niedziela, 6 grudnia 2020

Mikołajkowe -dziękuję

 Demon nade mną rozpostarł skrzydła

W rozpostartych szeroko odcieniach szarości

Kawałkami wyrywa mi z duszy barwy

Szponami pełnymi gniewu

Raz po raz , coraz głębiej

Po kres duszy sięga szponami

Anioł stróż śpi zmęczony

gdzieś...

Czasami mam wrażenie, że więcej już nie dam rady unieść, po raz kolejny podnieść się z kolan i ruszyć dalej. Po raz kolejny odebrać policzek i nadstawić drugi. Bo ileż można? Ano można bardzo dużo. Wiele więcej niż nam się zdaje. Wszystko zależy od tego jak o problemie myślimy. Jaśka autyzm był hamulcem bezpieczeństwa, powrotem na normalne ścieżki życia, chwilą na dostrzeganie wokół drobnych i bardzo radosnych rzeczy. Śmierć brata - myślę, że miała mnie nauczyć zadawać trudne pytania i pakować się bliskim ,z butami w życie a nie wierzyć na słowo, że jest dobrze i kolorowo. Teraz- jeszcze nie wiem czego ma dotyczyć lekcja życiowa która trwa. W przeważającej większości ludzie z którymi los mnie styka są pełni życzliwości. A w ten mikołajkowy czas chciałam Wam wszystkim podziękować za Waszą obecność, za wsparcie, za wysłuchanie, za odwiedziny, za prezenty- niespodzianki, za miłe słowa, za odpisywanie w środku nocy, za wypłakanie w rękaw. Człowiek bez innych ludzi jest mikry, słaby i bezbronny. Wasze wsparcie daje mi nowe siły, żeby każdego dnia wstać i podziękować za kolejny dzień i się z nim zmierzyć.  Trudne rzeczy mają być zawsze lekcją, tak myślę. Wskazówką do przewartościowania, wyhamowania i zmiany. Jasiek, studia, dom, choroba męża jakoś to wszystko trzeba pogodzić , poskładać, posklejać. Zastanawiałam się co ja u licha będę robiła przez te kilka godzin czekania pod gabinetem cytostatyków ale się okazało ,że to świetny czas na odrobienie uczelnianych zaległości a wi- fi w szpitalu hula nie najgorzej. Irytuje mnie dojazd do Lubina, bo po raz kolejny zgubiłam się na prostej drodze i musiałam pół miasta objechać. I tu zaczyna się sezon na - Jak dobrze:

- że mamy erę cyfryzacji i nawigację w telefonach. 

- że mamy zdolność kredytową, bo trzeba było na szybko nowe telefony ogarnąć.  W ciągu tygodnia obydwa stare odmówiły współpracy, pewnie przez gorące medyczne linie. 

- że bateria w laptopie trzyma cztery godzinki. 

-że dzieciaki pomagają przy malowaniu

-że mam przyjaciół, którzy wysłuchują mnie nocami

-że mam wspaniałe dziewczyny, które obdarowują mnie materialnym wsparciem

-że poznaje nowych ludzi pełnych wiary, których czyny są jej odbiciem. Czasem  zapominam o Bogu ale najwyraźniej on o mnie nie. Chociaż przejawia się to w osobliwy sposób

-że  mam wszystko czego potrzebuję

-że ma siły

-że jestem zdrowa

-że każdy kolejny dzień się zaczyna

-że Jasiek mimo niesprzyjających warunków ogarnia szkołę-chociaż dwie jedyneczki wpadły. Ale uczeń bez jedynki jest jak żołnierz bez karabinu.

Nie jest lekko a jednak dzięki Wam jest znacznie łatwiej wszystko unieść i znaleźć siły na kolejny raz. Dziękuję Kochani. Po raz kolejny, za serce, słowa i uczynki. Za to ,że jesteście. 


1 komentarz:

Emel pisze...

A ja Ci dziękuję za to, że ZAWSZE potrafisz rozpocząć " sezon na ~Jak dobrze..~" 🤗