środa, 17 grudnia 2014

Nie zawsze jest różowo

                    Wczoraj  znów  Wrocław .Tym razem w Poradni chorób metabolicznych .Zaczęło się ok .Czyli mąż zawiózł na dworzec , pociąg się nie spóźnił  ,Janek był grzeczny .Dojechaliśmy na miejsce i z 20 minutowym zapasem czasu wyszliśmy na poszukiwanie przystanku autobusu linii K , który miał nas zawieźć pod klinikę . Idziemy na najbliższy -nie ma .Ewa mówi do mnie ,że możemy zobaczyć tam gdzie stoją tramwaje ,  ale ja mądrzejsza jestem  i nie poszłam .  Tramwaj i autobus na jednym przystanku -głupia jakaś .Popędziliśmy na drugą stronę dworca kolejowego i tu też nie było . Jakaś miła pani powiedziała ,że to po drugiej stronie na przystanku tramwajowym (czyli dokładnie tam , gdzie chciała sprawdzić Ewka )No to pędzimy , czerwone światło  i autobus podjeżdża na przystanek .W ostatniej chwili  udało  nam się wskoczyć. Jedziemy odliczając przystanki .Niepotrzebnie zresztą , bo miły głos informował o tych które się zbliżały  . Po 35 minutach dotarliśmy pod szpital .Wchodzimy  i uderza  nas w oczy morze ludzi .Zerkam na zegarek , mam jeszcze 30 minut do wizyty. Naiwnie wywnioskowałam więc ,że się nie spóźnię.Rzeczywistość mnie wyprostowała .Otóż aby wejść do gabinetu należało jeszcze potwierdzić przybycie w rejestracji  do tego celu należało pobrać bilecik w automacie i czekać w kolejce .Przed nami było 22 oczekujące osoby na potwierdzenie wizyty oraz nieznana liczba osób chcących się dopiero zarejestrować .Okienek 8 czynne oczywiście 3 .Po godzinie i 23 minutach nadeszła nasza kolej .Potwierdziliśmy wizytę i udaliśmy się do gabinetu .Oczywiście teraz musieliśmy poczekać .Bo nasza kolejka minęła.Więc siedzimy , siedzimy , siedzimy i k.....wa siedzimy .W końcu wychodzi z gabinetu tato z dziewczynką ale tylko siku i wraca i tak dwa razy .Czas oczekiwania półtorej godziny .Jasiek w końcu nie wytrzymał nerwowo i zaczął się drzeć skutek natychmiastowy .Tatuś, mamusia oraz dziecko znaleźli się po właściwej stronie drzwi .Pani doktor miła , konkretna i z fajnym podejściem do dzieci .Opukała Jaśka i po zebraniu wywiadu stwierdziła ,że jej to wygląda na celiakie -zatrucie organizmu toksycznymi grzybkami .Skierowała nas na badanie w tym kierunku . Od razu dostaliśmy też skierowanie na oddział w celu diagnostyki ..Nasz pobyt będzie uzależniony od wyniku wczorajszego  badania .Jak będzie grzyb to będziemy leżeć trzy dni .Zostanie wdrożony protokół leczenia i jak twierdzi pani doktor dostaniemy całkiem nowe dziecko .A jak nie to spędzimy na oddziale 2 tygodnie i Jasiek będzie miał robione wszelkie możliwe badania diagnostyczne .Skóra mi cierpnie na samą myśl o zamknięciu nas na malutkim oddziale .Ale jak mus to mus .Pani doktor była mocno zdziwiona ,że dopiero teraz trafiliśmy do niej gdyż u dzieci z cechami autyzmu należy zacząć badania od wykluczenia czynników fizycznych które mogą powodować objawy zbliżone do autyzmu a które nie powodują trwałych zmian u dziecka .Więc naładowana pozytywnie , zebrałam swoją trzódkę i ruszyliśmy z powrotem .Jasiek od szóstej na nogach dwie godziny w pociągu , ponad pół godziny  w autobusie , kolejne dwie oczekiwanie w szpitalu a na koniec igła .No i zaczął