poniedziałek, 10 grudnia 2018

Znowu święta :)

      To oznacza ,że minął rok . Nie lubię świąt , nie lubiłam i chyba nie polubię . Taki gatunek niereformowalny ze mnie . Sprzątam cały rok więc nie mam potrzeby wywracania chałupy do góry nogami -bo święta . Nie szaleje w kuchni chociaż i tak co rok na stole ląduje 12 potraw . No jakoś tak niechcący .Odmrożone uszka czy krokiety smakują tak samo jak robione na ostatnim wdechu więc i ta kwestia mi odpada . Stroiki wystarczy odwinąć z folii i znieść ze strychu :) Taki patent dla leniwych . Choinka w tym roku powraca do łask . Żywa w donicy . Się potem wystawi na zewnętrzną i trzy kolejne lata bieganie za drzewkiem również będzie z głowy .
    Wizyta kontrolna matki w Poznaniu przebiegła pomyślnie , jeden lek został wymieniony na inny i następna wizyta w czerwcu :) Najbardziej cieszy mnie ,że to tylko Hashimoto i burza hormonów a nie raczysko . Aczkolwiek oczekiwanie na wyniki nieco mnie stresowało . Dobrze ,że przeciwnik zyskał jakieś miano . Sama insulinooporność w zupełności wystarczy ,żeby uprzykrzyć żywot no ale jak już ten Hashi jest to trzeba się nauczyć żyć nieco inaczej .
 Jasiek szykuje się do jasełkowych występów . W związku z powyższym matka musiała uruchomić inwencję twórczą i stworzyć strój pasterza
.Wyszło tak , nad kapelutkiem myślę trochę  popracować . Ale się zobaczy


Myślę ,że może być ;) Rola już opanowana śpiewająco czyli mamy komplet : artysta , szata i tekst . 
Mimo mojej niechęci i tak dopada mnie magia świąt . Dziś np przyszło pismo z ratusza ,że miasto chce jednak sfinansować część kosztów transportu do placówki .Jak tu nie wierzyć w ludzi ;) . Co prawda jest to kwota 7,02 za dzień ale w skali roku to nie mała kwota . Więc lecę w czwartek podpisać umowę. 
Nie ma tak ,żeby było tylko cudownie i landrynkowo . Mój świat to też inne domowe sprawy . A tu dominujące dziś było uczucie rozczarowania .Duże dzieci , duże kłopoty coś w tym jest . Sytuacja co prawda została opanowana aczkolwiek niesmak pozostał i mam tylko nadzieję , że podobnych sytuacji jak dziś więcej nie będzie . Dobrze ,że czasem człowiek sobie przypomni co wyprawiał za młodu bo inaczej musiałabym udusić , nie byłoby wyjścia . Pozostaje mi mieć nadzieję ,że z czasem to wszystko z tego młodego łba wylezie i w końcu osobnik osiągnie właściwy poziom .Łatwo się krzywdzi innych , gorzej kiedy wyłazi takie szydło z wora i odkurza sumienie . Oj odkurza . Nic to , przetrwam i ten epizod . W końcu jak ja to mówiłam , nie może być cały czas landrynkowo. 
Mimo wszystko jest dobrze i mam nadzieję , że wszystko co złe zostanie wyparte przez to lepsze .

2 komentarze:

M**** pisze...

O, jak ładnie :) jednak myślałam, że Jaś to św. Józef:) Czekam na relację z występu i kciuki trzymam, żeby się wszystko udało :)

szarutkie kolorki pisze...

Dziękuję , popracuję nad zmianą kapelutka :) na mniej Józefowy :)