niedziela, 31 stycznia 2016

dzień pod znakiem muchy tse tse

Oto Jaś , Jaś dorwał okulary .Lata sobie dziś po domu i mruczy coś pod nosem ,jako ,że niedziela nie zamierzałam zgadywać o co mu chodzi tym razem .Wyszłam z założenia ,że jak będzie młodemu zależało to znajdzie sposób aby mi to zakomunikować i tak też się stało .Leżę sobie więc rozciągnięta , z lekturą szykując się na relaksujące przedpołudnie a szkodnik staje , popiskuje i stara się za wszelką cenę wyrwać mnie z błogiego stanu nic nierobienia .Więc mówię 
-Synu jeśli chcesz mi coś powiedzieć to się postaraj ,bo mówisz niewyraźnie i nic nie rozumiem -następnie powróciłam do w/w czynności .Postał chwilkę, pomyślał ,pogadał po swojemu , wyszedł do kuchni i wrócił .Koniecznie chciał coś z siebie wydusić  .
-Pani mamo -o żesz do matki rodzonej tak-włożyć na nos - energicznie pokazał na który nos konkretnie
ale nie pokazał co                                                                                                                                        -Co włożyć na nos synu ?
-O nie , oddawaj moje okurary
-Nałożyć ci okulary ?
-dobrze .-trafiony ,zatopiony ,zakomunikowany .Pytanie tylko skąd u licha mam wziąć te okulary .Ha w przebłysku geniuszu przypomniało mi się ,że starszy szkodnik posiada w swoich zbiorach jakieś wiekowe przeciwsłoneczne cuda .Zerwałam się i pognałam przeszukiwać zakamarki .Ta da da dam są .Zaraz też Jasiek dzierżył je na nosie .Stanął przed lustrem i stroił takie miny ,że pękaliśmy ze śmiechu 






  w czaderskich okularach siostry udaliśmy się na ,,żółty" -dla niewtajemniczonych plac zabaw z Żółtymi zjeżdżalniami potocznie zwany prze zemnie ,,amerykańskim".Pogoda jaka za oknem -każdy widzi  .Jak dla mnie ani na wychodzenie z domu a juz na pewno nie w okularach przeciw słonecznych .W rezultacie i tak wylądowaliśmy na przystanku , gdyż wszystko było mokre a hrabia zmarzł .

 Jednak zanim tam dobrnęliśmy ,po drodze młody strzelił focha , gdy nieopatrznie powiedziałam,że  zjeżdżalnia będzie mokra , bo padał deszcz
-Nie będzie mokre , nie ma deszcz , wyszło słonko , nie ma deszcz , na żółty idziemy tak tak .- opanowałam temat zanim wpadł w czarną otchłań rozpaczy .
 Zgodnie z moimi przypuszczeniami , wszystko było mokruteńkie , w związku z powyższym została nam do wyboru tylko karuzela i siłownia .Zdegustowany faktem,że nie może się pobawić i tym,,że zmarzły mu łapki .Dał się namówić na rundkę autobusem
 I tak siedzimy sobie i pytam z głupia frant
-Jasku a gdzie jest twoje przedszkole ?-popatrzył w koło  ,ocenił teren i wyciągnął palucha we właściwą stronę
-Taaam .
-A gdzie jest samochód ?
-Dobrze , tutaj
-A domek
-Tam i łapka w tył
No to orientacje w terenie mamy .Naprawdę nie wiem kiedy i gdzie on się tego uczy bo nie w domu

 A tu zadowolona twarz w szybie autobusu .
Zaskakuje mnie jak zwykle .Wczoraj wieczorem po wieczornej kąpieli zakomunikował ,że dziś śpi z tatusiem ,No jak tak to niech sobie po tego swojego tatusia idzie .Poleciał .Z ciekawości udałam sie za nim , bo co tak głupio będę sama siedziała .Do Ewy pokoju zapukał , a do tatki najpierw otworzył z rozmachem drzwi a potem zapukał (ale zapukał )stanął podumał chwilkę i rzekł
-Cześć tato, idziemy spać .No na takie zaproszenie nie ma mocnych .Ojciec zwlekł się z posłania i udał się za synem .Raz dwa , trzy synek śpi .
Po zebraniu w przedszkolu , na którym dowiedziałam się ,że szkodnik nabył umiejętność samodzielnego radzenia sobie z ubiorem , nieco inaczej podeszłam do sprawy codziennego ubierania .I zamiast jak zwykle pomóc kurczaczkowi ,bo malutki , bo nie umie, bo nie ma czasu .Podałam mu ubranie a on się ubrał tak po prostu .Dziś bawił się z Ewą i ta zdjęła mu skarpetki za co dostała ochrzan , gdyż młody bez skarpetek nie lubi a jak sobie założy .Popatrzyło to na mnie z wyższością , podało młodemu skarpetki a ten myk myk i na nogi .Czyli etap ubieranie zaliczony teraz pracujemy nad jakością .Definitywnie zakończyliśmy przygodę z pampersami .Kolejna sucha noc z kolei , nie wiem jak on to robi ale całą noc wytrzymuje .Ha ha pewnie wie ,że w nocy to się śpi a nie łazi .W środę jedziemy zawieźć tatę do Konina na operację .(kręgosłup szyjny eh cykora trochę mamy wszyscy co z tego wyjdzie ale ufam ,że na lepsze )W związku z czym mamy pełne ręce roboty .Jutro do pracy .Znów będzie -nie chcesz iść do przeszkola , chcesz zostać na dworze , nie idziesz i leci biegiem .W szatni sobie jeszcze po marudzi a potem znika .Chyba się przyzwyczajam do tych jego nie chceń .Czas najwyższy żeby nauczył się odpowiadać na pytanie dlaczego nie ?.Dobrze ,że w naszym przedszkolu jest monitoring i można sobie podglądnąć osobistego szkodnika .Człowiek łatwiej godzi sie z manipulacjami .A z drugiej strony to przecież tez jest pozytywna zmiana , gdyż młody zaczyna kombinować ,żeby uzyskać to co chce czyli np samowolkę z mamą zamiast obowiązków w grupie .Oj a tych ostatnich wyjątkowo nie lubi oj nielubi .Ale co zrobić ,żeby się dostosować musi spróbować .

Brak komentarzy: