Dziś przy pięknej ,wręcz wakacyjnej pogodzie udałam się z synem moim osobistym na niebieską imprezę .Kwiecień wszak to nasz miesiąc .Czas na oswojenie otoczenia z autyzmem tudzież zmobilizowanie się do wyjscia z domu .Tak więc w okolicy godz 12 udalismy się na przystanek autobusowy i linią 0 rozpoczęliśmy podróż . Wolniutkim spacerkiem szliśmy sobie on i ja a wokół wiosna. W trasie prowadziliśmy monotematyczny mini dialog.
-Gdzie idziemy ?
-Na imprezę.
-Na jaką?
-Na niebieską .
Po trylionowym zadaniu pytań sam sobie odpowiadał .Oczywiście zanim dotarliśmy pod ratusz zdążył zgłodnieć ,wyschnąć na wiórek z pragnienia i znudzić się jak mops .Ale dotarł .
Dostał niebieski balonik , który koniecznie chciał juz , teraz i natychmiast puścić w niebo .
I w końcu się doczekał , baloniki z marzeniami poleciały , wysoko .Poszybowały .
A to nie wiem jak się zrobiło ,ale jest fajne
Potem obejrzeliśmy , krótkie przedstawienie w wykonaniu młodzieży i poszliśmy na stadion miejski . W planach miałam spędzić tu cały dzień . Jednakże Jan miał inne plany .Zajął sobie miejsce położone najdalej od hałasu dobiegającego ze sceny , pobawił się chwilę na placu zabaw , Po czym po godzinie oznajmił , że idziemy na autobus . I koniec imprezy . Dobrze,ze zdążyłam chóru posłuchać .Na żywo to na żywo .Nie przepadam za muzyką sakralną ake gdyby w kosciolach takie chóry śpiewały to by było co innego . Tak więc zanim na dobre się zaczeło my już byliśmy po .Ale byliśmy .Plan był taki, że powrócimy gdyż impreza do późnego popołudnia .Oczywiście nic z tych planów nie wyszło i reszta niedzieli jak zwykle gary, żarcie , tv i leżakowanie .Resztę imprezy ogladałam z fotoleracji .Może kiedyś uda nam się wytrwać dłużej .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz