sobota, 11 czerwca 2016

Zdumienie

Zdumiona  codziennością zmian
Przemykam cicho niby cień
W szarości dnia , nie spłoszę barw
W rozbłysku chwili , trwożnie trwam

Zdumiona codziennością zmian
Leniwie chwytam czas
W kolorach dnia, wciąż więcej barw
W rozbłysku chwili, chłonę świat

Zdumiona codziennością zmian
Zastygam , niczym Lotta trwam
W szarości wciąż się chwytam barw
W zdumieniu ,wciąż każdego dnia

Dopada mnie zdumienie jak niewiele trzeba, mi jako osobnikowi pojedynczemu , do szczęścia .Otóż okazuje się ,że nawet wymagania w tym kierunku są w moim przypadku zminimalizowane do minimum .Cóż bowiem można powiedzieć o kimś komu do szczęścia potrzeba tylko jednego dnia wśród wielu innych na naładowanie akumulatorków .Jak bardzo taki dzień się wyróżnia pośród innych ?Na przykład tak jak dzisiejszy .Późno wstaliśmy , a wstalibyśmy jeszcze później gdyby nie wizyta przyjaciół .Nic to że w koszuli, z rozwianym włosem , miałam motywację ,żeby się w końcu zwlec z łóżka .Łatwo nie było ponieważ poprzedniej nocy oczekiwałam na przyjazd mojej Ewy ,która wracała z wojaży po stolicy .Wróciła nieco po 1 w nocy lub jak kto woli nad ranem .Przywiozła dyplom do kolekcji (nieśmiało ośmielam się mniemać iż zła passa została przerwana i ściana sukcesu znów zacznie żyć)Zajęła II miejsce w międzynarodowym konkursie  na wiersz o patronce szkoły Irenie Sendler .3 dni z dala od domu (fajnie było -jak nie ma w domu dzieci a przynajmniej jednego przez chwilę .Nie to żeby mi przeszkadzała po prostu było miło wejść do pokoju inie potknąć się na wszechobecnym bałaganie )I dumna jestem a co .W końcu II miejsce .dyplom przywiozła i kolejny tomik w którym znalazł się jej wiersz .Może być -cegiełka do szczęścia .
Wybraliśmy się dziś na wyścig wraków.Było super , cały ten zgiełk , kurz , gwar , atmosfera rywalizacji i ten dreszczyk emocji .Eh warto było tuptać tyli świat .Jasiek zachwycony , najbardziej podobały mu się lawety(ostatnio przyczepki to jego pasja ).Nalegał ,żeby się przejechać po torze wyścigowym
-A kiedy Jasiu pojedzie szybko .Tam potem pojedziemy ?
No i w końcu trzeba było wiać zanim wpadł na pomysł wskoczenia do któregoś z pojazdów .Wyścig bardzo mu się podobał .Chłonął wszystko jak gąbka .I obowiązkowo podskoki radości i szalone machanie łapkami.
No i na deser fantastyczna odmiana w domu .Cieplutkie młode ziemniaczki , suróweczka i uśmiechnięty mąż . Nie wiem co się dzieje , nie wiem jakie czary zadziałały ale wiem ,że dobrze by było aby tak właśnie zostało .Kiedy po całym dniu z dziećmi wracam do takiego ciepłego domu , mam ochotę zapiszczeć ze szczęścia .Bo szczęście to ugotowany obiad , to naczynia wstawione do zmywarki , to uśmiech bez przymusu , to ciepłe słowa zamiast warczącego gniewem niedomówienia .Po prostu coś się zmieniło , nie zauważyłam kiedy .A może tak było cały czas tylko ja byłam zbyt zajęta ,żeby to zauważyć

Brak komentarzy: