Tak sobie kursujemy, bo cieplej się robi. Bezpośrednio pojeździć komunikacją miejską , natomiast pośrednio zaplanowałam obejrzeć Zielonogórską palmiarnię. Palmiarnia jest mikroskopijna, w sumie dosłownie dwie palemki, podest z którego można spojrzeć w dół na roślinki. Nieco rozczarowana zaciągnęłam młodego na reklamowany taras widokowy, który również okazał się rozczarowujący. Niesamowicie brudne szkło skutecznie zniechęciło mnie do podziwiania panoramy miasta. Zatem zjechaliśmy windą w dół, zakupiliśmy magnesik z Zieloną Górą i wyszliśmy do realizować cel- poszukiwanie pstryczków - elektryczków.
Po trasie i tak znaleźliśmy kilka ciekawostek.
W ten oto sposób spędziliśmy czas od 10:34 do 18:34 na zwiedzaniu Zielonej Góry w większości przez okno autobusów wszelkiej maści aczkolwiek w jednakowych barwach, łamańce, elektryki, hybrydy, małe, duże, i całkiem króciutkie.
Koszt wycieczki 50 zł/ bilety( ulgowy i normalny) kolejowe, 30 zł hot dogi w żabce i popitka. 20 zł całodzienny bilet komunikacyjny dwustrefowy. Czas oderwany od codzienności- bezcenny.
się nauczyłam murować z cegły i z bloczków. Co się będę rozdrabniać. Teraz czas na resztę ale jakoś tak niechętnie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz