czwartek, 18 lutego 2016

By niejadek zjadł ...cokolwiek, czyli droga pod znakiem mamo jestem głodny .

 Mój osobisty szkodnik zwany  dalej synem do zeszłego tygodnia funkcjonował na chlebie z margarynką i ketchupem , od czasu do czasu raczył zjeść frytki lub zupę , ale bez warzyw .Na widok ziemniaków wiał gdzie pieprz rośnie i żadna siła na ziemi i w niebie też, nie była w stanie zmusić go do polizania widelca z ziemniaczkami .I nagle odwidziało się dziecku , czyli od soboty codziennie wcina ziemniaczki z masełkiem (mniam mniam pychotka) W ogóle nie mogę się nadziwić ile jedzenia może zmieścić się w takim małym człowieku .Usiadłam sobie ,na koniec dnia delektując się ciszą która zapadła po tym jak Jan udał się na odpoczynek wieczorny ,i zrobiłam podsumowanie tego co dziś w siebie wdusił
Sniadanie
-dwie podwójne kromki chleba z nutellą , kubek inki z mlekiem po skończonym posiłku tuz przed wyjściem z domu  przypominał sobie że istnieją paróweczki więc wywiązał się mini dialog
 -Głodny jesteś Jasiu 
-A co byś zjadł ?
-Kiełbaski 
-Masz ochotę na paróweczkę ?
-Dobzie 
Więc co mi pozostało , zanurzyłam się w odmęty lodówki i na szczęście były jeszcze trzy sztuki .)Istotne w paróweczkach jest to ,że są to konkretne kiełbaski , nie jakieś tam z Biedronki .Paróweczki muszą mieć kolorowa folię , i każda musi być zapakowana osobno .) Zapakowawszy jedną w kieszeń a drugą Jasiowi do łapki ruszyliśmy na autobus .Dziś wyjątkowo mało mówił .Podejrzewam ,że miał tu znaczenie fakt napchania paszczy  pożywieniem .
W przedszkolu śniadanko , 2 śniadanko, obiadek .W porze obiadku Jan jest odbierany więc teoretycznie nie powinien przejawiać oznak  głodu a jednak .Zaraz po wstaniu od stołu i wpasowaniu się w kurtkę , obuwie i czapkę  .Dziecko moje zaczyna odczuwać taki głodny , głód ,że gotów jest się rozbeczeć.
Więc ubrani mkniemy na przystanek ale skoro młody wydał dyspozycje ,że znów czuje zapotrzebowanie na parówki zmieniamy trasę i fru do mięsnego . Po uzupełnieniu prowiantu , wracamy na utarte szlaki -czyli na przystanek autobusowy .Mam wrażenie dublowania dnia -autobus i parówka .Jak tak dalej pójdzie będę musiała poszukać jakiej dodatkowej roboty .Nic to  wsiadamy i jedziemy mama , Jaś i parówka .Koło dworca przesiadamy się na inny autobus w inny koniec miasta .jako ,że młody zjadł właśnie trzy dość pokaźne kiełbachy , nie spodziewałam się ataku .A ten mały szkodnik tylko zobaczył sklep i od nowa
-Głodny jesteś , do sklepu idziemy .Mamo , mamo .Głodny jestem .
Kobietka jakaś , zgromiła mnie wzrokiem ,że jak to tak dziecko zagłodzone .No nie będę  babie się tłumaczyć .Postanowiłam zignorować syna tudzież ciekawskiego babsztyla .Ale się nie dało .
-Mamo głodny jesteś 
-A co byś zjadł ?
-Pączka .Kupimy ,idziemy , tam , do sklepu -i już szkodnik kieruje się do sklepu .
Babsko gapi się nadal a ja nadal ignoruje , chociaż dostrzegam ten jad zawarty w spojrzeniu
-A masz pieniądze -pytam podstępnie syna .Na co kobiecina wykonuje gest jakby zamierzała mu dać na tego pączka .A Jasiek w śmiech -mama ma pieniążki , kupimy Jasiowi .No za takie cwaniactwo należy się .Udaliśmy się więc do sklepu .Dwie osoby przed nami i dwa ostatnie pączki z marmoladką .Przed nami kobietka , która najwyraźniej miała je zamiar kupić ale zmieniła zdanie ,kiedy za plecami usłyszała rozdzierające -głodny jestem .Tym razem ekspedientka zgromiła mnie wzrokiem .Zakupiliśmy pączki i kubusia , szukając po kieszeniach pieniędzy wyciągnęłam mimochodem pół bułki i dwie parówki .Na co pani sprzedająca uniosła pytająco brwi .Wzruszyłam ramionami i nic nie rzekłam , bo i po co .Nie noszę torebki , bo nie lubię i już .Upycham po kieszeniach .Z zakupami udaliśmy się nazad na przystanek , gdzie ku mojej irytacji zastaliśmy kobietkę numer 1.Młody zagłębił się w pąćka ale jakoś bez entuzjazmu , no i nic dziwnego skoro nie tak dawno opchał się kiełbasą .Tak je i nie je i mymła i ciumka i kruszy .Z czystym sumieniem zjadłam więc drugiego .Przyjechał nasz autobus i sobie pojechaliśmy .I tak zajechaliśmy do domu
podsumujmy
-obiad w przedszkolu
-trzy parówki
-pączek
-kubuś
Można by się  pokusić o spekulację,że młody w końcu się najadł.
Prawie .Nie zupełnie,Nie do końca .Właściwie to jeszcze  by coś zjadł .Wołam resztę familii na gołąbki
a z czerwonego fotela rozlega się
-Nie chcesz obiad ,nie będziesz jadł gołąbki.Głodny jesteś .Chcesz ziemniaczki .
No wiedziałam,po prostu wiedziałam,że o czymś zapomniałam .O ziemniaczkach .Więc raz dwa , ziemniaczki obrane .Zalane gorącą wodą, drobno pokrojone (coby się wszystko szybciutko upichciło ) Siadamy do stołu a syn jęczy ,męczy ,dręczy .W końcu zdenerwował mnie szkodnik i pytam
-surowe mam ci dać ?
-Tak -i ta mina w podkówkę .No nie nie wytrzymam .Tydzień nie jad co najmniej .Na szczęście przypomniało mi się,że jestem posiadaczem owoców cytrusowych .Sprytnie więc zmieniłam temacik pytając ,czy dziecko zjadłoby pomarańcke .Zjadło do tego banana ,kilka pestek z dyni oraz pół jabłka.W tym czasie zdążyły się dogotować kartofelki .Sądziłam,że nie wciśnie zbyt wiele .Ale Jaś postanowił mnie znów zaskoczyć, gdyż porcja , była pokaźna .Duży talerz wysokość około 3 cm .Zanim odcedziłam , młody popędził po widelec i zasiadł do stołu oczekując na ziemniaczki .Wsunął porcyjkę , rozsiadł się w fotelu złapał oddech , pojeździł trochę na rowerku . Minęła godzina .Młody myk za talerz i domaga się jeszcze ziemniaczki .O co to to nie .Zrobiłam mu dwie podwójne kromy z masłem czekoladowym i starczy na dziś .Jak tylko zakończył konsumpcję , został wyszorowany i ukołysany i śpi .
Jutro od nowa parówki i kartofelki .O mamuniu złota a w mojej lodówce tylko jedna sztuka .Eh to będzie długi poranek .A może jutro da się skusić na coś innego .
Najpierw martwiło mnie ,ze nic nie je , potem,że za mało urozmaicone , a teraz ,że je bez opamiętania .Eh tylko ja tak potrafię

Brak komentarzy: