niedziela, 6 sierpnia 2023

Teplickie Skały- Skale Miasto z innej strony

 Pogoda- l.p, r.ż i wszystko jasne. Jak typowa kobita, zmienna i nieprzewidywalna. Jak planowaliśmy kolejny wypad do sąsiadów prognozy długoterminowe wskazywały zachmurzenie o umiarkowanym stopniu ale be opadów. Zatem skoro tak to jedziemy. No i zonk, dzień przed wyjazdem pogoda długoterminowa w krótkim terminie zmieniła zdanie. Pochmurnie ale deszczowo a czeska strona meteorologiczna pokazała, że nawet ulewnie. Postanowiliśmy jednak zaryzykować i dziś bardzo wczesnym porankiem wybraliśmy się zwiedzać Teplickie Skały. 

Miejscowość leży tuż obok popularnego Ardapach, ale odwiedza ja znacznie mniej ludzi. Ta wersja skał jest bowiem, jak się przekonaliśmy na własnych odnóżach, bardziej strona, z mniejsza ingerencją człowieka, z większym dostępem do skał. Tabliczki z napisami- zakaz wstępu, zastępują tu napisy: wejście na własną odpowiedzialność.  Zdrowy rozsądek oraz ograniczenia fizyczno- motoryczne, sprawiają jednak, że człek nie wlezie wszędzie tam gdzie by chciał i myśli, że da radę. Dwa, łatwiej w niektóre rejony wleźć a powrót zapewnia większy zastrzyk adrenaliny. Szczególnie jak jesteś na 260tym stopniu śliskich, drewnianych stopni z niską metalową poręczą a wokół głowy pływają ci obłoczki. Na 300ny stopnień ani ja ani Jasiek się nie odważyliśmy przy tej pogodzie wdrapać. Ale... zakładam powrót w bardziej sprzyjających warunkach pogodowych i nadrobienie tej drobnostki. Ewka i Marek wdrapali się za to na sam szczyt. Podziwiam tego mojego szkodnika za to, że wdrapał się tak wysoko i w trudnym terenie. Niezły wyczyn jak na nastolatka z autyzmem z zaburzoną motoryką i niezbornością ruchową przy kiepskiej dosyć orientacji w przestrzeni. Dużo czasu zajęło nam np. zejście, które na części schodów realizowaliśmy tyłem. Chodzenie tyłem po schodach było dla Janka nowym i niezbyt komfortowym doświadczeniem. Nie omieszkał mnie oczywiście o tym fakcie poinformować. Mnie natomiast dyskomfort sprawiał widok śliskiego metalu, niemal pionowo w dół . Na dalszym etapie poszliśmy tak jak komu wygodnie. Ja tyłem jak raczek, Jan twarzą ku kresowi schodów. Nie muszę dodawać, że towarzyszący nam Ewa z kolegą zdążyli niemal zbiec na dół i odpoczywali sobie nabijając się z naszego złażenia. 

Było co prawda mokro, ale za to żywego ludzia poza naszą czwórka na szlaku nie uświadczył. Na okoliczność możliwości zmoknięcia zaopatrzyłam się w kurtki przeciwdeszczowe z, jak się niestety okazało przemakalnego materiału, oraz zwykłe foliówki. W rezultacie Jasiek wylądował w podwójnym wdzianku. Pod spodem folióweczka a na wierzchu przemakalna kurteczka. Wyglądał jak krasnoludek. Ważne, że suchy. W niektórych miejscach na trasie jest naprawdę zimno. Temperatura spadła w pewny momencie do 10 stopni. Nie było to jakoś szczególnie odczuwalne ani uciążliwe aczkolwiek warto zaopatrzyć się w bluzę tudzież odzież głowy. Kolejny punkt dla młodego. Nie cierpi chłopak deszczu. Do niedawna nie było wręcz mowy, żeby w trakcie opadów opuścił lokal mieszkalny na czas dłuższy, niż dojście do drzwi auta i nazad. A tu spędził na dworze i w niesprzyjających warunkach atmosferycznych 5 bitych godzin. Bo tyle czasu zajęła nam dzisiejsza wyprawa, nie licząc czasu na dojazd. Zniósł niesympatyczny dotyk folii na skórze, mokre powierzchnie, kaptur na głowie. Bardzo dużo bodźców zniósł. Aczkolwiek w drodze powrotnej mimo utrzymującej się mżawki, dążył do pozbycia się folii z głowy. 

Wejście na trasę jest dość strome, ścieżki są wyłożone bloczkami piaskowca, które są dość mocno wytarte i przy deszczowej pogodzie dosyć śliskie o czym dosyć boleśnie przekonał się Janek. Na szczęście nie wylądował w kałuży i nie odniósł obrażeń cielesnych. Nie zniechęcił się również i pozbierawszy się, opłukał ręce w najbliższej kałuży i ruszyliśmy dalej. Spory kawałek początku trasy to chodnik przez przepiękny, dziki, górski las, z soczystą zielenią i strzelistymi drzewami. Wspomniane wcześniej schody do nieba są pierwszą atrakcją do pokonania. Mimo tego, że są strome, wysokie, pionowe, niebezpieczne. Warto pomalutku się wdrapać ponieważ widok chmur na wysokości ramion robi wrażenie tak samo jak ukształtowanie terenu na górze i rozciągająca się wokół panorama. Niesamowite wrażenie. Człowiek jest tam tak mały i bezbronny a jednocześnie silny i zdolny do przezwyciężania własnych słabości. Brzmi nieco patetycznie ale tak właśnie jest. Wdrapywałam się na górę z myślą po co ja to właściwie robię i jeszcze zmuszam młodego. W połowie drogi przemknęło mi zarządzenie odwrotu ale podjęliśmy wędrówkę. Ostatni fragment drogi na szczyt to mieszanka skał, metalowych płytek i lichej dosyć poręczy. Wymagał nieco kombinowania i ostrożnego stawiania stóp. 

Po zejściu udaliśmy się w dalszą część trasy. Las pomału zastąpiły zespoły skalne. Wielkie , monumentalne masywy na tle których człowiek jest niczym na tej ziemi. Najbardziej uderzająca jest w tym miejscu cisza. Szum płynących gdzieś w dole potoków, spływającej wody i nic poza tym. Z czasem otaczające skały się zagęszczają tworząc tunel z mnóstwem odnóg, nawisów skalnych, jaskiń. Na trasie znajdują się trzy zadaszone wiaty, w których można przysiąść, odsapnąć, zjeść. Na szlaku  nie ma toalet co może stanowić pewien dyskomfort. Jak widać w niektórych mrocznych zakamarkach skał jest to problem do przeskoczenia. Komu by tam przyszło do głowy nasrać do woreczka jak można komuś pod nogami. Takie nasze człowieczeństwo niestety. Pomijając ten niuans, dalsza część trasy prowadzi przez skalny wąwóz, z niesamowitą flora roślinną, brązowymi o związków wodami w strumykach oraz siarką na skałach  Ta część trasy prowadzi drewnianą ścieżką, bez większych schodków czy podejść. Pustka przed i za nami pozwoliła włazić na skałki, podziwiać roślinność, zachwycić się mchem porastającym skały a Ewce zapoznać się z żabą w naturalnym wydaniu. Formacje skalne są niesamowite. Od niemal prostych idealnie skał, do skomplikowanych układów. Na szlaku znajduje się fragment piaskowca, który najwyraźniej oderwał się niedawno od masywu, robi wrażenie i z całą pewnością budzi szacunek do przyrody. 

Co ciekawe, kupując bilet wstępu do Teplickich Skał można zwiedzić również oddalone o 4 km przez skały - Adrspach. Asfaltem jest to odcinek 22 km. Warunkiem uznania biletu , jest przemieszczenie się łączącym obie miejscowości wąwozem. Z uwagi na warunki atmosferyczne nie zdecydowaliśmy się na ten wariant. Gdyby jednak komuś się zechciało a miał wątpliwości czy da radę wrócić po pozostawiony pojazd, to bez problemu może wrócić pociągiem. Jeden przystanek. W Teplicach podobało mi się, to, że są dwie restauracje i jedna budka z pamiątkami. Parking jest dość mały a w Czechach mają dziwaczny system parkowania, o czym ostrzegają znaki. Przed samym parkiem jest bowiem strefa dla mieszkańców i parkowanie tam skutkować będzie każdorazowo odholowaniem obcego pojazdu. Trzeba również pamiętać o tym ,że dopuszczalne przekroczenie prędkości to zaledwie 3 km, a mandaty są naprawdę wysokie od 500 po 1700 zł. Dopuszczalne wskazanie alkomatem u kierowcy 00.00 promila- również rygorystycznie przestrzegane. Bardzo ważne jest również wyposażenie pojazdu. W razie kontroli musi być: koło zapasowe, gaśnica, dobrze wyposażona apteczka pierwszej pomocy, komplet zapasowych żarówek, trójkąt ostrzegawczy co ciekawe kamizelka odblaskowa musi być w kabinie pojazdu. Tak zaopatrzeniu możecie ruszać w trasę. Warto na czas wycieczki wykupić ubezpieczenie turystyczne, ponieważ leczenie w Czechach nie należy do najtańszych. Minimalna wartość ubezpieczenia powinna dotyczyć kwoty 200 000 tyś. co w razie czego pozwala w całości pokryć koszty leczenia i ewentualnie transportu do Polski. Koszt nie jest jakiś wielki, za jeden dzień wychodzi około 10 zł od osoby. EKUZ zapewnia podstawę, podstaw a więc aspirynę na ból głowy. 

Koszty:

Paliwo: 300km w obie strony: 76 zł i zostało w baku jeszcze nie co

Bilety wstępu: 3 dorosłe osoby i jeden nieletni- 420 KC czyli  79 zł 80 gr.

Parking 150 KC- 28,50 

Pożywienie - zabraliśmy tym razem kanapki, chociaż bez fast food a się i tak nie obyło i to był największy wydatek - 107 zł.

Całodzienne, jednodniowe ubezpieczenie turystyczne 25 zł/ kompleksowe (na kwotę pół miliona złotych, starczyłoby w razie w na spokojny sen. 

Bilety zakupione On line są o kilkanaście koron tańsze. Warto również zaopatrzyć się w walutę sąsiadów u nas. Tam mają inny przelicznik ponieważ do transakcji wymiany doliczają 28% podatek. Ot taka ciekawostka. Po zakupie na email dostaniecie kody, można je wydrukować lub pobrać na telefon. zasięg w Teplic jest tragiczny, więc lepiej mieć pobrane. Należy je zachować ponieważ podczas wyjścia również, trzeba je zeskanować, aby otworzyć bramkę. 

https://www.teplicenadmetuji.cz/volny-cas/teplicke-skaly-1/  - najlepiej sprawdzać u źródła ;)

www.teplickeskaly.cz  - my bilety kupowaliśmy tutaj wystarczy wielowalutowość konta. 





















Widok z trzy setnego stopnia. Wyrażenie chodzić z głową w chmurach nabiera realnego wymiaru. Wlezę tam- następnym razem. 




Następny planowany przystanek to znajdujące się w Polsce - Błędne Skały, 

 


Brak komentarzy: