poniedziałek, 21 marca 2016

angina

Jak zwykle przed świętami , nadchodzi czas na chorowanie Jaśka .Ewka dopiero co zakończyła swojego wirusa .Więc teraz kolejka młodego .Rano wyszedł zdrowiuteńki do swojej ,,pracy " a po południu telefon ,że ma gorączkę .No to w te pędy po szkodnika .Oczka szkliste , mina niewyraźna taki jakiś rozmymłany .Boli główka -się mi pociecha poskarżyła .-podmuchać.Boli no pewnie ,że boli to nie przeszkodziło mu jednak zaciągnąć nas na boisko szkolne , gdzie wykonał trzy pełne okrążenia w tym jedno w towarzystwie taty  (mam to uwiecznione na taśmie prawdy i śmiechu nie ma chłop całe jedno kółko wytrzymał )Ja nawet nie próbuje tak karkołomnych wyczynów jak bieganie w towarzystwie syna .Udaliśmy się następnie podstępnie do domu , okłamałam dziecko bezczelnie ,że jedziemy po hulajnogę .Bo niedobre to stworzenie rozsiadło się na ławeczce i oznajmiło -poczekam tutaj ,mamusia pójdzie po hulajnogę (cytat dosłowny )No więc nie zostawił mi wyboru , trzeba było nakłamać .Po dotarciu do domu dziecko moje po marudziło chwilkę,postało na dworze z hulajnogą w garści aby następnie dojść do wniosku ,że na dworze jest zimno i nieciekawie .Więc wtaszczył pojazd niemechaniczny do chałupy , zrzucił kurtkę , buty oraz spodnie i rozpoczął maltretowanie moich bębenków usznych .Jako że gardło boli ,przynajmniej nie piszczał jak zwykle .Przyklejka straszna .Na rączki , na kolanka, do mamusi tulimy , całujemy Jasia .Po zaaplikowaniu syropku na gorączkę i przeciwbólowego nastąpił chwilowy powrót wigoru na szczęście zmogło go spanie .Umęczony , nie umyty wdrapał się na łózko , wlazł pod pierzynkę i oznajmił -Idę spać  I tak jak powiedział zrobił , po chwilce dziecko nie ma śpi , bez pacierza , bez mamy ,bez Jeżyka Cyprianka .Co chwilkę zaglądam jak sie ma sytuacja pod pierzynką , na razie gorączki brak , poci się za to niesamowicie i kreci jak stado wściekłych owsików .To będzie długa noc .A jutro pracowity dzień .Rano jedziemy do Zielonej Góry zrobić małżonkowi badania . W między czasie może uda mi się zarejestrować Jaska do lekarza ,potem zakupowe przedświąteczne szaleństwo .Sprzątanie , szykowanie pod znakiem zapytania , bo jak Jaska rozłoży to nie ma zmiłuj ,żeby się ode mnie odkleił nawet na moment .Pewnie będzie to tak wyglądało ,że cały dzień będę siedzieć i niusiać malucha a w nocy nadrabiać zaległości bo samosie u licha nie zrobi a spać i tak nie będę gdyż trzeba Jaska monitorować .zakładam ,że w czwartek będę miała kłopot z przypomnieniem sobie kim u licha jestem .Ale to ten najczarniejszy scenariusz .Opcja optymistyczna zakłada lekki przebieg anginy ,wypucowany dom i zastawiony świątecznie stół .Dziś próbowałam szyć z Jaskiem na kolanach , bo sobie chłopaczyna upodobał miejscówkę z widokiem na kręcące sie kółka .Nie powiem nawet mi pomagał ale to lipa nie szycie .Nie wiem jakim cudem ale i tak udało mi się pół kołderki uszyć , ale i tak zabrakło mi żwirku na wypełnienie w związku z czym zmuszona byłam porzucić to jakże zacne zajęcie i zajęłam się czymś innym , czyli dopadłam się do komputera .Niby codziennie wiszę na niesamowicie wciągającym fb ale to nie to samo co klikanie w klawiaturę .Na razie daję radę .Tymczasem udam sie na spoczynek , gdyż nie wiadomo jak nocka minie a na dzień kolejny dużo sił mi będzie potrzebnych .Na środę zresztą też .Szwagra trzeba odstawić do szpitala w Nowej Soli , męża na zad do Zielonej Góry z wynikami .Jaska do lekarza a mnie do wariatkowa ..A w tym szaleństwie jeszcze znaleźć czas na świąteczny nastrój .Sama sobie życzę powodzenia i zdrowia i siły i czego mi tam jeszcze do szczęścia potrzeba .

Brak komentarzy: