środa, 12 listopada 2014

Wrocławiu to znowu my

Stukot kół  nie usypia
Za brudnym oknem mgła nad polami
Szary świt , szarego dnia
Jedziemy ....
Wyrwani ze snu
Zaspanymi oczami śledzimy
Uciekający krajobraz
Jedziemy...
Czujnie obserwując najmniejszy ruch
Kątem oka wyłapuję
Zdziwione spojrzenia
Jedziemy...
Bilet w kieszeni
Strach w myślach
I uśmiech na twarzy
Jedziemy..

                          Wrocławiu to znowu my . Kolejna wizyta w gabinecie dentystycznym na Sienkiewicza .Papierkologia załatwiona jeszcze tylko ankieta do znieczulenia ogólnego .Nauczona poprzednim doświadczeniem zaopatrzyłam się w odpowiednią ilość serków w miejscowej Biedronce. Lizaki też zakupione .Taki sposób na oszukanie głodu .Mam nadzieję ,że i tym razem wszystko pójdzie gładko .Staram się nie dopuszczać do głosu czarnych scenariuszy a uwierzcie ,że to wcale nie takie łatwe.Od tego myślenia boli mnie głowa .Trzeci dzień na prochach przeciwbólowych i kolejna nieprzespana noc .Za to Janek jak zwykle kiedy ja nie mogę spać ciśnie po 12 godzin bez przerwy .
                           Dzisiaj Jasia rozpierał nadmiar energii wiec poszliśmy na piechotkę na zajęcia .Zaliczył niefortunny upadek , zjadł wysokokalorycznego lizaka (bez cukrowe nam wyszły)poprawił kubkiem czekolady na gorąco z małą ilością białego kryształu ale jednak i ruszył .Na konikach jeszcze się przyczaił , aż byłam zdziwiona ,że bez wrzasków i wyrywania się do mamusi .Przez skórę czułam ,że coś knuje .No i po zajęciach cukier najwyraźniej dotarł do wszystkich komórek .Mamusiu złota .Dotarliśmy w trybie ekspresowym do domu .Trochę jeszcze pobiegł pojeździć na ciągniku  .Jednak wybitnie brakowało mu zainteresowania . Tatko do pracy na 15 no to dawaj maltretować mamusie .Zostałam ugryziona, uszczypana, pociągnięta  za włosy , miałam palce w nosie , pięty na żebrach i całego stworka na plecach .Domagał się fikołków, łaskotania i szalonych gonitw .Mea culpa  .Następnym razem zanim kupię mu niedozwolony produkt przypomnę sobie dzisiejszy dzień .
                         Na szybko ogarniak w lokalu mieszkalnym  ,wstawione pranie , przygotowany obiad i w trasę na zajęcia ,tudzież po drodze dworzec pkp w celu zakupu biletów .Więc sobie idziemy a właściwie to lecimy jak burze .Dotarliśmy na dworzec , pokazaliśmy zaświadczenie w zamian otrzymaliśmy możliwość zakupu biletu w super atrakcyjnej cenie .Do tego dokupiłam bilet dla Ewci , bo samemu to tak nudno jechać .Jasiek w tym czasie z pasją testował nagłośnienie poczekalni dworca radośnie wykrzykując nędzo (słówko dnia na dzisiaj ).Protestował trochę jak wychodziliśmy ale na szczęście jeszcze jestem silniejsza . Popiszczał ale maszerował .W niezłym  tempie dotarliśmy w okolice  słynnego różowego mostu   udaliśmy się na zajęcia .Oczywiście ze sporym zapasem .Więc poszliśmy popatrzeć na rybki i zakupić kubek czekolady .Dla Jaska najfajniejszy w tym zakupie jest moment wrzucania pieniążka do automatu .Chwilowo mamy znów zastój z mówieniem w tym sensie ,że nie pojawiły się nowe słowa. Za to ilość słów  przeszła w jakość . Mamy piękne i wyraźne : Tatuś , mamuś , pić , am , daj , Ewcia, tam , tutaj , koło i kilka innych, które pewnie sobie przypomnę jak wyłączę komputer .Proste słowa go nie interesują .
                 To wszystko nie zmniejsza jednak mojego niepokoju związanego z jutrzejszym zabiegiem .Jeszcze bieg po pieczątkę .Zaczynam czuć się we Wrocławiu jak u siebie .Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności , wszelkie przychodnie znajdują się od siebie w odległości 3-4 km .Jutrzejsza trasa będzie miała łącznie 9 km plus nasze cudne miasto .Nie wiem skąd ten mój mały szkrab bierze na to siły .Ja to normalka muszę , bo sam nie pójdzie .Kurcze znów czeka mnie nieprzespana nocka i ból głowy .Ech kto to wymyślił .Mam nadzieje ,że ze stałymi zębami pójdzie lepiej i szkliwo się wzmocni do tego czasu.
                  To by było na tyle dzisiaj .Nigdy nie lubiłam rutyny , uporządkowania , dostosowywania się do schematów , a tu proszę jeden mały człowiek sprowadził mój świat do etapu tabelki .Masakra .Wszystko musi mieć swój porządek , nie ma miejsca na spontaniczność .Jestem poukładana, systematyczna i zmęczona tym niezmiennym rytmem .Ale dam radę w końcu nie dostajemy więcej niż możemy unieść .Wierzę w to bo inaczej któregoś dnia po prostu bym się nie podniosła .
                     Najciekawszy fragment dnia na koniec .Moja starsza pociecha uczestniczka kółka teatralnego ,zagra rolę diabła w jasełkach , ma spore szanse na sukces wystarczy ,że będzie sobą czort wcielony .

Brak komentarzy: