czwartek, 4 lutego 2016

Czekam , czekam i czekam i.......

Zawieźliśmy głowę naszego domu na operację kręgosłupa ,do Konina .Wczoraj .Teoretycznie wskazania to bóle głowy i inne takie tam a w praniu wyszło ,że jakby operacji niet ,to mniej więcej za dwa lata wózek inwalidzki .Potem dzwoni szkodnik ,że za pół godziny jedzie na warsztat .Ma zadzwonić jak już będzie mógł prowadzić konwersację telefoniczną .Telefon w zasięgu dłoni i czekam , aż ożyje .Kurcze niby czasem nie koniecznie ten mój rycerz daje się lubić a mimo to się martwię,że sam został w szpitalu ,jak zniesie narkozę,jak się będzie czuł po operacji   i czemu do ciężkiej anielki ten cholerny telefon milczy .Nie to żebym się zamartwiała ale w ramach oczekiwania wypucowałam ojcu rodziny pokój , wykonałam podest pod łózko, który ma mu ułatwić żywot chorowitka ,a który unosi je nieco wyżej .Po czym dokończyłam malowanie sprzed roku .takie tam niedociągnięcia i niedomalowania , odrestaurowałam stara ramkę , wykonałam coś jakby obrazek z materiału do pokoju Ewy .Przemeblowałam pokój córki tudzież syna też a co on w końcu jakiś gorszy jest .Miałam w planach pojechać do szwagierek na kawę ale jakoś tak kiepski byłby ze mnie dziś kompan do plotkowania .Więc dziś nikomu się nie czkało .Jakby mało było tego czekania na ten cholerny telefon to znowu Janka jakieś przeziębienie łapie .Był dziś nadzwyczaj spokojny i ogarnięty .Zajęty sam sobą .Taki był normalnie za spokojny .Ciekawostka z dziś .Na koniec dnia uwaliłam się wygodnie na podusiach ,pilot w garść i wlepiam się w trudne sprawy , szpital i inne tego typu programy nie wymagające wielkiego zaangażowania szarych komórek .Sączę colę( z biedronki oczywiście , oj z B....ki bo jeszcze mi ktoś zarzuci ,że dręczę owady)ale butelka w kuchni a szklanka pusta .Więc z głupia frant wołam
-Janek-jakoś nie liczyłam na odpowiedź a tu odzew
-Ciooooo!!!! Jestem .-gdzieś z kuchni , idę za ciosem
-Zawołaj Ewę
-Dobzie -dobzie oznacza czasem ,dobrze lub zaraz lub tak lub a ni mi się śni .Tym razem ledwo skończył mówić słyszę tup tup i głośne
-Ewoooooo!blble ble ble do mamy .-Kochany serdelek (no dobra raczej kabanos )Po czym krnąbrna nastolatka uzupełniła poziom płynu w mojej szklance i się oddaliła .A mniejszy szkodnik poczuwszy potrzebę bliskości z mamą dawaj się przytulać , całować , tulić.Jak już zaspokoił to jakże niespotykanie nagminnie w stosunku do mnie zapotrzebowanie uwalił się obok i rozpoczął jazdę autobusem .Zabawa ta polega na częściowym podduszeniu matki , wbiciu jej kościstych kolan lub łokci albo brody w wałeczki tłuszczowe, umieszczeniu otworu gębowego w pobliżu uszu i wydawanie wielce irytujących , wnerwiających , wszystko zagłuszających dźwięków do złudzenia imitujących jadący autobus komunikacji miejskiej .Nawet nie spróbuję opisać tego co człowiek zwany matką ma ochotę zrobić innemu człowiekowi zwanemu Jaśkiem .Ponieważ tego odczucia nie da się opisać jest zbyt drastyczne .Mimo wszystkich tych nerwów , tego czekania , tego wpatrywania się w głuchy telefon  , było dobrze .Poziom stresu był wystarczający na naładowanie baterii i mobilizację do dokończenia kilku zaległych spraw.Które z perspektywy czasu okazały się prozaiczne i o łatwym stopniu wykonania .Pomijając fakt ,że pociecha starsza jakimś cudem uszkodziła zawias drzwi od zmywarki .Na to jednak nie mam sił ani chęci .Naprawa wymaga bowiem zdemontowania połowy szafek w kuchni , odłączenia  hydrauliki , rozkręcenia zmywarki i powtórzenia operacji w kolejności odwrotnej .Do licha, umiem to zrobić ale na dziś ,mam dość bycia samowystarczalną ,uniwersalną , gospodynią domową .Niech ten telefon w końcu zadzwoni .Eh ci faceci .Na co mi to było .Mogłam sobie spokojnie żyć jako singielka , po kolacji zamykać za czyimś mężem drzwi , biegać z imprezy na imprezę , hodować szpony , skubać brewki u kosmetyczki , Ale nie zachciało mi się męża , domu , dzieci .Matko jedyna jak mi było trzeba adrenaliny to sobie mogłam zafundować skoki na linie z wieży ciśnień.No cóż mówi się trudno i się pisze bloga .Baby są co najmniej dziwne .Ja nie wiem czy wszystkie z tego rodzaju , czy nieliczne .Ale nie bardzo rozumiem te wszystkie uczucia pojawiające się  znikąd i bez sensu trochę .Bo jak chłop w domu to wkurza, denerwuje , irytuje , złości a jak na chwilkę zniknie na wymianę części zapasowych to jakoś tak smutno się robi , człek taki rozmemłany a na deser gdzieś z tyłu głowy ,tłucze się intuicyjne przekonanie ,że jak wróci to szybko mi przypomni o powodach dla których osobnik lubić się nie da .Mimo to czekam i czekam i czekam aż ten cholerny telefon w końcu zadzwoni .Pewnie zadzwoni jutro koło południa ,że ok , że nie potrzebnie się martwiłam i że mam wsiadać do auta bo trzeba odebrać osobnika z placówki .Eh te chłopy .Mały i duży .Jak nie urok to sraczka .Jasiek śpi , Ewka maltretuje smartfona swego a ja komputer .I zamiast jak człowiek się położyć i odpocząć to siedzę i czekam na durny dzwonek telefonu .A jak jutro trzeba będzie pojechać po ostoję tego domu karton red bula trzeba będzie zabrać .Ale jak tu spać no jak się pytam .

Brak komentarzy: