niedziela, 27 lipca 2014

Nie ma tak dobrze



         Żeby nie było za kolorowo Janek od czasu do czasu przypomina ,że nie wszystko jest tak jak być powinno .Więc na ostatnich zajęciach również pokazał pazurki .Płacz, wyrywanie się a potem kurczowe wczepienie się na rzepa .Teoretycznie jestem psychicznie przygotowana na tego typu akcje z jego strony ale racjonalnie to się do tego podejść nie da , kiedy twoje prywatne dziecko zachowuje się jakby miało iść na tortury .Tym bardziej,że po zajęciach wybiega z sali uśmiechnięty od ucha do ucha i pełen werwy do nowych psot .Mimo wszystko nie jest łatwo słuchać tego płaczu .Raz na jakiś czas zdarza mu się takie zachowanie i co zrobić .Po prostu trzeba przeczekać .Łatwiej jest po prostu powiedzieć niż zrobić ale co robić jak się nie ma wyboru?Może z czasem przywyknę tak po prostu .W końcu mam go od niedawna .Cóż to jest te prawie trzy lata w porównaniu z tymi które jeszcze nadejdą .Powróciłam do wertowania internetu w poszukiwaniu nowinek na temat autyzmu .Natknęłam się na artykuły szkalujące min homeopatyczne metody pomocy .Wkurzające jest wrzucanie wszystkiego do jednego worka .Janek otrzymuje kolejną serię ,,magicznych '"ampułek homeopatycznych magicznych bo dla mnie to co się dzieje po ich podaniu to cud  .Teraz mały zaczyna naśladować słowa usłyszane w bajce , rozbiera się sam , pokazuje paluchem rzecz którą chce dostać .Najnowsza umiejętność to inicjowanie zabawy .On jest stroną prowokującą .A jeszcze dwa tygodnie temu mogłam sobie pomarzyć o czymś choćby w tym rodzaju .Więc dla mnie to magia .Martwi mnie ta jego galopująca poprawa , gdyż istnieje obawa ,że zakończy się moje byczenie i trzeba będzie wrócić z niechęcią do pracy .Komisja w listopadzie pożyjemy zobaczymy .Na razie cieszy mnie każdy kroczek naprzód i każdy w tył .Jak np płacz przed zajęciami , czy niepamiętanie wcześniej mówionych słów .Młody zaczyna gadać dużo po swojemu .Odnoszę wrażenie ,że połyka niektóre litery  .Z przyjemnością powtarza słowa które go rozśmieszają .Potrafi wtedy biegać cały dzień i jak katarynka powtarzać .Dziś na tapecie była gruszka .Postronnemu osobnikowi trudno by było dopatrzeć się w tych jego głoskach jakiegokolwiek sensu ale ja słyszę .Może być też tak ,że po prostu bardzo chce to słyszeć ale tym będę się martwic kiedy indziej .
     Dziś było całkiem sympatycznie .Poszliśmy sobie na spacerek do szwagierki kierunek Słone tuż przed Żukowicami .W jedną stronę 1,5 h wolniutkim spacerkiem zacienionym poboczem drogi krajowej , nazbieraliśmy po trasie nakrętek ,nie można tak po prostu mieć pustych przebiegów .Objedliśmy ciocie z ciasteczek ,Jasiek oczywiście  wysępił kisielek z kawałkami owoców .Próbował powiedzieć kisiel ale się wkurzył i zakończył na powiedzeniu am i zaciągnął ciocię do odpowiedniej szafki .Potem fru do domu , obiadek dla pana męża i słodkie leniuchowanie , gdyż młody padł jak kawka. Wczoraj byliśmy na drugim końcu miasta a właściwie za drugim końcem miasta .Odebraliśmy wózek id cioci Anetki , zobaczyliśmy jak Wiktor stawia swoje pierwsze trzy kroki .Czuprynę mu mama przystrzygła i fajnie wygląda jak na amatorską robotę .Potem powędrowaliśmy na drugi koniec wsi do oryginalnej cioci Jankowej tudzież mej szwagierki
I jak to sobota po południu trafiliśmy na jedzonko , grilowany boczuś , kaszaneczka (no pewnie że z biedronki) i przepyszna sałatka tudzież szaszłyki ale sałatka była po prostu genialna szczególnie w połączeniu z sosem czosnkowym .Mniam .Jasiek dorwał się do basenu i nie było siły jak by go z niego wyciągnęła oprócz grawitacji o czym przekonał się dość boleśnie lądując po drugiej stronie .Awanturował się jednak nie z powodu upadku ale protestował ,bom go z powrotem nie wrzuciła do wody .No ale na szczęście przybył mój książę z białym rumakiem (czytaj oplem przyjechał mąż mój osobisty )i zapakowałam gostka do auta chociaż protestował nadal .Poddał się jak zobaczył folie bombelkową .No i jakoś dotarliśmy do domu .No i wczorajszy dzień jakoś taki minął szybko i ten dzisiejszy  też . Niekończąca się niedziela dobiega końca .Młody bawił się nieźle , przyprawił ciocie o zawał wdrapując się uparcie na schody tudzież na usypana stertę gruzu po remoncie .Ale jakoś to przeżyła .No i po powrocie zjedliśmy trochę kotlecika , ciasto  .Poawanturował się z tatą o to kto ma większe prawa do telewizora .Tata wygrał ale na szczęście starsza siostra ma komputer z działającym głosem .Potem zaciągnął mamunię na trampolinę do sąsiadów ,potem poszedł sprawdzić czy wszystkie kurczaki są na swoim miejscu .Były .Potem jeszcze sprawdziliśmy czy jakimś cudem śmieci ze strychu sobie poszły ale nie poszły .No to poszliśmy nalać psu wody i koniec dnia.Zakomunikowałam mężowi ,że od tej chwili to jego syn i zabrałam się za namaczanie swej osoby .Tata uśpił zarazka , ja sobie wlazłam na internet .No i dzień czas zakończyć .Od jutra znów zaczynamy codzienny maraton .



Brak komentarzy: