poniedziałek, 22 grudnia 2014

Szykujemy się do świat -kulinarnie

                    Dzisiaj ubraliśmy w końcu choinkę .Jakaś łysa w tym roku mi wyszła .Pewnie dlatego ,że gałązki nieco rzadkie bo bombek mi nie ubyło .Najwięcej radochy oczywiście miał młody od lampek z melodyjką wprost nie mógł się odkleić .Nawet traktor Tom poszedł dziś w odstawkę

Nieco wcześniej opanowaliśmy temat kulinarny i z wydajna pomocą syna , zrobiłam uszka tudzież krokiety .Aby spokojnie rozpocząć dzieło kulinarne w naszym przypadku należy w pierwszej kolejności zająć czymś moją pociechę  . Za pomocą stolika ogrodowego , skrzynki na zabawki , płyty wiórowej oraz atlasu geograficznego w twardej oprawie konstruuje zjeżdżalnie domową .Cel bezpośredni dla aut i misiów .Pośredni również dla upartego trzylatka .Konstrukcja wprawdzie bez atestu za to skuteczna .
Kiedy już mała torpeda została na chwile ujarzmiona to zabieram się za etap następny  .Czyli zarobienie ciasta .Jak się ma wprawę to najszybsza część .Mnie zawsze wkurzało zbieranie mąki po stolnicy więc uprościłam sobie procedurę .Wsypuje do miski 1 kg mąki ,wlewam szklankę ciepłej ale nie wrzącej wody, solę i dodaję łyżkę kurkumy , nie zmienia smaku a pierożki mają fajny kolor .Potem mieszam wszystko łyżką do momentu kiedy ciasto się sklei .Wtedy zagniatam .Częściowo uformowaną kulkę ciasta wyrzucam na stolnicę i zagniatam do końca .I nie jestem ubabrana mąką od góry do dołu .

 Potem zabieram się za rozwałkowanie placuszka na wielgachny placek .I potem jedyna okazja w roku kiedy w naszym domu pojawia się kieliszek (do wycinania kółek )
 No jak już sobie w spokoju doszłam do tego etapu Jasiek stracił zainteresowanie zjeżdżaniem i postanowił mi oznajmić radośnie ,, tu est asto "

i przypuścił zmasowany atak na stolnice robiąc dziurki w kółkach .Mimo tego udało mi się jednak kilka uratować i zawinąć w zgrabniutkie uszka 
A tak wygląda ewolucja kółka w uszko

no jak już sobie nakleiłam to czas do gara .

 gotuje na oko , czyli jak wypłynął na wierzch i napęcznieją jest ok i czas odcedzać



 odcedzone i odparowane fru na talerze i gotowe , teraz w woreczki i do zamrażalnika

Nadzień oczywiście tradycyjny kapusta i grzyby .Ja sobie mrożę ugotowane osolone grzybki i potem mam mniej roboty , bo wyciągam , odmrażam , przegotowuję i do maszynki , mieszam z kapustą kiszoną (oczywiście własno -nożnie udeptaną  higienicznie , bez użycia bosych stóp )doprawiam odrobina pieprzu i jak zwykle robię za dużo więc ,żeby się nie zmarnowało raz dwa naleśniki na patelnię i oczywiście krokiety 


