czwartek, 6 stycznia 2022

Bezsilność

 Czasem wydaje mi się, że oswoiłam ten nasz autyzm. I kiedy zaczynam popadać w rutynę i lekko wdychać powiew normalności - łup !!! Spadam na ziemię. 

Tym razem akcja igła i strzykawka. O wizycie w laboratorium już Wam chyba opowiadałam. Nie jestem pewna ale nie chce mi się sprawdzać. Dziś opowiem Wam jak pewien młody człowiek udał się na szczepienie.

Proszę Was bez zbędnej oceny. Autyzm już ma drugiego nie dostanie. Zatem postanowiłam, że i on zostanie poddany czipowaniu. Zarejestrowany, ostrzeżony, przygotowany. Zatem jedziemy. W przychodni wleźliśmy do gabinetu. Pojawiły się pierwsze symptomy zachowania - rety oni tu mają igłyyyyyyy. Ankieta, badanie lekarskie i tu mogłaby się akcja zakończyć ,ale nawiązał się dialog

- A po co ja się muszę szczepić?

- Żebyśmy mogli pojechać na basen.

-A to ja nie muszę pływać. A po co jeszcze?

-Żebyś mógł oglądać tablet.

- Mam komputer nie muszę na tablecie. A po co jeszcze?

- Żeby iść do Mc....

- Ja wcale nie muszę tyle jeść. To ja sobie stąd wyjdę taki niezaszczepiony. 

Informuje więc personel medyczny szt 2 że mamy autyzm i świeżo odkrytą fobie strzykawkową. Dr próbował pogadać z młodym ale bez skutku. 

Jako jednakże wiecie ,że ze mnie matka roku nie będzie. Tom poprosiła o spacyfikowanie syna i tak też uczyniliśmy podstępnie osaczając robaczka. Dr i ja gostka trzymamy. Gostek drze się w niebogłosy jakby go żywcem ze skóry obdzierali i ku zaskoczeniu mojemu i gadziny doktor mówi - krzycz jak to ci pomaga. Pielęgniarka w tym czasie wbiła igłę. Młody przestał się szarpać, oczy otworzył niczym kot ze Shreka, w jednej chwili przestał się drzeć i powiedział- przepraszam, że tak krzyczałem. Nie było się czego bać. Jeszcze tu wpadniemy z wizytą. 

Ożesz k...a jego była ....na mać. Nigdy ale to nigdy, przenigdy nie powiem, że oswoiłam autyzm. Zawsze znajdzie się coś co mnie zaskoczy. To czy fobia, lęk, strach został przełamany okaże się niebawem bo 21 go druga dawka.

Z innych spraw. To np. ułożyłam przez ostatnie kilka dni 1000 dosyć skomplikowanych puzzli. Zrozumiałam kolejną bardzo ważną życiową lekcję co prawda 20 lat po niewczasie ale lepiej teraz niż wcale. Jeżli drugi człowiek ma cię za nic i jesteś dla tej osoby emocjonalnym śmietnikiem to żadna sytuacja, zdarzenie, poświęcony czas, zaangażowanie i obecność za nic tego nie zmieni i żeby utrzymać w ryzach rozum i emocje tudzież pewność siebie i wiarę w ocenę sytuacji we właściwej perspektywie należy bezwzględnie załączyć tryb unikający. Kiedy poznasz, że twoje starania i tak pójdą na marne? Ano kiedy nadal słyszysz nieustanną,  chociaż nieco lepiej zamaskowaną krytykę, kiedy ciągle dając z siebie bardzo wiele słyszysz, że i tak robisz wszystko źle, nie tak i nie wtedy kiedy potrzeba. I co dzieje się potem? Potem w którymś momencie nie klękasz mentalnie i nie przepraszasz, nie wbijasz się w poczucie winy. Patrzysz ze sporą dawką rozbawienia na toczące się w tle przedstawienie.Zamiast dać się kolejny raz pochłonąć przyjmujesz rolę obserwatora. Przestajesz roztrząsać co tym razem było nie tak i jak bardzo powinnaś/ powinieneś odczuwać niesmak do siebie. W sumie odkryłam, że jestem głupia ale...jest mi to doskonale obojętne bo to pojedyncza, oderwana , indywidualna opinia. A ja poczułam w końcu wolność i poczucie sprawstwa. Zaakceptowałam fakt, nie dałam się w manipulować i wypełniłam przyjemnie nadmiar czasu. Dokonałam wyboru. Dla samej siebie jestem wystarczająco dobra nie muszę dla innych też taka być. Nie wszyscy muszą mnie lubić i wzajemnie. 


2 komentarze:

Emel pisze...

A ja Ciebie lubię - za szczerość, dystans do świata, poczucie humoru i wielką pracowitość 💕

szarutkiekolorki pisze...

Dziękuję ;)