piątek, 2 października 2015

się nazbierało

Normalnie jestem zarobiona po łokcie , nie ma kiedy usiąść i z przyjacielem blogiem podzielić się szarościami dnia .Po wtorkowym spotkaniu jakby lżejsze powietrze wokół , świat piękniejszy i nieco nadziei ale nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca .Kolejny etap wycieczkowy rozpoczęty .Niedawno byliśmy w Karpaczu i potwierdziło się silne uczulenie na pleśń , grzyby , chwasty , wróciliśmy z receptą , nieco przypieczonym sprzętem (dlaczego nikt mi nie powiedział ,że pod te góreczki tam to się szybko wjeżdża a już broń boże nie zatrzymuje żeby podrzucić miłą staruszkę )Ale dzięki bratu , determinacji i potężnej dawce adrenalinki pokonałam wzniesienia .Najfajniej było kiedy przemiła starsza pani(na oko 80) którą zabraliśmy ze spokojem instruowała mnie jak pokonać góreczkę a na koniec stwierdziła ,że droga przez las która znajdowała się dwie uliczki dalej jest wygodniejsza po czym wręczyła nam ulotkę świadków jehowy .Akcent humorystyczny .Za radą starszej pani udaliśmy się do wskazanego miejsca i okazało się ,że babci było bliżej a my musieliśmy obejść budynek wokół .Ale w końcu się udało trafiliśmy , odnaleźliśmy rejestrację , chwilka momencik i gabinet zabiegowy w którym z pewnymi oporami młody dał sobie narysować na rękach literki , zrobić kropki i nawet pokłóć się dał ale 15 minut w pozycji w której nie mógł ruszać i zginać łapek okazało się ponad cierpliwość młodego.Został przekupiony perspektywa udania się na plac zabaw wypatrzony przez okno .Potem troszkę poczekaliśmy i przeszliśmy na konsultację do pani dr .Dostaliśmy receptę .A Jasiek popędził na plac zabaw .  Taka przypadłość , niektórzy zwiedzają bo lubią a Janek zwiedza place zabaw , kolejnego dnia a właściwie nocy udaliśmy sie do Białegostoku tak dobrze czytacie wygnało nas 600 km od domu .Bo dziecko chciało na inny plac zabaw a poważnie pojechaliśmy do laryngologa .Rok temu dostaliśmy skierowanie na podcięcie migdałków i usunięcie trzeciego .Grzecznie czekaliśmy na termin zabiegu wyznaczony na grudzień 2016 r .Jednak kiedy zadzwoniła kobietka i poinformowała ,że termin się wydłuży uruchomiła we mnie hormon wściekłego poszukiwacza .więc kolejno google, laryngolodzy i telefon w garść po opowiedzeniu po raz nie wiadomo który naszej zawiłej historii migdałowej .Przesympatyczna pani zamilkła na chwilkę , kazał poczekać na lini i podyskutowawszy z kim w tle .Radośnie poinformowała ,że możemy umówic się na prywatna wizytę u szefa kliniki -prywatnej dodam na marginesie -koszt wizyty 100 zł .No to ja ,że nie stać mnie na prywatne usuwanie migdałków (jakby sie kto pytał 3200 zł )na co pani ,że nikt nie chce ode mnie pieniędzy tylko za konsultacje trzeba zapłacić i szef zadecyduje ,czy zabieg jest konieczny i jak będzie to go zrobi społecznie .Więc uzbrojeni w dobre rady , rodziny i znajomych ruszyliśmy niezbyt optymistycznie nastawieni w drogę .Mąż prowadził , brat towarzyszył a my nie mieliśmy wyboru .I w końcu Janek chciał jechać z tatusiem daleko duzim amochodem , no to w droogę .Trasa super , prosto , szybko i przyjemnie i tanio tylko 19,80 za autostradę .Koszt gazu też niższy niż się spodziewaliśmy mimo ponad 40 groszy na litrze .Tam jechaliśmy jechaliśmy 10 godzin .Na szczęście dr przyjął nas dwie godziny wcześniej zbadał Janka poogladał , opukał , podumał i stwierdził  ,że nie ma powodu żeby usuwać wszystkie migdały jednak trzeci na pewno ponieważ zasalania uszy a boczne trzeba tylko zmniejszyć .Prosto z mostu mówię ,że nie stać nas na zabieg na co dr popatrzył tylko na mnie po czym zapytał ze spokojem czy 13 będzie nam pasowało .Tego miesiąca oczywiście .Tak będzie .Do gratisowego zabiegu otrzymałam również gratisowy nocleg w klinice .Nie wiem na czym polega to nasze szczęście w nieszczęściu ale cieszę się ,że nam towarzyszy do tej pory .Więc udaliśmy się w drogę powrotną .i tak pokonaliśmy 1200 km i pokonamy je ponownie niedługo.Trzymajcie kciuki  ,żeby się Jaś do tego czasu nie rozchorował  .Przed nami kolejny wyjazd wybieramy sie na turnus rehabilitacyjny do zakonnic .21 dni dopłata za mnie 800 zł termin listopad albo grudzień tego roku .Wybrałam grudzień .Nasze małe stado rodzinne potrzebuje kopa ,żeby wrócić na właściwe tory  .Z pełna więc świadomością iz jest to mściwe z mojej strony i samolubne zamierzam spędzić wigilie z dala od domowego bałaganu .Mam nadzieje ,że brak nas przy stole w dniu w którym zawsze byliśmy w końcu coś w tym naszym marazmie zmieni ,bo pleśniejemy , dopasowani jak ręka do rękawiczki , porozumiewamy sie bez słów, poznawszy się jak dwa łyse konie czas na powrót zapuścić futro  .Dzisiaj byliśmy po pieczątki , skierowania, konsultacje .Pani dr byla zaskoczona postępami Janka jak wszyscy którzy dawno go nie widzieli .Spotkaliśmy  też panią Beatke od koni .Młody się przywitał pogaworzył i ruszyliśmy dalej .Najfajniejszym z wydarzeń były urodziny Martynki .Pojechaliśmy z nastawieniem,że za godzinę wrócimy z ryczącym i przyklejonym Jankiem a tu niespodzianka .Na początku trzymał się z boku , a potem jak się zabawił z Szymonem tak minęły 4 godziny gzie moja obecność była mu niezwykle obojętna .Najwięcej frajdy sprawiła mu jazda bryczką cieszył się jak szalony .a mi najbardziej podobał sie tort .Mniam mniam pycha .I tak uczciliśmy 8 rok życia naszej małej blondyneczki , zabawa przednia .Chyba rozważę zorganizowanie kolejnych urodzin Janka z dziećmi ale na razie dojrzewam do tej decyzji .Było super .Dziękujemy Martynko za wspaniała zabawę .teraz szykujemy się na 13 zdam  relację jak juz będzie po

Brak komentarzy: