środa, 27 sierpnia 2014

Przed narkozą

Miłości nie ma
Pragnienie zamiast niej ślepe jak kret dotykiem tylko czuje
Miłości nie ma
Zaczarowanie zamiast niej , jak bajka wymyślona
Miłości nie ma
Bezmyślność zamiast niej nieczuła na rozsądek
Miłości nie ma
Szklany ekran zamiast niej
Miłość bez miłości  bez uczuć bez bliskości
Zakłamana i smutna niczyja
Pusta
Miłości nie ma
Wyłączona kliknięciem myszy
Bezduszna udająca że nic się nie stało rzeczywistość
Miłości nie ma
W pustym kocham zawieszonym w ciszy .

               Za każdym razem jak czeka mnie coś ważnego dopada mnie jakaś dzika depresja i czarno widzący wszystko pesymizm  .Jutro jadę z dziećmi swoimi do Wrocławia .Janek będzie miał leczone zęby w narkozie .W naszym cudnym mieście nie znalazł się dentysta wystarczająco kompetentny a na prywatne leczenie całej górnej szczęki z wrodzonym brakiem szkliwa zwyczajnie nas nie stać .Przyroda po prostu /Boję się tego jutrzejszego dnia .Najbardziej jazdy z głodnym trzylatkiem w pociągu, narkozy, powrotu .Tysiące pytań  i wątpliwości .I kolejna nieprzespana noc .W tym świetle wszystko wygląda gorzej niż  zazwyczaj .Mąż mnie drażni , córka , kot sąsiadów ciekawsko zaglądający do ganku.  szczekanie psa , No normalnie wszystko .Bilet już kupiony .Przy okazji dowiedziałam się że rozkład jazdy wiszący w poczekalni dworca jest nieaktualny i trzeba w internecie sprawdzać połączenie to wtedy będzie dobrze .Następnie zrobiłam rekonesans w celu ominięcia schodów prowadzących na peron .Perspektywa szarpania się z wózkiem (około 8 kg) Jaskiem (15 kg) i bagażem podręcznym (około 4 kg w tym jedzenie na cały dzień )to jakoś mi się nie uśmiecha .Mogłabym kombinować znosząc wszystko po kolei .No ale bez przesady kochani mamy XXI wiek a nasz dworzec utknął w średniowieczu .Dziś więc obczaiłam zejście dla sokistów .Mam nadzieję ,że nikt mi nie wlepi mandatu za poruszanie się w strefie ,,ZAKAZ WSTĘPU"bo zwyczajnie za siebie nie ręczę w tym momencie .Ale cóż mi pozostaje oprócz wiary w ludzi .Nic .Chociaż na pomoc ludzi przy znoszeniu tudzież wchodzeniu liczyć nie mam co .Podczas ostatniej wyprawy patrzyli się na moje wyczyny jakby co najmniej zobaczyli u mnie dodatkową parę rąk ale nikt nawet nie drgnął .Ot taki żywot .Faktem jest że nie zamierzam powtarzać tego doświadczenia więcej a podróżować PKP jestem zmuszona bo w dalszym ciągu nie wygrałam  w totolotka .Więc trudno choć nie całkiem darmo jak mus to mus .Dobrze że we Wrocławiu windę zainstalowali bo bym chyba osiwiała doszczętnie . Cóż jakoś to będzie .Mam nadzieje ,że wszystko się uda i wrócimy do domu z zabezpieczonym uśmiechem Jaśka .Wszyscy pytają czy nie mam obaw przed podaniem młodemu narkozy .Jasne ,że mam .Jednak stan jego zębów stanowi dużo większe zagrożenie niż uśpienie na czas zabiegu więc po prostu wybieram mniejsze zło .Wkurza mnie bo nie mam pojęcia jak zareaguje na narkozę a potem na wybudzenie ile to wszystko potrwa i w jakim czasie dojdzie do siebie .Cóż jutro na pewno uzyskam odpowiedź na większość pytań .Jutro a dziś aż mnie skręca .Ale co nas nie zabije to nas wzmocni .Po za tym zabieg będzie wykonywany w szpitalu a więc gdyby nawet coś się zadziało dostanie kompleksową pomoc .Lekarze opisywani  w samych superlatywach .Hm teoretycznie nie ma się czego bać a jednak nie potrafię tak sobie wyłączyć myślenia .Dobrze że małżonek dziś do pracy pojechał bo by miał chłopina przechlapane .Wszystkie nerwy na nim by się skrupiły .Jutro też zostaje w domu chociaż chciał jechać .Plusem długoletniego związku jest to że niektóre rzeczy wiemy o sobie do samego dna .Jedną z nich jest reakcja mojego męża na stres związany z krzywdą jaka się może dziać jego własnemu potomkowi .Nie wiem co się  dzieje wtedy z jego zdrowym rozsądkiem .Zupełnie traci poczucie rzeczywistości .Więc zostaje i koniec .Ograniczam stres dodatkowy do niezbędnego minimum .Po co  mam się publicznie użerać ze zdenerwowanym małżonkiem .Po za tym po 16 godzinach pracy i tak byłby bardziej przeszkodą .Ewcia jedzie jako odźwierna i dziecko do towarzystwa .Wynudzi się prawdopodobnie na maksa .Ale mam nadzieję ,że coś jej w główce zadymi bo jakoś tak lajcikowo podchodzi do młodego .A do niego nie da się po prostu zamontować części zamiennych .Więc mam nadzieje ,że ten wyjazd otworzy jej nieco oczy .Po raz kolejny pożyjemy zobaczymy . Ja swojego brata zaczęłam traktować jak "ludzia"dopiero kiedy wpadł z rowerem pod samochód i wylądował w szpitalu  więc w jakiś sposób jestem ją w stanie zrozumieć .Jednak tuszę , iż siostrzana miłość obudzi się u nas bez dramatycznych wyczynów .No i cieszymy się ostatnimi dniami wolności .Ja osobiście cieszę się,że wakacje się już kończą .Tęskni mi się za odrobiną ciszy i spokoju .Ewa do szkoły .Janek do przedszkola , mąż do pracy .Czego chcieć więcej .Kilka minusów jest .Lekcje trzeba będzie odrabiać , gonić gadzinę gimnazjalną do nauki  ,żeby dziad ale z wykształceniem .Młody na 7 do przedszkola a więc godzina na odstawienie i druga na powrót , czyli zostaje dwie wolnego .Zacznę chyba ćwiczyć , bo na te dwie godziny to mi się nie opłaca do domu wracać  .Bo cóż zakręcę się machnę miotłą i już trzeba będzie odebrać małego szkodniczka .Ciągnie go do dzieci niemożliwie .mam nadzieję ,że się odnajdzie w grupie i nie trafi się ani dzieciak w grupie ani rodzic który sprawi ,że Jasiek odsunie się od ludzi .Do tej pory jakoś tak się składało ,że trafialiśmy na wyłącznie życzliwe dusze .No ale mama zawsze była tuż obok , a teraz siam .No cóż i to muszę przeżyć .Tylko co ja zrobię z ta dziurą w czasoprzestrzeni ?Dwie godziny to niby nic , ale dwie godziny po nieprzerwanych trzech latach obecności o to już kupa czasu , z którym nie wiadomo co zrobić.No i kwestia przeorganizowania dnia .Koniec laby , wstawania kiedy mam ochotę , obiadków na ostatnią chwilę .Znów trzeba się wbić w sztywną zbroję dorosłej i rozsądnej prawie czterdziestolatki .Oj trzeba było sobie naleśników nasmażyć  .Najważniejsze w tym wszystkim jest to że mój mały autystyk zaczyna gadać .Na razie powtarza teksty z Myszki Miki ale przenosi je do codziennego życia i używa ich z sensem .Ostatnio zaskoczył mnie kompletnie , bez wahania wskazując na obrazkach przedmioty o które go zapytałam .Wprawdzie jeden raz tylko albo może aż raz .Najwyraźniej mówienie zaczyna mu się podobać .I radośnie po swojemu gada .Wykazuje przy tym cechy uzależnienia od bajek z myszą ale cóż zrobić .Jakoś to wszystko trzeba pogodzić .A więc śniadanko , marudzenie , bajka , wyjście na zajęcia (średnio do 4 godzin z trasą ) obiad , bajka , spacerek przed spaniem (około godziny w porywach dwie jak matka ma poczucie  winy po zjedzeniu blachy domowej pizzy )kąpanie i do spania i tak co dzień .Atrakcje oczywiście codziennie inne .Ostatnio rozpadł się nasz pojazd niezmechanizowany i przez chwilkę byliśmy uziemieni ponieważ Jasiek ma fazę na studzienki kanalizacyjne i zupełnie ignoruje fakt ,że znajdują się na ruchliwej ulicy .Po prostu każdą trzeba było nadepnąć i już .Więc o wyjściu po za podwórko nie było mowy bez zabezpieczenia małej rozbrykanej gadziny .A bez wózka to zadanie jest po prostu nie możliwe do zrealizowania .Na szczęście znalazły się przyjazne dusze gotowe pomóc w potrzebie .Adam i jego rodzinka zaoferowali się pożyczyć nam swój wózek .Naprawdę wielkie podziękowania .Ale na szczęście udało się już zdobyć pojazd na stałe i na szczęście nieźle się w nim Jasiek czuje bo za nic nie chce go na spacerze opuścić Więc nasze codzienne wyjścia wróciły do normy .Nie jest lekko ale i ciężko też nie .Można wytrzymać .Ale fajniej by było bez tych wszystkich atrakcji związanych z autyzmem .Ale jak się nie ma co się lubi to się cieszy tym co ma .
f



kurcze fajne te moje zarazy


Brak komentarzy: