niedziela, 30 sierpnia 2015

Faceci są z Marsa

Ostatni czas obfitował w nowe wydarzenia .Zaczęło się od gorączki w przedszkolu we wtorek na szczęście to tylko trzydniówka Jak zwykle 39,1 i końska dawka środków przeciwgorączkowych nieprzespane nocki sztuk dwie i czujna obserwacja .Kiedy sezon gorączkowy minął Jaś postanowił podzielić się z matką umiejętnościami wspinaczkowymi które w magiczny sposób się uaktywniły .Zademonstrował mi to wdrapując się po siatce na wybieg kurczaków u sąsiada(na oko 2 metry )poniosło mnie i zarobił klapsa na co zareagował serdecznym śmiechem i tyle było  mojej metody wychowawczej numer 3 zero reakcji , na krzyk tez nie zareagował kompletny ignor jak mawia moja pociecha numer 1 , za to jak przytrzymałam mu lico na wysokości moich oczu i powiedziałam,że jak jeszcze raz tam wlezie to więcej nie przyjdzie do kurczaków  stwierdził -Nie wolno Janku i wrócił do fascynującej obserwacji drobiu mieszanego na siatkę nie wlazł przynajmniej dopóki patrzyłam , drugi pokaz umiejętności wspinaczkowych zademonstrował wspinając się na furtkę z pergoli (wysokość 1,8 zakończona łukiem ) z tegoż łuku go zdjęłam zanim przelazł na drugą stronę .Kolejna akcja wspinaczka na meble kuchenne , z radością i pasją wspina się w różnym celu .Podczas tej demonstracji w stylu mamo popatrz co umiem połączył dwie czynności wdrapywanie się na meble oraz umiejętność odkręcenia butelki z colą w celu wyżłopania zawartości ,żadnej  tych czynności nikt go nie uczył .Oprócz niemożliwej do ogarnięcia sprawności fizycznej pojawiły się nowe zwroty i odzywki .Jedziemy sobie autem , i pytam -synu jesteś tam ? bo cicho jakoś było w foteliku na co ten ancymon rzekł -jestem .fikasz ?No szkoła starszej siostry .Drugim z kolei porażającym elokwencją powiedzeniem Janka jest -gdzie włazisz sieroto również zapożyczone z bogatego słownika wyrażeń Ewy D .W sposób nagminny i zabawny dostosowuje zdania i czynności z oglądanych bajek do codziennych potrzeb .Np żeby zawołać tatę w celu ululania do snu siada na łóżku i klepie taki oto monolog
-Tato chodż .Tatuuuusiu .Gdzie jest tato ? zawołamy go razem ? Uwaga ...Tatusiu .Kiedy metoda okazuje się mało skuteczna a rodzic nie słyszy wołania , szkodnik zapala światło (bo ostatnio coś boi się jak jest ciemno )leci biegiem do pokoju ojca i przyprowadza go w celu wykonania powinności wieczornej w formie Ojce nasz ... podczas którego niemiłosiernie fałszuje , staje na głowie i w ogóle wyczynia różne akrobacje mające na celu przeszkodzenie ojcu w klepaniu formułek wyznaniowych .(rozważam opcje wykonania egzorcyzmów na tym małym szkodniki może to nie autyzm tylko opętanie ?)W piątek wybraliśmy się ponownie w podroż do Łodzi po odbiór protezy ojca mego osobistego .Zakładając iż znów skręcę może nie tam gdzie trzeba spakowałam wszystkich do pojazdu o godzinie 2 rano i raźno ruszyliśmy w drogę .Humory nie dopisywały chłopcom bo pora wczesna a i kac gigant dokuczał .Ewka zwinęła się z tyłu w kuleczkę i smacznie chrapała a najmłodszy turysta od 3 rano z szeroko otwartymi oczami wparowywał się w ciemność za oknem wyglądając świtu .Nawigacja klepała swoje komendy o dziwo nigdzie nie zabłądziłam przynajmniej w drodze do Łodzi .Trasa ekstra s8 ką jedyne o czym należy pamiętać to zatankowanie auta po uszy tuz przed wjazdem na ta super trasę  , gdyż stacje benzynowe jak na lekarstwo a jak już mus tankować to trzeba sobie zjechać z trasy podjechać 5-16 km zatankować i wrócić .Ewentualnie jest opcja doczołgania się do najbliższej na trasie (za 199 km ) miejsc postojowych full.Tak więc zaliczając jeden zjazd z trasy dotarliśmy o dziwo przed czasem do celu .Dwa moje szkodniki mały i nieco większy rażno ruszyły na zwiedzanie okolicy .Przodem j i Jaś zaś po niedługim czasie niechętnie oj niechętnie pociecha numer 1 płci żeńskiej (ktoś musiał dostarczyć  pampersa (na drogę zakładam jeszcze bo nigdy nic nie wiadomo )oczywiście po 10 minutach od telefonu i nakreśleniu szkicu trasy dzwonię do mego dziecka z pytaniem gdzie jest , gdyż plac był rzut beretem od auta na co Ewka rozbrajająco ,że jest przy jakimś ogólniaku -What who ?Jaki ogólniak ? Ja po trasie żadnego budynku nie widziałam .Po ustaleniu ,że udała się nie w tym kierunku który powinna obrać zawróciła i w końcu do nas dotarła .Za koczowaliśmy na placu zabaw a chłopcy zostali pilnować auta .Dzieci bawiły się wyśmienicie podczas tych czynności Jasiek zaprezentował kolejną umiejętność -nawiązanie kontaktu ze starszą siostrą , naśladowanie zachowań tudzież wyczynów , niezłomność , nieważne ,że nie wychodziło mu wskakiwanie na wąską huśtawkę motywował się słowami -Dalej Janku dasz radę , spróbuj jeszcze raz .I godzinka przeleciała .Poszliśmy zobaczyć co u chłopaków i młody zobaczył zjazd dla wózków (nadmienię ,że konstrukcja jest metalowa i podczas wbiegania i zbiegania czyni niesamowity wręcz rumor szczególnie jak człowieki mają otwarte okna w pobliżu )No ale co zrobić Jasiek musi i już na szczęście wybrał sobie podjazd przy bibliotece akuratnie nieczynnej z powodu remontu .I zeszło nam kolejne 50 minut .Edzio poszedł na dopasowywanie oka a my ponownie udaliśmy się na plac zabaw .Jako ,że rodzic mój nie zabrał ze sobą telefonu a nie zapytaliśmy ile potrwa impreza ,po niedługim czasie przekupując Janka obietnica zakupu lizaka poszliśmy sprawdzić jak tam co tam a Edziu stoi pod przychodnia i przebiera już nogami z niecierpliwości , bo za oczko trza dopłacić , miasto obce, kontaktu brak i pojęcia nie miał gdzie nas poniosło .Tak więc uiściliśmy należność w wysokości 100 zł i zapakowaliśmy się do reno .Czy j wspominałam ,że Jasiek nie spał od trzeciej rano ? Ni oj to bym przegapiła .No więc nie spał a jak ruszaliśmy nazad było koło 10 rano a on ani myślał spać co przyprawiało mnie o palpitacje , bo jak teraz nie zaśnie a zrobi to po południu to nocka i kilka kolejnych z głowy .zgodnie z moim cichym życzeniem tuż pzred opuszczeniem miasta włókien -przysnęło się chłopince .Z powrotem już tak fajowsko nie było , ponieważ zaczął się poranny szczyt , ulice zapełniły się autami , tramwajami i pieszymi ku mojej rozpaczy a ku uciesze miejscowych .Kultura i empatia na 17 w skali do 10 , naprawdę . mam na koncie dwa wymuszenia , przejechanie n czerwonym (albo późnym pomarańczowym tak sobie tłumaczę , zjazd z pasa do skrętu w prawo prosto oraz kilka innych ewolucji .O dziwo nikt mnie nie otrąbił , nie krzyczał , ani nie wymachiwał rękami a naprawdę mi się należało .Za to wpuszczono mnie kilka razy w kolejkę , ustąpiono pierwszeństwa i zasygnalizowano brak świateł .W końcu opuściliśmy to gościnne miasto i ruszyliśmy trasą która tu dotarliśmy czyli nastawiłam się na monotonię przez jakieś 200 km prostej drogi ekspresowej .No i sobie jedziemy i znów konieczne stało się uzupełnienie gazu w baku oraz nakarmienie mojej gromady w tym celu wykonaliśmy skręt w lewo ignorując kompletnie ,,Krzysia "i jedziemy sobie , jedziemy stacja miała być po 300 metrach ale jakoś ją chyba przeoczyliśmy .Na 20 dodatkowym kilometrze znaleźliśmy cpn jednak patrząc na sznur pojazdów na pasie w który należałoby skręcić podjęłam decyzję o dalszej wędrówce poszukiwawczej  w między czasie nawigacja przeliczyła trasę i skierował nas prosto ku wyjazdowi z uroczej pozbawionej stacji miejscowości , po wyjeździe w końcu udało nam się trafić na stację , przy okazji zrobiliśmy dłuższy postój , podjęliśmy wspólnie decyzję o nie wracaniu na zalona trasę s8 lecz udaliśmy się gdzie nas nawigacja poprowadzi a ta przez te łąki zielone , przez pola zakurzone w upale i spiekocie po wioskowych drogach powiodła na ku domowi przeczochrała nas przez jakieś miasto i korek uliczny , potem przez trasę budowy s5 aby w końcu skierować nas na Poznań .Kiedy już straciłam nadzieje na szybki tudzież szczęśliwy powrót w domowe zacisze moim oczom ukazało się rondo które na ten tychmiast rozpoznałam , to właśnie na nim podczas poprzedniej podróży skręciłam nie tam gdzie trzeba .Tym razem skręciłam dobrze , jednak hasło rzucone przez Małego -trzeba było jechać na Lubin tłukło mi się w głowie i wiedziona nieodpartą ciekawością zawróciłam i udałam się we wskazanym kierunku .I po co pytam się po co ja się posłuchałam , A no po to coby sobie po raz kolejny pojeździć wioskową trasa przez las .Na tej drodze obawa ,że zasnę stała się niemożliwa do realizacji taka opcja przy stanie nawierzchni absolutnie nie wchodziła w rachubę .Ewka spała , Młody zerkał na świat , Mały (ten wyrośnięty konfrontował umiejętności swojej nawigacji z moją a Dziadek jeszcze nie doszedł do siebie i siedział zadumany nad zawiłościami kolei swego losu .Jednak w końcu dotarliśmy do Szlichtyngowej no stąd to już rzut beretem do domu . Trasa pod kołami mi sie wyprostowała i ogarnęła mnie senność więc rady nie było tuz przed zjazdem na rodzinne miasto zarządziłam postój .W celu nabrania wigoru wypakowałam Jaśka z pojazdu i udaliśmy się na poszukiwanie grzybów -Grzyby?pyta Jasiek
-Gdzie są grzyby?
-Na górze grzyby i w śmiech .
Naprałam tlenu i ruszyliśmy .Do domu dotarliśmy około godziny 17 a więc nieco nam się przeciągnęło w drodze powrotnej .Ale najważniejsze ,żę dotarliśmy .Na osłodę dostaliśmy w menu przesoloną zupę ale przy naszym stanie głodu było to nieistotne i tak zjedliśmy .Janek dopadł się od razu do telefonu i nadrabiał zaległości bajkowe .Na pytanie gdzie byłeś odrzekł -
jechałeś daleko duzim amochodem w odzi byłeś .I uznał temat za zakończony .Szybko przyszła pora na sen ale nie dla wszystkich .Ponieważ zobowiązałam się wykonać na sobotę dwie sztuki kołderki obciążeniowej nie pozostało mi nic innego jak zarwać kolejną nockę aby się wywiązać z terminu skończyłam o 1 a o 5 pobudka bo na fuchę tez trzeba pojechać i kolejny dzień na zapałkach , gorszy nieco do przetrwania bo sobota i szkodnik młodociany w domu a więc drzemka odpada do południa i oczy w koło głowy.Ja powinnam dostać jakiś medal . za to moje heroiczne poświęcenie dla rodziny .Na deser szkodnik starszy pyta się mnie czy idę z nią na koncert w fosie , bo tato powiedział ,że może ale jak mama pójdzie .Cholera jasna ,jaśnista i jeszcze jaśniejsza .Ja na koncert no ale czego się nie robi dla dziecka .No to polazło moje szczęście do ojca zapytać czy może iść .otrzymało odpowiedź ,że nie ma mowy , do szkoły ma się szykować na poniedziałek i że nie ma prawa po 22 być po za domem .No cóż tłumaczę prosto i przejrzyście ,że powinna pójść pobyć z rówieśnikami pobawić się poszaleć a jak będę kończyć robotę w okolicach 23 to ją zabiorę do domu .Tego sie mój m nie spodziewał , nie wiem dlaczego ponieważ jeszcze sie nie zdarzyło abyśmy zgodnie mieli jednakowe poglądy szczególnie  w gestii metod wychowawczych mniej lub bardziej .Więc jeśli się spodziewał ,że poprę jego zdanie to przykro mi ale nie , Nastolatka jest się tylko raz i teraz jest czas na błedy szaleństwo i nieco mniej dzikie orgie(zabawowe mam tu na myśli ) a nie wtedy kiedy będzie miała własną rodzinę i gromadkę rozbestwionych dzieci i męża pana swego i władcę , posiadacza szczęśliwego lub nie w zależności od oczekiwań jakie położy w związku z mą córką .No i jak powiedziałam tak zrobiłam czyli pozwoliłam im iść umówiłam się co do punktu odbioru i udałam się myć syna .Dziewczynom dwa razy powtarzać nie trzeba było , zniknęły niczym mara senna .No i się mąż nie odzywa do mnie (i z tego powodu jest mi absolutnie i bezgranicznie , niesamowicie wszystko jedno )na obiad też się obraził .swoja niechęć i niezadowolenie wyraził poprzez zrobienie syfu podczas przyrządzania niedzielnego rosołu .Cóż facet i to rasowy z Marsa z całą pewnością .Bo kim jest ten obcy w moim domu jak nie kosmitą .I w ten sposób mam w domu plagę a wręcz inwazję obcych - dorastająca córka z kosmicznymi żądaniami i niczym w zamian , równie kosmiczny mąż z zasadami z epoki kamienia łupanego albo i jeszcze starszej mówiący innym językiem niż powszechnie rozumiany oraz mały kosmita z którym mam jaki taki kontakt on jest chyba jak ruski z planety niedalekiej od ziemi , ponieważ znaleźliśmy sposób na komunikacje , co w przypadku dwóch wcześniej wymienionych osobników jest zaiste niemożliwe chociaż pożądane.Po kilku dniach ciszy czeka mnie monolog w stylu - nic nie znaczę w tym domu , robisz co chcesz a mój autorytet jako ojca cierpi okrutnie w wyniku podejmowanych decyzji  , masakra i do tego taka przewidywalna .Eh faceci z wami źle a bez was nudno .












Brak komentarzy: