niedziela, 18 września 2016

Niedziela i k...mać

Jak każdy rodzic po całym pracowitym , mozolnym , ciężkim i wyczerpującym tygodniu , zasypiam w sobotę marząc ,iż dane mi będzie ten jeden dzień w tygodniu pospać co najmniej do 8  , nabrać sił , złapać oddech, wiatr w żagle i takie tam utopijne marzenia .O przewrotny losie , jakże okrutne bywają twoje zrządzenia ,  obdzierając duszę z marzeń i pragnień po to aby w niedzielny poranek wyrwać ją o brzasku tuz przed pianiem pierwszego kura i wypełnić po brzegi wrzaskiem wprost do uszu -Wstawaj Mamo oooooooooooooo.Nie nie i jeszcze raz nie .Nie wyrażam zgody , niecierpliwie strącam szkodnika uporczywie wdrapującego sie na moje brzuszysko ,który torując sobie drogę ku moim zamkniętym powiekom wbija mi te swoje kościste kończyny -łokieć , pięta , broda .-Złaź mówię ci po dobroci .a ten w śmiech .
-No obudź się mamo .Nie chętnie zerkam na zegarek.-Uduszę Cię normalnie cie uduszę .Niech to licho .wyświetlacz mi sie zepsuł .Przecież to nie może być prawda .Moje oczy widzą 5:47 rano w niedzielę .Rozum podpowiada to nie możliwe .Przecież jest NIEDZIELA  .Za co pytam się ,za co ?
Tata przyszedł w nocki i tradycyjnie -rosołek .Ja uparcie próbuje jeszcze sie zdrzemnąć , syn uparcie mnie obudzić a mąż trzaska garami i od czasu do czasu donośnym głosem uspokaja dziecko ,żeby było cicho bo wszystkich pobudzi .Znacie kawał o góralu który śpiewał dziecku kołysankę i dziwił się ,że nie zasypia .
Spij,że spij .Ocka zmróz HEJ HEJ HEJ !!! .Wypisz wymaluj .Po rosołku mąż udał się do gawry a ja zabarykadowawszy drzwi do dalszych komnat w domu , starałam się zająć czymś Janka .I o dziwo zajęło go udawanie wyścigu samochodowego .I tak z zapałem przez kolejne 4 godziny rozlegało się gotowi do startu ...Potem pojechaliśmy do Krysi , Po powrocie nieco po marudził bo i zmęczony i głodny i przyczepki nie przyczepił do samochodu .Po nakarmieniu szkodnika , Zezwoliłam na skorzystanie z komputera i obejrzenie małych małpek .Pal licho czasem po prostu nie da się nie korzystać Pooglądał , po fisiował  i tuz przed udaniem się na wieczorne moczenie kąpielowe poczuł werwę do wkurzenia matki poprzez używanie , notoryczne i uporczywe a wręcz podchodzące pod nękanie popularnego określenia, z gatunku podwórzowych wyrażeń potocznych, wyrażających wachlarz emocji wyrażanych za pomocą odpowiednio użytej intonacji , wymowy i natężenia dwóch niepozornych wyrażeń  .K...wa mać .No nie wytłumaczę ,że to brzydko tak mówić , bić nie ma sensu bo i za co .Jakby mi się zdarzyło pomyśleć od czasu do czasu zanim otworzę paszcze to by się dziecko nie nauczyło .W końcu postraszyłam gada,że nasmaruje mu język mydłem .Zamilkł .Na szczęście przypomniał sobie o planszy z literkami , znakami i takimi tam .Wygrzebałam jakieś średniowieczne baterie i udałam się smażyć schabiki dla misia na poranną zmianę . Radość moja trwała 10 minut , baterie padły (cud ,że tak długo ) i co dalej zrobić ze znudzonym pięciolatkiem ze spektrum ?Za wcześnie na spanie i za późno na cokolwiek .Na szczęście potknął się i wpadł w karton z zabawkami .W kartonie odkrył resztki swojej lokomotywy z wagonikami .Biegał chwilkę zdegustowany brakiem kształtów na pociągu .Ale w końcu wpadł na pomysł ,że może sobie nim po prostu jeździć .I pojechał wprost do wanny z wodą.Po odmoczeniu oznajmił najfajniejszą rzecz pod słońcem .Położył się i rzekł -śpiąca jestem .Hip hip hurrrra .Fajnie by się ten dzień skończył , gdyby nie dwa wydarzenia -awaria pieca od gazu i przypomnienie sobie ,że we wtorek mój smyk ma piąte urodziny i wypada upiec jakieś ciasteczka do przedszkola na poczęstunek .Ha ha ha prze de mną kolejny pracowity poniedziałek ,zapomnieć o urodzinach rodzonego syna takie rzeczy to tylko ja potrafię .Dobrze ,że Ewcia czuwa i to jej -Ej a on nie ma czasem urodzin we wtorek .Włączyło mi myślenie .Eh jednak są plusy z posiadania autyzmu .Nie muszę szykować imprezy urodzinowej wystarczą ciasteczka .ha ha
Konwersacja z nastolatką wieczorowa porą :
-Mogę kotlecika ( te dla ojca do pracy )
-Nie możesz są policzone (żart u nas wszystko można oszczędzać ale nie jedzenie )
-Proszę , proszę ,proszę ...
-A te co nie były policzone zeżarłam (zła matka ze mnie )
-Ha ha ha .To mogę ?Jeden malutki
-Możesz
I se poszła .I w końcu ufff niedziela minęła .Jupi jupi ja kocham poniedziałki

Brak komentarzy: