wtorek, 6 maja 2014

Być mamą -z przymrużeniem oka

Jak w kalejdoskopie
Śmiech i płacz
Radość i gniew
Szczęście i cierpienie
W ciepłych kolorach szarości
Wirują uczucia
Dzieci nie cierpią
Dzieci nie ranią uczuć
Dzieci są szczęśliwe
Więc dlaczego
W moim kalejdoskopie
Kolory rozmyła
Zasłona dziecięcych łez



          Blog to właściwie pomysł  znajomych .Postanowiłam więc sobie popisać o blaskach i cieniach macierzyństwa z nastolatką i autystą w tle ,tudzież zaprezentować swoją niesklasyfikowaną dotychczas w gatunkach literackich okazjonalną poezję.Powyższy poemat powstał po kolejnym niemiłym poranku spędzonym w towarzystwie mojej -nastki .Pierworodna  pociecha to ,,porażka wychowawcza" .O wszystko trzeba się wykłócić, o wszystko walczyć .A nie wierzyłam kiedy mi mówili --,,Poczekaj   będziesz miała własne dzieci to zrozumiesz" .Śmiałam się w nos tym mądrościom ludowym   .Mam własne i rozumiem  .
      Wybryk natury mi się udało stworzyć .Siedzi z nosem w książkach .Czyta poezję, tworzy własną .Nie pije , nie pali , nie bierze narkotyków , nie włóczy się z rówieśnikami  .Masakra normalnie .Na szczęście buntuje  się .Jako rozbestwiony wychowawczo rodzic zadziwiająco źle znoszę ten okres dorastania pociechy .Może dlatego ,że brakuje mi po prostu sił .Młodszy potomek wysysa ze mnie wszystko .Jest autystą -dodam nietypowym nie dał się zaszufladkować w normy i tabelki  do tego ma uczulenie na tv -no czy ja nie mam pecha ?Jak prawie trzylatek może nie lubić magicznego pudełka z reklamami .Do tego bardzo lubi świeże powietrze .Dziedzic rodowego nazwiska  wypuszczony samopas bryka radośnie w przydomowym ogródki i zawzięcie szczeka na przechodzących ludzi .I co jakiś czas sprawdza , czy matka już skończyła i może z nim wyjść na spacerek .No więc po takim magicznym dniu od 6 do 23 a czasem później  jestem tak padnięta ,że nie mogę zasnąć .W prezencie mam poranne utarczki o bzdety .Zjedz śniadanie , umyj uszy , czesałaś się dzisiaj .Łóżko magicznie się pościeli czy jak ?W tym czasie ma pociecha udaje ,że używa wody i mydła .Spina byle jak włosy .Zwija kołdrę w kłębuszek i kierując się do wyjścia ignoruje kanapki na stole .Podczas kursu na drzwi wyjściowe przypomina sobie o zeszycie do matematyki .I coś co najbardziej mi osobiście podnosi ciśnienie -jęczy .Ton głosu ma mocno żałobny , zawodzący , irytująco wkurzający .Jak tylko zaczyna mam ochotę gadzinę zakneblować .Uprzedzę wasze pytanie .Tak próbowałam zrezygnować z udziału w tych porankach jednakowoż nie da się  .I tak zamiast rano sobie słodko pospać - użeram  się i gderam .Potem wstaje zaraza numer 2 i dzień się kończy szybciej niż bym chciała .Macie tak ,że doba to za mało? Ja mam tak cały czas , to jakaś choroba chyba jest .Bycie mamą mnie czasem przytłacza .Ale ogólnie daję radę .Jak mawiała moja znajoma .Fajnie by było wrócić do pracy i odsapnąć przez te 8 godzin , no ale póki co jeszcze ciągnę wychowawczy .Tylko nie wiem kto kogo stara się wychować .Na razie mamy remis .


Brak komentarzy: