam sobą .Taki był normalnie za spokojny .Ciekawostka z dziś .Na koniec dnia uwaliłam się wygodnie na podusiach ,pilot w garść i wlepiam się w trudne sprawy , szpital i inne tego typu programy nie wymagające wielkiego zaangażowania szarych komórek .Sączę colę( z biedronki oczywiście , oj z B....ki bo jeszcze mi ktoś zarzuci ,że dręczę owady)ale butelka w kuchni a szklanka pusta .Więc z głupia frant wołam
-Janek-jakoś nie liczyłam na odpowiedź a tu odzew
-Ciooooo!!!! Jestem .-gdzieś z kuchni , idę za ciosem
-Zawołaj Ewę
-Dobzie -dobzie oznacza czasem ,dobrze lub zaraz lub tak lub a ni mi się śni .Tym razem ledwo skończył mówić słyszę tup tup i głośne
-Ewoooooo!blble ble ble do mamy .-Kochany serdelek (no dobra raczej kabanos )Po czym krnąbrna nastolatka uzupełniła poziom płynu w mojej szklance i się oddaliła .A mniejszy szkodnik poczuwszy potrzebę bliskości z mamą dawaj się przytulać , całować , tulić.Jak już zaspokoił to jakże niespotykanie nagminnie w stosunku do mnie zapotrzebowanie uwalił się obok i rozpoczął jazdę autobusem .Zabawa ta polega na częściowym podduszeniu matki , wbiciu jej kościstych kolan lub łokci albo brody w wałeczki tłuszczowe, umieszczeniu otworu gębowego w pobliżu uszu i wydawanie wielce irytujących , wnerwiających , wszystko zagłuszających dźwięków do złudzenia imitujących jadący autobus komunikacji miejskiej .Nawet nie spróbuję opisać tego co człowiek zwany matką ma ochotę zrobić innemu człowiekowi zwanemu Jaśkiem .Ponieważ tego odczucia nie da się opisać jest zbyt drastyczne .Mimo wszystkich tych nerwów , tego czekania , tego wpatrywania się w głuchy telefon  , było dobrze .Poziom stresu był wystarczający na naładowanie baterii i mobilizację do dokończenia kilku zaległych spraw.Które z perspektywy czasu okazały się prozaiczne i o łatwym stopniu wykonania .Pomijając fakt ,że pociecha starsza jakimś cudem uszkodziła zawias drzwi od zmywarki .Na to jednak nie mam sił ani chęci .Naprawa wymaga bowiem zdemontowania połowy szafek w kuchni , odłączenia  hydrauliki , rozkręcenia zmywarki i powtórzenia operacji w kolejności odwrotnej .Do licha, umiem to zrobić ale na dziś ,mam dość bycia samowystarczalną ,uniwersalną , gospodynią domową .Niech ten telefon w końcu zadzwoni .Eh ci faceci .Na co mi to było .Mogłam sobie spokojnie żyć jako singielka , po kolacji zamykać za czyimś mężem drzwi , biegać z imprezy na imprezę , hodować szpony , skubać brewki u kosmetyczki , Ale nie zachciało mi się męża , domu , dzieci .Matko jedyna jak mi było trzeba adrenaliny to sobie mogłam zafundować skoki na linie z wieży ciśnień.No cóż mówi się trudno i się pisze bloga .Baby są co najmniej dziwne .Ja nie wiem czy wszystkie z tego rodzaju , czy nieliczne .Ale nie bardzo rozumiem te wszystkie uczucia pojawiające się  znikąd i bez sensu trochę .Bo jak chłop w domu to wkurza, denerwuje , irytuje , złości a jak na chwilkę zniknie na wymianę części zapasowych to jakoś tak smutno się robi , człek taki rozmemłany a na deser gdzieś z tyłu głowy ,tłucze się intuicyjne przekonanie ,że jak wróci to szybko mi przypomni o powodach dla których osobnik lubić się nie da .Mimo to czekam i czekam i czekam aż ten cholerny telefon w końcu zadzwoni .Pewnie zadzwoni jutro koło południa ,że ok , że nie potrzebnie się martwiłam i że mam wsiadać do auta bo trzeba odebrać osobnika z placówki .Eh te chłopy .Mały i duży .Jak nie urok to sraczka .Jasiek śpi , Ewka maltretuje smartfona swego a ja komputer .I zamiast jak człowiek się położyć i odpocząć to siedzę i czekam na durny dzwonek telefonu .A jak jutro trzeba będzie pojechać po ostoję tego domu karton red bula trzeba będzie zabrać .Ale jak tu spać no jak się pytam .