wtorek, 24 czerwca 2014

Prawie zdażył się cud

        Prawie stał się cud .Byłam dziś z dziećmi we Wrocławiu .Starsze towarzysko a młodsze na kontrolę w PZP wynik psychika i rozwój w normie a na pewno ruszyło do przodu Młody podał pani doktor swa małą szlachetną dłoń  odprawił rytuał wyjścia -czyli uścisk , żółwik , papa ,buziaczek i wychodzimy .Ale doktor była nieugięta 15 minut dochodziła co się zmieniło .No i doszła do wniosku ,że Jasiek się wyciszył .Ależ twórcze młody wstał dziś dokładnie  o 5,20 rano .Odbył pierwszą świadomą podróż koleją dwie godziny wśród nieznanych hałasów , ludzi i widoków .O dziwo przeżyliśmy oboje względnie spokojnie i bezkonfliktowo .Po dotarciu na miejsce radocha  na widok fontanny , tudzież kolejnej na trasie naszej wędrówki .Ddo tego jazda tramwajem  , straż pożarna mnóstwo ludzi i samochodów ani chwili ciszy .I ona mi mówi że się wyciszył .Nie wyciszył tylko był w szoku kulturowym .Do tej pory jeździł z nami wujek Staszek ale chłopina nie może , gdyż sam się kuruje .Sama z dzieckiem się nie odważę po obcym mieście i to przez centrum  .Po epokowym stwierdzeniu tudzież uzupełnieniu wpisów w historii młodego zrobiliśmy pa pa i ruszyliśmy na poszukiwanie ul Sienkiewicza na której znajduje się dentysta wystarczająco odważny, żeby  zmierzyć się z uzębieniem młodego .No i jak to ja zgubić się na wycieczce to tradycja rodzinna .Zaczęło się od tego że kartka  z trasą została w domu . W głowie pustka  a kogo byśmy nie zaczepiły to nie miejscowy .Więc za telefon najpierw do wujka Staszka , wujek do znajomej , znajoma kazała szukać katedry i to będzie gdzieś tam .Dobra postanowiłam zawrócić w stronę dworca PKP i tam popytać .W międzyczasie postanowiłam zadzwonić do cioci Lucynki mąż cioci wujaszek Mariusz pędzikiem wyszukał mi potrzebna trasę więc uzbrojona w nowe dane ruszyłam  uparcie ciągnąc za sobą  pociechy .Pewnie udałoby nam się dojść na nogach do celu gdyby nie upływ czasu .Wizytę przełożono nam o godzinę wcześniej więc z jęzorem na brodzie miotałam się po uroczym Wrocławiu.W końcu wpadłam na genialny pomysł i zadzwoniłam do stomatologa z pytaniem jak się do nich dostać .No i sie okazało ,że tramwaj tuz  przystanków 4No to zadowolona Ewka pomaszerowała do automatu po bilety , by zasiąść w tramwaju i liczyć przystanki .Po przejechaniu dwóch odkryłam poprzez rzut okiem w lewo ,że wystarczyło przejść przez park co zaoszczędziłoby nam wielu niepotrzebnych kilometrów  .Uchachane wysiadamy na upatrzonym przystanku .By odkryć ,że faktycznie znajdujemy się na  ul .Sienkiewicza tyle że na jej początku .Więc świńskim truchtem do przodu .Minęliśmy jeden mostek , drugi mostek i już po 20 minutach galopu i spóźnieniu się 10 minut HURRA się udało.Stoimy przed gabinetem .Weszliśmy do środka , przemiłe trzy panie .Janek zadowolony i zrelaksowany rozwalił mi się na kolanach i dał sobie wsadzić w japę lusterko tudzież palec w lateksie w celu obejrzenia uzębienia .I usłyszałam propozycje zabezpieczenia i wzmocnienia tego co zostało .Usunięcie to ostateczność .Gęba mi się uśmiechnęła bo jakoś sobie Jaśka z protezą wyobrazić nie mogę a wyobraźnie mam .No i przychodzi do wyznaczenia terminu .Myślę sobie kolejne pół roku .Pani doktor wręcza mi kartkę z koniecznymi badaniami , ankietę dla anestezjologa , numer telefonu bezpośrednio do gabinetu i zagląda w magiczne wolne tabelki z terminami .Mina skrzywiona lekko i słyszę
-Mamy problem
No sobie myślę , teraz się zacznie
-Zdążycie na czwartek , na 9 rano ?
Moja szczęka z hukiem runęła na posadzkę.
-Na ten czwartek?-Zdziwienie na mojej twarzy musiało być niesamowicie wymowne , gdyż wszystkie panie serdecznie się roześmiały
-Tak na ten czwartek .Mamy wolne miejsce .
Matko jedyna czy ja dam radę .Ależ oczywiście ,że dam radę .Na wszelki wypadek uzgodniłam ,że zadzwonię jutro z ostateczną informacją .Więc znów za telefon .Do pediatry z prośbą o zaświadczenie o braku przeciwwskazań do zabiegu w narkozie tudzież skierowanie na określenie czasu krzepnięcia z grupą krwi mogę mieć problem bo tego mi z dnia na dzień nie zrobią ale się okazało ,ze to nie jest absolutnie konieczne .Cała w euforii , z większością spraw dokończonych przez telefon dzwonię do małżonka z radosną nowiną .Po przekazaniu informacji tudzież ustaleniu ,że młody już ma numerek a dokumentację należy tylko  odebrać wolniejszym znacznie tempem udaliśmy się w drogę powrotną  .Raptem 36 minut spacerkiem w linii niemalże prostej od dworca .
       Do pociągu została niemal godzina więc udaliśmy się na posiłek a potem na peron .Rozlokowaliśmy się w wagonie dla podróżnych z większym bagażem , który mieliśmy tylko dla siebie i jechaliśmy sobie w nim do samego domu .Późno było i młody nieco zmęczony zaczął  marudzić .Jednak dotarliśmy do Głogowa  i nie zasnęliśmy .Ciągle w euforii wywołanej niespodziewanie szybkim terminem zabiegu  dotarłam do domu , nakarmiłam dziecko,przygotowałam mu kąpiel i oczom mym ukazała się wysypka wyglądająca jakoś tak znajomo .Po bliższych oględzinach okazało sie ,że moje podejrzenia były słuszne .Mój syn postanowił  sobie zachorować na ospę wietrzną .No żesz k.......wa , k.......wa , k.......wa mać ale sobie znalazł moment .Ale nic to prawie się udało .Wszystkie papierki już w domu więc nie trzeba będzie biegać .Skóra mi tylko cierpnie na myśl ile teraz trzeba będzie poczekać .Entuzjazm prysł jak mydlana bańka ale nic to damy radę .W czwartek o 16,30 gala w gimnazjum na zakończenie .Dostaliśmy zaproszenie .No i któreś z nas pójdzie po dyplomik .Ha więc nie tak do końca lipa z dzisiejszego dnia .


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Kobieto:)!!!!! Wiesz, ze jestes fanastyczna.....!!!!!!

szarutkie kolorki pisze...

Nie ale właśnie się dowiedziałam