niedziela, 7 czerwca 2015

Kilka ulotnych chwil

Strasznie dużo się ostatnio u nas dzieje , pozytywnie i negatywnie też ,żeby nie było za nudno i żeby zachowana była równowaga .Więc najpierw poczekalnia u doktorka -pediatry i sfrustrowany posiadacz dwóch pociech w tym jednej w wieku , gdzie za niedługo może biedak dziadkiem zostać a przy stężeniu autyzmu ma szansę dostać w pakiecie egzemplarz gratis do wnuka tudzież wnuczki .Jasiek sobie hasał nie czyniąc przy tym nikomu krzywdy bo i pora późna i cicho jakoś się zachowywał po prostu biegał sobie po poczekalni facet zwrócił nam uwagę ,że powinniśmy się młodym zając bo od tego biegania głowa go boli .Małżonek nie przyzwyczajony zabrał się za polemikę z osobnikiem obciążonym migreną a ja nauczona wcześniejszymi doświadczeniami z ,,normalnymi członkami społeczeństwa " zapytała tylko -uważa pan ,że mój syn jest niedopilnowany ?Na co pan nieroztropnie odpowiedział twierdząco .Przed nami były jeszcze dwie osoby oznaczało to jakieś 30 minut czekania .Idealny czas ,żeby pokazać jak wygląda autystyczny czterolatek którym faktycznie nikt się nie zajmuje .wymiany zdań słuchały panie pielęgniarki i jedna po drugiej cichuteńko wyemigrowały , jedna przemknęła obok do gabinetu z szeptem -uprzedzę doktora i rozpoczęliśmy edukacje poprzez zapoznanie bezpośrednie mąż został odesłany do samochodu ,  ja wyciągnęłam sobie telefon usiadłam na ławce a młody puszczony samopas dal popis swoich umiejętności .Po 15 minutach facet blady zielony i fioletowy próbował go bez skutecznie zakrzyczeć .Po kolejnych dwóch minutach z gabinetu wyszedł doktor i wydarł się na faceta ,że dziecko ma orzeczenie o niepełnosprawności a jemu co dolega ,że się tak drze i przeszkadza mu pracować .Po czym zaprosił nas do gabinetu bez kolejki , powygłupiał się z młodym i stwierdził ,że głupich nie sieją.Po wyjściu z gabinetu podeszłam do gościa i wyraziłam nadzieje ,że więcej sie nie spotkamy , bo po pierwsze za każdym razem pozwolę synowi brykać po drugie młody może się nauczyć niewłaściwych wzorców zachowań .Na zakończenie dodałam,że niech się często modli ,żeby mu się w rodzinie dziecko z autyzmem nie trafiło .Bo taki dziadek to masakra .Facet spąsowiał ale nie rzekł słowa .Sądzę ,że drugi raz się zastanowi zanim otworzy paszcze.Znieczuliło mnie na to normalne społeczeństwo .Nie zamierzam się za wszelką cenę dostosowywać ,żeby zadowolić innych , Nie oznacza to również ,że młody może robić co chce i gdzie chce wręcz przeciwnie .Są granice które staramy mu się wpoić mimo wszystko , jednak czasem trzeba pozwolić żeby po prostu był sobą dla wyższego dobra społecznego .
W przedszkolu pięknie współpracuje , wykonuje polecenia , słucha się -tak opisuje to samo dziecko .Jest przy tym pełen życia i energii zdolnej do utrzymania średniej wielkości miasteczka .Na dzień dziecka był mały zgrzyt , kiedy do dzieci zawitały wielkie Myszki Miki , no i zadyma młody się rozbeczał i wprawił panie w osłupienie histerycznym wręcz płaczem , zapomniałam uprzedzić ,że ostatnio ma fobie na punkcie myszy w czerwonych gatkach .Ale sytuacja została opanowana a młody świetnie się bawił.Odbierając go przez chwilę stałam podpatrując swoja pociechę .Nie wyróżnia się za bardzo w tłumie , jedyny dysonans to trzymanie sie od dzieci z daleka .Wszyscy stali w kółku a on przed i bawił się równie dobrze .
Uczulenie na kontakt fizyczny przenosi na kuzynostwo .Martynka się do gada garnie normalnie zagłaskałaby go gdyby mogła .Nie może się doczekać ,żeby się z nim pobawić a ten za nic na świecie się nie da  przytulić , zabawa owszem ale taka w której nie jest dotykany .Ma również cztery sztuki płci męskiej w jednym domu wiekowo zbliżonym do swojego i zabawnie wygląda kiedy za wszelka cenę chce uniknąć kontaktu co na małej przestrzeni i przy takim skondensowaniu dzieci jest niemożliwe wręcz .Jednak kiedy dotrze do niego ,że nie da się uniknąć pozwala się łaskawie dotykać a nawet prowokuje łaskotki .
Po lekturze bloga i książki autorstwa Katji o którym wspominałam w poprzednim wpisie zweryfikowałam swój osobisty sposób zwracania się bezpośredniego do szkodnika i pilnuje się ,żeby zwracać się do Jaska normalnym tonem a nie trenować jakieś zaśpiewy , intonacje i powtórzenia.I ku mojemu zdziwieniu skutek prawie natychmiastowy .Jak młody nie mógł mi czegoś wytłumaczyć olewałam temat -bo przecież i tak on nie rozumie  .Po lekturze zastosowałam metodę normalności .  Młody chciał wczoraj lecieć do dziadka ale nie umiał mi powiedzieć o co mu chodzi tym razem nie potraktowałam go przedmiotowo tylko uklękłam , położyłam mu ręce na ramionach i powiedziałam ,że nie rozumiem co do mnie mówi i ku mojemu zdziwieniu ogromnemu syn wyrzekł do dziadziusia iść, idziemy powoli i wyraźnie .Czyli można jak człowiek dostanie odpowiednie wytyczne
W ogóle ostatnio coraz więcej się pojawia zdań słów , potrzeby kontaktu przynajmniej ze mną , bo przez epidemie nadciśnienia wśród męskiej części rodu i zwariowanymi pracami porządkowo-geodezyjnymi nieco zaniedbane to moje dziecko uczuciowo .
Ze starsza pociechą nieco lepiej po ostatnich wydarzeniach .Sytuacja została wyjaśniona i okazała się banalna i mocno wyolbrzymiona przez szkodnika  .Szkoda że trzeba było lańska , nerwów, szarpaniny , niedomówień , żeby odkryć ,że rozwiązanie jest prostsze niż się wydawało .Najgorzej jest wtedy kiedy trzeba uciec się do szantażu , nabiegać się żeby na końcu dojść do wniosku że trzeba było już dawno stłuc zamiast zdzierać jęzor po próżnicy a efekty szybsze i trwalsze . Niedługo wakacje mam w planach wykorzystanie tego czasu na przekonanie nastolatki ,że sposób na życie jaki sobie wymyśliła wyszedł z mody .
Mąż nadal choruje , niech choruje trudno osobiście uważam ,że nie dolega mu nic czego nie wyleczyłby ruch na świeżym powietrzu , dwadzieścia kilo mniej i więcej humoru i zadowolenia z życia i więcej chęci do czegokolwiek .Ale cóż przyroda .Ma kilka zalet dzięki którym ciągle jesteśmy małżeństwem i na szczęście dla mnie jest ich więcej niż wad.Wczoraj pojechali na pielgrzymkę z córką do Częstochowy więc dzisiejszy poranek był najlepszym porankiem stulecia .Cisza spokój i luuuuzik na maksa .Trzeba by było ich wysłać na tydzień na jakieś wakacje.Oj rozmarzyłam się .
Ogólnie jest dobrze , głównie dlatego ,że jestem tak zmęczona po całym dniu intensywnych prac rewitalizacyjnych naszej posesji ,że nie mam czasu na depresje, zły nastrój i inne wymysły .Cel na koniec dnia jest prosty -spać .

Brak komentarzy: