niedziela, 30 stycznia 2022

Alfa i Omega

Mimo niesprzyjającej aury pogodowej, zmuszona byłam w dniu wczorajszym udać się do Wrocławia. Po co? Do dentysty tym razem z młodym. Po konsultacji ortodontycznej okazało się, że skomplikowana sytuacja fizjologiczna w paszczy młodego wymaga usunięcia sześciu zębów mlecznych. 

Oczywiście pojechaliśmy na konsultację tylko z jednym ułamanym a wyszło jak zawsze. Po konsultacji j/w okazało się, że zęby - weg i nakładamy aparat stabilizujący, i że to co teraz ma w buzi to efekt braku opieki ortodontycznej po poprzednich zabiegach. Eh okazuje się ,że żadna ze mnie alfa bo nikt mi nie podpowiedział, że cos takiego jak stabilizator uzębienia jest i że trzeba go było zamontować. Trudno lepiej późno niż wcale. 

Zatem po otrzymaniu telefonu ,że 28.01.2022 na godzinę 14;30 zwolniło się miejsce na sali operacyjnej. Taaa operacyjnej , bo na żywca to mam w nosie niech rosną krzywe. Jednakże w związku z faktem zapodania młodemu narkozy wycieczka musiała odbyć się pojazdem osobowym marki Seat Leon koloru niebieskiego. K...a samochodem po Wrocławiu. Ja- z półprzytomnym potomkiem, na siedzeniu obok, o wadze 55 kg. Ale jak nie ja to kto? 

Dobrze, że na popołudnie, więc zaplanowałam intensywny poranek. Młodemu dowód muszę wyrobić, przy okazji zgłosić zgon zwierza w wydziale podatkowym więc plan obejmował wyruszenie o 8 do Ratusza Miejskiego, następnie tankowanie i ku poliklinice stomatologicznej trasą S8. Co się mogło nie udać? 

Wstaję sobie rano, zadziwiająco wyspana, jasno coś, 8;30. Yhmmm to plan się realizuje po zbuju. Piec, węgiel przytaszczyłam, zasypałam. pożywienie dla zostawionego męża samopas na cały dzień i już mkniemy do urzędu. Kolejna górka- zdjęcie nie takie. Ja cież pi pi pi, ja nie mam czasu biegać po fotografach. Ale poszłam i zrobiliśmy świeżutkie zdjęcia. Dobra załatwione, zwierz też zgłoszony. Ruszamy dalej tankować. Z drobnym poślizgiem wyruszamy. 

Sama trasa bez niespodzianek, prosto, długo i nudno. Dojechałam do Wrocławia, masakra ruch jak w Rzymie. Jakoś dotarłam pod bramę kliniki, o mały włos nie wpakowując się pod tramwaj. Kto wymyślił tramwaje w mieście pytam. Dobra skręciłam, wjechałam poszukuję miejsca do parkowania. Jak wszędzie po kiego parkować tak ,żeby się jeszcze ktoś zmieścił, ważne ,że ja pan i władca bmw mam miejsce. a nawet dwa. Mać, mać , mać. Dobra zatem próba zaparkowania w pobliżu i jak najbliżej. Parkingu brak, ale widzę dziki wjazd na trawniczek, zatem cyk i wjeżdżam. Wszystko pięknie fajnie, tylko za słaby łuk wzięłam i zahaczyłam zderzakiem o słupek.  No cóż dawno nic nie urwałam w aucie, nie zarysowałam, nie wgniotłam. Wylazłam z pojazdu, wściekła na maksa obejrzeć straty. Drzwi ok, szukam dalej a tu mój zderzaczek zwisa smętnie z jednego boczku. Stanęłam i badam - odleci czy nie odleci. Po obdukcji stwierdzałam, że jak 90km/h  na powrocie pojadę to nie odpadnie- może. Dobra zatem wcisnęłam zderzak na zatrzaski otrzepałam umorusane ręce, bo błocko po kolana - stolica mać. Wrocław, wielkie miasto. Dobra poszliśmy dokumentację uzupełnić, po półgodzinie w rejestracji, na drugie piętro po skierowanie od ortodonty, żeby wiedzieli jakie zęby  usunąć. Dobra czekamy, aż nas zawołają. 

Oto i my. Wywiad. Młody na fotel usiał, upewnił się ,że żadnych zastrzyków nie będzie tylko wyciąganie zębów. Pani dr założyła mu na twarz maseczkę z gazem i za moment chłop śpi, spacyfikowany. Matka czyli ja zostałam wyproszona z sali operacyjnej i poinformowana ,że mam powrócić za jakieś 60 minut. Dobra myślę, kawa, myślę posiłek, myślę picie. I miejsce parkingowe może pod drzwiami się zwolniło. Dobra zatem idę. zlazłam na dół. Coś mnie tknęło, żeby schodami. Auto jak zostawiłam tak stało ze smętnie oberwanym zderzakiem. Dopchnęłam obuwiem zatrzask ku widocznemu zaskoczeniu parkującego tuż obok osobnika płci męskiej. Bosz jakby nigdy z buta zderzaka w aucie nie wciskał. O jest i miejscówka. Zatem ostrożnie i pomalutku, byłam zawróciłam zdemolowany pojazd i uniknąwszy tym razem dalszych kontaktów z elementami pionowymi wyjechałam bez większych niespodzianek. Przeparkowałam i idę po kawę. A tu pusto. Automat nie działa, drugi również. W ogóle jakoś ciemno w środku, alarm przeciwpożarowy wyje. Nie ma prądu. Młody w trakcie zabiegu. Wyszła pielęgniarka i uspokaja, że generator jest więc bez obawy. Pan który czekał za nami w kolejce został jednak poproszony o opuszczenie obiektu. Zostaliśmy my, wszyscy sobie poszli. Dokończyli, wybudzany Jan był na stole, teoretycznie doszedł do siebie. Windy nie działają więc czeka nas powolne schodzenie z trzeciego piętra. Po drodze obrzygał dwa piętra poprawił na parterze i poczuwszy się lepiej potuptał do pojazdu. Z grubsza pozacierałam ślady, ale nie było kogo poprosić o posprzątanie bo żywej duszy w budynku nie było. Zrobiłam co mogłam.

I to nie koniec perypetii. Jak? pytam, mam poruszać się po Wrocławiu w którym nie działa sygnalizacja jeżeli z działająca ledwo sobie radzę? Oto jest pytanie o sens istnienia. Raczej nie zamierzam tu nocować więc zrobiłam to co rasowa blondynka  w mojej sytuacji robić powinna. Rura i do przodu. Wbiłam się przed maskę jakiegoś miejscowego użytkownika dróg, który rzuciwszy okiem na zderzak , poczuł przypływ kurtuazji i przyhamował grzecznie. I tak sobie jadę, jadę, na szczęście ciągle droga z pierwszeństwem przejazdu. Jakimś cudem udało mi się w odpowiednim momencie skręcić w lewo, zmienić pas, nie utknąć na środku skrzyżowania i dotrzeć do znaku- koniec miasta. Już nic nie urwałam, nie uszkodziłam, nikogo nie przyprawiłam o zawał- chyba. Znaleźliśmy się na A4- jak pytam skoro miało być S8 ale dobra. Kątem oka widzę, że młody zielony, parkingu brak, stacji brak, noc. mówię zrezygnowana rzygaj synu na podłogę. Tak też uczynił, bo co miał zrobić. Dojechaliśmy do końca nieszczęsnej autostrady i na najbliższej stacji przebraliśmy szkodnika w zapasowe ciuchy, wygrzebałam pojemnik awaryjny na wypadek powtórki z rozgrywki, ogarnęliśmy nieco auto i... wpadliśmy na frytki. Bez dalszych niespodzianek dotarliśmy do domu. W końcu.  

I tak to nam jakoś poszło. Bilans strat i zysków wyszedł na plus, ale na wizytę u ortodonty w lutym jedziemy pociągiem, na jakiś czas mam dosyć cywilizowanego świata i poruszania się po nim samochodem.

Sesja zakończona, pozaliczana. Ostanie miesiące przed obroną. Jak to się wydarzyło, zleciało nie wiadomo kiedy. Na razie nie odczuwam stresu. Ba nawet przymierzam się do zapisu na kolejny etap edukacyjny. Zobaczymy. Oby do przodu. 


5 komentarzy:

Unknown pisze...

Zdolnych ludzi to od razu poznać😉

szarutkiekolorki pisze...

Taaa na pierwszy rzut literki :)

Emel pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Emel pisze...

Mogę Cię czytać pasjami👍
Jesteś dzielną kobietą i prawdziwą opoką. 😘Szacunek !

szarutkiekolorki pisze...

Cóż powiem... Dziękuję ;)