Niedawno nauczyłam się zawijać takie ładniusie jak sklepowe a to żadna sztuka tylko naleśnik musi mieć 28 cm .Niestety te krokiet wyszły długo przed wigilią i trzeba było zrobić nowe .Przytargałam od szwagierki przepis na krokieto-pierogi .Czyli  naleśnik z nadzieniem jak do ruskich pierogów .Szwagierka robi z ostrym sosem pomidorowym a ja zrobiłam śmietanowo-czosnkowy ze szczyptą bazylii .Ledwo je obroniłam przed pożarciem, trzeciej tury już nie będę robić .Oczywiście też wylądowały w zamrażarce .Karp w tym roku został mi dostarczony do domu , oprawiony , bez łbów , wypatroszony .Normalnie full wypas , tylko do garnka wrzucić .Mój mąż porzucił pomysł przynoszenia do domu żywej ryby po tym jak któregoś roku zostawiona sam na sam z tym stworzeniem w wannie stwierdziłam ,że uduszony będzie najlepszy do spożycia. Od tej pory mam spokój a ryba wchodzi  do domu nieżywa .Jutro się zacznie .Ciasto , sałatki , rybka w galarecie , śledziki namoczyć .Barszcz , karpia i coś tam jeszcze zostawię na rano w wigilię bo chłodnia zewnętrzna w tym roku nawaliła i nie będzie gdzie trzymać a głupio by było żeby skisło .Co oku obiecuję sobie ,że nie dam się ogarnąć temu świątecznemu szaleństwu , na razie bez skutecznie .Ale w przyszłym roku to już na pewno. Dziś było spokojnie chociaż Jasiek znowu ma zapalenie migdałków i siedzi w domu .Tym razem poszłam do pediatry po antybiotyk i po dwóch dniach zniknął obrzęk , ropa i kaszel .Po granulkach Jasiek tez doszedł do siebie tyle że w czasie prawie trzech tygodni i po tygodniu przerwy nawrót .Najwyraźniej jeśli chodzi o homeopatię w leczeniu chorób zwyczajnych u niego się nie sprawdzi .Nie oznacza to .że zrezygnuje z podania mu w marcu kolejnej dawki Cerebrum compositum . Sprawdziło więc będzie brał dalej .Podczas tej przerwy też wydarzyło się wiele nowych rzeczy ale jakoś tak ich mniej i nie są tak widoczne od razu .Najlepszym prezentem na święta jest to ,że Janek coraz więcej rozumie , wykonuje polecenia .Jego stereotypowe zachowania nie są uciążliwe a wręcz budzą zazdrość niektórych osobników z naszego otoczenia ..Gdyż Janek wstaje o 6 rano(tak codziennie ) w ciągu dnia musi być minimum jeden godzinny spacer , posiłki 3 głównie chleb z keczupem i zupa pomidorowa .Około 18 kompanko i potem tatuś pod pachę.Idą wyłączyć telewizor w kuchni(mam a co taka bida ) potem sprzątamy zabawki .Ostatnio woła ,,na pomoc'' i bezwstydnie wykorzystuje wszystkich do zbierania .Potem gasi światło , układają się z tatuniem .Mamusia włącza fantastyczne bajki zasypianki mp 3  ( mówiłam ,że uwielbiam elektronikę ?)i za minut trzy obaj smacznie chrapią . Co prawda młody budzi się koło trzeciej i wędruje do wielkiego łoża ale to pryszcz w porównaniu do niedawnych wrzasków , ryków i płaczów .Dziś uczył się mówić lubię .Podczas kąpieli zapytałam Jasiu lubisz się kąpać na co mój syn odrzekł ubie .Kiedy tata wrócił z pracy usłyszał od syna- Już jesteś (niewyraźnie ale na tyle ,żeby zrozumieć)co dziennie czymś mnie zaskakuje .Dziś leżąc plackiem na podłodze i siłując się z oprawieniem choinki  znalazłam się w patowej sytuacji .Nie mogłam puścić drzewka ani sięgnąć po nożyczki więc bez przekonania poprosiłam syna ,żeby mi je podał a on po prostu się odwrócił i to zrobił po czym spokojnie zajął się przerwaną zabawą .                                                                                                                   W sklepie dziś byliśmy  .Jasiek najwyraźniej kocha tłumy , hałas i zamieszanie .A jaka radocha z porywistego wiatru .Masakra .Bynajmniej nie zamierzał wracać do domu .Choinka szykuje się cudna .Mikołaj w tym roku miał niewąskie perypetie ze zgromadzeniem funduszy  ale się udało .Każdy dostanie to co lubi .Jutro najbardziej pracowity dzień w roku .Tym razem będzie zajefajnie .Młody w domu , mąż na 15 do pracy  , córcia jak zwykle naburmuszona .Ech dam radę w końcu to tylko święta .

1 komentarz:

Adrian Moczyński pisze...

Bardzo fajnie zostało to napisane.