chłopina świrować .Gdyby nie padało po prostu przegoniłabym go na nogach te kilka kilometrów ,żeby odreagował . Ale z przyrodą nie wygrasz .Mkniemy więc na przystanek , automatu z biletami  brak , kierowcy nie prowadzą sprzedaży .Idziemy wiec na drugi .Automat jest , sprawny .Ewka zabiera się za zakup biletów ,niespodzianka maksymalnie można zapłacić 10 złotowym banknotem .A w kieszeni 20 .Więc gonitwa w poszukiwaniu sklepu coby rozmienić .Się udało i znów rzutem na taśmę wpadamy do autobusu .Ewka stwierdziła ,że wyjazd do Wrocławia bez chińskiego makaronu to nie wyjazd .Wysiadamy więc przy galerii Dominikańskiej idziemy sobie, mijamy chińskie żarcie w którym stołowała się ostatnio i idziemy do następnego bliżej dworca .To był błąd który rozpoczął czarną serię .Nie polecam .Długi czas oczekiwania , jedzenie nie smaczne i duża porcja była dużo mniejsza niż w starym miejscu a na dodatek pani ma problemy z liczeniem .No ale w końcu poszliśmy dalej .Janek tez zgłodniał na szczęście na dworcu otworzyli MC Donalds więc weszliśmy na fryteczki  .Ewa poszła kupić .Jasiek wdrapał się na siedzonko i czekał cierpliwie ,Mogliśmy zdążyć na wcześniejszy pociąg ale jak sobie wyobraziłam głodnego Jaśka zamkniętego przez dwie godziny w pociągu to  pomyślałam o nie z masą wykrzykników . Pojedliśmy i  na pociąg .Kupiliśmy bilety i kolejna godzina czekania . Udaliśmy się więc  do Biedronki po prowiant na drogę . O godzinie 17 wsiadamy do pociągu .Ogrzewanie na maksa .Więc Jaśka trzeba było porozbierać .I jak tylko pociąg ruszył młody postanowił zamienić się w potworka z piekła rodem .Krzyczał , szarpał się ze mną , gadał coś bez przerwy po swojemu .Nadmienię ,że z przedziału dla osób niepełnosprawnych nie mogliśmy skorzystać bo orzeczenie odbieramy w piątek a więc teoretycznie jechałam ze zdrowym egzemplarzem .To była długa godzina .W końcu jakiś młody człowiek nie wytrzymał i na nas nawrzeszczał  .Więc sobie w mało uprzejmy sposób wyjaśniliśmy sytuację .Jak by mnie było stać na pewno pojechałaby samochodem żeby Jasiek nie miał kontaktu z takimi osobnikami.Po za tym Jasiek go i tak olał dokumentnie więc postanowiłam zrobić to samo . Reszta ludzi niechętnie ale przyjęła do wiadomości ,że tak musi być i jak im przeszkadza to niestety wolne miejsca na korytarzu , bo ja nie zamierzam się ruszać z miejsca .Jednak wysiadając ludzie uśmiechali się do nas bez pretensji ale z jakimś takim współczuciem .Młody człowiek jechał niestety do Zielonej Góry więc chłopina musiał uzbroić się w cierpliwość .Po godzinie młody się wyszalał i usiadł na dupce .Zapanowała błoga cisza i spokój .Młody człowiek zerkał w nasza stronę ale zamilkł i bardzo dobrze , bo moje nerwy były już napięte do granic możliwości i mogło się skończyć nieprzyjemnie dość. W końcu dotarliśmy do domu   .
    Jak widzicie czasem nie jest różowo .Ja przywykłam do tych jego akcji .I tak nie mogę nad nimi zapanować więc to niestety reszta społeczeństwa musi się dostosować , bo ja nie zamierzam zamykać się w domu .Następnym razem jak tylko wsiądę do pociągu .Poinformuje pasażerów ,że jadę z autystą i że może być głośno a następny raz już 8 stycznia .Będzie fajnie tym razem jedzie z nami tato

Brak komentarzy: