sobota, 2 września 2017

Autyzm to nie wyrok

To nie kara boska, ciężar , przekleņstwo czy kamień u szyi . Może mi jest łatwiej bo nie jest to ta najcięższa postać z głębokim upośledzeniem , brakiem komunikacji , ze sprzężonymi niepełnosprawnościami. Może jest mi łatwiej bo ominęła nas padaczka , zmiany neurologiczne , choroby genetyczne , metaboliczne . Może jest mi łatwiej bo mogłam ot tak rzucić wszystko, pozmieniać i poświęcić młodemu czas .Przewartościowanie codziennego życia to nie lada wyzwanie dla całej rodziny , jednak myślę sobie do teraz ,że gdyby moja rodzina rozpadła się wraz z pojawieniem się diagnozy to nie byłoby czego żałować .Oczywiście , większość spraw spadła na mnie i oprócz walki z niesympatycznie brzmiącym słowem na a zmuszona byłam wyleźć ze swojej bezpiecznej skorupki kury domowej , zmuszona byłam do nauki egoizmu , rezygnacji z udawadniania jaką jestem świetną żoną, kucharką, gospodynią, pracownikiem .Tak naprawdę wszystko to okazało się nieistotne . Reszta domu nie padła w brudzie z głodu ,zupa gotowana na dwa dni okazała się jadalna , praca cóż bezemnie sklep nie padł . Czyli wyszło mi na dobre właściwie . Czasem dopada mnie durnowate rozmienianie tych ostatnich sześciu lat .Na szczęście szybko mi mija . Najtrudniejszą częścią tej autystycznej potyczki okazało się pytanie -dlaczego? Czy to moja wina ? Co zrobiłam nie tak , czym sobie zasłużyłam na ten bagaż ? Na szczęście udało mi się uniknąć tej pułapki umysłu . Nie ma tu winnych . Po prostu się wydarzyło . Autyzm to nie wyrok to wyzwanie raczej , przeszkoda do pokonania .Jak zwykle z moim fartem nawet autyzm okazał się  do przeskoczenia . Po prostu Jasiek wyrasta z niego , jak z za ciasnych ubrań . Codziennie zaskakuje mnie czymś nowym . Bardzo pomaga, że jest osobnikiem nadzwyczaj pogodnym , samowystarczalnym , nie angażującym wszystkich w swój świat .Ominęła nas agresja i autoagresja tego się bałam chyba najbardziej .Autyzm to ciągła nauka , poszukiwanie , drążenie , szperanie . Poznawanie i testowanie , odsiewanie . Naprawdę wiele rzeczy  które pojawiły mi się na tej wyboistej drodze okazało się niestety żerowaniem i gdyby nie wrodzona nieufność pewnie dziś zakopani byśmy byli po uszy w kredyty , Jaś miałby masę absolutnie zbędnych pomocy ,, terapeutycznych,, , zabawek edukacyjnych , książek , podręczników i poradników . Biegałabym od jednych pseudo terapiii do drugich , jedząc w biegu byle co , nie śpiąc nocami od natłku myśli i w końcu bym się pewnie rozpadła .Ale wraz ze wzrostem wiedzy tudzież faktem zaakcptowania tego dodatku do potomka .Poszło z górki prawie ,że lekko i przyjemnie . I dziś kiedy konwersujemy sobie z młodym zastanawiam się jak to się wszystko skończy i czy wogóle się skończy . Pòki co nasze dialogi nabierają treści
-Idz przytul tatę, jest niewyprzytulany
-Nie mogę , oglądam tablet
-Mówię ci idz przytul tatę
- Nie . Ja nie mogę , sama idž .

Albo konwersacja ze starszą siostrą, z której wychodzi, że Jaś jest chłopcem , Ewa jest dziewczynką a mama jest kochana 😁 .No ba .Pewnie , że jestem .

2 komentarze:

Mama Asa pisze...

Świetny tekst:)Dziękuję:)

szarutkie kolorki pisze...

Proszę😁